majestacie zduny; Jako zasię, przeciwne kiedy wioną fale, Wielmożnych królewiczów mieni na kowale. Do kuźnie Perseuszów syn gdy z majestatu, Z gliny szedł Agatokles na tron i z warstatu. Stąd on wielki Likurgus prawodawca radzi, Że i królowi umieć rzemiesło nie wadzi. Spytasz: A nasz król polski jakim rzemieślnikiem? Przedni snycerz, odpowiem, niezrównany z nikiem. Kto z olszy albo z lipy tak wspaniałe krzyże, Kto orła, herb koronny, w leszczynie wystrzyże? Bo w tych wszytkich przezwiskach i wszytkich tytułach Widzę kanclerze, widzę biskupy w infułach. Kto nadeń dwie buławie do hetmańskiej dłoni, Jednę z wiśnie, a drugą urobi z
majestacie zduny; Jako zasię, przeciwne kiedy wioną fale, Wielmożnych królewiców mieni na kowale. Do kuźnie Perseusów syn gdy z majestatu, Z gliny szedł Agatokles na tron i z warstatu. Stąd on wielki Likurgus prawodawca radzi, Że i królowi umieć rzemiesło nie wadzi. Spytasz: A nasz król polski jakim rzemieślnikiem? Przedni snycerz, odpowiem, niezrównany z nikiem. Kto z olszy albo z lipy tak wspaniałe krzyże, Kto orła, herb koronny, w leszczynie wystrzyże? Bo w tych wszytkich przezwiskach i wszytkich tytułach Widzę kanclerze, widzę biskupy w infułach. Kto nadeń dwie buławie do hetmańskiej dłoni, Jednę z wiśnie, a drugą urobi z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 23
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
od niego bije, Tak tu łakome oczy przecię się wkradają I przez zasłony cienkich rąbków przenikają. Nie wspomnię, pięknej ręki, ach kochanej ręki, I ta sercu zadaje memu ciężkie męki. Ostatek cale oczom skrył ubior bogaty, Ale stan twój cudowny zdobi wszytkie szaty. Bieżą malarze w swoim rzemieśle ćwiczeni, Bieżą snycerze i ci, co robią z kamieni, Żeby cię na kunszt prac swych konterfetowali A tym sławę swą światu całemu podali. Lecz się i ci w kamienie swoje obracają I owym z rąk strętwiałych pęzle wypadają. O kiedyby te wielkie na ścienie kryształy Reprezentować twoje piękności umiały, Snadnobyś to przyznała, jako ja
od niego bije, Tak tu łakome oczy przecię się wkradają I przez zasłony cienkich rąbkow przenikają. Nie wspomnię, pięknej ręki, ach kochanej ręki, I ta sercu zadaje memu ciężkie męki. Ostatek cale oczom skrył ubior bogaty, Ale stan twoj cudowny zdobi wszytkie szaty. Bieżą malarze w swoim rzemieśle ćwiczeni, Bieżą snycerze i ci, co robią z kamieni, Żeby cię na kunszt prac swych konterfetowali A tym sławę swą światu całemu podali. Lecz się i ci w kamienie swoje obracają I owym z rąk ztrętwiałych pęzle wypadają. O kiedyby te wielkie na ścienie kryształy Reprezentować twoje piękności umiały, Snadnobyś to przyznała, jako ja
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 374
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
potrwało mało — Ale teraz wpadło już w okowy I miłość przyjemna tak mi przysięgła szczerze, Że się jej nie zbronię ni Kazimierze.
Na cóż bym też mienił i w zdrożne błędy Chciał odwodzić myśl od tej gładkości, Której równej nie obaczy nikędy Słońce, chociaż w różnych krajach gości. Nie wyrazi tego malarz ani snycerze, Jak ślicznie Bóg przybrał twarz Kazimierze.
Przypadłbym jednak na taką odmianę, Gdyby, jako za wolność kajdany,
Tak swe serce za me dała w zamianę; Ale cyt, me pióro, i taj rany, I raczej to w sercu zapisz, nie na papierze, Że chcę żyć i umrzeć przy Kazimierze
potrwało mało — Ale teraz wpadło już w okowy I miłość przyjemna tak mi przysięgła szczerze, Że się jej nie zbronię ni Kazimierze.
Na cóż bym też mienił i w zdrożne błędy Chciał odwodzić myśl od tej gładkości, Której równej nie obaczy nikędy Słońce, chociaż w różnych krajach gości. Nie wyrazi tego malarz ani snycerze, Jak ślicznie Bóg przybrał twarz Kazimierze.
Przypadłbym jednak na taką odmianę, Gdyby, jako za wolność kajdany,
Tak swe serce za me dała w zamianę; Ale cyt, me pióro, i taj rany, I raczej to w sercu zapisz, nie na papierze, Że chcę żyć i umrzeć przy Kazimierze
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 302
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Jako ją przyrodzenie z początku stworzyło: Koszule nici niema, którąby wżdy była Swoje białe lilie i róże okryła, Róże, jakich na świecie nie najdziecie wiele, Co się wszędzie rozeszły po jej gładkiem ciele.
XCVI.
Że to była figura jaka marmurowa, Przy skale postawiona, lub alabastrowa, Misterstwem uczonego zrobiona snycerza, Łatwiejby się to było wmówiło w Rugiera, Kiedyby beł nie widział łez, które spadały Po liliach i jabłka twarde pokrapiały, I pięknych, złotych włosów, które rozplecione Trzęsły się, od wolnego wiatru uderzone.
XCVII.
Skoro oczy w jej oczy wlepił w onej dobie, Na piękną Bradamantę swoję wspomniał sobie
Jako ją przyrodzenie z początku stworzyło: Koszule nici niema, którąby wżdy była Swoje białe lilie i róże okryła, Róże, jakich na świecie nie najdziecie wiele, Co się wszędzie rozeszły po jej gładkiem ciele.
XCVI.
Że to była figura jaka marmurowa, Przy skale postawiona, lub alabastrowa, Misterstwem uczonego zrobiona snycerza, Łatwiejby się to było wmówiło w Rugiera, Kiedyby beł nie widział łez, które spadały Po liliach i jabłka twarde pokrapiały, I pięknych, złotych włosów, które rozplecione Trzęsły się, od wolnego wiatru uderzone.
XCVII.
Skoro oczy w jej oczy wlepił w onej dobie, Na piękną Bradamantę swoję wspomniał sobie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 220
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w całych Włoszech nad Wenecją a Florencją nie masz. Szlachty wielka moc, habitus ich płaszcze długie do ziemi, czarne.
Capite totum regnum Florentium gaudet granduca nazwanym. Ten ma w mieście dwa pałace, za miastem zaś trzy na pagórkach miedzy ogrodami.
Kościołów rożnych i dostatnich, niemniej też ozdobionych przednich malarzów pikturami i snycerzów statuami wybornej roboty. 68
Dnia 26 Martii. Rano byłem w kościele nazwanym Al Domo alias S. Maria del Fiori. Jest ten pryncypalny, kapitulny kościół in meditullium miasta. Jakoż godzien tego tytułu być pryncypalnym, ponieważ ab extra jest tak wielkiej magnificencjej i spezy, jakiego i Rzym nie ma. Lubo jeszcze
w całych Włoszech nad Wenecją a Florencją nie masz. Szlachty wielka moc, habitus ich płaszcze długie do ziemi, czarne.
Capite totum regnum Florentium gaudet granduca nazwanym. Ten ma w mieście dwa pałace, za miastem zaś trzy na pagórkach miedzy ogrodami.
Kościołów rożnych i dostatnich, niemniej też ozdobionych przednich malarzów pikturami i snycerzów statuami wybornej roboty. 68
Dnia 26 Martii. Rano byłem w kościele nazwanym Al Domo alias S. Maria del Fiori. Jest ten pryncypalny, kapitulny kościoł in meditullium miasta. Jakoż godzien tego tytułu być pryncypalnym, ponieważ ab extra jest tak wielkiej magnificencjej i spezy, jakiego i Rzym nie ma. Lubo jeszcze
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 254
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Gdzie tedy prawdziwej Religii niezakwitnął nigdy, albo zakwitnąwszy uwiądł ho nor, pełne były i są Chińskie domy, chałupy, podwórza, ulice, Rynki, miejsca publiczne i Pałace, a dopiero ich Bałwochwalnice, ne dicam Kościoły, theatra Deastrów Miedzianych, Spieżowych, Marmurowych, Drzewianych, Glinianych. Każdy kąt mógłbyś Snycerza, Ganczarza, lub Kramarza nazwać officinam, tak wiele Statuj Rzeżby Malowania etc. Z Nilu Egipskiego nie mało się też wlało superstycyj do Chin, gdzie trybem inszych Pogan wenerują za Bogów MARSA WenerĘ FORTUNĘ SŁONCE, ESKULAPIUSZA Bożka Medycyny, POKOJ, SMOKA, REGINAM CAELI, to jest Miesiąc, item Niebo, albo
Gdzie tedy prawdziwey Religii niezakwitnął nigdy, álbo zakwitnąwszy uwiądł ho nor, pełne były y są Chińskie domy, chałupy, podworza, ulice, Rynki, mieysca publiczne y Pałace, á dopiero ich Bałwochwálnice, ne dicam Kościoły, theatra Deastrow Miedzianych, Spieżowych, Marmurowych, Drzewianych, Glinianych. Każdy kąt mogłbyś Snycerza, Ganczárza, lub Kramarzá nazwać officinam, tak wiele Statuy Rzeżby Malowánia etc. Z Nilu Egypskiego nie mało się też wlało superstycyi do Chin, gdzie trybem inszych Pogan weneruią za Bogow MARSA VENERĘ FORTUNĘ SŁONCE, ESKULAPIUSZA Bożka Medycyny, POKOY, SMOKA, REGINAM CAELI, to iest Mieśiąc, item Niebo, albo
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 19
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
nie tylko Ludzi, ale lasy do saltu animujący : Amfion także graniem na Tebów Miasta założenie, kamienie zwołujący, dla tego rzeczony : Thebanae Conditor Arcis. Arion Poeta Lyricus i Lutnista, unikający niebezpieczeństwa od Marynarzów, w Morze skoczył grając i śpiewając, z tamtąd od Delfina ryby na grzbiecie na ląd wyniesiony.
SCULPTORES i SNYCERZE SŁAWNI z MARMURU, DRZEWA, KAMIENIA ROBIĄCY.
FIdiasz Ateńczyk Tokarskiego kunsztu wynależca, Ars Fidiatica z tąd nazwanego : Dzieła jego Minerwa w Atenach i Jowisz Olimpijski, i Ryby, o których Martialis : Adde aquam natabunt : Polikletus miedziane dzieła kształtnie robiący : Praksiteles z Marmuru : Iysippus Sculptor wyśmienity, od którego samego rzniętym,
nie tylko Ludzi, ále lásy do saltu animuiący : Amphion także graniem ná Tebow Miasta założenie, kamienie zwołuiący, dla tego rzeczony : Thebanae Conditor Arcis. Arion Poeta Lyricus y Lutnista, unikaiący niebiespieczeństwa od Marynàrzow, w Morze skoczył gráiąc y śpiewaiąc, z tamtąd od Delfina ryby ná grzbiecie ná ląd wyniesiony.
SCULPTORES y SNYCERZE SŁAWNI z MARMURU, DRZEWA, KAMIENIA ROBIĄCY.
FIdiasz Ateńczyk Tokarskiego kunsztu wynależca, Ars Phidiatica z tąd nazwanego : Dzieła iego Minerwa w Atenách y Iowisz Olympiyski, y Ryby, o ktorych Martialis : Adde aquam natabunt : Polykletus miedziane dzieła kształtnie robiący : Praxiteles z Marmuru : Iysippus Sculptor wysmienity, od ktorego samego rzniętym,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 977
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
non convincit Chrześcijan; bo BÓG nie mógł mówić do Aniołów: Uczyńmy na obraz i podobieństwo nasze, bo Aniołowie nie są jednej z Bogiem Istoty i Wszechmocności, alias BÓG Stwórca i Anioł stworzenie jednoby było. Śmieszna by też to była mowa, żeby Malarz mówił do swego Obrazu Namalujmy, Ganczarz do garka Ulepmy. Snycerz do statuj: Wyrznijmy. Żyd do pieniędzy: Handlujmy. Inni Żydzi mówią, że to Pan BÓG mówił do serca swego. Odpowiedzieć na to że BÓG serca nie ma, bo nie ma ciała. Do siebie też BÓG gadać niemógł, bo tak tylko czynią szaleni, albo dzieci, co Przedwiecznej Mądrości nie służy
non convincit Chrześcian; bo BOG nie mogł mowić do Aniołow: Uczyńmy na obraz y podobieństwo nasze, bo Aniołowie nie są iedney z Bogiem Istoty y Wszechmocności, alias BOG Stworca y Anioł stworzenie iednoby było. Smieszna by też to byłá mowa, żeby Malarz mowił do swego Obrazu Namaluymy, Ganczarz do garka Ulepmy. Snycerz do statuy: Wyrzniymy. Zyd do pieniędzy: Handluymy. Inni Zydzi mowią, że to Pan BOG mowił do serca swego. Odpowiedzieć na to że BOG sercá nie ma, bo nie má ciała. Do siebie też BOG gadáć niemogł, bo tak tylko czynią szaleni, albo dzieci, co Przedwieczney Mądrości nie służy
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1078
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, jako też z Dywizów Ludwika Wielkiego Króla Francuskiego. 5to ex Symbolis Divinis et Humanis, Pontificum, Imperatorum, Regum, od Jakuba Tipociusza eksplikowanych 6to z Cesara Ripy Kawalera, z Eksplikacją moją i aplikacją do różnych moteryj.
Teraz zacny Czytelniku, obaczywszy gdzie jaki Obraz, jaką imaginację pokazujący, prędko dociec możesz Malarza, Snycerza, konceptu i imaginatywy: albo jeżeli sam Pałace, Ogrody, Szpalery, Biblioteki, Gabinety, chcesz piękną adornować imaginacją, z tej mojej Lekcyj masz informację; abyś odtąd nie kazał malować ściany drzewami, murów obalinami, albo Lanszaftami, kwiatami, ani z kart grackich Tuzami; co prostym przystoi chatom, nie Pałacom
, iako teź z Diwizow Ludwika Wielkiego Krola Francuskiego. 5to ex Symbolis Divinis et Humanis, Pontificum, Imperatorum, Regum, od Iákuba Tipociusza explikowanych 6to z Cesara Ripy Kawalera, z Explikacyą moią y applikacyą do rożnych moteryi.
Teráz zacny Czytelniku, obaczywszy gdzie iaki Obraz, iaką imaginacyę pokâzuiący, prędko dociec możesz Malarza, Snycerza, konceptu y imaginatywy: albo ieżeli sam Pałace, Ogrody, Szpalery, Biblioteki, Gabinety, chcesz piękną adornować imaginacyą, z tey moiey Lekcyi masz informacyę; abyś odtąd nie kazáł málowáć ściany drzewami, murow obalinami, álbo Lánszaftami, kwiatami, ani z kárt grackich Tuzámi; co prostym przystoi chatom, nie Pałacom
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1161
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Której Krytyki oraz inwazyj prac moich i mnie się dostało od niektórych Ichmościów z lezją honoru mego. Ale mię ile innocentem Romanae eloquentiae Princeps suô effatô konsoluje: Invidia virtute parta gloria, non invidia putanda est. Wszakże i ja non Acefalus, tojest nie bez głowy, ani krokodyl cudzym mózgiem żyjący, ani owa głowa u snycerza Ezopowa od liszki krytykowana: O quam pulchrum caput, sed cerebrum non est in eo! Nie żyję tedy cudzym; takem się uczył, i teraz czytam, jak drudzy. Którą lezją honoru mego vindicando MANIFESTA następujące w Konsistorzu i Grodzie
Lwowskim officiose przy prezencie w kilkuset arkuszach kompozytur własnych moich, uczyniłem; których
Ktorey Krytyki oraz inwazyi prac moich y mnie się dostało od niektorych Ichmościow z lezyą honoru mego. Ale mię ile innocentem Romanae eloquentiae Princeps suô effatô konsoluie: Invidia virtute parta gloria, non invidia putanda est. Wszakże y ia non Acephalus, toiest nie bez głowy, ani krokodyl cudzym mozgiem żyiący, ani owa głowa u snycerza Ezopowa od liszki krytykowana: O quam pulchrum caput, sed cerebrum non est in eo! Nie żyię tedy cudzym; takem się uczył, y teraz czytam, iak drudzy. Ktorą lezyą honoru mego vindicando MANIFESTA następuiące w Konsistorzu y Grodzie
Lwowskim officiose przy prezencie w kilkuset arkuszach kompozytur własnych moich, uczyniłem; ktorych
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 8
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754