znam, kochanie! Żadna bowiem wątpliwość w oczach nie postanie, gdym Cię z twarzy i z głosu już słusznie poznała, będę Cię, Oblubieńcze, czujniej pilnowała. Już Cię teraz dotrzymam, po wsiach nie szukając i wartom do pośmiewisk przyczyny nie dając. Choćby mi łańcuchami barki skrępowano, choćby ręce i nogi kajdany skowano, przecię by Cię ujęły mocno palce moje, ściślej, niż gdy krępują winny list powoje. Ale niech Cię, Kochanku, barki nie ściskają, ani Twej szyje błędne ręce obciążają! Wspomnij sobie, żem Cię już dawno nie widziała, trzeba, bym długość czasu Tobą wetowała. A Ty już z skąd
znam, kochanie! Żadna bowiem wątpliwość w oczach nie postanie, gdym Cię z twarzy i z głosu już słusznie poznała, będę Cię, Oblubieńcze, czujniej pilnowała. Już Cię teraz dotrzymam, po wsiach nie szukając i wartom do pośmiewisk przyczyny nie dając. Choćby mi łańcuchami barki skrępowano, choćby ręce i nogi kajdany skowano, przecię by Cię ujęły mocno palce moje, ściślej, niż gdy krępują winny list powoje. Ale niech Cię, Kochanku, barki nie ściskają, ani Twej szyje błędne ręce obciążają! Wspomnij sobie, żem Cię już dawno nie widziała, trzeba, bym długość czasu Tobą wetowała. A Ty już z skąd
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 113
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
miły a nie przykry; Hospodynie pomiłuj nas: tak kończy ten wiersz Greckimi słowy/ Kyrie eleison. Idzie dalej z chorągwią wiary Polskiej starodawnej/ Chorąży nasz. Narodził się dla nas Syn Boży/ W to wierzy człowiecze zbożny: Iż przez trud Bóg swój lud Odjął diabłu z straże. Przydał nam zdrowia wiecznego/ Starostę skował pie- kielnego: Śmierć podjął/ wspomionął Człowieka pierwego. Jenże trudy cierpiał bezmierne/ Jeszcze był nie przyspiał za wierne/ Ależ sam Bóg zmartwychwstał. Wiara nasza tak uczy: iż dla nas/ i dla naszego zbawienia/ zstąpił Syn Boży z nieba/ począł się z Ducha ś. narodził się z naświętszej Panny
miły á nie przykry; Hospodynie pomiłuy nas: ták kończy ten wiersz Greckimi słowy/ Kyrie eleison. Idźie dáley z chorągwią wiáry Polskiey stárodawney/ Chorąży nász. Národźił się dla nas Syn Boży/ W to wierzy człowiecze zbożny: Iż przez trud Bog swoy lud Odiął dyabłu z straże. Przydał nam zdrowia wiecznego/ Stárostę skował pie- kielnego: Smierć podiął/ wspomionął Człowieká pierwego. Ienże trudy ćierpiał bezmierne/ Ieszcze był nie przyspiał zá wierne/ Ależ sam Bog zmartwychwstał. Wiárá nászá ták vczy: iż dla nas/ y dla nászego zbáwienia/ zstąpił Syn Boży z niebá/ począł się z Duchá ś. národźił się z naświętszey Pánny
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 10
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
/ co napisał Paweł ś. Nasze obcowanie jest w niebiesiech. Mówmy o tym szerzej/ przy tym uroczystym święcie Jacynta świętego/ w imię Pańskie. Miały wojny poginąć na przyszcie Chrystusowe: pełno o tym pisma mamy. Opowiedział to Izajasz ś. i Micheasz/ gdy mówi: iż zleją miecze na lemiesze, i skują groty na sierpy; nie podniesie naród przeciwko narodowi miecza, ani się więcej ćwiczeniem wojennym zabawiać będą. Toż mówi Ezechiel ś. Gdy przyjdzie Król sprawiedliwy i Zbawiciel, i ubogi, woźniki wojenne wygubi w Efraim, i konia z Jeruzalem, i łuk Rycerski rozproszy, i mówić będzie pokoj do narodów. Moc
/ co nápisał Páweł ś. Násze obcowanie iest w niebieśiech. Mowmy o tym szerzey/ przy tym vroczystym święćie Jácynthá świętego/ w imię Páńskie. Miáły woyny poginąć ná przyszćie Chrystusowe: pełno o tym pismá mamy. Opowiedźiał to Izáiasz ś. y Micheasz/ gdy mowi: iż zleią miecze ná lemiesze, y skuią groty ná śierpy; nie podnieśie narod przećiwko narodowi mieczá, áni się więcey ćwiczeniem woiennym zábawiáć będą. Toż mowi Ezechiel ś. Gdy przyidzie Krol spráwiedliwy y Zbáwićiel, y vbogi, wozniki woienne wygubi w Ephráim, y koniá z Ieruzálem, y łuk Rycerski rosproszy, y mowić będzie pokoy do narodow. Moc
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 56
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
kowali Pilnować kiedy kują/ aby nie działali Szkody: bo kto nie baczny/ przed oczyma jego
Trzeba i tam pilnować gdy żelazo grzeją/ Bo w ten czas żelazo sztucznie kryć umieja. Wypchnie szerbel z ognia w tył powie że zgorzało/ A ono będzie w murze na tyle leżało.
Potym czas upatrzywszy weźmie to i skuje W nocy: zwłaszcza na ten czas gdy stróż nie pilnuje. Toć ich jest własny krankgelt/ oni to za żniwo Mają sobie: kiedy co ukradną na piwo.
I w ten czas ich doględać trzeba z każdej strony/ Kiedy owo więc robią żelazo na szyny: Bo gdy stróż nie pilnuje prędko w wodę wrzuci
kowali Pilnowáć kiedy kuią/ aby nie dźiáłáli Szkody: bo kto nie báczny/ przed oczymá iego
Trzebá y tám pilnowáć gdy żelázo grzeią/ Bo w ten czás żelázo sztucznie kryć vmieiá. Wypchnie szerbel z ogniá w tył powie że zgorzáło/ A ono będźie w murze ná tyle leżáło.
Potym czás vpátrzywszy weźmie to y skuie W nocy: zwłasczá ná ten czás gdy stroż nie pilnuie. Toć ich iest własny kránkgelt/ oni to zá żniwo Máią sobie: kiedy co ukrádną ná piwo.
Y w ten czás ich doględáć trzebá z káżdey strony/ Kiedy owo więc robią żelázo ná szyny: Bo gdy stroż nie pilnuie prędko w wodę wrzući
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: K
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
, że się już skończyły, co dowodnie o Słowie wcielonym uczyły; “I toć żłób w Dawidowym mieście zawołany, gdzie leżał Najwyższego płód z Maryjej Panny”. To rzekszy, dał im księgi, które Klejo wzięła i nabożnie przed nimi głosem czytać jęła, a naprzód że: “Gdy miecze na kroje skowano i lud liczyć wyrokiem rzymskim rozkazano, Józef też Nazarejczyk z poślubioną sobie Panienką szedł brzemienną, żeby głowie obie miedzy drugie wpisano w Dawidowym grodzie, ale tam nie dostawszy i miejsca w gospodzie, na ustroniu w bydlęcej ależ stanął szopie”. (A tu się łzy rzuciły zaraz Kallijopie, ale słuchaj, jakie tam
, że się już skończyły, co dowodnie o Słowie wcielonym uczyły; “I toć żłób w Dawidowym mieście zawołany, gdzie leżał Najwyższego płód z Maryjej Panny”. To rzekszy, dał im księgi, które Klijo wzięła i nabożnie przed nimi głosem czytać jęła, a naprzód że: “Gdy miecze na kroje skowano i lud liczyć wyrokiem rzymskim rozkazano, Józef też Nazarejczyk z poślubioną sobie Panienką szedł brzemienną, żeby głowie obie miedzy drugie wpisano w Dawidowym grodzie, ale tam nie dostawszy i miejsca w gospodzie, na ustroniu w bydlęcej ależ stanął szopie”. (A tu się łzy rzuciły zaraz Kallijopie, ale słuchaj, jakie tam
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 43
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
/ że w tych Dworskich Bankietach szczyry luxus. Niemasz na Żołnierza/ A jest na Kuropatwy/ Losie/ i Jelenie. Muzyka gra/ śpiewają Królewscy Wałaszy/ A onoby zaśpiewać trzeba owę piosnkę. Wieczna wieczna sromota i nienadgrodzona Polacy ziemia wasza w niwecz spustoszona/ A wy przecię pijecie/ śrebra pełno wszędzie. Skujcie tedy talerze na talary skujcie A swemu żołnierzowi pieniądze gotujcie. Tu o niebezpieczeństwach powiadają świżych/ Tu Ojczyzna w opale/ a przecię jakoby Za Oceanem wszystkie pericula były. Mało o tym i wspomnią/ tylko coś na odbyt. Daj my im pokoj/ dał ich in reprobrum sensum Pan Bóg. Siebie pilnujmy.
/ że w tych Dworskich Bánkietách szczyry luxus. Niemasz ná Żołnierzá/ A iest ná Kuropatwy/ Lośie/ y Ielenie. Muzyka gra/ śpiewáią Krolewscy Wałaszy/ A onoby záśpiewáć trzebá owę piosnkę. Wieczna wieczna sromota y nienadgrodzona Polacy źiemiá wászá w niwecz spustoszona/ A wy przećię pijećie/ śrebrá pełno wszędźie. Skuyćie tedy tálerze ná táláry skuyćie A swemu żołnierzowi pieniądze gotuyćie. Tu o niebespieczeństwách powiadáią świżych/ Tu Oyczyzná w opale/ á przećię iákoby Zá Oceanem wszystkie pericula były. Mało o tym y wspomnią/ tylko coś ná odbyt. Day my im pokoy/ dał ich in reprobrum sensum Pan Bog. Siebie pilnuymy.
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 146
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Bankietach szczyry luxus. Niemasz na Żołnierza/ A jest na Kuropatwy/ Losie/ i Jelenie. Muzyka gra/ śpiewają Królewscy Wałaszy/ A onoby zaśpiewać trzeba owę piosnkę. Wieczna wieczna sromota i nienadgrodzona Polacy ziemia wasza w niwecz spustoszona/ A wy przecię pijecie/ śrebra pełno wszędzie. Skujcie tedy talerze na talary skujcie A swemu żołnierzowi pieniądze gotujcie. Tu o niebezpieczeństwach powiadają świżych/ Tu Ojczyzna w opale/ a przecię jakoby Za Oceanem wszystkie pericula były. Mało o tym i wspomnią/ tylko coś na odbyt. Daj my im pokoj/ dał ich in reprobrum sensum Pan Bóg. Siebie pilnujmy. Ty bądź u mnie jutro
Bánkietách szczyry luxus. Niemasz ná Żołnierzá/ A iest ná Kuropatwy/ Lośie/ y Ielenie. Muzyka gra/ śpiewáią Krolewscy Wałaszy/ A onoby záśpiewáć trzebá owę piosnkę. Wieczna wieczna sromota y nienadgrodzona Polacy źiemiá wászá w niwecz spustoszona/ A wy przećię pijećie/ śrebrá pełno wszędźie. Skuyćie tedy tálerze ná táláry skuyćie A swemu żołnierzowi pieniądze gotuyćie. Tu o niebespieczeństwách powiadáią świżych/ Tu Oyczyzná w opale/ á przećię iákoby Zá Oceanem wszystkie pericula były. Mało o tym y wspomnią/ tylko coś ná odbyt. Day my im pokoy/ dał ich in reprobrum sensum Pan Bog. Siebie pilnuymy. Ty bądź v mnie iutro
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 146
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
pracą trwali Doświadczona to/ że w rozkosznych owych Krajach/ ludzie też rozkoszni bywali. Juści się oni naprzód potkać śmieją/ Ale cóż potem: przeto osłabieją. 63. Alkastus zatem w ogromnej postawie Znienagła sobie z swemi Szwajcarami/ Których miał pod sześć tysięcy/ szedł w sprawie/ Co siedząc między krzywemi Alpami. Skuli ku lepszej i godniejszej sprawie Na ostre miecze pługi z lemieszami. Tak że co przedtem Pastuchowie beli Już się z wielkiemi Królmi ścierać jęli. 64. Pod siedm tysięcy wybornej piechoty Za Szwajcarami poszło prawą stroną: Proporzec miała wszystek szczerozłoty/ W niem złote klucze z Papieską koroną. Kamillus ich wódz wielki z swojej cnoty/
pracą trwáli Doświadczona to/ że w roskosznych owych Kraiách/ ludźie też roskoszni bywáli. Iuśći się oni naprzod potkáć śmieią/ Ale coż potem: przeto osłábieią. 63. Alkástus zátem w ogromney postáwie Znienagłá sobie z swemi Szwáycárámi/ Ktorych miał pod sześć tyśięcy/ szedł w spráwie/ Co śiedząc między krzywemi Alpámi. Skuli ku lepszey y godnieyszey spráwie Ná ostre miecze pługi z lemieszámi. Ták że co przedtem Pastuchowie beli Iuż się z wielkiemi Krolmi śćieráć ięli. 64. Pod śiedm tyśięcy wyborney piechoty Zá Szwáycárámi poszło práwą stroną: Proporzec miałá wszystek szczerozłoty/ W niem złote klucze z Papieską koroną. Kamillus ich wodz wielki z swoiey cnoty/
Skrót tekstu: TasKochGoff
Strona: 19
Tytuł:
Goffred abo Jeruzalem wyzwolona
Autor:
Torquato Tasso
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618