sknera! Darmo-ć te boty przyszły; wzdy kup chleba, sera, Niech się z sobą ucieszem! Każ dać konew piwa!” Pozwolił. Ten się — pijąc — na koncept zdobywa: — „Nie żałuję-ć tych botów, ale świeże, z szydła. Posiedź tu, jeszcze-ć do nich kupię smarowidła.” I poszedł. Z rybiem tłustem kupił w rynku smalcu, Przyniozszy, w zanadrze mu kładzie po kawalcu Mówiąc: „Żebyś nie zgubił!” — I samego tronem
Poświektał — i koszulę, i kożuch z sukmomem. Chłop się zmarszczy od smrodu: «Jużci dosyć, jużci! Zaś-
sknera! Darmo-ć te boty przyszły; wzdy kup chleba, sera, Niech się z sobą ucieszem! Każ dać konew piwa!” Pozwolił. Ten się — pijąc — na koncept zdobywa: — „Nie żałuję-ć tych botów, ale świeże, z szydła. Posiedź tu, jeszcze-ć do nich kupię smarowidła.” I poszedł. Z rybiem tłustem kupił w rynku smalcu, Przyniozszy, w zanadrze mu kładzie po kawalcu Mówiąc: „Żebyś nie zgubił!” — I samego tronem
Poświektał — i koszulę, i kożuch z sukmomem. Chłop się zmarszczy od smrodu: «Jużci dosić, jużci! Zaś-
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 22
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
w małe gliniane złożywszy naczynia, albo słoiki, Bałwanom swoim ofiarowali; czasem sami Kapłani zażywali, udawali się za zachwyconych, wtedy czartów widywali. A tą maścią się namaściwszy Kapłani, serca nabierali na lwy, i na tygrysy nie ustraszonego: dla tego zabijali ludzi na ofiarę, okrutne mając serce: nawet i chorych tym smarowidłem ratowali z racyj przymieszanej tabaki. Do tych Kapłanów udawało się Amerykańskie pospólstwo jak do cudownych obrazów, radząc się tych zdrajców zabobonnych, w swoich wątpliwościach.
Mieli też Amerykanie swoich Mnichów, za Miastami. Obligacja ich była w leciech 18. albo 20. branych, żyć w czystości, długie nosić włosy, i Kapłanom Pogańskim
w małe gliniane złożywszy naczynia, albo słoiki, Bałwanom swoim ofiarowali; czasem sami Kapłani zażywali, udawali się za zachwyconych, wtedy czartow widywali. A tą maścią się namaściwszy Kapłani, serca nabierali na lwy, y na tygrysy nie ustraszonego: dla tego zabiiali ludzi na ofiarę, okrutne maiąc serce: nawet y chorych tym smarowidłem ratowali z racyi przymieszaney tabaki. Do tych Kapłanow udawało się Amerykańskie pospólstwo iak do cudownych obrazow, radząc się tych zdraycow zabobonnych, w swoich wątpliwościach.
Mieli też Amerykanie swoich Mnichow, za Miastami. Obligacya ich była w leciech 18. albo 20. branych, żyć w czystości, długie nosić włosy, y Kapłanom Pogańskim
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 584
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
drzewem aloe/ ostrzyszu Cypery/ potym miasto olejków może pozad idącej maści zażyć. Weź olejku Narodyni Piołunkowego/ miętczanego/ octu winnego/ każdego po łotach dwu: nasion/ kminu kramnego/ ameos/ kardamomu/ prochu z korzenia Raparowego po dragmie 1. Zagrzać to wszytko aż ocet parą wyjdzie/ z trochą wosku uczyn smarowidło. Nader też wielce żołądek zmacnia kasza niżej zrobiona tak. Weź skorek Cytrynowych/ melissy/ tatarskiego ziela: każdego po łotach dwu/ warzyć to wszytko w winie dobrym/ stłuc dobrze/ i przydać olejku Nardini masticis, ile obu trzeba/ do tego też prochu z grząnki chlebowej nieco przymieszać/ ażby była kasza gęsta
drzewem áloe/ ostrzyszu Cyperi/ potym miásto oleykow może pozad idącey máśći záżyc. Weź oleyku Narodini Piołunkowego/ miętczánego/ octu winnego/ káżdego po łotách dwu: náśion/ kminu kramnego/ ameos/ kardámomu/ prochu z korzenia Ráppárowego po drágmie 1. Zágrzać to wszytko áż ocet párą wyidźie/ z trochą wosku vczyn smárowidło. Náder też wielce żołądek zmacnia kászá niżey zrobiona ták. Weź skorek Cytrynowych/ melissy/ tátárskiego źiela: káżdego po łotách dwu/ wárzyć to wszytko w winie dobrym/ stłuc dobrze/ y przydáć oleyku Nardini masticis, ile obu trzebá/ do tego też prochu z grząnki chlebowey nieco przymieszáć/ áżby byłá kászá gęsta
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: B2
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
gdy nas fortuna piastuje stateczna, My się stajem niegrzeczni, kiedy ona grzeczna, Dogodzić nam niemoże, jak sprzecznemu kołu, Ta nas ciągnie ku gorze, my idziem ku dołu. Jeźli nas pomyślności smaruje balsamem, Brykamy, nieczujemy ciężaru pod tramem, W niepamięć poszło, żeśmy niedawno skrzypieli, Bez smarowidła osi wytarte ciągnęli. Natura ludzka jest to Morze niespokojne, Ustawiczną z wichrami zwykło toczyć wojnę, Skołatane przez burzą z wierzchu się uciszy, Wewnątrz szmer, huk, stękanie, kto zegluje, słyszy. Skoro sobie odpocznie, wnet cichość przemieni W szturm, bałwanami rzuca, i całe zapieni. Nie stęka, ale ryczy
gdy nas fortuna piastuie stateczna, My się staiem niegrzeczni, kiedy ona grzeczna, Dogodzić nam niemoże, iak sprzecznemu kołu, Ta nas ciągnie ku gorze, my idziem ku dołu. Jeźli nas pomyślności smaruie balsamem, Brykamy, nieczuięmy ciężaru pod tramem, W niepamięć poszło, żeśmy niedawno skrzypieli, Bez smarowidła osi wytarte ciągneli. Natura ludzka iest to Morze niespokoyne, Ustawiczną z wichrami zwykło toczyć woynę, Skołatane przez burzą z wierzchu się uciszy, Wewnątrz szmer, huk, stękanie, kto zegluie, słyszy. Skoro sobie odpocznie, wnet cichość przemieni W szturm, bałwanami rzuca, y całe zapieni. Nie stęka, ale ryczy
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 131
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, Jednak dość ostrą piastowały kosę, Wiatry je wznoszą, jak trzcinę kołyszą, A te bez końca jakieś prochy mielą W dwóch szkiełkach niby duszę z ciałem dzielą. Snopek pod pachą z różnego zbóż ziarna, Trzyma, powrosłem opasan do koła, Blisko niej stoją pracowite żarna, Paprzyca kamień kręcąc, gwałtu woła, Bez smarowidła darmo piszczy, skrzypie, Bo ta nie słucha, ziarno w dziurę sypie. Przeraził widok Sylwią niezwykły, Spoyźrzy z zadrzewa, wspiąwszy się na palce, Czy też młynarka zmiele kłosek nikły, Aż z niego sieczka, czcze lecą kawalce, Ledwie trzy ziarka na mąkę wypadły, Plewy, z ościami na błocie osiadły.
, Jednak dość ostrą piastowały kosę, Wiatry ie wznoszą, iák trzcinę kołyszą, A te bez końca iakieś prochy mielą W dwoch szkiełkach niby duszę z ciałem dzielą. Snopek pod pachą z rożnego zboż ziarna, Trzyma, powrosłem opasan do koła, Blisko niey stoią prácowite żarna, Paprzyca kámień kręcąc, gwałtu woła, Bez smarowidła darmo piszczy, skrzypie, Bo ta nie słucha, ziarno w dziurę sypie. Przeraził widok Sylwią niezwykły, Spoyźrzy z zádrzewa, wspiąwszy się ná palce, Czy też młynárka zmiele kłosek nikły, Aż z niego sieczka, cżcże lecą káwalce, Ledwie trzy ziarka ná mąkę wypádły, Plewy, z ościami ná błocie osiadły.
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 248
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
że broń owego świeżym gównem kurzy, Do pochew z szpadą: „Nużby nie było bez rany; Wolę dziesięć niż jednę od szable usranej.” I ów się też nie barzo do bitwy komosi, Ale nasmarowaną, jako czynią osi, Która sucho pod wozem pospolicie skrzypi, Chowa broń, choć mu z pochew smarowidło kipi. Potem, skoro waśń onę przyjaciel uśmierza, Tamten do domu, ten szedł z placu do płatnerza. 325 (D). NA BOBROWE CZAPKI OJCÓw JEZUITÓW
Dlaczego jezuici czapki noszą bobrze? Ja tak rozumiem, wszytko uważywszy dobrze, Że to zwierzę osobną, imo insze, modą,
Na poły ziemią żyje,
że broń owego świeżym gównem kurzy, Do pochew z szpadą: „Nużby nie było bez rany; Wolę dziesięć niż jednę od szable usranej.” I ów się też nie barzo do bitwy komosi, Ale nasmarowaną, jako czynią osi, Która sucho pod wozem pospolicie skrzypi, Chowa broń, choć mu z pochew smarowidło kipi. Potem, skoro waśń onę przyjaciel uśmierza, Tamten do domu, ten szedł z placu do płatnerza. 325 (D). NA BOBROWE CZAPKI OJCOW JEZUITÓW
Dlaczego jezuici czapki noszą bobrze? Ja tak rozumiem, wszytko uważywszy dobrze, Że to zwierzę osobną, imo insze, modą,
Na poły ziemią żyje,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 381
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987