straży, Wszędzie znajdziesz złodzieja, który na cię waży. Ona konwersacja z woźnicą, z hajdukiem, Jeżeli dobrze zrobią co, zawsze z przynukiem. Cóż picie? co jedzenie? Do największej nędze Śmiem go równać, kto żywot prowadzi w włóczędze. A nuż w dom imojazdą szlachecki wyboczy, Gospodarz się na gościa skrzywi nieochoczy; Co byś dał, bez swojego żeby dyshonoru, Bez onej dyskrecyjej wymknąć z jego dworu. Suknie na grzbiet przystojnej i świeżego bota, Częściej opończą włożysz i skórnie dla błota. Lecz któż wszytkie podróżne wyliczy niesmaki! Wżdy i teraz niejeden znajduje się taki, Co na dyszlu umierać i niż gospodarzem, Trudu
straży, Wszędzie znajdziesz złodzieja, który na cię waży. Ona konwersacyja z woźnicą, z hajdukiem, Jeżeli dobrze zrobią co, zawsze z przynukiem. Cóż picie? co jedzenie? Do największej nędze Śmiem go równać, kto żywot prowadzi w włóczędze. A nuż w dom imojazdą szlachecki wyboczy, Gospodarz się na gościa skrzywi nieochoczy; Co byś dał, bez swojego żeby dyshonoru, Bez onej dyskrecyjej wymknąć z jego dworu. Suknie na grzbiet przystojnej i świeżego bota, Częściej opończą włożysz i skórnie dla błota. Lecz któż wszytkie podróżne wyliczy niesmaki! Wżdy i teraz niejeden znajduje się taki, Co na dyszlu umierać i niż gospodarzem, Trudu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 24
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, i z przodu, Nie wetknąwszy weń pierwej nogi ani ręki? Niech tam nie tylko zmarski, ale będą sęki, Niech cię trze, niech cię ciśnie, niech cię jak chce wierci, Musisz, nieboże, musisz chodzić w nim do śmierci, Choćbyć wrzody i dziury porobił na ciele, Choćby się skrzywił jako najbrzydsze kurpiele; Musisz szorować, łatać, musisz go chędożyć, Gdyś się, błaźnie, odważył raz weń nogę włożyć. Nie samać skórka wchodzi w uwagę, nie sama, Częstoż wewnątrz wilczycą, wierzchem będzie dama. 208 (F). DO BRODY
Brodo moja, poczciwa, najmilejsza brodo,
, i z przodu, Nie wetknąwszy weń pierwej nogi ani ręki? Niech tam nie tylko zmarski, ale będą sęki, Niech cię trze, niech cię ciśnie, niech cię jak chce wierci, Musisz, nieboże, musisz chodzić w nim do śmierci, Choćbyć wrzody i dziury porobił na ciele, Choćby się skrzywił jako najbrzydsze kurpiele; Musisz szorować, łatać, musisz go chędożyć, Gdyś się, błaźnie, odważył raz weń nogę włożyć. Nie samać skórka wchodzi w uwagę, nie sama, Częstoż wewnątrz wilczycą, wierzchem będzie dama. 208 (F). DO BRODY
Brodo moja, poczciwa, najmilejsza brodo,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 97
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, pomyślę: dwie literze z przodka Odjąwszy, nie zostanie, tylko sama wódka. 346 (F). TYTUŁ Z RZECZĄ ZGODNY
Prostąm się urodziła w Polsce białogłową, A dlaczegóż mię krzywą po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc, skrzywi. 347 (N). WIELKANOC MAZOWIECKA
Rok minął, z warszawskiego sejmu jadąc, prawie, Przyszło mi być na święta wielkonocne w Mławie. Tam, skoro mnie na jutrznią rany dzwon obudzi, Z ciężką biedą się cisnę w pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma
, pomyślę: dwie literze z przodka Odjąwszy, nie zostanie, tylko sama wódka. 346 (F). TYTUŁ Z RZECZĄ ZGODNY
Prostąm się urodziła w Polszczę białogłową, A dlaczegóż mię krzywą po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc, skrzywi. 347 (N). WIELKANOC MAZOWIECKA
Rok minął, z warszawskiego sejmu jadąc, prawie, Przyszło mi być na święta wielkonocne w Mławie. Tam, skoro mnie na jutrznią rany dzwon obudzi, Z ciężką biedą się cisnę w pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 147
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
potka wilkum pewnie niejednaki. Nie trzeba dymem śmierdzieć, kto się chce do dworu Udać, jeszcześ ty godna kuchennego szoru: Jeden, co lepiej pisze, znajdzie w tobie siła, Co by cierpliwsza głowa jeszcze przekreśliła; Drugi z zazdrości, która średnie mózgi żywi,. W oczy pochwali, ale z tyłu gębę skrzywi; Inszy, choć z hipokreńskiej nie pił nigdy bani, Żeby się coś zdał, czego nie umie, pogani. Tak, coś ją w ciszy miała, utracisz powagę I pójdziesz za sukienkę korzeniu na wagę Albo cię, ważąc konfekt, podścielę na szali Aptekarz i Szot tobą tabakę podpali,
Albo kiedy krystera czyści
potka wilkum pewnie niejednaki. Nie trzeba dymem śmierdzieć, kto się chce do dworu Udać, jeszcześ ty godna kuchennego szoru: Jeden, co lepiej pisze, znajdzie w tobie siła, Co by cierpliwsza głowa jeszcze przekreśliła; Drugi z zazdrości, która średnie mózgi żywi,. W oczy pochwali, ale z tyłu gębę skrzywi; Inszy, choć z hipokreńskiej nie pił nigdy bani, Żeby się coś zdał, czego nie umie, pogani. Tak, coś ją w ciszy miała, utracisz powagę I pójdziesz za sukienkę korzeniu na wagę Albo cię, ważąc konfekt, podścielę na szali Aptekarz i Szot tobą tabakę podpali,
Albo kiedy krystera czyści
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 6
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
winić? Parki nielitościwe, okrutne boginie, Czy nie wiecie, że z kusiem oraz i świat ginie? Mogłyście go, zwyczajem Starego Zakonu, Obrzezać, ciemnego nań nie przywodząc skonu; Mogłyście świata taką nie smęcić żałobą, Nie śmiertelną, choć ciężką, złożyć go chorobą: Albo weszkami wyssać, albo skrzywić kiłą, Albo francą zarazić starą i zawiłą. Ale żeście się z ostrą rzuciły nań kosą, Jedneż mary nasz naród i kusia wyniosą. Priape Lampsaceński, czyś spał, czyś pijany Nie uważał, jakie świat odniósł przez to rany, Żeś swojemu kumowi nie dodał pomocy I nie wyrwałeś
winić? Parki nielutościwe, okrutne boginie, Czy nie wiecie, że z kusiem oraz i świat ginie? Mogłyście go, zwyczajem Starego Zakonu, Obrzezać, ciemnego nań nie przywodząc skonu; Mogłyście świata taką nie smęcić żałobą, Nie śmiertelną, choć ciężką, złożyć go chorobą: Albo weszkami wyssać, albo skrzywić kiłą, Albo francą zarazić starą i zawiłą. Ale żeście się z ostrą rzuciły nań kosą, Jedneż mary nasz naród i kusia wyniosą. Pryjape Lampsaceński, czyś spał, czyś pijany Nie uważał, jakie świat odniósł przez to rany, Żeś swojemu kumowi nie dodał pomocy I nie wyrwałeś
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 313
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają; Trzecia ozdoba wisi u gardła — przeklęty Pęcherz, jako wieprzowy od chłopiąt nadęty. Usta się zawsze pienią, gęba się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak wygładzony, Żeby tam na nim mógł być anyżek młócony. Każdą kość by policzył, sama tylko skóra Z kościami w twoim ciele żyje samowtóra, Własnaś
na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają; Trzecia ozdoba wisi u gardła — przeklęty Pęcherz, jako wieprzowy od chłopiąt nadęty. Usta się zawsze pienią, gęba się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak wygładzony, Żeby tam na nim mógł być anyżek młócony. Każdą kość by policzył, sama tylko skóra Z kościami w twoim ciele żyje samowtóra, Własnaś
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 328
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
też i Żyd przyjechał; tego dla pośmiechu Nienawidzili w swoim doktorowie cechu. Przyszedszy do nich Słowik: „Co mi dacie? — rzecze — Dokażę, że dziś jeszcze z Wiśnicza uciecze.” Więc wypiwszy w polewce rześki purgans tłusty,
Skoro poczuje w brzuchu nadchodzące spusty, Narzeka i we trzy się chodząc dzwona skrzywi. Obaczywszy Żyd doktor, najpierwej się ździwi: Wiedząc, czym Słowikowski był u tego dworu, Mógł przezeń do pańskiego łacno przyść faworu. Pyta go o przyczynę tak nagłej niemocy. A ten, w rzeczy po długim wstydzie: „Dzisia w nocy Straszna mi się bolączka, tam kędy najgorzej, Wydała i pewnie
też i Żyd przyjechał; tego dla pośmiechu Nienawidzili w swoim doktorowie cechu. Przyszedszy do nich Słowik: „Co mi dacie? — rzecze — Dokażę, że dziś jeszcze z Wiśnicza uciecze.” Więc wypiwszy w polewce rześki purgans tłusty,
Skoro poczuje w brzuchu nadchodzące spusty, Narzeka i we trzy się chodząc dzwona skrzywi. Obaczywszy Żyd doktor, najpierwej się ździwi: Wiedząc, czym Słowikowski był u tego dworu, Mógł przezeń do pańskiego łacno przyść faworu. Pyta go o przyczynę tak nagłej niemocy. A ten, w rzeczy po długim wstydzie: „Dzisia w nocy Straszna mi się bolączka, tam kędy najgorzej, Wydała i pewnie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 235
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a on wieś stracił ostatnią. 70. SZALONY GOSPODARZ
Pospolicie chwalebnie, nie w gniewie ni w swarze, Zowią się szalonemi skrzętni gospodarze. Nasz zaś pan — jako widzę — skrzętny z każdej strony Krom gospodarstwa — nazwać się może szalony. 71. KRZYWONOS PTAK
Czy od krzywego nosa krzywonos się zowie, Czy mu imię skrzywiło nos — niech mi kto powie! 72. HONORA MEDICUM — PROPTER NECESSITATEM
Przydam: et Iudeum
Wielka to necessitas, kogo franca nędzi, To większa jeszcze — do niej kto nie ma pieniędzy. Z pierwszą idź do lekarza, a z drugą do Żyda: Jak tamten, tak ten drugi podobno-ć się przyda
a on wieś stracił ostatnią. 70. SZALONY GOSPODARZ
Pospolicie chwalebnie, nie w gniewie ni w swarze, Zowią się szalonemi skrzętni gospodarze. Nasz zaś pan — jako widzę — skrzętny z kożdej strony Krom gospodarstwa — nazwać się może szalony. 71. KRZYWONOS PTAK
Czy od krzywego nosa krzywonos się zowie, Czy mu imię skrzywiło nos — niech mi kto powie! 72. HONORA MEDICUM — PROPTER NECESSITATEM
Przydam: et Iudeum
Wielka to necessitas, kogo franca nędzi, To większa jeszcze — do niej kto nie ma pieniędzy. Z pierwszą idź do lekarza, a z drugą do Żyda: Jak tamten, tak ten drugi podobno-ć się przyda
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 23
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, skruszona, fecit votum nigdy dalej Deum non offendere. I, desponsando sibi S. Franciscum, jemu swoję pollicendo intentionem, włożyła mu pierścień swój na palec statui tej. Gdy wyszła z kościoła, znowu jej poczęło być żal tego pierścienia, wróciła się nazad, chcąc znowu odebrać, gdy poczyna zdejmować, statua palec skrzywiła i zdjąć sobie nie dała. Owa, widząc ten cud, przestraszona, dość uczyniła pierwszemu obligowi swemu i więcej się do zbrodni swoich nigdy nie wracała.
Kościołek barzo niewielki i niebogaty, także i klasztor, jeno że na wesołym barzo miejscu.
Skąd jadąc, mimo miasto nazywające się Buran jechaliśmy. Toż miasto
, skruszona, fecit votum nigdy dalej Deum non offendere. I, desponsando sibi S. Franciscum, jemu swoję pollicendo intentionem, włożyła mu pierścień swój na palec statui tej. Gdy wyszła z kościoła, znowu jej poczęło być żal tego pierścienia, wróciła się nazad, chcąc znowu odebrać, gdy poczyna zdejmować, statua palec skrzywiła i zdjąć sobie nie dała. Owa, widząc ten cud, przestraszona, dość uczyniła pierwszemu obligowi swemu i więcej się do zbrodni swoich nigdy nie wracała.
Kościołek barzo niewielki i niebogaty, także i klasztor, jeno że na wesołym barzo miejscu.
Skąd jadąc, mimo miasto nazywające się Buran jechaliśmy. Toż miasto
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 168
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
z nimi giną racje. Kobyły tobie biku objeżdżać, Nie na harc taki z ludźmi wyjeżdżać, Nie trząść świętymi litaniami, Nie mieć rozprawy z teologami, Albo Wenery broń raczej strony, Który-eś ogniem wszystek spalony. Już ci nos franca widzę stoczyła, Już ci w nim chrząstka wszystka wygniła. Stąd ci się skrzywił, stąd głos gęgliwy, Chocia się tobie widzi krzykliwy. KONKLUZYJA P. HERMANA WORSZTA
Kto pospolicie miesza się z dworem, Ten pospolicie przypłaca worem. Boję się, dworscy gdy pójdą górą, Byś sztraf nie płacił swą własną skórą. Ty cesarzowi chrześcijańskiemu, Ty Zygmuntowi królu polskiemu, Ty Eustachemu Wołowiczowi, A wileńskiemu
z nimi giną racyje. Kobyły tobie biku objeżdżać, Nie na harc taki z ludźmi wyjeżdżać, Nie trząść świętymi litanijami, Nie mieć rozprawy z teologami, Albo Wenery broń raczej strony, Który-eś ogniem wszystek spalony. Już ci nos franca widzę stoczyła, Już ci w nim chrząstka wszystka wygniła. Stąd ci się skrzywił, stąd głos gęgliwy, Chocia się tobie widzi krzykliwy. KONKLUZYJA P. HERMANA WORSZTA
Kto pospolicie miesza się z dworem, Ten pospolicie przypłaca worem. Boję się, dworscy gdy pójdą górą, Byś sztraf nie płacił swą własną skórą. Ty cesarzowi chrześcijańskiemu, Ty Zygmuntowi królu polskiemu, Ty Eustachemu Wołowiczowi, A wileńskiemu
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 287
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968