przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół roka, jako zdechł, i już oblazł z sierci. Co temu, rzecze, była za przyczyna śmierci? Nazajutrz rano poszedł do onegoż gaju I znowu widzi wilka leżącego w kraju. Miły Panie! pomyśli, i wilcy sną morem; Już drugiego bez dusze widzę pod tym borem. W tym skubnie, jeśli mu się skórka na co godzi; A mój wilk przelękniony, skoro go osmrodzi, Porwie się z miejsca chyżo, co ma w sobie skoku, Do łasa; ów z usraną twarzą ku potoku. 149 (N). ŻYD
przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół roka, jako zdechł, i już oblazł z sierci. Co temu, rzecze, była za przyczyna śmierci? Nazajutrz rano poszedł do onegoż gaju I znowu widzi wilka leżącego w kraju. Miły Panie! pomyśli, i wilcy sną morem; Już drugiego bez dusze widzę pod tym borem. W tym skubnie, jeśli mu się skórka na co godzi; A mój wilk przelękniony, skoro go osmrodzi, Porwie się z miejsca chyżo, co ma w sobie skoku, Do łasa; ów z usraną twarzą ku potoku. 149 (N). ŻYD
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 264
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kradnie, Złodziej ma nosić drabinę przed katem, Jurystę przeto uczczono prymatem. 206. ŚMIERĆ
Nie z łopatą, z zegarkiem śmierć chodzi a z kosą. Jej dosyć ściąć; niech inszy do mogiły niosą. Często ostrzy, jeśli tnie starych kości rdzawki; Kwiatki i młode ziółka tylko dla zabawki. Od samego zamachu dzieci sną jak muchy, A stary dziad jako dąb, tym twardszy, że suchy. 207. KRAWCY Z KUŚNIERZMI
Nie mogli się tu krawcy i kuśnierze zgodzić, Który by cech w regiestrze miał najpierwej chodzić. Krawcy na się starych praw ukazują wlewki, Że zawsze pierwsze suknie niżeli podszewki.
Lecz gdy przyszło do Pisma, nie
kradnie, Złodziej ma nosić drabinę przed katem, Jurystę przeto uczczono prymatem. 206. ŚMIERĆ
Nie z łopatą, z zegarkiem śmierć chodzi a z kosą. Jej dosyć ściąć; niech inszy do mogiły niosą. Często ostrzy, jeśli tnie starych kości rdzawki; Kwiatki i młode ziółka tylko dla zabawki. Od samego zamachu dzieci sną jak muchy, A stary dziad jako dąb, tym twardszy, że suchy. 207. KRAWCY Z KUŚNIERZMI
Nie mogli się tu krawcy i kuśnierze zgodzić, Który by cech w regiestrze miał najpierwej chodzić. Krawcy na się starych praw ukazują wlewki, Że zawsze pierwsze suknie niżeli podszewki.
Lecz gdy przyszło do Pisma, nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 287
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zroniła, A w tarcz tłukąc miedzianą, dziecinę tuliła. Ani piosnek pieszczonych mamki mu śpiewały: Ale między zarazem bębny kołysały Wychowanki Marsowe. Siercią i pancerzem, Nie bawełną, nie miękkiem powijając pierzem. Stąd one w nim zapały i krew chciwą sławy, Że mu tylko triumfy a hetmańskie klawy W myśli były. We śnieli? bębny w uszu grzmiały; W dzieńli? świetne chorągwie w oczu się wiewały. Jako koniem najachać, jako drzewem toczyć, Ułożyć się wężyka, do pierścienia skoczyć, Ciężkie sypać batery, podsadzać petardy, I dowcipne przy fortach stawić belloardy,
Wszystkie jego pociechy, wszystkie i zabawy. Stąd w jasnym się obłoku
zroniła, A w tarcz tłukąc miedzianą, dziecinę tuliła. Ani piosnek pieszczonych mamki mu śpiewały: Ale między zarazem bębny kołysały Wychowanki Marsowe. Siercią i pancerzem, Nie bawełną, nie miękkiem powijając pierzem. Ztąd one w nim zapały i krew chciwą sławy, Że mu tylko tryumfy a hetmańskie klawy W myśli były. We śnieli? bębny w uszu grzmiały; W dzieńli? świetne chorągwie w oczu się wiewały. Jako koniem najachać, jako drzewem toczyć, Ułożyć się wężyka, do pierścienia skoczyć, Ciężkie sypać battery, podsadzać petardy, I dowcipne przy fortach stawić belloardy,
Wszystkie jego pociechy, wszystkie i zabawy. Ztąd w jasnym się obłoku
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 40
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
. O! i tym ja daję Swe pochwały. Niektóre Mars ognisty w boju, Ani śliskość dworowa, ale gdzie w pokoju Saturn złoty zasiadłszy, wieki wraca owe Po Cyklopim potopie Deukalionowe, Ludzi prac nauczając i przy gospodarnej Ziemię orać Cererze i zboże mleć żarny, Skąd pola niezmierzone żyzny kłos pokrywa, A tem się snąć i ludzki naród zachowywa. Takież i ci zabawy sobie spodobawszy, A w cienie i prywatę wdzięczną się wmięszawszy, Żywot żyją spokojny, nie przykry nikomu, Bo wszyscyli przy panu, któżby został w domu? I teć to są dzisiejsze fabryki tej słońca, Którym ani początku, ani znaleźć końca. A słusznie
. O! i tym ja daję Swe pochwały. Niektóre Mars ognisty w boju, Ani śliskość dworowa, ale gdzie w pokoju Saturn złoty zasiadłszy, wieki wraca owe Po Cyklopim potopie Deukalionowe, Ludzi prac nauczając i przy gospodarnej Ziemię orać Cererze i zboże mleć żarny, Zkąd pola niezmierzone żyzny kłos pokrywa, A tem się snąć i ludzki naród zachowywa. Takież i ci zabawy sobie spodobawszy, A w cienie i prywatę wdzięczną się wmięszawszy, Żywot żyją spokojny, nie przykry nikomu, Bo wszyscyli przy panu, któżby został w domu? I teć to są dzisiejsze fabryki tej słońca, Którym ani początku, ani znaleść końca. A słusznie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 137
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Drzewo, jest tak Sympatyczne z Myrtowym Drzewem jako Myrtowe z Pomogranatem. Jeżeliby Oliwnemu drzewu kozy uczyniły lezią, albo drzewianym a nie żelaznym instrumentem, uczyniona była incyzja, usycha, bo Vulnere non verbere gaudet. Z Dębem ma antypatią blisko niego będąc, cale zniszczeje. Jeżeliby Panna Oliwne sadziła drzewa, bujniejsze ro sną według Lemma: Dat Virgo Vigorem. Hedera albo Bluszcz toż drzewsuszy koło niego się obwinąwszy; Mala foedera perdunt. w MAGARZE Mieo ście Greckim na rynku długo Oliwne stało drzewo, na którym Bellatores odważni Rycerze swoje zawieszali Arma; Za czasem rozrastając się drzewo owy korą okryło arma, tak dalece, że tam cale zarosłe i
Drzewo, iest tak Sympatyczne z Myrtowym Drzewem iako Myrtowe z Pomogranatem. Ieżeliby Oliwnemu drzewu kozy uczyniły lezią, albo drzewianym a nie żelaznym instrumentem, uczyniona była incyzyá, usycha, bo Vulnere non verbere gaudet. Z Dębem ma antypatyą blisko niego będąc, cale zniszczeie. Ieżeliby Panna Oliwne sadziła drzewa, buynieysze ro sną według Lemma: Dat Virgo Vigorem. Hedera albo Bluszcz toż drzewsuszy koło niego się obwinąwszy; Mala foedera perdunt. w MAGARZE Mieo ście Greckim na rynku długo Oliwne stało drzewo, na ktorym Bellatores odważni Rycerze swoie zawieszali Arma; Za czasem rozrastaiąc się drzewo owy korą okryło arma, tak dalece, że tam cale zarosłe y
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 642
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
kilka łokci i głębokie, cudnie zimne, czyste, zdrowe, dlatego dla Turków i Gościów bardzo żądane i rozwożone bywa; w którym to samym źrzodle Najświętsza Panna Pana JEZUSA podczas ujścia swego z Judei do Egiptu kompała, i piła. Z niego ogrody bliskie BALSAMEM sadzone polewane, hojnie ro- Całego świata, praecipue o EgipCIE
sną, a ten Balsam w Żydowskiej olim tylko Ziemi rodzący się, a najwięcej tam w ogrodzie, czyli winnicy ENGADDy, za Heroda Króla Judskiego, Kleopatra Królowa Egipska przekopawszy, przeniosła do Egiptu na owe miejsca, koło źrzodła wspomnionego, a to z zazdrości takiej rzeczy Żydowskim Krajom, czyli z Boskiej dyspozycyj, aby z przenosinami
kilká łokci y głębokie, cudnie zimne, czyste, zdrowe, dlatego dla Turkow y Gościów bardzo żądane y rozwożone bywa; w ktorym to samym źrzodle Nayświętsza Pánna Pana IEZUSA podczas uyścia swego z Iudei do Egyptu kompała, y piła. Z niego ogrody bliskie BALSAMEM sadzone polewane, hoynie ro- Całego świata, praecipuè o EGYPCIE
sną, a ten Balsam w Zydowskiey olim tylko Ziemi rodzący się, a naywięcey tam w ogrodzie, czyli winnicy ENGADDI, za Heroda Krola Iudskiego, Kleopatra Krolowa Egypska przekopawszy, przeniosła do Egyptu na owe mieysca, koło źrzodła wspomnionego, a to z zazdrości takiey rzeczy Zydowskim Kraiom, czyli z Boskiey dyspozycyi, aby z przenosinami
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 556
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
; Sam grzech się wzmaga, sam grzech krzemieniem twardnieje. Niechżeby już o niebie ludzie zapomnieli, Żyjąc gorzej pogaństwa; czemuż by wżdy mieli Zapomnieć, która z światem trwać może, swej sławy Z stratą dusze nabytej? bo dla niej ustawy Nie tylko boskie, ale imo głupie bydło Gwałcąc zuchwale samej natury prawidło, Sną też, nie starzawszy się, w pierwszym życia progu. I z tego dać rachunek trzeba będzie Bogu. 131. O LITERZE A
Stworzywszy Bóg człowieka nad wszelkim rodzajem. Jego Adamem, sam się nazwał Adonajem; Arona za kapłana najwyższego bierze, I Abrahama, w tejże z początku literze. Synowi imię Alpha,
; Sam grzech się wzmaga, sam grzech krzemieniem twardnieje. Niechżeby już o niebie ludzie zapomnieli, Żyjąc gorzej pogaństwa; czemuż by wżdy mieli Zapomnieć, która z światem trwać może, swej sławy Z stratą dusze nabytej? bo dla niej ustawy Nie tylko boskie, ale imo głupie bydło Gwałcąc zuchwale samej natury prawidło, Sną też, nie starzawszy się, w pierwszym życia progu. I z tego dać rachunek trzeba będzie Bogu. 131. O LITERZE A
Stworzywszy Bóg człowieka nad wszelkim rodzajem. Jego Adamem, sam się nazwał Adonajem; Arona za kapłana najwyższego bierze, I Abrahama, w tejże z początku literze. Synowi imię Alpha,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 454
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wiosna, ani Jesień, jako z początku, w swej nie stoi grani; Zwłaszcza w Podgórzu, kędy chleb jedzą z osypki,
Z bedłek kluski na obiad, na wieczerzą grzybki. Drzewa prędzej próchnieją, że abo poprawiać, Abo ustawnie trzeba nowe domy stawiać; Więcej wilków niż owiec, ludzi jedzą głodem; Pczoły sną ani barci zakładają miodem. Wszytko opak i wszytko na dół się obraca: Ślepy nie widzi, że się już wiek światu skraca. Więc na pług nie spuszczając, w pożywieniu ścisłem, Przyjdzie mu, co kto zdole, pomagać przemysłem: Trudno jednym zaorać, trzeba wołów sprzęży, Stąd u nas rzemieślników najwięcej a
wiosna, ani Jesień, jako z początku, w swej nie stoi grani; Zwłaszcza w Podgórzu, kędy chleb jedzą z osypki,
Z bedłek kluski na obiad, na wieczerzą grzybki. Drzewa prędzej próchnieją, że abo poprawiać, Abo ustawnie trzeba nowe domy stawiać; Więcej wilków niż owiec, ludzi jedzą głodem; Pczoły sną ani barci zakładają miodem. Wszytko opak i wszytko na dół się obraca: Ślepy nie widzi, że się już wiek światu skraca. Więc na pług nie spuszczając, w pożywieniu ścisłem, Przyjdzie mu, co kto zdole, pomagać przemysłem: Trudno jednym zaorać, trzeba wołów sprzęży, Stąd u nas rzemieślników najwięcej a
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 478
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
masz i jesteś powinien i drzeć, i pocić się, służąc i chwaląc Bohatyra strasznego Pana i Dobrodzieja swego. T. Bym tak mógł i umiał, jako chcę sławić i rozglaszać głośno sławę Wmci, ustąpićby mi musiał Demosteneś, zdziwiłby się Arystoteles, Isocrates nie stałby za figę, Cicero[...] wpsnąc[...] bye umiał, a Plinius zazierałby z daleka (jako więc mówią) do kuchnie. Lec że prostora nie pozwala, dobrą dysposicją serca mego wdzięcznie chciej przyjąć proszę. Do tego też pola zastąpione nie masz się jako rozpostrzeć, lepiej siedzieć w pokoju, niż bez honoru i sławy, nie skończyć zaczętej sprawy.
mász y iesteś powinien y drzeć, y poćić się, służąc y chwaląc Bohátyrá strásznego Páná y Dobrodźieiá swego. T. Bym ták mogł y vmiał, iáko chcę słáwić y rozglaszáć głośno sławę Wmći, vstąpićby mi muśiał Demostheneś, zdźiwiłby się Arystoteles, Isocrátes nie stałby zá figę, Cicero[...] wpsnąc[...] bye vmiał, á Plinius zaźierałby z dáleká (iáko więc mowią) do kuchnie. Lec że prostorá nie pozwala, dobrą dispositią sercá mego wdźięcznie chćiey przyiąć proszę. Do tego też polá zástąpione nie mász się iáko rospostrzeć, lepiey śiedźieć w pokoiu, niż bez honoru y sławy, nie skończyć záczętey spráwy.
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 10
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Ze kilkanaście całych namiotów przynieśli, Różnych sprzętów żołnierskich, różnego rynsztunku, Z których parę cudnych kit dali w podarunku Wielkiemu hetmanowi; wziął puzdro podczaszy Z ośmią pełnych szorbetu pachnącego flaszy. Tak Kozacy broili, a tymczasem nasze Nużne wojsko słabieje i konie bez pasze Zdychają; smród w obozie, skąd chorych na poły; Niemcy sną jako muchy i ledwie im doły Zdrowi kopać nadążą; Węgrzy zuciekali. Ale i Zaporowcy już się barzo chwiali, I przyszłoby do buntu dla nędze, dla głodu; Lecz i tu nie zaniechał pokazać dowodu Turcy przestrzeżeni od naszych zbiegów Kozacy w nocy w obozie tureckim Obozu polskiego wizerunk WOJNA CHOCIMSKA
Cnoty swojej Sajdaczny, gdy
Ze kilkanaście całych namiotów przynieśli, Różnych sprzętów żołnierskich, różnego rynsztunku, Z których parę cudnych kit dali w podarunku Wielkiemu hetmanowi; wziął puzdro podczaszy Z ośmią pełnych szorbetu pachnącego flaszy. Tak Kozacy broili, a tymczasem nasze Nużne wojsko słabieje i konie bez pasze Zdychają; smród w obozie, skąd chorych na poły; Niemcy sną jako muchy i ledwie im doły Zdrowi kopać nadążą; Węgrzy zuciekali. Ale i Zaporowcy już się barzo chwiali, I przyszłoby do buntu dla nędze, dla głodu; Lecz i tu nie zaniechał pokazać dowodu Turcy przestrzeżeni od naszych zbiegów Kozacy w nocy w obozie tureckim Obozu polskiego wizerunk WOJNA CHOCIMSKA
Cnoty swojej Sajdaczny, gdy
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 215
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924