Nikt go wstrącić nie może w-iego tym uporze, Nawet swym pohamować Neptunus Trydentem: Ruszy on, i wywróci wszytko z fundamentem. Takim za nim co żywo sunie się szaszorem, I nie już sam Komonnik przebrańszym wyborem, Ale Czeladź od wozów, od rydłów, i koni, lakiej kto na porwaniu dopaść może broni, Skoczą jako bez oczu, a dużo się zstarszy, I już z-samych okopów na wał się wyparszy Utrzymają na sobie. Aż ich w-tym zajedzie Sobieski z-swą Chorągwią, którą sam przywiedzie. Marsem pierwszym pałając. Czego mu pomogą Wielko-Polskie posiełki; i tak kleske srogą W-nich uczynią, że znaczne oderwawszy Skrzydło,
Nikt go wstrąćić nie może w-iego tym uporze, Nawet swym pohámowáć Neptunus Trydentem: Ruszy on, i wywroći wszytko z fundamentem. Takim za nim co żywo sunie sie szászorem, I nie iuż sam Komonnik przebrańszym wyborem, Ale Czeladź od wozow, od rydłow, i koni, lakiey kto na porwániu dopaść może broni, Skoczą iáko bez oczu, á dużo sie zstarszy, I iuż z-samych okopow na wał sie wyparszy Utrzymaią na sobie. Aż ich w-tym zaiedźie Sobieski z-swą Chorągwią, ktorą sam przywiedźie. Marsem pierwszym pałaiąc. Czego mu pomogą Wielgo-Polskie posiełki; i tak kleske srogą W-nich uczynią, że znáczne oderwawszy Skrzydło,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 60
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, nic z drogi nie stronią. Jeszcze na przepych w te tu kraje się puścili. Chociaj w nich o potrzebie jawnej pewni byli Od synów Afarowych, bo i ci nie spali, Ale gwałtowi gwałtem także zabiegali. Tu przy ojcowskim grobie, tak szczęście zdarzyło, Prawie w oczy się z sobą im zetknąć trafiło. Skoczą do siebie z wozów, broni w ręku mając, „Tuś mi!” - „A tuś mi!” z obu stron pokrzykiwając. Wszakże nim do krwie przyszło, azaby się słowy Zmiękczyć dali, wprzód Linces użył takiej mowy: ,,Panowie, co wam po tym? Czemu unosicie Cudze
, nic z drogi nie stronią. Jeszcze na przepych w te tu kraje się puścili. Chociaj w nich o potrzebie jawnej pewni byli Od synów Afarowych, bo i ci nie spali, Ale gwałtowi gwałtem także zabiegali. Tu przy ojcowskim grobie, tak szczęście zdarzyło, Prawie w oczy się z sobą im zetknąć trafiło. Skoczą do siebie z wozów, broni w ręku mając, „Tuś mi!” - „A tuś mi!” z obu stron pokrzykiwając. Wszakże nim do krwie przyszło, azaby się słowy Zmiękczyć dali, wprzód Linces użył takiej mowy: ,,Panowie, co wam po tym? Czemu unosicie Cudze
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 52
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
małemi”. To rzekł, a mowom jego bogowie nie dali Iść wniwecz. Wnetże starszy bracia plac działali, Zrzucając zbroje z ramion i kładąc na trawie. Linces z Kastorem oba ku marsowej sprawie W pośrodek wystąpili, oszczepy stalone W ręku kręcąc i złotem puklerze sadzone. Czuby się im na hełmach jedwabne wstrząsały. Skoczą do siebie. Naprzód szefeliny miały Robotę, ugadzając, gdzie by bok otwarty Od tarcze, ale pierwej pokruszone harty Były u żelaz w twardych blachach połomione, Nim który z nich namniej miał ciało obrażone. Wtym pójdą do pałaszów i nielitościwie Imą siec na się. Kastor acz poczyna chciwie, Wszakże i tam znać było,
małemi”. To rzekł, a mowom jego bogowie nie dali Iść wniwecz. Wnetże starszy bracia plac działali, Zrzucając zbroje z ramion i kładąc na trawie. Linces z Kastorem oba ku marsowej sprawie W pośrodek wystąpili, oszczepy stalone W ręku kręcąc i złotem puklerze sadzone. Czuby się im na hełmach jedwabne wstrząsały. Skoczą do siebie. Naprzód szefeliny miały Robotę, ugadzając, gdzie by bok otwarty Od tarcze, ale pierwej pokruszone harty Były u żelaz w twardych blachach połomione, Nim który z nich namniej miał ciało obrażone. Wtym pójdą do pałaszów i nielutościwie Imą siec na się. Kastor acz poczyna chciwie, Wszakże i tam znać było,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 55
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
, Z kołami stoją; ich podział Kiedy zechcą, prędko włożą, Kartan-li cały położą; Te są wszystkie okowane, Dobrze sfortyfikowane. O czym oberszter wojenny Zawiaduje, nieodmienny Paweł Grodzicki, dość sławny, W naukach wojennych dawny. Pan hetman to jemu sprawił, Na sejmie wszytko wyprawił. Cejgwarter krzyknie, wnet skoczą; Gdy rozkaże, działo toczą. Puszkarze dobrzy do tego, Nie chybi z nich każdy swego; Doświadczeni, dać im wiarę, Uderzą w cel, wziąwszy miarę. Na wierzchu dachówka; w rogach Orły dwa, jakby na nogach Stoją, a wiatr ich obraca, Gdzie chce, i zaś nazad zwraca. Z
, Z kołami stoją; ich podział Kiedy zechcą, prędko włożą, Kartan-li cały położą; Te są wszystkie okowane, Dobrze sfortyfikowane. O czym oberszter wojenny Zawiaduje, nieodmienny Paweł Grodzicki, dość sławny, W naukach wojennych dawny. Pan hetman to jemu sprawił, Na sejmie wszytko wyprawił. Cejgwarter krzyknie, wnet skoczą; Gdy rozkaże, działo toczą. Puszkarze dobrzy do tego, Nie chybi z nich każdy swego; Doświadczeni, dać im wiarę, Uderzą w cel, wziąwszy miarę. Na wierzchu dachówka; w rogach Orły dwa, jakby na nogach Stoją, a wiatr ich obraca, Gdzie chce, i zaś nazad zwraca. Z
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 101
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
się choć w miłości mężczyżną pokażesz? Tak mówi, i w spokojny czas umbry północej Zbliżywszy się prawdziwy płci męskiej a mocnej Czyni dowód; co śmiechem gwiazdom wszytkim było, I pięszczona Księżyca twarz zarumieniło. Onać całe swym wrzaskiem napełniła gaje, Lecz drugie rozumiejąc, że im hasło daje: Do bębnów do piszczałek rozespane skoczą; Czego im i Achilles pomaga ohoczo. Wprzód jednak do żałosnej tę mowę uczyni. Jam to, (czego się lękasz?) którego Bogini Morska na świat wydała w Peliońskich lasach, I wpół śniegów w Tessalskich chować, przy niewczasach Kazała. Ani bowiem te tak sposne stroje Wziąłbym kiedy na siebie:
się choć w miłośći mężczyżną pokażesz? Ták mowi, y w spokoyny czás umbry pułnocney Zbliżywszy się prawdźiwy płći męskiey á mocney Czyni dowod; co śmiechem gwiazdom wszytkim było, Y pięszczona Xiężycá twarz zárumieniło. Onáć cáłe swym wrzaskiem nápełniłá gáie, Lecz drugie rozumieiąc, że im hásło dáie: Do bębnow do piszczałek rozespáne skoczą; Czego im y Achilles pomaga ohoczo. Wprzod iednák do żáłosney tę mowę uczyni. Iam to, (czego się lękasz?) ktorego Bogini Morska ná świát wydáłá w Peliońskich lásach, Y wpoł sniegow w Thessalskich chowáć, przy niewczásach Kazáłá. Ani bowiem te ták sposne stroie Wźiąłbym kiedy ná śiebie:
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 136
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
i słudzy dziecięcy, anieli, k woli Dziecięciu śmiać się też musieli, bo kto by taki był o śmiech niedbały, kto tak nieludzki, kto tak zadumały, żeby do śmiechu Dzieciąteczka tego nie przymieszał też i śmiechu swojego? Cóż potym było? onę grę skończyło małe myszątko, gdy się przechodziło: kocięta za nim skoczą oba, plac puściwszy, niebo i ziemię śmiechem nakarmiwszy, Syna i Matkę, ludzie i anioły, tak gdy się śmieje Pan – i dwór wesoły. Co się tknie kotków i dzisiejszej chwile, gdzie niemasz kota, niemasz krotofile. V. TENŻE
Sua auribus voluptas
Mają uszy swe przysmaki, ma wzrok
i słudzy dziecięcy, anieli, k woli Dziecięciu śmiać się też musieli, bo kto by taki był o śmiech niedbały, kto tak nieludzki, kto tak zadumały, żeby do śmiechu Dzieciąteczka tego nie przymieszał też i śmiechu swojego? Cóż potym było? onę grę skończyło małe myszątko, gdy się przechodziło: kocięta za nim skoczą oba, plac puściwszy, niebo i ziemię śmiechem nakarmiwszy, Syna i Matkę, ludzie i anioły, tak gdy się śmieje Pan – i dwór wesoły. Co się tknie kotków i dzisiejszej chwile, gdzie niemasz kota, niemasz krotofile. V. TENŻE
Sua auribus voluptas
Mają uszy swe przysmaki, ma wzrok
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 46
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
na murawie siedzące kochanki/ Słodko prżyśpiewywały/ na Wierszej Chory Pienia Apollinowe. Z ramion Pardzie skory. Kosmatych opuścili/ zdadząc się z natury Człowieczej być wyzuci. Proce i kosztury W głowach poutykali. A psi ich około Ogromnie paszczękując wzglądali wesoło Po owcach żerujących. Toż skoro ją zoczą/ Niepodobnym zapędem/ zaraz ku niej skoczą/ I tylkoż nierozedrą/ by owi w tej dobie Słysząc krzyk przeraźliwy niezwyczainy sobie/ Wskok ich nie zawołali. Tych się Białogłowa Zlększy ciężko przypadnie/ i ani rzecz słowa Z strachu może. Nie bój się (Danteo zawoła) Nie bój piękna Dziewico. Ludzkili cię zdoła Głos wymówić. Lubo ty śmiertelnym stworzeniem
ná muráwie siedzące kochánki/ Słodko prżyśpiewywáły/ ná Wierszey Chory Pienia Apollinowe. Z rámion Párdzie skory. Kosmátych opuścili/ zdádząc się z nátury Człowieczey bydź wyzuci. Proce y kosztury W głowách poutykáli. A pśi ich około Ogromnie pászczekuiąc wzglądáli wesoło Po owcách żeruiących. Toż skoro ią zoczą/ Niepodobnym zápędem/ záraz ku niey skoczą/ Y tylkoż nierozedrą/ by owi w tey dobie Słysząc krzyk przeráźliwy niezwyczáiny sobie/ Wskok ich nie záwołali. Tych się Białogłowá Zlększy cięszko przypádnie/ y áni rzecz słowá Z stráchu może. Nie boy się (Dántheo záwoła) Nie boy piękna Dziewico. Ludzkili cię zdoła Głos wymowić. Lubo ty śmiertelnym stworzeniem
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 57
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
przez tydzień biedzą się hardością, Nie widząc żadnej Król nasz Pan poprawy Rzecze: „Długoż tak Kazimierz łaskawy Będzie na zły lud? długoż pan swojemu Będzie folgował złemu poddanemu? Czekam — i długo czekam końca złości! Dalej nie mogę trzymać cierpliwości. Czyńcie, co czynić!” —A zatym na one Skoczą Polacy okopy zrobione Do szturmu gwałtem; z okrzykiem piechota I gęsta bieży na szańce gołota. Kozacy jednak zrazu odpór dają, Sieką od wałów i z działek strzelają. Lecz na ostatek, gdy już Chmielnickiego Z sobą nie mają hetmana swojego, Który był uszedł kinąwszy buławę, Trudno przez głowy mieli trzymać sprawę;
przez tydzień biedzą się hardością, Nie widząc żadnej Król nasz Pan poprawy Rzecze: „Długoż tak Kazimierz łaskawy Będzie na zły lud? długoż pan swojemu Będzie folgował złemu poddanemu? Czekam — i długo czekam końca złości! Dalej nie mogę trzymać cierpliwości. Czyńcie, co czynić!” —A zatym na one Skoczą Polacy okopy zrobione Do szturmu gwałtem; z okrzykiem piechota I gęsta bieży na szańce gołota. Kozacy jednak zrazu odpór dają, Sieką od wałów i z działek strzelają. Lecz na ostatek, gdy już Chmielnickiego Z sobą nie mają hetmana swojego, Który był uszedł kinąwszy buławę, Trudno przez głowy mieli trzymać sprawę;
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 129
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. I tak się wszyscy już uładowawszy A na kres z dala gotowy spojrzawszy, Do którego się z sobą ścigać mieli, Rzędem pospołu w liniej stanęli. Kto miał rątszego, jeden z drugiem łożył, A na plac kilka czerwonych położył. Więc tedy hasło dawszy sobie słowem: Nu, bracia, dalej! — dopier skoczą społem Jak wicher lecąc. A zatym srokaty Koń, który biegać zwykł dobrze przed laty, Naprzód się wymknie — a tego się biodry Niemniej donajczyk w swoim biegu szczodry Ścigając trzyma. Po niem bachmat bieży, Aż mu się grzywa z obydwu stron jeży Świszcząc po wietrze. Wołoszyn folguje Zrazu swym nogom i tyłu pilnuje,
. I tak się wszyscy już uładowawszy A na kres z dala gotowy spojrzawszy, Do którego się z sobą ścigać mieli, Rzędem pospołu w linijej stanęli. Kto miał rątszego, jeden z drugiem łożył, A na plac kilka czerwonych położył. Więc tedy hasło dawszy sobie słowem: Nu, bracia, dalej! — dopier skoczą społem Jak wicher lecąc. A zatym srokaty Koń, który biegać zwykł dobrze przed laty, Naprzód się wymknie — a tego się biodry Niemniej donajczyk w swoim biegu szczodry Ścigając trzyma. Po niem bachmat bieży, Aż mu się grzywa z obydwu stron jeży Świszcząc po wietrze. Wołoszyn folguje Zrazu swym nogom i tyłu pilnuje,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 164
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Gołecki żołnierzem został. Autor z rzeczy potym wiadomych te im strzelania wykłada. Krotoszyński został księdzem. Chudzińskiemu pannę, której był pewien małżeństwa, inszy młodzieniec wziął za żonę. Brant ożeniwszy się umarł. Gotuje się po strzelaniu z łuku puszczenie zawodów na koniach. Konie osiadają. Stanąwszy w gotowości zakład kładą. Za hasłem razem skoczą, naprzód Krotoszyński pójdzie, Chudziński się go tudzież trzyma, za niemi Brant, Gołecki na ostatku. Od pół kresu Brant się w przód wymknie, Chudziński także chce naprzód i już się ci dwaj zdali wygrać, jednak Gołecki wszystkich do kresu uprzedził i zakład Gołecki wygrał. Witkop namyśliwszy się o zakład z Gołeckim do kresu
Gołecki żołnierzem został. Autor z rzeczy potym wiadomych te im strzelania wykłada. Krotoszyński został księdzem. Chudzińskiemu pannę, której był pewien małżeństwa, inszy młodzieniec wziął za żonę. Brant ożeniwszy się umarł. Gotuje się po strzelaniu z łuku puszczenie zawodów na koniach. Konie osiadają. Stanąwszy w gotowości zakład kładą. Za hasłem razem skoczą, naprzód Krotoszyński pójdzie, Chudziński się go tudzież trzyma, za niemi Brant, Gołecki na ostatku. Od pół kresu Brant się w przód wymknie, Chudziński także chce naprzód i już się ci dwaj zdali wygrać, jednak Gołecki wszystkich do kresu uprzedził i zakład Gołecki wygrał. Witkop namyśliwszy się o zakład z Gołeckim do kresu
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 173
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971