, nie miękkiem powijając pierzem. Stąd one w nim zapały i krew chciwą sławy, Że mu tylko triumfy a hetmańskie klawy W myśli były. We śnieli? bębny w uszu grzmiały; W dzieńli? świetne chorągwie w oczu się wiewały. Jako koniem najachać, jako drzewem toczyć, Ułożyć się wężyka, do pierścienia skoczyć, Ciężkie sypać batery, podsadzać petardy, I dowcipne przy fortach stawić belloardy,
Wszystkie jego pociechy, wszystkie i zabawy. Stąd w jasnym się obłoku Bóg spuściwszy krwawy, Ucałował dziecinę, i na wierzch Karpatu Uniósłszy ją w powiciu, pokazał go światu. Zagroził nim w Tracji dzikim Ottomanom: On strachem Massagetom, on
, nie miękkiem powijając pierzem. Ztąd one w nim zapały i krew chciwą sławy, Że mu tylko tryumfy a hetmańskie klawy W myśli były. We śnieli? bębny w uszu grzmiały; W dzieńli? świetne chorągwie w oczu się wiewały. Jako koniem najachać, jako drzewem toczyć, Ułożyć się wężyka, do pierścienia skoczyć, Ciężkie sypać battery, podsadzać petardy, I dowcipne przy fortach stawić belloardy,
Wszystkie jego pociechy, wszystkie i zabawy. Ztąd w jasnym się obłoku Bóg spuściwszy krwawy, Ucałował dziecinę, i na wierzch Karpatu Uniósłszy ją w powiciu, pokazał go światu. Zagroził nim w Tracyi dzikim Ottomanom: On strachem Massagetom, on
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 40
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
mile Do zgody i przyjażni dyrygując rzeczy, Nic, tylko co słusznego samo ma na pieczy. A w obojgu rezolut, i czego nie sprawi Radą i perswazją, żelazem poprawi. Onoż i referendarz, nowe światło domu W oczu naszych powstawa. O! jeżliże komu Cnota własna pomogła do fortuny więcej, Że skoczyć tak wysoko i urość mógł prędzej, W nim tego dokazała; gdy mimo tam czyje Fawory, i mogące wszystko promocyje, Uprzedzone Diony, góry pobiegane, Aż i targi, i jawnie złotem narzucane Progi pańskie: on cale darmo z tem potkany, A co większa, że nawet ani spodziewany. Snać w drogim swym
mile Do zgody i przyjażni dyrygując rzeczy, Nic, tylko co słusznego samo ma na pieczy. A w obojgu rezolut, i czego nie sprawi Radą i perswazyą, żelazem poprawi. Onoż i referendarz, nowe światło domu W oczu naszych powstawa. O! jeżliże komu Cnota własna pomogła do fortuny więcej, Że skoczyć tak wysoko i urość mógł pręcej, W nim tego dokazała; gdy mimo tam czyje Fawory, i mogące wszystko promocyje, Uprzedzone Dyony, góry pobiegane, Aż i targi, i jawnie złotem narzucane Progi pańskie: on cale darmo z tem potkany, A co większa, że nawet ani spodziewany. Snać w drogim swym
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 135
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
i ciało!” I żeby się w zad wrócił okręt, znaki dawa I to ręką, to szatą machać nie przestawa.
XXVI.
Ale wiatry, co niosły po głębokiej wodzie Niewiernego młodzieńca ukwapliwe łodzie, Niosły zaraz i skargi, łzy i narzekanie Nieszczęsnej Olimpiej i wrzask i wołanie. Trzykroć się zapędzona z brzegu zanosiła Skoczyć, aby się była w morzu utopiła; Na ostatek poglądać na wody przestała I wróciła się na zad, gdzie w nocy leżała,
XXVII.
I upadszy na łożu, łzami je moczyła I schyliwszy twarz na dół, do niego mówiła: „Wczora się nas na tobie położyło dwoje, A dziś dlaczego z ciebie nie
i ciało!” I żeby się w zad wrócił okręt, znaki dawa I to ręką, to szatą machać nie przestawa.
XXVI.
Ale wiatry, co niosły po głębokiej wodzie Niewiernego młodzieńca ukwapliwe łodzie, Niosły zaraz i skargi, łzy i narzekanie Nieszczęsnej Olimpiej i wrzask i wołanie. Trzykroć się zapędzona z brzegu zanosiła Skoczyć, aby się była w morzu utopiła; Na ostatek poglądać na wody przestała I wróciła się na zad, gdzie w nocy leżała,
XXVII.
I upadszy na łożu, łzami je moczyła I schyliwszy twarz na dół, do niego mówiła: „Wczora się nas na tobie położyło dwoje, A dziś dlaczego z ciebie nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 203
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
CXIX.
Rodomont nad Nemrota niemniej popędliwy, Nieokrócony, hardy, wściekły i gniewliwy, Przed którego bluźnierstwem Bóg się nie wysiedział, I coby beł szedł w niebo, by tam drogę wiedział, Nie patrzy, jeśli mury niskie, czy wysokie I jeśli są przykopy miałkie, czy głębokie, Ale z wielkiem zapędem skoczyć się zawodzi I przekop, mając wodę po szyję, przechodzi.
CXX.
Tak poszedł ubłocony między kamieniami I gęstemi ogniami, łukami, kuszami, Jako więc przez obławy, nie dbając na krzyki Zgromadzonych myśliwców, przechodzi wieprz dziki, Czyniąc okna przestrone pyskiem i piersiami Miedzy ciasnemi chrusty i miedzy trzcinami, Kryty tarczą poganin i
.
CXIX.
Rodomont nad Nemrota niemniej popędliwy, Nieokrócony, hardy, wściekły i gniewliwy, Przed którego bluźnierstwem Bóg się nie wysiedział, I coby beł szedł w niebo, by tam drogę wiedział, Nie patrzy, jeśli mury nizkie, czy wysokie I jeśli są przykopy miałkie, czy głębokie, Ale z wielkiem zapędem skoczyć się zawodzi I przekop, mając wodę po szyję, przechodzi.
CXX.
Tak poszedł ubłocony między kamieniami I gęstemi ogniami, łukami, kuszami, Jako więc przez obławy, nie dbając na krzyki Zgromadzonych myśliwców, przechodzi wieprz dziki, Czyniąc okna przestrone pyskiem i piersiami Miedzy ciasnemi chrósty i miedzy trzcinami, Kryty tarczą poganin i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 325
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
trzema Dragoniej Chorągwi przebranych Poszle Baranowskiego, żeby im dodali Prosząc z-łaski. Aż Bramy zamknione zastali; I kogoś tam wołając: Ze tu nic Lackiego Więcej nie masz, i jużże znają Chmielnickiego Panem swoim: przetożby poszli dalej sobie. Czymon zalterowany, zarazem w-tej dobie, Kazawszy z-siekierami do Parkanu skoczyć, Niż owi przyjść do siebie, i Działa wytoczyć Mogli na Wał; ci dziure wielką uczynili. Którą wpadszy do Miasta, gdy jeszcze dzwonili Popi na gwałt, siła płci obojej nasiekli, Drudzy do lam, i lasów przyległych uciekli. I z tym, gdy do Książęcia ruszą się wieczorem, A on tym poduszczony
trzema Dragoniey Chorągwi przebranych Poszle Báránowskiego, zeby im dodali Prosząc z-łaski. Aż Bramy zámknione zástali; I kogoś tam wołaiąc: Ze tu nic Lackiego Wiecey nie masz, i iużże znaią Chmielnickiego Panem swoim: przetożby poszli daley sobie. Czymon zalterowány, zarazem w-tey dobie, Kazawszy z-siekierami do Párkanu skoczyć, Niż owi przyyść do siebie, i Dźiała wytoczyć Mogli na Wał; ći dźiure wielką uczynili. Ktorą wpadszy do Miasta, gdy ieszcze dzwonili Popi na gwałt, siła płći oboiey nasiekli, Drudzy do lam, i lasow przyległych ućiekli. I z tym, gdy do Xiążećia ruszą się wieczorem, A on tym poduszczony
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 17
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
uczyniwszy/ na Koń osiodłany/ Kawecanem od Popręgu przypiętym wsiąść/ i między one w jechać jednego podniósłszy sznoru i tam on postronek zamkliany Koniowi pod brodą za Kawecan zawlec jeden Zamkiel od onego postronka na jeden brzeg a drugi na drugi/ przypiąć sznur tam od Końca kneblów do drugich kneblów między sznury/ jeździec na Koniu ma skoczyć. A naznaczywszy miejsce gdzie Koń zasadzon być ma a to niż one zamkle na knebliki wpadną albo onego zachwycą Konia Bo on postronek pod brodą u Kawecana zawleczony a na tej i owej linie wolno przypięty/ będzie się prędko barzo/ zaraz z koniem mknął aż do onych uwiązanych klocków. Potym jeśliby Koń ze wszytkiego uporu
vczyniwszy/ ná Koń ośiodłany/ Káwecanem od Popręgu przypiętym wśieść/ y między one w iecháć iednego podnioższy sznoru y tám on postronek zámkliány Końiowi pod brodą zá Káwecan záwlec ieden Zámkiel od onego postronká ná ieden brzeg á drugi ná drugi/ przypiąć sznur tám od Końcá kneblow do drugich kneblow między sznury/ ieźdźiec ná Końiu ma skoczyć. A náznáczywszy mieysce gdźie Koń zásádzon bydź ma á to niż one zámkle ná knebliki wpádną álbo onego záchwycą Końiá Bo on postronek pod brodą v Káwecaná záwleczony á ná tey y owey linie wolno przypięty/ będźie sie prętko bárzo/ záraz z koniem mknął aż do onych vwiązánych klockow. Potym ieśliby Koń ze wszytkiego vporu
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 19
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
raz ujęła, aż ci go straszliwa Śmierć z ręku twoich wyjmie. Bo i umierając Możesz się go śmiele jąć, i zaś z martwy wstając. SONET
Wina, panien, muzyki, kto chce melancholiki Rozweselić; to troje wybije ze łba roje. Więc komu dudy grają, niech mu i nogi drgają. W taniec skoczyć nie wadzi, tym, co tańcują radzi,
Którzy radzi śpiewają, niechaj mi dolewają. Frasunki suszą kości, trzeba zalać wnętrzności, A młodzieńcy z pannami niech się bawią żartami. Komu kołnierz nie stoi, niechaj żartów nie stroi.
W strojnych się dziś kochają panny i strojnym dają Chusteczki wyszywane i pierścionki składane. Nuż
raz ujęła, aż ci go straszliwa Śmierć z ręku twoich wyjmie. Bo i umierając Możesz się go śmiele jąć, i zaś z martwy wstając. SONET
Wina, panien, muzyki, kto chce melancholiki Rozweselić; to troje wybije ze łba roje. Więc komu dudy grają, niech mu i nogi drgają. W taniec skoczyć nie wadzi, tym, co tańcują radzi,
Którzy radzi śpiewają, niechaj mi dolewają. Frasunki suszą kości, trzeba zalać wnętrzności, A młodzieńcy z pannami niech się bawią żartami. Komu kołnierz nie stoi, niechaj żartów nie stroi.
W strojnych się dziś kochają panny i strojnym dają Chusteczki wyszywane i pierścionki składane. Nuż
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 261
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
bronę zdziała: gdzie zaraz Moskwy do dziesiątka zabił. Tamże Moskwa Pana Lubiszowskiego zabiła w bramie: bo i rzeczy już towarzystwu brała. Potym się obrócili ku baszcie Pana Bóbowskiego/ która na ten czas chorągiew w białym murze na straży była: a tam ledwie człowieka z dziesiątek. Co obaczywszy Pan Ciekliński/ sercem ochotnym kazał skoczyć panu Śmieleckiemu z częścią towarzystwa na basztę onę Pana Bobowskiego. Nieprzyjaciel widząc że nic niemógł w ogień uczynić/ zaniechał szturmowania do nas. Zapalono Kitajgród Roku 1611. we dwie niedzieli po świętym Bartłomieju: po spaleniu Kitajgrodu w tydzień nastąpił I M. Pan Hetman Litewski z niewielkim pocztem/ sprobowawszy szczęścia z nieprzyjacielem I.
bronę zdźiáłá: gdżie záraz Moskwy do dźieśiątká zábił. Támże Moskwá Páná Lubiszowskiego zábiłá w bramie: bo y rzeczy iuż towárzystwu bráłá. Potym sie obroćili ku bászćie Páná Bóbowskiego/ ktora ná ten czás chorągiew w białym murze ná straży byłá: á tám ledwie człowieká z dźieśiątek. Co obaczywszy Pan Cieklinski/ sercem ochotnym kazał skoczyć pánu Smieleckiemu z częśćią towárzystwá ná básztę onę Páná Bobowskiego. Nieprzyiaćiel widząc że nic niemogł w ogień vczynić/ zániechał szturmowánia do nas. Zápalono Kitáygrod Roku 1611. we dwie niedźieli po świętym Bártłomieiu: po spaleniu Kitáygrodu w tydźień nástąpił I M. Pan Hethman Litewski z niewielkim pocztem/ sprobowawszy sczęśćia z nieprzyiaćielem I.
Skrót tekstu: PasŻoł
Strona: Biiijv
Tytuł:
Pasja żołnierzów obojga narodów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
najlepszego; niedokaże niczego przy tak wielkim zamieszaniu; nieporządek w traktowaniu materyj nie dopuści felicem eventum jego rady; musi torrente sequi i takim się stać jako drudzy: dum spectant laesos oculi, laeduntur et ipsi; niech także będzie najlepszy wojennik, nie wskóra nic przy swoim odwaźnym męstwie, choćby w samę przepaść chciał skoczyć za Ojczyznę jak sławny Rzymski Curtiusź nie mając wojska licznego, ćwiczonego, i płatnego. Niech na ostatek trafi się Deputat w Trybunale expertus in Jurisprudentia, nieprzykryskuje liczbę tych, którzy żadnej nie mają tej scjencyj notitiam.
Przeto jako najlepszy medyk nie uleczy zepsowanego temperamentu, i śmiertelnej choroby; jako i Rzemiesnik najwyborniejszy nie potrafi dobrej
naylepszego; niedokaźe niczego przy tak wielkim zamieszaniu; nieporządek w traktowaniu materyi nie dopuśći felicem eventum iego rady; muśi torrente sequi y takim się stać iako drudzy: dum spectant laesos oculi, laeduntur et ipsi; niech takźe będźie naylepszy woienńik, nie wskora nic przy swoim odwaźnym męstwie, choćby w samę przepaść chćiał skoćzyć za Oyczyznę iak sławny Rzymski Curtiusź nie maiąc woyska licznego, ćwiczonego, y płatnego. Niech na ostatek trafi się Deputat w Trybunale expertus in Jurisprudentia, nieprzykryskuie liczbę tych, ktorzy źadney nie maią tey scyencyi notitiam.
Przeto iako naylepszy medyk nie uleczy zepsowanego temperamentu, y smiertelney choroby; iako y Rzemiesnik naywyborńieyszy nie potrafi dobrey
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 60
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
do ciągnienia na ląd okrętu, a tego czynić nie chciał; więc jak mu pogroził, iż innego do tej zażyje funkcyj, tak razem pociągnoł, iż się rozpukł. Nierembergius l. 8. cap. 88 Histor. Natur. Annibal wódz Kartagineński widząc słonie ociągające się iść w wodę, pierwszego kazał uderzyć, uderzywszy skoczyć w wodę; więc za tym co go uderzył, puścił się w rzekę, goniąc winowajcę, a drugie za nim popłyneły; tak są apetyczni zemsty. Pierius Hierogl l. 2. c. 18. W Mieście Indyjskim Cochin żołnierz z swywoli, na słonia rzu- O Zwierzętach Historia Naturalna.
cił łupiną z orzechu
do ciągnienia na ląd okrętu, á tego czynić nie chciał; więc iak mu pogroził, iż innego do tey zażyie funkcyi, tak razem pociągnoł, iż się rospukł. Nierembergius l. 8. cap. 88 Histor. Natur. Annibal wodz Kartagineński widząc słonie ociągaiące się iść w wodę, pierwszego kazał uderzyć, uderzywszy skoczyć w wodę; więc za tym co go uderzył, puścił się w rzekę, goniąc winowaycę, a drugie za nim popłyneły; tak są appetyczni zemsty. Pierius Hierogl l. 2. c. 18. W Mieście Indyiskim Cochin żołnierz z swywoli, na słonia rzu- O Zwierzetách Historya Naturalna.
cił łupiną z orzechu
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 285
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754