ledwo co wysoki, trzy łokcie tylko domu jest wszytkiego po śmierci mego. Zostańcie perły, kamienie, klejnoty, żegnam się z wami, przyjemne pieszczoty, już mi was sroga śmierć gwałtem wydziera, z jadem naciera. Zostań, urodo oczom pożądana, muzyko wdzięczna, z uciechą słuchana, potrawy drogie, paszty wyśmienite i smakowite. Już mi, o słońce, nie będziesz świeciło ani powietrze ku zdrowiu służyło, w ziemie wnętrznościach będę położony, w proch obrócony. A cóż mi po tym, żem dwory budował, folwarki, role, miasta, wsie skupował? Oto mię z tego gwałtem wyganiają, nic wziąć nie dają.
Cóż mi
ledwo co wysoki, trzy łokcie tylko domu jest wszytkiego po śmierci mego. Zostańcie perły, kamienie, klejnoty, żegnam się z wami, przyjemne pieszczoty, już mi was sroga śmierć gwałtem wydziera, z jadem naciera. Zostań, urodo oczom pożądana, muzyko wdzięczna, z uciechą słuchana, potrawy drogie, paszty wyśmienite i smakowite. Już mi, o słońce, nie będziesz świeciło ani powietrze ku zdrowiu służyło, w ziemie wnętrznościach będę położony, w proch obrócony. A cóż mi po tym, żem dwory budował, folwarki, role, miasta, wsie skupował? Oto mię z tego gwałtem wyganiają, nic wziąć nie dają.
Cóż mi
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 11
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
brzuchy swe tuczyli i w bankietach się zbytecznych kochali, jak zażywali, a o ubogich, zgłodzonych nie dbali, wrota przed nimi zawierać kazali, ubóstwa, nędze ich się nie litując ani żałując. Chcesz wiedzieć, w piekle co są za przysmaki? Wiedz, iże bankiet potępieńców taki (pomniąc na paszty przeszłe wyśmienite i smakowite). Teraz głód srogi cierpią wycieńczeni, zaczym jakby psi wściekli zajuszeni ciała na sobie zębami kąsają, wrzeszcząc, zgrzytają. A wtym z piekielnej kuchnie jeść wydają, dla głodnych gości półmiski stawiają, z ochotą wielką one prezentują i kredensują: żaby, jaszczurki, parchate bufony, żmije rozjadłe i wężów ogony, padalce,
brzuchy swe tuczyli i w bankietach się zbytecznych kochali, jak zażywali, a o ubogich, zgłodzonych nie dbali, wrota przed nimi zawierać kazali, ubóstwa, nędze ich się nie litując ani żałując. Chcesz wiedzieć, w piekle co są za przysmaki? Wiedz, iże bankiet potępieńców taki (pomniąc na paszty przeszłe wyśmienite i smakowite). Teraz głód srogi cierpią wycieńczeni, zaczym jakby psi wściekli zajuszeni ciała na sobie zębami kąsają, wrzeszcząc, zgrzytają. A wtym z piekielnej kuchnie jeść wydają, dla głodnych gości półmiski stawiają, z ochotą wielką one prezentują i kredensują: żaby, jaszczurki, parchate bufony, żmije rozjadłe i wężów ogony, padalce,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 71
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
na półroka gości Bóg częstuje i nie na trochę osób stół gotuje; nieskazitelne potrawy stawiają, onych dodają. Luc. 12, Isai. 66, Apoc. 7, Apoc. 21, Cant. 5, Luc. 15, Ester 1
O, jako drogie, jako wyśmienite, o, jako słodkie, jako smakowite paszty wyborne świętym zgotowane, kredensowane! Wprzód, niźli gości na bankiet puszczono, każdego w szaty kosztowne ubrano, żeby był godzien oblicza Boskiego i miejsca tego. O, kto pomyśli, jak drogo ubrana oblubienica Chrystusowi dana, dusza w łożnicę jego wprowadzona i uwielbiona! Jako jest ślicznym pokryta bisiorem, nikt nie wyrazi słowem
na półroka gości Bóg częstuje i nie na trochę osób stół gotuje; nieskazitelne potrawy stawiają, onych dodają. Luc. 12, Isai. 66, Apoc. 7, Apoc. 21, Cant. 5, Luc. 15, Esther 1
O, jako drogie, jako wyśmienite, o, jako słodkie, jako smakowite paszty wyborne świętym zgotowane, kredensowane! Wprzód, niźli gości na bankiet puszczono, każdego w szaty kosztowne ubrano, żeby był godzien oblicza Boskiego i miejsca tego. O, kto pomyśli, jak drogo ubrana oblubienica Chrystusowi dana, dusza w łożnicę jego wprowadzona i uwielbiona! Jako jest ślicznym pokryta bisiorem, nikt nie wyrazi słowem
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 114
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
; czyby nie nazwał był dworu ślizawką? Dworzanina zwłaszcza tego który w łasce/ kotem na ledzie/ a jeszcze w orzechowych trzewiczkach? I dostojeństwo samo niebezpiecznością grozi/ i droga do dostojeństwa także niebezpieczna; i tak prawda bywa co napisano: Per pericula peruenitur ad maius periculum. Ale iż tak rozumiecie/ że nic smakowitszego nie masz nad polewkę dworską/ ani zgoła możecie żyć bez tej niewolej; owaście się koniecznie na to udali/ abyście służyli: moja rada/ żebyście poszli na dwór wielkiego Pana/ nad którego więtszego nie znajdziecie; służcie Panu Bogu; kto służy Pnu temu/ nie służy/ ale króluje; kędy Duch
; czyby nie názwał był dworu ślizawką? Dworzániná zwłaszczá tego który w łásce/ kotem ná ledźie/ á ieszcze w orzechowych trzewiczkách? I dostoieństwo sámo niebespiecznośćią groźi/ y drogá do dostoieństwá tákże niebespieczna; y ták prawdá bywa co nápisano: Per pericula peruenitur ad maius periculum. Ale iż ták rozumiećie/ że nic smákowitszego nie mász nád polewkę dworską/ áni zgołá możecie żyć bez tey niewoley; owaśćie się koniecznie ná to vdáli/ ábyśćie służyli: moiá rádá/ żebyśćie poszli na dwor wielkiego Páná/ nád ktorego więtszego nie znaydźiećie; służćie Pánu Bogu; kto służy Pnu temu/ nie służy/ ale kroluie; kędy Duch
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 84
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
etc w winie się znajdujących: co Medycy między jadowitemi truciznami kładą. Petrus Ferestus infine Libri 15 Observ: Medicin. Jeśli zaś wodą rozbełtane, poznasz wziąwszy wina w lej w nowy, suchy garnek, zawieś go, tedy woda przezeń wskruś przechodząc będzie kapała. Sól zaś znajdująca się w winie, czy nigo nie smakowitym. Młode wino, aby się prędzej burzyło, atym samym niby się stare stało. wlej w beczkę garniec jeden prostej gorzałki zaszpuntuj, redy kiśnie. Item weź migdałów gorszkich, piołunu, żywicy czystej, sosnowej, Faenum Graecum, wszytkiego ile ci się zda, zetrzy społem naprzód samo, potym z winem,
etc w winie się znayduiących: co Medycy między iadowitemi truciznami kładą. Petrus Ferestus infine Libri 15 Observ: Medicin. Ieśli zaś wodą rozbełtane, poznasz wziąwszy wina w ley w nowy, suchy garnek, zawieś go, tedy woda przezeń wskruś przechodząc będzie kapała. Sol zaś znayduiąca się w winie, czy nigo nie smakowitym. Młode wino, aby się prędzey burzyło, atym samym niby się stare stało. wley w beczkę garniec ieden prostey gorzałki zaszpuntuy, redy kiśnie. Item weź migdałow gorszkich, piołunu, żywicy czystey, sosnowey, Faenum Graecum, wszytkiego ile ci się zda, zetrzy społem naprzod samo, potym z winem,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 489
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Kujawskiego i Płockiego. Za co Książę Prymas powinien się pisać Kanonikiem Płockim, i Książetom Mazowieckim dawać grzywnę jednę. Geografia Generalna i partykularna
ŁOWICZ Stolica Księstwa stoi nad rzeką Bzurą: ma Kolegiatę titulô insignem; Zamek Prymasowski opasany murem, i Bzurą rzeką za Miastem; wiele jest tam Klasztorów i Kościołów. Pod Łowiczem Śnieguły ptaki smakowite poławiają się. A w Miedniwicy wsi jest cudy sławny Obraz Najświętszej Panny u OO. Reformatów. Tu w Ziemi Gostyńskiej, jest Miasto Gostyń nad rzeką Bzurą; gdzie siedział w Zamku i umierał Ruski Car Moskiewski.
PRUSY KrólEWSKIE mają jezior samych 2037 według Historyj naturalnej X Rzączyńskiego. Mieszkali w Prusach dawnych czasów te Narody:
Kuiawskiego y Płockiego. Za co Xiąże Prymás powinien się pisać Kanonikiem Płockim, y Xiążetom Mazowieckim dawać grzywnę iednę. Geografia Generalna y partykularna
ŁOWICZ Stolica Xięstwa stoi nad rzeką Bzurą: ma Kollegiatę titulô insignem; Zamek Prymasowski opasany murem, y Bzurą rzeką za Miastem; wiele iest tam Klasztorow y Kościołow. Pod Łowiczem Snieguły ptaki smakowite poławiaią sie. A w Miedniwicy wsi iest cudy sławny Obraz Nayświętszey Panny u OO. Reformatow. Tu w Ziemi Gostyńskiey, iest Miasto Gostyń nad rzeką Bzurą; gdzie siedział w Zamku y umierał Ruski Car Moskiewski.
PRUSY KROLEWSKIE maią iezior samych 2037 według Historyi naturalney X Rzączyńskiego. Mieszkali w Prusach dawnych czasow te Narody:
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 321
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
aby tracił wszytko co się u niego najduje/ a Chrześcijanin zaraz żeby wolny był. Prawo też Duchowne zabrania d. aby Żydowie sług Chrześcijan nie mieli. Czemużby też tych praw na Tatary nie obrócić? A niewolnicy i niewolnice/ których wiele mają/ nietylko z naszego/ ale i z Moskiewskiego roku/ tak smakowite sobie u Tatar mieszkanie ulubili: iżby nigdy u naszych nie wytrwali/ z których Tatarowie/ jedne za żony/ pojmują/ a drugie co i brzydko wspomnieć/ za nałożnice mają/ dzieci z nimi płodząc. Siłać inszych zbrodni (jakom pierwej pisał) utaja się między Tatarami: dla których to państwo Pan Bóg karze
áby tráćił wszytko co się v niego náyduie/ á Chrześćiánin záraz żeby wolny był. Práwo też Duchowne zábránia d. aby Zydowie sług Chrześćian nie mieli. Cżemużby też tych praw ná Tátáry nie obroćić? A niewolnicy y niewolnice/ ktorych wiele máią/ nietylko z nászego/ ále y z Moskiewskiego roku/ ták smákowite sobie v Tátar mieszkánie vlubili: iżby nigdy v nászych nie wytrwáli/ z ktorych Tátárowie/ iedne zá żony/ poymuią/ á drugie co y brzydko wspomnieć/ zá náłożnice máią/ dźieći z nimi płodząc. Siłáć inszych zbrodni (iákom pierwey pisał) vtáia się między Tátárámi: dla ktorych to páństwo Pan Bog karze
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 47
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
wziąwszy od J. Kr. Mści P. mego miłościwego urząd ten wojenny na się, ale od dziecinnych lat moich to staranie, to pieczołowanie moje zawsze było, abym wszystkie intencje moje ku sławie i dostojeństwu J. K. Mści i Rzptej obracał. Gwoli czemu niestraszne mi były nigdy rozmaitych nieprzyjaciół wojska ogromne, smakowite wszelakie prace, trudy i insze razy ciężkie od nieprzyjaciół podjęte, o których wszystkiemu świata wiadomo, abym przy całej wierze J. K. Mści Panu memu i ojczyźnie miłej powinność moję oświadczył. Taż ochota, przeszłego roku, za nastąpieniem w kraje Pruskie Kscia Sudermańskiego, od ostatnich granic państw koronnych, tu do
wziąwszy od J. Kr. Mści P. mego miłościwego urząd ten wojenny na się, ale od dziecinnych lat moich to staranie, to pieczołowanie moje zawsze było, abym wszystkie intencje moje ku sławie i dostojeństwu J. K. Mści i Rzptéj obracał. Gwoli czemu niestraszne mi były nigdy rozmaitych nieprzyjaciół wojska ogromne, smakowite wszelakie prace, trudy i insze razy ciężkie od nieprzyjaciół podjęte, o których wszystkiemu świata wiadomo, abym przy całéj wierze J. K. Mści Panu memu i ojczyźnie miłej powinność moję oświadczył. Taż ochota, przeszłego roku, za nastąpieniem w kraje Pruskie Xcia Sudermańskiego, od ostatnich granic państw koronnych, tu do
Skrót tekstu: ManifKoniec
Strona: 61
Tytuł:
Manifestacja w grodzie...
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Aż smoki povsypiał: ani swej nagrody Wziął Leander/ póki wprzód nie napił się wody. Owo im co milszego/ tym większej być wagi Zawsze musi/ ani bez ostatniej przewagi Dostać tego podobna. Jemu to gotowo/ Tylko się rezolwnie/ tylko rzecze słowo Wpada w ręce: Hej czemu nie zażyć pogody: Ani tak smakowitej niezaszczknąć jagody: Kiedy wabi do siebie: Tu z drudiej zaś strony Zraża go Kornelia/ i już poślubiony Raz jej związek: Nie jestci i ona nie grzeczna/ Nadewszytko w przyjaźni wierna i stateczna/ Takżeby jej nagrodzić znane przez czas długi Miał kochania: i od niej przedać się do drugiej: A co
Aż smoki povsypiał: áni swey nagrody Wziął Leánder/ poki wprzod nie nápił się wody. Owo im co milszego/ tym większey bydź wagi Záwsze musi/ áni bez ostátniey przewagi Dostáć tego podobna. Iemu to gotowo/ Tylko się rezolwnie/ tylko rzecze słowo Wpada w ręce: Hey czemu nie záżyć pogody: Ani ták smákowitey niezászczknąć iágody: Kiedy wabi do siebie: Tu z drudiey záś strony Zraża go Kornelia/ y iuż poślubiony Raz iey związek: Nie iestci y oná nie grzeczna/ Nádewszytko w przyiáźni wierna y státeczna/ Tákżeby iey nagrodzić znáne przez czás długi Miał kochánia: y od niey przedáć się do drugiey: A co
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 26
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
. Zaczymby słoneczne Dobywszy się z zamorza/ złotogrzywe konie Jej skazały/ ku której miałaby się stronie Światowej stąd obrócić. Co obiecał z chęcią/ A w tym ich napojony swoją niepamięcią Sen ogarnął/ i spały/ aż na nogi wstanie Długie swoje Orion/ i zapieje na nie Kur z podstrzechy. O której smakowitej dobie Dozorna Gospodyni/ żeby tym dnia sobie Krótkiego nadstawiła/ budzi do kądziele Dziewki swoje. I sama przysute w popiele Iskierki rozdymując/ światło im gotuje/ Także starzec/ gdy całą onę noc przeczuje Pod oknami zawoła. Nu czas/ maszli wolą/ Wyniść nam/ Paskwalino, póki te pozwolą Szare chwile pogody/
. Záczymby słoneczne Dobywszy się z zamorza/ złotogrzywe konie Iey skazáły/ ku ktorey miáłaby się stronie Swiátowey ztąd obrocić. Co obiecał z chęcią/ A w tym ich nápoiony swoią niepámięcią Sen ogárnął/ y spáły/ áż ná nogi wstánie Długie swoie Oryon/ y zápieie ná nie Kur z podstrzechy. O ktorey smákowitey dobie Dozorna Gospodyni/ żeby tym dniá sobie Krotkiego nádstáwiłá/ budzi do kądziele Dziewki swoie. Y sámá przysute w popiele Iskierki rozdymuiąc/ świátło im gotuie/ Tákże stárzec/ gdy cáłą onę noc przeczuie Pod oknámi záwoła. Nu czás/ maszli wolą/ Wyniść nąm/ Pasqualino, poki te pozwolą Száre chwile pogody/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 55
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701