A gwałtowi nie radząc na dół aż ubiegła, Porzuciwszy Obrony. W-które zaraz tropy, Chłopstwo jako szalone drze się przez Okopy I Parkanów dobiera; a tylkoż na dachy Nie Spada i Ulice. Trwogi tu i strachy Wezmą się po Obozie, jakoż i źle było Znowu barzo, by nie w-tym Pospólstwo skoczyło Z-Maszyckim Kapitanem, it ci Osekami, Owi nastrożonymi do góry Kosami, Z- Wałów ich sturbowali. Czym kleske nad miare Haniebną w-nich uczynią, godniby za Wiarę Taką swoje nadani wolnością być wieczną. Zaczym też, w-te porwany chwile niebezpieczną Lanckorońki przybiega; zaczym Książę z swymi; Ale gdy za Wałami już uwolnionymi Owych
A gwałtowi nie radząc na doł áż ubiegła, Porzućiwszy Obrony. W-ktore zaraz tropy, Chłopstwo iako szalone drze sie przez Okopy I Parkanow dobiera; á tylkoż na dachy Nie Spada i Ulice. Trwogi tu i strachy Wezmą sie po Oboźie, iakoż i źle było Znowu barzo, by nie w-tym Pospolstwo skoczyło Z-Maszyckim Kápitanem, it ći Osekami, Owi nastrożonymi do gory Kosami, Z- Wałow ich zturbowali. Czym kleske nad miare Haniebną w-nich uczynią, godniby za Wiare Táką swoie nádáni wolnośćią bydź wieczną. Záczym też, w-te porwány chwile niebespieczną Lanckorońki przybiega; zaczym Xiąże z swymi; Ale gdy zá Wáłámi iuż uwolnionymi Owych
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 68
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
gotowe znaleźli, naprzód Kleczkowski i Rusinowski z chorągwiami swemi (ludzie w tem wojsku tak znaczni, iż potem jako się niżej pokaże pułkownikami obadwa byli) harcownym wstępem tak się Węgrom naprzykrzyli, iż naostatek samo ich wojsko musiało harcownika swego posiłkować; do którego gdy też wszystko prawie wojsko Elearów polskich (prócz posiłków) mężnie skoczyło, za pomocą bożą tak dobrze na Węgrach jechali, iż ich 7845 na placu zostało, choć wszystkiego wojska polskiego nie było in summa, tylko jak się zrazu rzekło 2200 koni. Tę pierwszą w Węgrzech sztukę Elearów polskich po dziś dzień poświadczają mogiły po górach i pagórkach około Humiennego, nad trupem węgierskim gęsto sypane. W
gotowe znaleźli, naprzód Kleczkowski i Rusinowski z chorągwiami swemi (ludzie w tem wojsku tak znaczni, iż potem jako się niżej pokaże pułkownikami obadwa byli) harcownym wstępem tak się Węgrom naprzykrzyli, iż naostatek samo ich wojsko musiało harcownika swego posiłkować; do którego gdy też wszystko prawie wojsko Elearów polskich (prócz posiłków) mężnie skoczyło, za pomocą bożą tak dobrze na Węgrach jechali, iż ich 7845 na placu zostało, choć wszystkiego wojska polskiego nie było in summa, tylko jak się zrazu rzekło 2200 koni. Tę pierwszą w Węgrzech sztukę Elearów polskich po dziś dzień poświadczają mogiły po górach i pagórkach około Humiennego, nad trupem węgierskim gęsto sypane. W
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 18
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
był na odwodzie, wrzkomo się swawolnie (w onejże wsi gdzie naprzód pomieniony rotmistrz Lubowicki szczęśliwie był rozdrażnił) zabawiając, dragony wywabił, i harcem na półmile od miasta odwabił. Nasi rajtarowie nie mając sto serca sami skoczyć w tył do nich, a rozumiejąc z widzenia uwodzącego harcownika, iż to już Elearowie uciekali, skoczyło ich kilkadziesiąt, jak na poście, jeden za drugim w las do sześciu chorągwi pozostałych, dając znać aby się na posiłek pośpieszali. Skoczyły chyżo przebrane sześć chorągwi, jednakże nim się przez one leśnoglinne półmile między piechotą przecisnęli, rajtarowie tymczasem z lasa się ukazali, pod którym acz sami cicho stali, ale ich frezy
był na odwodzie, wrzkomo się swawolnie (w onejże wsi gdzie naprzód pomieniony rotmistrz Lubowicki szczęśliwie był rozdrażnił) zabawiając, dragony wywabił, i harcem na półmile od miasta odwabił. Nasi rajtarowie nie mając zto serca sami skoczyć w tył do nich, a rozumiejąc z widzenia uwodzącego harcownika, iż to już Elearowie uciekali, skoczyło ich kilkadziesiąt, jak na poście, jeden za drugim w las do sześciu chorągwi pozostałych, dając znać aby się na posiłek pośpieszali. Skoczyły chyżo przebrane sześć chorągwi, jednakże nim się przez one leśnoglinne półmile między piechotą przecisnęli, rajtarowie tymczasem z lasa się ukazali, pod którym acz sami cicho stali, ale ich frezy
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 63
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
głosem) był konsyliarzem związku, a drugi w też tropy zawoła, owo jest Autor związku, owi wojskowi niespodzianie wskroź przerażeni strachem, porwą się wnogi, koni dopadłszy skoczyli do Warszawy. A tu niepytając się czy autor? czy kopijsta? czy związku? czy rozwiązku? po nich kilkaset konnych z gołemi szablami skoczyło, sekretu w wnętrznościach chcąc szukać, tak gonili, i tak bić chcieli, że tylko jednym koniom swoim ci wojskowi powinni, że ich wyniosły ex sacra inquisitione pospolitego ruszenia. Cóż to tedy jest za sacrarium Libertatis? gdzie lekkomyślny może optimé merite civi impuné, zadać największą zdradę, i niecnotę. Jako to uczyniono wielkiemu
głosem) był konsyliarzem związku, á drugi w też tropy záwoła, owo iest Autor związku, owi woyskowi niespodźiánie wskroź przerażeni strachem, porwą się wnogi, koni dopadłszy skoczyli do Warszawy. A tu niepytaiąc się czy autor? czy kopiistá? czy związku? czy rozwiązku? po nich kilkaset konnych z gołemi szablami skoczyło, sekretu w wnętrznośćiách chcąc szukać, ták gonili, y ták bić chćieli, że tylko iednym koniom swoim ći woyskowi powinni, że ich wyniosły ex sacra inquisitione pospolitego ruszenia. Coż to tedy iest zá sacrarium Libertatis? gdźie lekkomyślny może optimé merite civi impuné, zádać naywiększą zdradę, y niecnotę. Jáko to uczyniono wielkiemu
Skrót tekstu: RadzKwest
Strona: 28
Tytuł:
Kwestie polityczne
Autor:
Franciszek Radzewski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Moskwy z Ostrozka Sarlego Bronienia/ wymiar czynił szańcu swego. Czula o sobie/ wnet Moskwa virzała/ I takich fortec im zabronić chciała.
Trochę z południa schylać się poczęlo/ Gdy nie co moskwy z chrościny pierzchnęło/ w Wielkiej gromadzie/ chcąc naszych zatrzymać Aż by posiłek swoim Sejn był mógł dać.
Kilka Chorągwi Kozackich skoczyło Na rozgromienie: lecz to mało było. Pan Plater z Pana Tydenhausowymi Rajtary idzie/ i z Zaporowskimi
Kozaki/ którzy z Moskwą się podkali/ I silny odpor w krwie rozlaniu dali. Kędy zabitych poległo nie mało: Wielu i ziwcem się tam pojmoło.
Pod ten czas właśnie/ gdy się ten boi toczył Oberster Lesel
Moskwy z Ostrozka Sarlego Bronienia/ wymiar czynił szańcu swego. Czula o sobie/ wnet Moskwa virzáła/ Y tákich fortec im zábronić chćiáła.
Trochę z południa schylać się poczęlo/ Gdy nie co moskwy z chrośćiny pierzchnęło/ w Wielkiey gromadźie/ chcąc nászych zátrzymać Aż by posiłek swoim Seyn był mogł dać.
Kilka Chorągwi Kozackich skocżyło Ná rozgromienie: lecż to máło było. Pan Plater z Páná Tydenhausowymi Raytary idźie/ y z Záporowskimi
Kozáki/ ktorzy z Moskwą się podkáli/ Y śilny odpor w krwie rozlániu dáli. Kędy zábitych poległo nie mało: Wielu y źywcem się tam poimoło.
Pod ten cżas własnie/ gdy się ten boi tocżył Oberster Lesel
Skrót tekstu: ChełHWieść
Strona: C4
Tytuł:
Wieść z Moskwy
Autor:
Henryk Chełchowski
Drukarnia:
Franciszek Schnellboltz
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
poematy epickie, relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
nam groziło I nader głośno na nas się srożyło, Otworzywszy dom na niebie ognisty I uczyniwszy widok przeźrzoczysty Tudzież przed nawą piorunem strzeliło — O Boże! — dobrze, że nawy chybiło. Padł z nas niejeden od gromu wielkiego, Niejeden odszedł od rozumu swego, A morze barziej z gruntu się ruszyło I wałów kilka szkaradnych skoczyło, Z których najwyższy a prawie szalony, Nad insze głową będąc wyniesiony — Na samę sztabę z impetem wymierzył I tak potężnie Frydrycha uderzył, Iże kilkakroć padł na wznak przez głowę; A drugie wały lały nań surowe I jako rybę wszystkiego oblały, Że leżał chwilę jak zapamiętały. Jednak iż z nami bosmanowie byli
nam groziło I nader głośno na nas się srożyło, Otworzywszy dom na niebie ognisty I uczyniwszy widok przeźrzoczysty Tudzież przed nawą piorunem strzeliło — O Boże! — dobrze, że nawy chybiło. Padł z nas niejeden od gromu wielkiego, Niejeden odszedł od rozumu swego, A morze barziej z grontu się ruszyło I wałów kilka szkaradnych skoczyło, Z których najwyższy a prawie szalony, Nad insze głową będąc wyniesiony — Na samę sztabę z impetem wymierzył I tak potężnie Frydrycha uderzył, Iże kilkakroć padł na wznak przez głowę; A drugie wały lały nań surowe I jako rybę wszystkiego oblały, Że leżał chwilę jak zapamiętały. Jednak iż z nami bosmanowie byli
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 139
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
okrom że na czele I na zadniej nodze miał białego niewiele. Sam także, jaki beł koń, czarno beł ubrany, A tą barwą dawał znać on rycerz wybrany, Że jako mniej na sobie światła, niż ciemności, Tak mniej pociech miał w sobie, niżeli żałości.
LXXX.
Skoro znak dano, dziewięć rycerzów skoczyło I przeciwko Marfizie kopie złożyło; Ale czarny na stronie stał sobie z pokojem, Brzydząc się tak niesłusznem i nierównem bojem, I tak się o to gniewa i tak go to boli, Że gwałcić ostre prawo, niż swoję cześć, woli; Patrzy pilnie, trochę się ustąpiwszy w lewo, Co przeciw dziesiąciom drzew sprawi
okrom że na czele I na zadniej nodze miał białego niewiele. Sam także, jaki beł koń, czarno beł ubrany, A tą barwą dawał znać on rycerz wybrany, Że jako mniej na sobie światła, niż ciemności, Tak mniej pociech miał w sobie, niżeli żałości.
LXXX.
Skoro znak dano, dziewięć rycerzów skoczyło I przeciwko Marfizie kopie złożyło; Ale czarny na stronie stał sobie z pokojem, Brzydząc się tak niesłusznem i nierównem bojem, I tak się o to gniewa i tak go to boli, Że gwałcić ostre prawo, niż swoję cześć, woli; Patrzy pilnie, trochę się ustąpiwszy w lewo, Co przeciw dziesiąciom drzew sprawi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 105
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w piątek obaczyli ufortyfikowane szańce azaraz ich tegoż dnia nad świtaniem na wiedzili nasi Dragonija z wojem oberszterem Tetfinem. Tak blisko że się prawie Muszkietami siągali i już od jednego Bollunardu odparli bili Szwedów zaraz stracili serce wypadli byli w ten ze dzień po południu Szwedzi ale ich potężnie nasi wytrzymali. Wojsko tez z Obozu obces skoczyło uciekli nazad zostawiwszy trupa kilka dziessiąt z tej nocy tedy z piątku na sobotę poukładawszy się na statki a tu na wałach od naszego obozu czynili okrzyk Hałas strzelanie uciekli do Fionijej spodziewając się szturmu Generalnego w sobotę rano nazajutrz dziwujemy się czemu tak ciche samsiestwo jednem razem jak tam już nasi postrzegli Az tu Na wałach wywijają Chorągwiami wołając
w piątek obaczyli ufortyfikowane szance azaraz ich tegoz dnia nad switanięm na wiedzili nasi Dragoniia z woięm oberszterem Tetfinęm. Tak blisko że się prawie Muszkietami siągali y iuz od iednego Bollunardu odparli bili Szwedow zaraz stracili serce wypadli byli w ten ze dzięn po południu Szwedzi ale ich potęznie nasi wytrzymali. Woysko tez z Obozu obces skoczyło uciekli nazad zostawiwszy trupa kilka dziessiąt z tey nocy tedy z piątku na sobotę poukładawszy się na statki a tu na wałach od naszego obozu czynili okrzyk Hałas strzelanie uciekli do Fioniiey spodziewaiąc się szturmu Generalnego w sobotę rano nazaiutrz dziwuięmy się czemu tak ciche samsiestwo iednem razem iak tam iuz nasi postrzegli Az tu Na wałach wywiiaią Chorągwiami wołaiąc
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 72
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Opierają się Mocno już drugie starcze nie tak zyzwo pokazali. A w tym Wychodzi z Chojniaków Chorągiew Tuczyńskiego i Antonowiczowa Tatarska 200 koni i zaraz wyszedszy ryścią idą. Moskwa zaraz poczęli się mięszać, my tez natrzemy nuz w nich złąmalismy ich zaraz dopiero wziąwszy na szable już rzatko kto i strzelił, jeno tak cięto ostatek ich skoczyło w ucieczkę. Dopieroż w pogon dojezdzano abito. Wtym zaszło słońce Wojsko tez nadeszło i tu zaraz na owym Stanęło pobojowisku. Tak tedy przez całą noc koniesmy w ręku trzymali dwa Pułki w placowej strażej postawiwszy. Litwa tez tudzierz od nas stanęli których było 9 000. Z wielkiem Hetmanem Buałem Sapieją a polny Gosiewski natenczas
Opieraią się Mocno iuz drugie starcze nie tak zyzwo pokazali. A w tym Wychodzi z Choyniakow Chorągiew Tuczynskiego y Antonowiczowa Tatarska 200 koni y zaraz wyszedszy ryscią idą. Moskwa zaraz poczęli się mięszać, my tez natrzemy nuz w nich złąmalismy ich zaraz dopiero wziąwszy na szable iuż rzatko kto y strzelił, ieno tak cięto ostatek ich skoczyło w ucieczkę. Dopieroz w pogon doiezdzano abito. Wtym zaszło słonce Woysko tez nadeszło y tu zaraz na owym Staneło poboiowisku. Tak tedy przez całą noc koniesmy w ręku trzymali dwa Pułki w placowey strazey postawiwszy. Litwa tez tudzierz od nas stanęli ktorych było 9 000. Z wielkiem Hetmanem Buałem Sapieią a polny Gosiewski natęnczas
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 93
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
odstraszył odtego kontraktu. Ja tedy z Panem kasztelanem Bełskim odjezdzającym na Sejm do Warszawy że by on Ordynował aby mi dobra jak dies exspirationis przyjdzie, Ordynuje tedy odjezdzając że by jak czas przyjdzie Zona jego zajechała i Mnie dobra oddała. Tak się stało Lubo wrota zamykano, Upilnowalismy tak że kiedy chłopów puszczano do młocki. Skoczyło kilka konnych, przytrzymali wrot azesmy powiezdzali oddano mi tedy Dobra i Gromady.
Ale dawszy temu pokoj wracąm się ad Cursum anni z tego sejmu naznaczony Posłem do Turek Gmiński Wojewoda Chełmiński Komisyja odprawowała się w Sąndomirzu obóz zaś pod Trębowlą dobrze bardzo i wygodnie bo sobie Żołnierze Gospodarowali siali orali Łąki kosili, i zimie taką
odstraszył odtego kontraktu. Ia tedy z Panem kasztellanem Bełskim odiezdzaiącym na Seym do Warszawy że by on Ordynował aby mi dobra iak dies exspirationis przyidzie, Ordynuie tedy odiezdzaiąc że by iak czas przyidzie Zona iego zaiechała y Mnie dobra oddała. Tak się ztało Lubo wrota zamykano, Upilnowalismy tak że kiedy chłopow puszczano do młocki. Skoczyło kilka konnych, przytrzymali wrot azesmy powiezdzali oddano mi tedy Dobra y Gromady.
Ale dawszy temu pokoy wracąm się ad Cursum anni z tego seymu naznaczony Posłem do Turek Gminski Woiewoda Chełminski kommissyia odprawowała się w Sąndomirzu oboz zas pod Trębowlą dobrze bardzo y wygodnie bo sobie Zołnierze Gospodarowali siali orali Łąki kosili, y zimie taką
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 248v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688