jak hojnym/ robactwu bankietem się zstała! Ona/ co się od Złota/ od Pereł świeciła/ Ach niestety/ jak strasznie gadzina pokryła! Zdołków/ gdzie były oczy/ żaby wyglądają: Po twarzy zaś zropiałej/ jaszczurki biegają. Świerczki w uszach gospodą do mózgu szturmują: Śliskie węże/ po kiszkach pasmami się snują. Pędracy/ drogie Perły/ z szyje wypychają: Za perły/ z siebie samych ozdoby dodają. Miasto Manel/ na ręku pieszczonych padalce; Szarpają zmijie piersi/ na drobne kawalce. Szczurcy wespół zmyszami/ zwłosów gniazda wiją: Wiele innych robactwa/ ropa żyjąc tyją. Perfumów niepotrzeba: bo/ z trupa
iák hoynym/ robáctwu bankietem się zstáłá! Oná/ co się od Złotá/ od Pereł świećiłá/ Ach niestety/ iák strásznie gádźiná pokryłá! Zdołkow/ gdźie były oczy/ żáby wyglądáią: Po twarzy zaś zropiáłey/ iászczurki biegáią. Swierczki w vszách gospodą do mozgu szturmuią: Sliskie węże/ po kiszkách pásmámi się snuią. Pędrácy/ drogie Perły/ z szyie wypycháią: Zá perły/ z śiebie samych ozdoby dodáią. Miasto Mánel/ ná ręku pieszczonych padálce; Szárpáią zmiiie pierśi/ ná drobne káwálce. Szczurcy wespoł zmyszámi/ zwłosow gniázdá wiią: Wiele innych robáctwá/ ropa żyiąc tyią. Perfumow niepotrzebá: bo/ z trupá
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
strojach Panie. Czy nie słuszna/ by inszych win Polska nie miała/ Aby dla zbytnich strojów/ cale wyniszczała? Czy nie woła/ o pomstę w Niebo/ strój nad tymi? Które/ gardząc włosami/ od Boga danymi/ Nowy Zakon Szatański/ na ziemi fundują: Golą głowy/ a włosy/ na peruki snują. Mówią/ że im gorąco/ gdy w swych włosach chodzą. Yola tego/ z pieszczoty/ w Perukach się chłodzą. Ale postoj/ takowych pieszczony Narodzie/ Ochłodząć was/ pod ziemią/ w płomienistej wodzie. Całe razem/ nad wami/ palić będą lasy/ Zejście/ drogie/ tak marnie obracały czasy.
stroiách Pánie. Czy nie słuszná/ by inszych win Polská nie miáłá/ Aby dlá zbytnich stroiow/ cále wyniszczáłá? Czy nie wołá/ o pomstę w Niebo/ stroy nád tymi? Ktore/ gárdząc włosami/ od Bogá dánymi/ Nowy Zákon Szátański/ ná źiemi funduią: Golą głowy/ á włosy/ ná peruki snuią. Mowią/ że im gorąco/ gdy w swych włosách chodzą. Yolá tego/ z pieszczoty/ w Perukách się chłodzą. Ale postoy/ tákowych pieszczony Národźie/ Ochłodząć was/ pod źiemią/ w płomienistey wodźie. Cáłe rázem/ nád wami/ pálić będą lásy/ Ześćie/ drogie/ ták márnie obrácáły czásy.
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C3
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
prawdy?
Czyni sąd krzywdę cierpiącym. Jako sprawiedliwemu Bogu miła jest sprawiedliwość, stąd poznawaj, iż nic gęściej i częściej niemawia do ludzi, jako o sprawiedliwości, dotegoż iż okrutnie karze złych sędziów. Jeśli tedy prawdziwie sprawiedliwość mówicie, prosto sądzcie synowie ludzcy. Abowiem w sercu nieprawości robicie, w ziemi niesprawiedliwości ręce wasze snują, i trochę niżej: Bóg skruszy zęby ich w gębie ich; trzonowe zęby lwów połamie pan. Wniwecz się obrócą jako woda zbiegająca: wyciągnął łuk swój, aż osłabieją. Jako wosk, który płynie, zniesieni będą: napadł ogień, i nieobaczyli słońca.
Bodaj panowie świata tego niedawali krzywd czynić ludziom ubogim
prawdy?
Czyni sąd krzywdę cierpiącym. Jako sprawiedliwemu Bogu miła jest sprawiedliwość, ztąd poznawaj, iż nic gęściej i częściej niemawia do ludzi, jako o sprawiedliwości, dotegoż iż okrutnie karze złych sędziów. Jeśli tedy prawdziwie sprawiedliwość mówicie, prosto sądzcie synowie ludzcy. Abowiem w sercu nieprawości robicie, w ziemi niesprawiedliwości ręce wasze snują, i trochę niżej: Bóg skruszy zęby ich w gębie ich; trzonowe zęby lwów połamie pan. Wniwecz się obrócą jako woda zbiegająca: wyciągnął łuk swój, aż osłabieją. Jako wosk, który płynie, zniesieni będą: napadł ogień, i nieobaczyli słońca.
Bodaj panowie świata tego niedawali krzywd czynić ludziom ubogim
Skrót tekstu: BirkBaszaKoniec
Strona: 266
Tytuł:
Kantymir Basza Porażony albo o zwycięstwie z Tatar, przez Jego M. Pana/ P. Stanisława Koniecpolskiego, Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Fabian Birkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
bliższy Krymu z kodackim Samarem, Kołmak i Merło sławny obozem niestarem, Albo i Dniestr chocimską pamiętny rozprawą, I Prut cecorską wiecznie nam sromotny krwawą, Seret i Zbrucz, i Smotrycz kamienieckie wały Opasujący, i Stryj od podgórskiej skały, Albo spokojny Niemen, co brzegów nie psuje, Choć się w różne zakręty jak Meander snuje, I Wilia, co imię swoje w Niemnie traci, I Dźwina, która w Rydze myto morzu płaci. Ale jeśli-ć by tyle rzek na strawę mało I kosztować ci by się wód słonych zachciało, Masz morza, lubo Białe, co po długich biegach Holenderskie przy naszych stawia nawy brzegach, Lubo Czarne,
bliższy Krymu z kodackim Samarem, Kołmak i Merło sławny obozem niestarem, Albo i Dniestr chocimską pamiętny rozprawą, I Prut cecorską wiecznie nam sromotny krwawą, Seret i Zbrucz, i Smotrycz kamienieckie wały Opasujący, i Stryj od podgórskiej skały, Albo spokojny Niemen, co brzegów nie psuje, Choć się w różne zakręty jak Meander snuje, I Wilija, co imię swoje w Niemnie traci, I Dźwina, która w Rydze myto morzu płaci. Ale jeśli-ć by tyle rzek na strawę mało I kosztować ci by się wód słonych zachciało, Masz morza, lubo Białe, co po długich biegach Holenderskie przy naszych stawia nawy brzegach, Lubo Czarne,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 176
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Wyciskać w skopce poczęła wymiona, Nie znać rąk było przy mlecznym promyku, Tylko się zdały białe mleko w mleku. I tak mam, Kasiu, gdy cię z sobą biorę, I łąkę z kwieciem, i z mlekiem oborę. BOMBYKs
Patrz, Kasiu, jak to, gdy ciepła panują, Jedwabną przędzę robaczkowie snują, Jak żyją liściem, jak gęste osnowy Puszczając, domek gotują grobowy. To ja tak właśnie robię bez przestania I kręcę głową do mroku z zarania: Liściem się karmię niepewnej nadzieje, Które twej wietrzyk niełaski rozwieje; Z myśli i z żądze nawinąwszy przędzę, Różne z niej nici dowcipem swym pędzę I w tym dumaniu
, Wyciskać w skopce poczęła wymiona, Nie znać rąk było przy mlecznym promyku, Tylko się zdały białe mleko w mleku. I tak mam, Kasiu, gdy cię z sobą biorę, I łąkę z kwieciem, i z mlekiem oborę. BOMBYX
Patrz, Kasiu, jak to, gdy ciepła panują, Jedwabną przędzę robaczkowie snują, Jak żyją liściem, jak gęste osnowy Puszczając, domek gotują grobowy. To ja tak właśnie robię bez przestania I kręcę głową do mroku z zarania: Liściem się karmię niepewnej nadzieje, Które twej wietrzyk niełaski rozwieje; Z myśli i z żądze nawinąwszy przędzę, Różne z niej nici dowcipem swym pędzę I w tym dumaniu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 182
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
go skostujesz/ Język skatuje/ w kram nagotujesz.
Amsum. Anyzek. Im więszą słodycz czujesz w Anyszkyu/ Tym go chwal barziej w cnocie braciszku.
Asphaltum. Konicz. Barziej ten śmierdzi niżeli razy/ A co czarnawy Konicz bez skazy.
Alcarona. Ta jeśli dobra jest Lisowata/ Z czym się i lekkość przy snuje brata.
Auelum. Kopr. Kopr ostry który więc bywa w smaku/ Ten do Apteki skupny bez braku.
Acetum. Ocet. Ocet to dobry na ziemię zlany/ Co toczy z siebie banki i piany.
Bolus Rubryka Ormińska. To bywa taka dobra Rubrika/ Ma czerwonego mało promyka. Ręce zatrudni twoje w łamaniu
go skostuiesz/ Ięzyk skátuie/ w kram nágotuiesz.
Amsum. Anyzek. Im więszą słodycż cżuiesz w Anyszkyu/ Tym go chwál bárziey w cnoćie bráćiszku.
Asphaltum. Konicz. Bárziey ten śmierdzi niżeli rázy/ A co cżarnáwy Konicż bez skazy.
Alcarona. Tá ieśli dobra iest Lisowáta/ Z cżym się y lekkość przy snuie brátá.
Auelum. Kopr. Kopr ostry ktory więc bywa w smáku/ Ten do Apteki skupny bez bráku.
Acetum. Ocet. Ocet to dobry ná źiemię zlany/ Co toczy z śiebie bánki y piány.
Bolus Rubryka Orminská. To bywa táka dobra Rubriká/ Ma cżerwonego máło promyká. Ręce zátrudni twoie w łamániu
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F2
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
morzu słupy Alcydowe, Z ostatnich kątów przyniosły Strojne wozy, i bogate posły. Daleko buczny Brytan się ukłonił, I co hercyński cień im świat zasłonił, Padł do nóg hołdownik stary Podejrzanej wetując swej wiary. A swoim w domu pociechy, i nowe Z nim nastawają lata Saturnowe. Jemu teatra budują, Jemu bobkiem obeliszki snują. Zgoda pod wieńcy świeżo oliwnemi Świat obłapiła rękoma wdzięcznemi, Ziemia gdzie pusta, gdzie włości, Pirrha żywe powskrzeszała kości. Kto kto przyjaciel, z nami w cień bluszczowy, Zaczniem wielkiemu monarsze Rzym nowy Na wiele głosów i chórów: Żyj na wieki, przeżyj i Nestorów! WIERSZ TRZECI.
Kiedyż wdzięczny u weselu
morzu słupy Alcydowe, Z ostatnich kątów przyniosły Strojne wozy, i bogate posły. Daleko buczny Brytan się ukłonił, I co hercyński cień im świat zasłonił, Padł do nóg hołdownik stary Podejrzanej wetując swej wiary. A swoim w domu pociechy, i nowe Z nim nastawają lata Saturnowe. Jemu teatra budują, Jemu bobkiem obeliszki snują. Zgoda pod wieńcy świeżo oliwnemi Świat obłapiła rękoma wdzięcznemi, Ziemia gdzie pusta, gdzie włości, Pirrha żywe powskrzeszała kości. Kto kto przyjaciel, z nami w cień bluszczowy, Zaczniem wielkiemu monarsze Rzym nowy Na wiele głosów i chorów: Żyj na wieki, przeżyj i Nestorów! WIERSZ TRZECI.
Kiedyż wdzięczny u weselu
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 6
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
tu z zastępy swemi, Które snać nad Triony trzymasz sarmackiemi. Traby z tobą ogromne; sama pod żelaznym Sroga hełmem, tu do nas z Zefirem przyjaznym Spadni lekko, i z wozu zsiadłszy pochmurnego, Nawiedź polski horyzon, dom dziedzictwa twego. Gdzie po wojnach surowy Krakus cię przyjmuje, I wyniosłe pod niebo bobkiem góry snuje. Gdzie razem z koronnemi wszystkiemi kuruły Drogę Wanda zaszedłszy, pierwszemi tytuły Zdobi twego hetmana; jemu je przyznawa, Jemu rządy i państwo krakowskie oddawa. Tu, nieba pochyliwszy, wdzięcznem pojrzy okiem, Oto wódz twój na krześle zasiadł już wysokiem, Którego z pierwszych pieluch między ojczystemi Wychowała Bellona triumfy polskiemi. Ona kaftan wojenny
tu z zastępy swemi, Które snać nad Tryony trzymasz sarmackiemi. Traby z tobą ogromne; sama pod żelaznym Sroga hełmem, tu do nas z Zefirem przyjaznym Spadni lekko, i z wozu zsiadłszy pochmurnego, Nawiedź polski horyzon, dom dziedzictwa twego. Gdzie po wojnach surowy Krakus cię przyjmuje, I wyniosłe pod niebo bobkiem góry snuje. Gdzie razem z koronnemi wszystkiemi kuruły Drogę Wanda zaszedłszy, pierwszemi tytuły Zdobi twego hetmana; jemu je przyznawa, Jemu rządy i państwo krakowskie oddawa. Tu, nieba pochyliwszy, wdzięcznem pojrzy okiem, Oto wódz twój na krześle zasiadł już wysokiem, Którego z pierwszych pieluch między ojczystemi Wychowała Bellona tryumfy polskiemi. Ona kaftan wojenny
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 79
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Dzień nad dni Julius owe, Nad godziny złote Augustowe. Jakie pociechy z swoich Rzym Trajanów, Jakie ozdoby miał z Wespazjanów, Że godne dni ich pamięci, Po swoich szrankach triumfalnych święci. Widzieć igrzyska, turnieje i skoki, Ognie po murach i inne widoki. Słyszeć, obeliszki kują, Wieńce z bobku i oliwy snują.
Nie będzie tobie (co z czasem się mieni) Żadnych ojczyzna ciosała kamieni; Nie będą następcy domu Kuć Kolosu, albo Hyppodromu. Inszy styl tobie Erato gotuje, Nie ten, co twarde marmury rysuje, Ale co w przyszłe nadzieje Złotem piórem charaktery leje. Ty jakoś wielki w swojej dziś ozdobie, Samemu
Dzień nad dni Julius owe, Nad godziny złote Augustowe. Jakie pociechy z swoich Rzym Trajanów, Jakie ozdoby miał z Wespazyanów, Że godne dni ich pamięci, Po swoich szrankach tryumfalnych święci. Widzieć igrzyska, turnieje i skoki, Ognie po murach i inne widoki. Słyszeć, obeliszki kują, Wieńce z bobku i oliwy snują.
Nie będzie tobie (co z czasem się mieni) Żadnych ojczyzna ciosała kamieni; Nie będą następcy domu Kuć Kolosu, albo Hyppodromu. Inszy styl tobie Erato gotuje, Nie ten, co twarde marmury rysuje, Ale co w przyszłe nadzieje Złotem piórem charaktery leje. Ty jakoś wielki w swojej dziś ozdobie, Samemu
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 81
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
. Pana nieprzyjaciołom. I kiedy to jest za występek jeden, być przyjacielem, być sługą Wm. M. M. Pana. A nie oto idzie, jeśli się to słusznie dzieje? ale że się dzieje, a dzieje się zręcznie, i prawie z aplausem. Trzeba to prędko uciąć, żeby się to nie snowało dalej, bo na koniec najniesprawiedliwsze rzeczy, mają pozór słuszności: jeżeli się proceder dobrze uda, i fawor popularitatis przystąpi. Wszytkiemu temu niewidzę tarcze, któraby się założyć mogła, tylko Królowa w której że widzę do tej sprawy przychylność, jakiej życzę ect. nie tracę nadzieje, że mię Pan Bóg lepszą prędko
. Páná nieprzyiaćiołom. Y kiedy to iest zá występek ieden, bydź przyiacielem, bydź sługą Wm. M. M. Páná. A nie oto idźie, ieśli się to słusznie dźieie? ále że się dźieie, á dżieie się zręcznie, y práwie z applausem. Trzebá to prędko vciąć, żeby się to nie snowáło dáley, bo ná koniec nayniespráwiedliwsze rzeczy, máią pozor słusznośći: ieżeli się proceder dobrze vda, y fawor popularitatis przystąpi. Wszytkiemu temu niewidzę tarcze, ktoraby się záłożyć mogła, tylko Krolowa w ktorey że widzę do tey spráwy przychylność, iákiey życzę ect. nie trácę nádźieie, że mię Pan Bog lepszą prędko
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 38
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666