mi nie tylko mieszkać, ale i nacieszyć się nie dopuszcza, luboć się moje nie może, chyba z ostatnim duchem, skończyć ucieszenie. Uważże tedy, moja jedyna Mamusieńku, jako to ciężko znosić i jako to jest dur eloignement, et combien me cause de tourment. Muszka mię też znowu w liście tak skomosiła, że już ledwie szaleć nie przyjdzie. O, duszkoż by się teraz choć w mizerną obrócić płeszkę! Ja nie wiem, jeśli też to kiedy na myśl mojej przyjdzie dobrodziejce; bo mnie i śpiąc, i jedząc, i chodząc z myśli wszystkie śliczności najkochańszej Diany zejść nie mogą. Sam się jednak wydziwić nie
mi nie tylko mieszkać, ale i nacieszyć się nie dopuszcza, luboć się moje nie może, chyba z ostatnim duchem, skończyć ucieszenie. Uważże tedy, moja jedyna Mamusieńku, jako to ciężko znosić i jako to jest dur eloignement, et combien me cause de tourment. Muszka mię też znowu w liście tak skomosiła, że już ledwie szaleć nie przyjdzie. O, duszkoż by się teraz choć w mizerną obrócić płeszkę! Ja nie wiem, jeśli też to kiedy na myśl mojej przyjdzie dobrodziejce; bo mnie i śpiąc, i jedząc, i chodząc z myśli wszystkie śliczności najkochańszej Diany zejść nie mogą. Sam się jednak wydziwić nie
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 48
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
; Choć ten, co się miało dziać, zawczasu postrzegał, Często się obzierając prostej drogi śledził, Żeby go do obozu żaden nie uprzedził. Toż skoro Lubomirski swoich z pola zżenie, I tam, gdzie jeszcze Turcy stawiają grzebienie, Krwawe obróci orły, niech klęka, niech prosi Osman; trudno zatrzymać, kogo strach skomosi. I Husseim, i wojsko, i one posiłki Uciekną, dawszy na rzeź sromotne zatyłki; Niech co chce obiecuje, nic nie zrówna z duszą. Uciekając samego cara zawieruszą. CZĘŚĆ SZÓSTA
Tak naszy zwyciężyli (prawda, nie bez straty), I Turków aż pod same gonili armaty. Więc i Kozacy dobre dali
; Choć ten, co się miało dziać, zawczasu postrzegał, Często się obzierając prostej drogi śledził, Żeby go do obozu żaden nie uprzedził. Toż skoro Lubomirski swoich z pola zżenie, I tam, gdzie jeszcze Turcy stawiają grzebienie, Krwawe obróci orły, niech klęka, niech prosi Osman; trudno zatrzymać, kogo strach skomosi. I Husseim, i wojsko, i one posiłki Uciekną, dawszy na rzeź sromotne zatyłki; Niech co chce obiecuje, nic nie zrówna z duszą. Uciekając samego cara zawieruszą. CZĘŚĆ SZÓSTA
Tak naszy zwyciężyli (prawda, nie bez straty), I Turków aż pod same gonili armaty. Więc i Kozacy dobre dali
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 196
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924