z promu; Woli, niż uczestnikiem, świadkiem być przypadku. Idźże, Diable, żeś nie był u Neptuna w zadku; Nie chciałeś z żoną Raby, wiesz, co diabłom czynią, Napijesz się po uszy lada bagna z świnią. 411. INSZY LÓD, INSZA WODA
„Czemu Dunajec mostem grzbietu siodłać nie da?” „Bo mu go zimie sadnią — na to odpowieda. — Jeśli kto lub saniami, lubo konno jedzie,
Jako piórem zapisał, wszędy znać po ledzie.” „Sadniąć mu go i lecie za każdym przewozem.” „Wnet się tam goi, a tu nie może przed mrozem.”
z promu; Woli, niż uczestnikiem, świadkiem być przypadku. Idźże, Diable, żeś nie był u Neptuna w zadku; Nie chciałeś z żoną Raby, wiesz, co diabłom czynią, Napijesz się po uszy leda bagna z świnią. 411. INSZY LÓD, INSZA WODA
„Czemu Dunajec mostem grzbietu siodłać nie da?” „Bo mu go zimie sadnią — na to odpowieda. — Jeśli kto lub saniami, lubo konno jedzie,
Jako piórem zapisał, wszędy znać po ledzie.” „Sadniąć mu go i lecie za każdym przewozem.” „Wnet się tam goi, a tu nie może przed mrozem.”
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 178
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
też nie upośledził i domu mojego, Zato na dowód chęci i serca wdzięcznego Przyjmi ten wiersz ode mnie, o nosie cnotliwy! Mój dobry przyjacielu; a gdy uszczypliwy Język sięgać cię będzie zazdrościwym głosem, Broń się, nieboże, i spraw, żeby poszedł z nosem. 676. Pieśń na pożegnaniu
.
Już konie siodłają, Już wsiadać wołają, Już cię odjechać muszę, Przez co nieznośna żałość trapi duszę.
Komuż cię zostawię? Kiedyż się zaś stawię, Gdy oczy wypłakane Oglądają cię, me dziewczę kochane?
Już konie wywodzą, Już drudzy wychodzą, A me serce kamienieje, Kiedy tu jego zostają nadzieje.
Kiedyż nieużyte
też nie upośledził i domu mojego, Zato na dowod chęci i serca wdzięcznego Przyjmi ten wiersz ode mnie, o nosie cnotliwy! Moj dobry przyjacielu; a gdy uszczypliwy Język sięgać cię będzie zazdrościwym głosem, Broń się, nieboże, i spraw, żeby poszedł z nosem. 676. Pieśń na pożegnaniu
.
Już konie siodłają, Już wsiadać wołają, Już cię odjechać muszę, Przez co nieznośna żałość trapi duszę.
Komuż cię zostawię? Kiedyż się zaś stawię, Gdy oczy wypłakane Oglądają cię, me dziewczę kochane?
Już konie wywodzą, Już drudzy wychodzą, A me serce kamienieje, Kiedy tu jego zostają nadzieje.
Kiedyż nieużyte
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 388
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
czołgać, niż gdy się ubierze, A co ów nad haftkami rozbierając strawi, Tym się drugi i trzykroć na nagiej odprawi, Ale się ja do swojej powracam dziewczyny: Nigdym z większą tęsknicą nie słuchał godziny, Całą noc przed oczyma te pociechy stały, Które mię za jej zbiegiem potkać rano miały. Chłopcze, siodłaj! W skok portki! Godzina wybija! Niechaj mię dla lenistwa ten bankiet nie mija! Dobry znak — drzwi otwarte; za taką ochotę Pilną jako gość wdzięczny ślubuję robotę. Wnidę cicho, zaklinam psy, by nie szczekali, Morfea proszę, aby wszyscy twardo spali, Boję się cienia swego, stąpam jak po szydłach
czołgać, niż gdy się ubierze, A co ów nad haftkami rozbierając strawi, Tym się drugi i trzykroć na nagiej odprawi, Ale się ja do swojej powracam dziewczyny: Nigdym z większą tęsknicą nie słuchał godziny, Całą noc przed oczyma te pociechy stały, Które mię za jej zbiegiem potkać rano miały. Chłopcze, siodłaj! W skok portki! Godzina wybija! Niechaj mię dla lenistwa ten bankiet nie mija! Dobry znak — drzwi otwarte; za taką ochotę Pilną jako gość wdzięczny ślubuję robotę. Wnidę cicho, zaklinam psy, by nie szczekali, Morfea proszę, aby wszyscy twardo spali, Boję się cienia swego, stąpam jak po szydłach
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 326
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Proba tedy najpewniejsza Konia trwałego i mocnego/ wyjechać na pole ze psy na cały dzień/ gdzie się trafia raz pomalu/ raz kłosem/ raz wskok. Jeśli do samego wieczora z stałą mocą trwać będzie/ a k temu i do domu idąc/ tak jedzie i w pochotniewaniu czuje się/ że jakoby go dopiero siodłać miał/ to już Koń bez pochyby dobry/ i może do dobrze zapłacić/ jeśli do tego wyprawny i nie stary. Do potrzeby zaś doświadczyć i ukazać Konia może takim sposobem/ w kilka dziesiąt abo Dwudziestą Koni wyjechać na pole/ i rozdzieliwszy się na obiedwie stronie stanąć przeciwko sobie/ może na czworo staj od siebie
Probá tedy naypewnieysza Koniá trwáłego y mocnego/ wyiecháć ná pole ze psy ná cáły dźień/ gdźie sie tráfia raz pomálu/ raz kłosem/ raz wskok. Ieśli do sámego wieczorá z stałą mocą trwać będźie/ á k temu y do domu idąc/ ták iedźie y w pochotniewániu czuie sie/ że iákoby go dopiero śiodłáć miał/ to iuż Koń bez pochyby dobry/ y może do dobrze zápłáćić/ ieśli do tego wypráwny y nie stáry. Do potrzeby záś doświádczyć y vkazáć Koniá może tákim sposobem/ w kilká dźieśiąt ábo Dwudźiestą Koni wyiechać ná pole/ y rozdźieliwszy sie ná obiedwie stronie stánąć przećiwko sobie/ może ná czworo stay od śiebie
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 22
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Stare adagium o Coryncie/ że tam/ nec ingenio, nec opibus excellere licebat, nedum Titulis. XXIII.
Exempla potentiae vel ambitionis plura, terrent; w spomniawszy na Książęta Mazowieckie: którzu jure Ducali, Krżyżaków zaciągnęli/ chocia bonâ intentione, do Prus: ale potym na nasze złe. Ba i sami kilka kroć siodłali Rempublicam. Także Książęta Śląskie/ oderwawszy się od Korony do Czech/ a Siewierskie do Moskwy co nam pobroiły? a po nich zaś Michał Gliński? Animus meminisse horret: czytąc Kroniki. Niedarmo i Książęcia Słuckiego/ z Rady wyrugowano. Niedarmo legem de nom conferendis dignitatibus, ad Duces et Barones, pisano. A za
Stáre adagium o Corynćie/ że tám/ nec ingenio, nec opibus excellere licebat, nedum Titulis. XXIII.
Exempla potentiae vel ambitionis plura, terrent; w spomniawszy ná Xiążęta Mazowieckie: ktorżu jure Ducali, Krżyżákow záćiągnęli/ choćia bonâ intentione, do Prus: ále potym ná násze złe. Ba y sámi kilka kroc siodłali Rempublicam. Tákże Xiążęta Sląskie/ oderwawszy się od Korony do Czech/ á Siewierskie do Moskwy co nam pobroiły? á po nich zas Michał Glinsky? Animus meminisse horret: czytąc Kroniki. Niedarmo y Xiążęćia Słuckiego/ z Rády wyrugowáno. Niedarmo legem de nom conferendis dignitatibus, ad Duces et Barones, pisáno. A zá
Skrót tekstu: GrodzPrzes
Strona: B4
Tytuł:
Przestroga o tytułach i dygnitarstwach
Autor:
Adam Grodziecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
dedigantur Jurysdykcji/ i Prawu Ziemskiemu/ i Grodzkiemu podlegać: a ci inszy de facto podlegają. Neque illis vitio vertendum est, że się tak żarliwie za sam Książęcy Tytuł biorą: gdyż tenentur Prosapiae suae Ducalis tueri honorem; który a legibus nostris Książęcemi Tytułami jest poszanowany. VI.
KsIążęta Mazowieckie sami przez się kilkakroć Rempublicam siodłali; i cisz Iure Ducali, Krzyżaków (lubo bona intentione) zaciągneli do Prusz/ ale potym na nasze złe. Także Książęta Śląskie oderwawszy się od Korony do Czech/ a Siewierskie do Moskwy/ wiele pobroily Timendum ergo est, żeby też nie które Książęta Titulares, za czasem zmocniwszy się/ acquisita potentia non solescant.
dedigantur Iurisdykcyey/ y Práwu Ziemskiemu/ y Grodzkiemu podlegáć: á ći inszy de facto podlegaią. Neque illis vitio vertendum est, że się ták źarliwie za sam Xiążęcy Tytuł biorą: gdyż tenentur Prosapiae suae Ducalis tueri honorem; ktory a legibus nostris Xiążęcemi Tytułámi iest poszanowany. VI.
XIążęta Mazowieckie sámi przez się kilkákroć Rempublicam śiodłali; y cisz Iure Ducali, Krzyżakow (lubo bona intentione) zaciągneli do Prusz/ ále potym na násze złe. Także Xiążęta Sląskie oderwawszy się od Korony do Czech/ á Siewierskie do Moskwy/ wiele pobroily Timendum ergo est, zeby też nie ktore Xiążętá Titulares, za czásem zmocniwszy się/ acquisita potentia non solescant.
Skrót tekstu: BielejObrona
Strona: A3
Tytuł:
Obrona tytułów książęcych od Rzeczypospolitej uchwałą sejmową pozwolonych
Autor:
Jeremiasz Bielejowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
mną W kompaniją wzajemną, Zażyjmy łaski bożej, Co nasza niwa mnoży.
Dawne sobie wojenne wspominając trudy, Niech nam zagrają dudy, Przez zazdrość i uszczypki, Mogąli być i skrzypki.
Nie grzech to, w posiedzeniu kiedy dziś wesołym Przechodzimy się kołem; Zbytek w najlepszej rzeczy Śmiertelnie nas kaleczy.
Śnieg upadł, siodłaj konia, bierz charty do smyczy; Myśliwcze, do wytyczy! Sam zapomniawszy siebie, Lis w polu myszy grzebie.
Natroczywszy zajęcy, rozkażę pachołku Zawiesić je na kołku; A z liszką do kuśnierza, Niech poprawi kołnierza.
Drugi ptaki pod siecią na każdy dzień gniecie: Różne łowy na świecie. Kto rad myśli o
mną W kompaniją wzajemną, Zażyjmy łaski bożej, Co nasza niwa mnoży.
Dawne sobie wojenne wspominając trudy, Niech nam zagrają dudy, Przez zazdrość i uszczypki, Mogąli być i skrzypki.
Nie grzech to, w posiedzeniu kiedy dziś wesołem Przechodzimy się kołem; Zbytek w najlepszej rzeczy Śmiertelnie nas kaleczy.
Śnieg upadł, siodłaj konia, bierz charty do smyczy; Myśliwcze, do wytyczy! Sam zapomniawszy siebie, Lis w polu myszy grzebie.
Natroczywszy zajęcy, rozkażę pachołku Zawiesić je na kołku; A z liszką do kuśnierza, Niech poprawi kołnierza.
Drugi ptaki pod siecią na każdy dzień gniecie: Różne łowy na świecie. Kto rad myśli o
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 529
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sejmy nam opanowano, na rokosz też już dobrą miarę wzięto, praesidia nasze we wszytkiej Koronie naprzedniejsze i nagłówniejsze, mimo które nulla Reipublicae salus, odjęto, ukazano to panu, jako tę hydram multorum capitum, to jest, nas, których tak nazywają, jako nas na sejmach chełznać, a na tych rokoszach jako nas siodłać potrzeba, i ten tekst samiż mu jeszcze w artykułach wiślickich napisali, to jest, aby tych, których taką gotowość przeciwko sobie po wszytkie czasy panowania swego z odważeniem nie tylko majętności i dostatków swrych, ale też i krwie i zdrowia swego po wielekroć mu oświadczaną, aby je znał i one według największej możności swej
sejmy nam opanowano, na rokosz też już dobrą miarę wzięto, praesidia nasze we wszytkiej Koronie naprzedniejsze i nagłówniejsze, mimo które nulla Reipublicae salus, odjęto, ukazano to panu, jako tę hydram multorum capitum, to jest, nas, których tak nazywają, jako nas na sejmach chełznać, a na tych rokoszach jako nas siodłać potrzeba, i ten tekst samiż mu jeszcze w artykułach wiślickich napisali, to jest, aby tych, których taką gotowość przeciwko sobie po wszytkie czasy panowania swego z odważeniem nie tylko majętności i dostatków swrych, ale też i krwie i zdrowia swego po wielekroć mu oświadczaną, aby je znał i one według największej możności swej
Skrót tekstu: ZebrzApolCz_III
Strona: 244
Tytuł:
Apologia abo sprawota szlachcica polskiego.
Autor:
Zebrzydowski Mikołaj
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
przez Melissę z ręku wybawiony Niezbożnej czarownice onej, co mu była Twarz człowieczą w mirtowe drzewo obróciła; Widział, jako mu swojem wędzidłem łeb dziwny Logistylla rządziła, że nie był przeciwny, I wiedział, jaki sposób dała Rugierowi, Że posłuszny być musiał swojemu jeźcowi.
XXVIII.
Umyśliwszy wziąć konia, ubranego w skrzydła, Siodłał go, potem różne przebierał wędzidła, Wędzidła, które w stajniej na kołkach wisiały, Tych koni, co za swemi pany uciekały; I jako mu się która podobała sztuka, Tę z tego, tę z owego wyjąwszy munsztuka, Jeden złożył dla niego nie twardy i wolny, Aby się mniej przeciwił i mniej beł swowolny
przez Melissę z ręku wybawiony Niezbożnej czarownice onej, co mu była Twarz człowieczą w mirtowe drzewo obróciła; Widział, jako mu swojem wędzidłem łeb dziwny Logistylla rządziła, że nie był przeciwny, I wiedział, jaki sposób dała Rugierowi, Że posłuszny być musiał swojemu jeźcowi.
XXVIII.
Umyśliwszy wziąć konia, ubranego w skrzydła, Siodłał go, potem różne przebierał wędzidła, Wędzidła, które w stajniej na kołkach wisiały, Tych koni, co za swemi pany uciekały; I jako mu się która podobała sztuka, Tę z tego, tę z owego wyjąwszy munsztuka, Jeden złożył dla niego nie twardy i wolny, Aby się mniej przeciwił i mniej beł swowolny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 176
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
lata u smoleńskiej te rzeczy osady Trzymały, a Moskwa też tymczasem nasz głupi Kredyt rada do czasu Smoleńskiem okupi. Nim Władysław do pompy aparaty zbierze, Nim żołnierzów, tamtecznej nie ufając wierze, Moskwa siodła pozbywszy i z węża zanadrze Uwolniwszy, do góry twardy ogon zadrze, Moskiewska transakcja WOJNA CHOCIMSKA
Grzywę jeży; nie tylko siodłać się już nie da, Ale wierzga, co gorsza, już nam odpowieda; A my wiersze piszemy, a my się już sadzim W koncepty, królewicza do Moskwy prowadzim. Płacze Zygmunt żegnając długiego terminu Widzenia się; żałuje po swym miłym synu, Aleć go rychło Pan Bóg w tym żalu pocieszył, Gdy się
lata u smoleńskiej te rzeczy osady Trzymały, a Moskwa też tymczasem nasz głupi Kredyt rada do czasu Smoleńskiem okupi. Nim Władysław do pompy aparaty zbierze, Nim żołnierzów, tamtecznej nie ufając wierze, Moskwa siodła pozbywszy i z węża zanadrze Uwolniwszy, do góry twardy ogon zadrze, Moskiewska transakcyja WOJNA CHOCIMSKA
Grzywę jeży; nie tylko siodłać się już nie da, Ale wierzga, co gorsza, już nam odpowieda; A my wiersze piszemy, a my się już sadzim W koncepty, królewica do Moskwy prowadzim. Płacze Zygmunt żegnając długiego terminu Widzenia się; żałuje po swym miłym synu, Aleć go rychło Pan Bóg w tym żalu pocieszył, Gdy się
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 84
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924