powagi, przeskoczy do kuchnie: Znośniejszy dym niźli strach. Mieszają się pieszy, Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy. W tej ci i świat, i ludzie położeni mierze, Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze. Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo; Rzadki żołnierz do nieba trafi, skacząc krzywo. Niech jak najświątobliwiej krzyżem władną księża. Pamiętajcie niewiasty na rajskiego węża: O was się naprzód kusił. Statek w ludziach kocham, Który należy, jako wspomniało się, rochom. Bóg z nieba spektatorem oraz tej gry sędzią, Własne sumnienie świadkiem; kto upadnie piędzią Z niechcenia, ratować go święty anioł zdole
powagi, przeskoczy do kuchnie: Znośniejszy dym niźli strach. Mieszają się pieszy, Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy. W tej ci i świat, i ludzie położeni mierze, Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze. Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo; Rzadki żołnierz do nieba trafi, skacząc krzywo. Niech jak najświątobliwiej krzyżem władną księża. Pamiętajcie niewiasty na rajskiego węża: O was się naprzód kusił. Statek w ludziach kocham, Który należy, jako wspomniało się, rochom. Bóg z nieba spektatorem oraz tej gry sędzią, Własne sumnienie świadkiem; kto upadnie piędzią Z niechcenia, ratować go święty anioł zdole
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 28
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sobie. Aż kiedykolwiek trop zwietrzywszy drogi, Poszedłeś za nim, ale Charon srogi, Widząc bestyjkę być cię bez rozumu, Już na przewozie wyrzucił się z prumu. Ty, jakeś się bał za żywota wody, Nieśmiesz się chynąć w ślepe one brody, Tylko po brzegach wiatrów próżnych czekasz, A wzgórę skacząc, ach! daremnie szczekasz. Tak i po śmierci od pana daleki, Przy rzece onej będziesz wył na wieki. Ziemie przynamniej godne jego kości, W nagrodę wiecznej ku panu miłości. MARIANNIE TWARDOWSKIEJ wdzięcznej dziecinie, jedynaczce swojej, ojciec napisał. TREN I.
Tedy moja kochanko, która w dalszem lecie, Ozdób moich
sobie. Aż kiedykolwiek trop zwietrzywszy drogi, Poszedłeś za nim, ale Charon srogi, Widząc bestyjkę być cię bez rozumu, Już na przewozie wyrzucił się z prumu. Ty, jakeś się bał za żywota wody, Nieśmiesz się chynąć w ślepe one brody, Tylko po brzegach wiatrów próżnych czekasz, A wzgórę skacząc, ach! daremnie szczekasz. Tak i po śmierci od pana daleki, Przy rzece onej będziesz wył na wieki. Ziemie przynamniej godne jego kości, W nagrodę wiecznej ku panu miłości. MARYANNIE TWARDOWSKIEJ wdzięcznej dziecinie, jedynaczce swojej, ojciec napisał. TREN I.
Tedy moja kochanko, która w dalszem lecie, Ozdób moich
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 143
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
w jednej sworze miłość z wielmożnością chadza: Ani jej wespół zsobą w jednym krześle sadza. A to powagę berła opuściwszy swego On H ociec/ i wszech Bogów rządźca/ u którego Ręka jest uzbrojona I ogniem trozębatem: I który kiedy zachce wszystkim wstrząsa światem; Wziął nasię postać Byka: i z jałowicami Poryka/ skacząc między młodymi ziołami: Bielszy niż śnieg/ którego stopy nie tłoczeły/ Ani go sobą K Austry wodniste topieły. Kłąb się nad szyję wydał z łopatek/ schowałe Podgarle się zwiesiło: Rogi wprawdzie małe; Ale takie/ że z trudna rozeznać możono/ Jeśli ich nie umyślnie ręką urobiono. Nie dały przeyźrzoczystej perle wprzód jasnością
w iedney sworze miłość z wielmożnośćią chadza: Ani iey wespoł zsobą w iednym krześle sadza. A to powagę berłá opuśćiwszy swego On H oćiec/ y wszech Bogow rządźcá/ v ktorego Ręká iest vzbroiona I ogniem trozębátem: Y ktory kiedy záchce wszystkim wstrząsa świátem; Wźiął násię postáć Byká: y z iáłowicámi Poryka/ skacząc między młodymi źiołámi: Bielszy niż śnieg/ ktorego stopy nie tłoczeły/ Ani go sobą K Austry wodniste topieły. Kłąb się nád szyię wydał z łopátek/ schowáłe Podgárle się zwieśiło: Rogi wprawdźie máłe; Ale tákie/ że z trudná rozeznáć możono/ Iesli ich nie vmyślnie ręką vrobiono. Nie dáły przeyźrzoczystey perle wprzod iásnośćią
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 99
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
; Omnes Romanorum Curiales caenas, caena sua superauit. Czwarte bankiety Rzymskie zwano Saliares, mógłby je po naszemu Stypami nazwać/ iż na nich Księża częstowano/ którzy wchodząc na bankiet ancilia caelo delapsa saltantes deferebant, jakoby relikwjie jakieś Bogów swoich pogańskich/ z nieba spuszczone na znak łaski/ ich szaty i towalnie z radością skacząc/ w dom gospodarza bankietującego wnosili/ jakoby błogosławieństwo jakieś przynosząc/ i powinszowanie czyniąc. Za co z wielkiem uszanowaniem od ludzi byli częstowani/ i dostatnie barzo. O czym Apuleius pisząc powiada/ że i koń jego na takowym bankiecie/ upił się był barzo dobrze. A tak się powiada na te bankiety lud pospolity przesadzał
; Omnes Romanorum Curiales caenas, caena sua superauit. Czwarte bánkiety Rzymskie zwano Saliares, mogłby ie po nászemu Stypámi názwáć/ iż ná nich Xięża częstowano/ ktorzy wchodząc ná bánkiet ancilia caelo delapsa saltantes deferebant, iákoby reliquiie iákieś Bogow swoich pogáńskich/ z niebá zpuszczone ná znák łáski/ ich szaty y towálnie z rádością skacząc/ w dom gospodarzá bánkietuiącego wnośili/ iákoby błogosłáwieństwo iákieś przynosząc/ y powinszowánie czyniąc. Zá co z wielkiem vszánowániem od ludźi byli częstowáni/ y dostátnie bárzo. O czym Apuleius pisząc powiáda/ że y koń iego ná tákowym bánkiećie/ vpił się był bárzo dobrze. A ták się powiáda ná te bánkiety lud pospolity przesadzał
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 62
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
domy, i pili na nią srodze. Apul: lib 4. Metamorph. Tertull. in Apol: c. 39. Horat: lib: 1. Odc. 37. Ioan: 6. O zacności Wieczerzy Pana Chrystusowej.
święte w domy ludzkie różnosząc/ krzcili ich i nawracali do Chrystusa/ i sami jakoby skacząc szli z radością na śmierć/ za imię jego święte. Ibant gaudentes à conspectu concilij, quoniam digni habiti sunt pro nomine Iesu contumeliam pati. Piąte bankiety były Coenae Pontificiales, na których najwyższy kapłani/ co przedniejszych z ludu Rzymskiego/ i Senat wszytek częstowali/ aby ich tą ludzkością swoją do szanowania kapłanów i zachowania religii
domy, y pili ná nię srodze. Apul: lib 4. Metamorph. Tertull. in Apol: c. 39. Horat: lib: 1. Odc. 37. Ioan: 6. O zacnośći Wieczerzy Páná Chrystusowey.
święte w domy ludzkie roznosząc/ krzćili ich y náwrácáli do Chrystusá/ y sámi iákoby skacząc szli z rádośćią ná śmierć/ zá imię iego święte. Ibant gaudentes à conspectu concilij, quoniam digni habiti sunt pro nomine Iesu contumeliam pati. Piąte bánkiety były Coenae Pontificiales, ná ktorych naywyższy kápłáni/ co przednieyszych z ludu Rzymskiego/ y Senat wszytek częstowáli/ áby ich tą ludzkośćią swoią do szánowánia kápłánow y záchowánia religiey
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 63
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
oczy ich jakby panwie ogniem pałające, a z uszu zaś otwartych trucizny ciekące;
długie i brzydkie rogi na swych głowach mają, których śmiertelne jady wierzchami puszczają. Ci tedy czarci Duszę, porwawszy ościami, wlekli zaraz do piekła, drapiąc pazurami. Przeciwko tym szatanom drudzy wybieżeli, wszyscy z gościa takiego wielką radość mieli. Skacząc i weseląc się, Duszę przywiązali, wszytkę klejowatymi powrozy związali; drudzy wnętrze rozerwą strasznymi hakami, żelaznymi odedrą skórę osękami. Potym rzekną do Dusze jakby spracowani: “Tak ci, którzy nam służą, będą częstowani! Lecz żeby już koniec był, nie rozumiej tego, przydadząć stokroć więcej do twojego złego!”.
oczy ich jakby panwie ogniem pałające, a z uszu zaś otwartych trucizny ciekące;
długie i brzydkie rogi na swych głowach mają, których śmiertelne jady wierzchami puszczają. Ci tedy czarci Duszę, porwawszy ościami, wlekli zaraz do piekła, drapiąc pazurami. Przeciwko tym szatanom drudzy wybieżeli, wszyscy z gościa takiego wielką radość mieli. Skacząc i weseląc się, Duszę przywiązali, wszytkę klejowatymi powrozy związali; drudzy wnętrze rozerwą strasznymi hakami, żelaznymi odedrą skórę osękami. Potym rzekną do Dusze jakby spracowani: “Tak ci, którzy nam służą, będą częstowani! Lecz żeby już koniec był, nie rozumiej tego, przydadząć stokroć więcej do twojego złego!”.
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 44
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
go dopadnie z dzieci Adamowych/ śpiewa wesoło: Trzymam go, ani go puszczę, na wieki wieków. AMEN. Posłuszeństwo. Bogarodzice droga do nieba. Hebr: 4. 12 Chrystus miecz. Cant: 3. 4. o Bogarodzicy KAZANIE WTÓRE; Na dzień Nawiedzenia Panny Mariej.
Cantic: 2 Oto ten idzie skacząc po górach, przeskakując pagórki, podobny jest miły mój Sarnie, i młodemu Jelonkowi.
GDy wojska Pańskie następowały gwałtem wielkim na morze czerwone/ nie mogły się odzierżeć wody w brzegach swoich/ podniósłszy się jako dwie ścienie wysoko barzo/ i drogę ludowi Bożemu uczyniły. Obaczyły to góry i pagórki Pomorskie/ i uradowały się barzo
go dopádnie z dźieći Adámowych/ śpiewa wesoło: Trzymam go, áni go puszczę, ná wieki wiekow. AMEN. Posłuszeństwo. Bogárodźice drogá do niebá. Hebr: 4. 12 Chrystus miecz. Cant: 3. 4. o Bogárodźicy KAZANIE WTORE; Ná dzień Náwiedzenia Pánny Máryey.
Cantic: 2 Oto ten idzie skacząc po gorách, przeskákuiąc págorki, podobny iest miły moy Sárnie, y młodemu Ielonkowi.
GDy woyská Páńskie nástępowáły gwałtem wielkim ná morze czerwone/ nie mogły się odźierżeć wody w brzegách swoich/ podniozszy się iáko dwie śćienie wysoko bárzo/ y drogę ludowi Bożemu vczyniły. Obaczyły to gory y págorki Pomorskie/ y vrádowały się bárzo
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 18
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
idzie Prosić o pożyczenie ziarneczka jakiego, Mówiąc, że świerczowskim słowem Odda jej zaraz z nowego, Chyba żeby nie był zdrowem. Mrówki chleba nie barzo rady pożyczają, Bo go ciężko nabywają. Pytano się świerszcza tedy, Co przez całe lato robił, Że też wtedy i owędy Nic sobie nie przysposobił. Odpowiedział, że skacząc sobie, wyśpiewywał, Aż go miło było słuchać. „O! — rzekła mrówka — kto tak przez lato próżnował, Ten musi zimie w garść chuchać.” PIES Z SZTUKĄ MIĘSA
Jedneż wady, jedneż cnoty Mamy w sobie z zwierzętami I ludźmi-śmy jeno poty, Póki się na wodzy mamy.
idzie Prosić o pożyczenie ziarneczka jakiego, Mówiąc, że świerczowskim słowem Odda jej zaraz z nowego, Chyba żeby nie był zdrowem. Mrówki chleba nie barzo rady pożyczają, Bo go ciężko nabywają. Pytano się świerszcza tedy, Co przez całe lato robił, Że też wtedy i owędy Nic sobie nie przysposobił. Odpowiedział, że skacząc sobie, wyśpiewywał, Aż go miło było słuchać. „O! — rzekła mrówka — kto tak przez lato próżnował, Ten musi zimie w garść chuchać.” PIES Z SZTUKĄ MIĘSA
Jedneż wady, jedneż cnoty Mamy w sobie z zwierzętami I ludźmi-śmy jeno poty, Póki się na wodzy mamy.
Skrót tekstu: NiemBajkiBar_II
Strona: 353
Tytuł:
Bajki Ezopowe
Autor:
Krzysztof Niemirycz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, którejkolwiek Jurysdykcyj i Zwierzchności.
Które Animalia Świat Bogacą?
Odpowiadam ex Mente wielu Autorów, że te troje: LiNKs, tojest OSTROWIDZ bystrego wzroku Zwierz, z rodzaju Wilków w Luzytanii, w Polsce, w Litwie, na Rusi się znajdujący, żyjący drapiestwem, które wywiera na różne Zwierzęta, zdradą na nie z drzewa skacząc. Tego tedy Zwierza URYNA w drogi zamienia się Kamień, mocy Bursztynowej, na nerkowe potrzebny afekcje, według Solina. Drugi Zwierz MOSCUS, albo ZYBETTUS vulgo PiżmO odorem swoim Światu służący, z którego w samej Lisibonie na rok Szlachcie niektórym intraty przychodzi na 1500. Częrwonych, Testibus Grannata Alojsio Trzeci tandem revera cały Świat bogaci
, ktoreykolwiek Iurisdykcyi y Zwierzchności.
Ktore Animalia Swiat Bogacą?
ODpówiadám ex Mente wielu Autorow, że te troie: LYNX, toiest OSTROWIDZ bystrego wzroku Zwierz, z rodzaiu Wilkow w Luzytanii, w Polszcze, w Litwie, na Rusi się znayduiący, żyiący drapiestwem, ktore wywiera na rożne Zwierzęta, zdradą na nie z drzewa skacząc. Tego tedy Zwierza URYNA w drogi zamienia się Kamień, mocy Bursztynowey, na nerkowe potrzebny affekcye, według Solina. Drugi Zwierz MOSCUS, albo ZYBETTUS vulgo PIZMO odorem swoim Swiatu służący, z ktorego w samey Lisibonie na rok Szlachcie niektorym intraty przychodzi na 1500. Częrwonych, Testibus Grannata Aloysio Trzeci tandem revera cały Swiat bogaci
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 593
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
ad usum medicenae: rogi, skorę kopyta.
LAMPARD, po łacinie Leopardus, Pardus, zwierż do charta podobny, po sobie czarne mający centki, bardzo człekowi nie przyjazny, na oczy i twarz się jego porywający, przecież ludzkie lubiący excrementa, które w lesie w jakim wysoko zawiesiwszy naczyniu, zwabisz lamparta, że skacząc do nich, u morduje się, a wtedy złowiony bywa. Na łopatce zawsze nosi plamę na kształt księżyca, która z miesiąca kwadrami to mniejsza, to większa. Raz tylko w całym życiu płód wydają lampardy, z racyj, że tenże płód wychodząc z żywota, z wielką impacjencją, i prawie wydzierając się na
ad usum medicenae: rogi, skorę kopyta.
LAMPARD, po łacinie Leopardus, Pardus, zwierż do charta podobny, po sobie czárne maiący centki, bardzo człekowi nie przyiazny, na oczy y twárz się iego porywáiący, przecież ludzkie lubiący excrementa, ktore w lesie w iakim wysoko zawiesiwsży naczyniu, zwábisz lamparta, że skácząc do nich, u morduie się, a wtedy złowiony bywa. Na łopatce zawsze nosi plámę na kształt księżycá, ktora z miesiąca kwadrami to mnieysza, to wieksża. Raz tylko w całym życiu płod wydaią lampardy, z racyi, że tenże płod wychodząc z żywota, z wielką impacyencyą, y prawie wydzieraiąc się na
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 278
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754