, Nic mu to nie pomoże, wżdy Bartosz Bartoszem. 6 (F). PRUSKA PolszczyznA
Jadąc przez Prusy, w karczmie stanąłem popasem. Ledwie wnidę do izby, aż z srogim hałasem Wpadszy kucharka krzyknie, że przed samą stanią Robak porwał kulbakę, a kuś bieżał za nią. Tu gospodarz wypadnie, wołając sobaki. Ja za nim, aleć spełna na koniech kulbaki. Pytam, co się to stało, widząc gospodynią; Aż chłopiec: kuś, wilk: robak, a kulbaka: świnią. 7 (N). WILK PIECZENIĄ OBRACA
Widziałem psy, widziałem koty razów kilka, Obracając pieczenie, dziś dopiero wilka
, Nic mu to nie pomoże, wżdy Bartosz Bartoszem. 6 (F). PRUSKA POLSZCZYZNA
Jadąc przez Prusy, w karczmie stanąłem popasem. Ledwie wnidę do izby, aż z srogim hałasem Wpadszy kucharka krzyknie, że przed samą stanią Robak porwał kulbakę, a kuś bieżał za nią. Tu gospodarz wypadnie, wołając sobaki. Ja za nim, aleć spełna na koniech kulbaki. Pytam, co się to stało, widząc gospodynią; Aż chłopiec: kuś, wilk: robak, a kulbaka: świnią. 7 (N). WILK PIECZENIĄ OBRACA
Widziałem psy, widziałem koty razów kilka, Obracając pieczenie, dziś dopiero wilka
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 15
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wyszła chwila mała/ więcej psów wbiegło do tejże Cerkwie/ i w ołtarz samy wprowadzili się/ znowu Bożego chrabrego Żołnierza do Paraecclesiarchi starszego wprawili/ do którego wszedszy i też jako i pierwej słowa powtórzywszy/ dobrą na grzbiecie Paterycą napisał mu Łacinę/ i tak aż zarazem z stękaniem porwawszy się skoczył jako jeleń/ wypędził sobaki z Domu Bożego/ i ten jako pierwej bywało zawarł. Znaki karania swego nazajutrz wszystkiej nabożnej Braci miły staruszek; którzy zastanowili się byli przed Cerkwią Bogarodzice Panny/ po Jutrznich modlitwach dla spraw Monastyrskich/ opłakując występek swój opowiadał/ i uczył aby wszelaki co mu zlecono jest w sprawie Ceerkiewnej pilnie i wiernie to odprawował/ bo
wyszłá chwilá máła/ więcey psow wbiegło do teyże Cerkwie/ y w ołtarz sámy wprowádźili się/ znowu Boże^o^ chrábrego Zołnierzá do Páráecclesiárchi starsze^o^ wpráwili/ do ktore^o^ wszedszy y też iáko y pierwey słowá powtorzywszy/ dobrą ná grzbiećie Pátericą nápisał mu Łáćinę/ y ták áż zárázem z stękániem porwawszy się skoczył iáko ieleń/ wypędźił sobáki z Domu Bożego/ y ten iáko pierwey bywáło záwárł. Znáki karánia swego názáiutrz wszystkiey nabożney Bráći miły stáruszek; ktorzy zastánowili się byli przed Cerkwią Bogárodzice Pánny/ po Iutrznich modlitwách dla spraw Monastyrskich/ opłakuiąc występek swoy opowiádał/ y vczył áby wszeláki co mu zlecono iest w spráwie Ceerkiewney pilnie y wiernie to odpráwował/ bo
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 112.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, Której ona własnego męża omamiła”. Pomóżcie mi krzywdy mej mścić się, możne czary, Pomóżcie, niechaj mój żal nie będzie bez kary! Wlecz tę szmatę przez drogę, a mów: „Niech heclicy Tak zdrajczyną paniej mej włóczą po ulicy, Niech w jej piersiach ogniste kleszcze utapiają, Niech jej plugawe mięso sobakom miotają”. Pomóżcie mi krzywdy mej mścić się, możne czary, Pomóżcie, niechaj mój żal nie będzie bez kary! Sowo! Ty hukasz w lesie, a hukasz daremnie, A co łotryni robi, ma to być tajemnie? Niechaj tak za nią wszyscy głosem twym hukają, Niechaj ją wszetecznicą wszyscy nazywają. Pomóżcie
, Której ona własnego męża omamiła”. Pomóżcie mi krzywdy mej mścić się, możne czary, Pomóżcie, niechaj mój żal nie będzie bez kary! Wlecz tę szmatę przez drogę, a mów: „Niech heclicy Tak zdrajczyną paniej mej włóczą po ulicy, Niech w jej piersiach ogniste kleszcze utapiają, Niech jej plugawe mięso sobakom miotają”. Pomóżcie mi krzywdy mej mścić się, możne czary, Pomóżcie, niechaj mój żal nie będzie bez kary! Sowo! Ty hukasz w lesie, a hukasz daremnie, A co łotryni robi, ma to być tajemnie? Niechaj tak za nią wszyscy głosem twym hukają, Niechaj ją wszetecznicą wszyscy nazywają. Pomóżcie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 132
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
z jej słów zapalczywych śmiała, Na jej więtszą zelżywość to jej przypomniała: Że Wenerze jej rodzaj barzo obrzydliwy Dlatego, że jej sługom srodze jest szkodliwy. I zakazuje, aby żaden na ofiarę Świnie nie dawał, - taką ty u niej masz wiarę. Świnia to usłyszawszy, słowa obróciła Wspak, które ku jej ujmie sobaka mówiła, Mówiąc: „Tak się Bogini we mnie zakochała, Że wszystkim sługom swoim srodze zakazała, Aby nas nie jadali, choć zaś inszy mają Świninę w delicjach, gdy wieprze jadają. Lecz ona, by nas chciwość ludzka szanowała, I na swą nas potrzebę bijać nie kazała; Ciebie zaś twe postępki jako bogom
z jej słów zapalczywych śmiała, Na jej więtszą zelżywość to jej przypomniała: Że Wenerze jej rodzaj barzo obrzydliwy Dlatego, że jej sługom srodze jest szkodliwy. I zakazuje, aby żaden na ofiarę Świnie nie dawał, - taką ty u niej masz wiarę. Świnia to usłyszawszy, słowa obróciła Wspak, które ku jej ujmie sobaka mówiła, Mówiąc: „Tak się Bogini we mnie zakochała, Że wszystkim sługom swoim srodze zakazała, Aby nas nie jadali, choć zaś inszy mają Świninę w delicyach, gdy wieprze jadają. Lecz ona, by nas chciwość ludzka szanowała, I na swą nas potrzebę bijać nie kazała; Ciebie zaś twe postępki jako bogom
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 81
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
piekarnie: „Jago, Chceszli i ty wziąć orta, pódź do pana nago.” Mędrsza przecie znać była; już chłopcy nie czuli, Co ze mną w izbie spali, bo przyszła w koszuli. „Idź, nie przedaję cnoty ja tak lada jako — Dawszy jej talar, rzekę — do kata, sobako.” 170 (P). KSIĘGA NIE CZYNI MĘDRSZYM RUSIN CHWALI POPA SWEGO
Chwalił Rusin przede mną swego popa srodze, Jako wielmi premudry i zna się na Bodze. „Skądże to wiesz?” — pytam go. „Panońku, prysiehu, Że majet bolszą niźli kamień w żarnoch ksiehu.” „A
piekarnie: „Jago, Chceszli i ty wziąć orta, pódź do pana nago.” Mędrsza przecie znać była; już chłopcy nie czuli, Co ze mną w izbie spali, bo przyszła w koszuli. „Idź, nie przedaję cnoty ja tak lada jako — Dawszy jej talar, rzekę — do kata, sobako.” 170 (P). KSIĘGA NIE CZYNI MĘDRSZYM RUSIN CHWALI POPA SWEGO
Chwalił Rusin przede mną swego popa srodze, Jako wielmi premudry i zna się na Bodze. „Skądże to wiesz?” — pytam go. „Panońku, prysiehu, Że majet bolszą niźli kamień w żarnoch ksiehu.” „A
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 618
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Gdyby też kto psa przy domu Zabił jakokolwiek komu, Powinien zań pięć lat szczekać, Abo więc z garłem uciekać, Bo i w cechu o tym radzą, Rzemiesła robić nie dadzą. A kiedy chłopa zabije, Jak drugi cnotliwie żyje, Pewnie mu nic nie zaszkodzi, Między cnotliwymi chodzi. Przetoż dla marnej sobaki Musi być artykuł taki: „Kto zabije cudzą sukę, Całuj ją trzy razy w dupę”. KRYMINAŁ O ŚWIĘCONEGO WróblA
Gdyby się kto ważył tego, Zabił wróbla święconego, Powinien czterzy niedziele Śpiewać zań jutrznje w kościele, Chodzić na ofiarę boso, Nic nie jadać, jedno proso, Księdzu
Gdyby też kto psa przy domu Zabił jakokolwiek komu, Powinien zań pięć lat szczekać, Abo więc z garłem uciekać, Bo i w cechu o tym radzą, Rzemiesła robić nie dadzą. A kiedy chłopa zabije, Jak drugi cnotliwie żyje, Pewnie mu nic nie zaszkodzi, Między cnotliwymi chodzi. Przetoż dla marnej sobaki Musi być artykuł taki: „Kto zabije cudzą sukę, Całuj ją trzy razy w dupę”. KRYMINAŁ O ŚWIĘCONEGO WROBLA
Gdyby sie kto ważył tego, Zabił wrobla święconego, Powinien czterzy niedziele Śpiewać zań jutrznie w kościele, Chodzić na ofiarę boso, Nic nie jadać, jedno proso, Księdzu
Skrót tekstu: DzwonStatColumb
Strona: 24
Tytuł:
Statut Jana Dzwonowskiego, to jest Artykuły prawne jako sądzić łotry i kuglarze jawne
Autor:
Jan Dzwonowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1611
Data wydania (nie wcześniej niż):
1611
Data wydania (nie później niż):
1611
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wacław Walecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Collegium Columbinum
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1998
głową i swe tłumoki wypierze, Ledwie nieborak piasku suchego dobierze, Do suki; suka w nogi, nie poznawszy pana; Boty, jak flak, z nóg spadły, szabla oberwana. Koń dopadszy trawnika, co może najraźniej, Po owej się niewczesnej, pocznie walać, łaźni; Co ujźrawszy ów, więcej nie goni sobaki, Żal mu flasze z oliwą w sakwach, żal kulbaki.
Bieży, ale po czesie, już kulbaka puści I oliwa stłuczona rzeczy mu potłuści; Do szable, chcąc postraszyć w gniewie konia płazą: Postraszył, aż mu z brzucha jelita wylazą. Ten biega-ć za oczyma, a ze krwią gorącą Kiszki mu
głową i swe tłumoki wypierze, Ledwie nieborak piasku suchego dobierze, Do suki; suka w nogi, nie poznawszy pana; Boty, jak flak, z nóg spadły, szabla oberwana. Koń dopadszy trawnika, co może najraźniej, Po owej się niewczesnej, pocznie walać, łaźni; Co ujźrawszy ów, więcej nie goni sobaki, Żal mu flasze z oliwą w sakwach, żal kulbaki.
Bieży, ale po czesie, już kulbaka puści I oliwa stłuczona rzeczy mu potłuści; Do szable, chcąc postraszyć w gniewie konia płazą: Postraszył, aż mu z brzucha jelita wylazą. Ten biega-ć za oczyma, a ze krwią gorącą Kiszki mu
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 313
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Rad jej Egeus/ w jedeny nie foremny mierze; A nie tylko rad/ lecz ją za żonę bierze. W tym się tragił Teseus/ ojcu tajne plemię; Co swym uciszyłmęstwem/ Istm/ dwumorską ziemię. Strawić go umyśliwszy/ Medea/ zażyła Akonitu/ którego w tatarzech nabyła. Z kłów to snadź Echidnejskiej sobaki wysiadło. Jest/ a ślepo sięciemne odchlisko rozpadło. Jest pochodzista droga/ którą ociętnego Na dzień/ i śliczny promień/ oczy krzywiacego/ Z diamentu łańcuchy/ Cerbera dopadszy/ Wywindował Herkules; a ów się roziadszy Wiatr napełnił oszczeki oraz trzyraźnemu/ Kpianmi/ pola spryskał zielone/ białemi. Te sięsnadź postrzepały/ i dopądszy
. Rad iey AEgeus/ w iedeny nie foremny mierze; A nie tylko rad/ lecz ią zá żonę bierze. W tym sie tragił Teseus/ oycu táyne plemię; Co swym vćiszyłmęstwem/ Istm/ dwumorską źiemię. Strawić go vmyśliwszy/ Medea/ záżyłá Akonitu/ ktorego w tátarzech nábyłá. Z kłow to snadź Echidneyskiey sobaki wyśiádło. Iest/ á ślepo sięćiemne odchlisko rospádło. Iest pochodźista drogá/ ktorą oćiętnego Ná dźien/ y śliczny promień/ oczy krzywiacego/ Z dyámentu łáncuchy/ Cerberá dopadszy/ Wywindował Herkules; á ow się roziadszy Wiátr nápełnił oszczeki oraz trzyráźnemu/ Kpiánmi/ polá spryskał źielone/ białemi. Te sięsnadź postrzepáły/ y dopądszy
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 173
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
czarnymi. Które od pana odpędzę na stronę, Z ciebie i ze mnie będą mieć obronę. A drugie wszytkie spólnie jeść będziemy I do kilku lat tego nie przejemy. Już ich tamci psi pewnie nie obronią, Wszytko to nasze czerewa pochłonią.” Wilk mu z tatarska rzecze: „Dobra twoja, Kolisz tak budesz sobak kardasz moja. Jednaka u nas obu w brzuchu miara, Jednaka natura, ledwie i nie wiara. Ty nie słuchajesz popa w Rymu papież, Moja o niego nie dbasz w Krymu takież. Tylko ja niech mam baran pana twego, Baran jak nie masz — to cię zjem samego.” Podjął się on pies
czarnymi. Które od pana odpędzę na stronę, Z ciebie i ze mnie będą mieć obronę. A drugie wszytkie spólnie jeść będziemy I do kilku lat tego nie przejemy. Już ich tamci psi pewnie nie obronią, Wszytko to nasze czerewa pochłonią.” Wilk mu z tatarska rzecze: „Dobra twoja, Kolisz tak budesz sobak kardasz moja. Jednaka u nas obu w brzuchu miara, Jednaka natura, ledwie i nie wiara. Ty nie słuchajesz popa w Rymu papież, Moja o niego nie dbasz w Krymu takież. Tylko ja niech mam baran pana twego, Baran jak nie masz — to cię zjem samego.” Podjął się on pies
Skrót tekstu: BiałJBratBar_I
Strona: 584
Tytuł:
Brat Tatar albo liga wilcza ze psem na gospodarza do czasów terażniejszych stosująca
Autor:
Jan Białobłocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
tak wilk chodzi syt między owcami, Lecz więcej białych widzi za zamkami, Zęby artując, a patrząc na czarne, Rzekł: „Szajtan miara, i to ja zagarnę.” Nu w nie, gdy już szedł nazad do swej knieje, Pies pocznie mruczeć, a wilk się rośmieje, Mówiąc: „Hdeś widył sobak pobratały, Żeby się z wilkiem owce bratać miały.” Uszło wilkowi. Wziął na drogę dobrze, Aż do żyvćeśo czarnym boków dodrze. Liczy pies czarne, gwałt ich niedostaje; Że nie śmie głosem, cicho mrucząc łaje. To raz: „Postąpię ja — mówi — na pótym Inaczej z wilkiem postanowim
tak wilk chodzi syt między owcami, Lecz więcej białych widzi za zamkami, Zęby artując, a patrząc na czarne, Rzekł: „Szajtan miara, i to ja zagarnę.” Nu w nie, gdy już szedł nazad do swej knieje, Pies pocznie mruczeć, a wilk się rośmieje, Mówiąc: „Hdeś widył sobak pobratały, Żeby się z wilkiem owce bratać miały.” Uszło wilkowi. Wziął na drogę dobrze, Aż do żyvćeśo czarnym boków dodrze. Liczy pies czarne, gwałt ich niedostaje; Że nie śmie głosem, cicho mrucząc łaje. To raz: „Postąpię ja — mówi — na pótym Inaczej z wilkiem postanowim
Skrót tekstu: BiałJBratBar_I
Strona: 585
Tytuł:
Brat Tatar albo liga wilcza ze psem na gospodarza do czasów terażniejszych stosująca
Autor:
Jan Białobłocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965