sobie jasne/ korzenie to w winie warzyć/ a przez dni dziewięć porządnie ciepło plastrem przykładać/ wielki ratunek wzroku czyni/ posilając go. A ile kroć on plastr na oczach zeschnie/ tyle go też kroć odnawiać. Wzroku ciemnemu
Też sok z świeżego liścia w oczy puszczany wzrok ciemny jasnym czyni/ cienkie zasłony z nich spądzając. Item.
Item. Warzyć korzenie w winie/ a z Tucją miałko utartą/ na noc plastrem przykładać. Tak zagnojenie oczu/ i czerwoność ich spędzi/ i wzrok jasny uczyni. Tok zbytni z nosa.
Tok krwie z nosa zastanawia/ korzenie w uściech trzymając/ a drugiego i z nacią utłukszy/ na czoło
sobie iásne/ korzenie to w winie wárzyć/ á przez dni dźiewięć porządnie ćiepło plastrem przykłádáć/ wielki rátunek wzroku czyni/ pośiláiąc go. A ile kroć on plastr ná oczách zeschnie/ tyle go też kroć odnawiáć. Wzroku ćiemne^v^
Też sok z świeżego liśćia w oczy pusczány wzrok ćiemny iásnym czyni/ ćienkie zasłony z nich spądzáiąc. Item.
Item. Wárzyć korzenie w winie/ á z Tucyą miáłko vtártą/ ná noc plastrem przykłádáć. Ták zágnoienie oczu/ y czerwoność ich spędźi/ y wzrok iásny vczyni. Tok zbytni z nosá.
Tok krwie z nosá zástánawia/ korzenie w vśćiech trzymáiąc/ á drugiego y z náćią vtłukszy/ ná czoło
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 313
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Gniewu sprawiedliwego przytrzymał zapały. Każdy potem z osobna, skoro serce skruszy, Kładzie w kapłańskie swoje niedostatki uszy; Toż czynią i hetmani, a świętym obrokiem Wsparszy dusze, wszyscy dnia czekają z widokiem. Już się niebo bielało; już Febus życzliwy Wywieszał na horyzont purpurowe grzywy. W pierwszej się kawalkacie wali Zefir gładki, Spądzając z firmamentu bladych gwiazd ostatki, I jeśli się jeszcze co szarej nocy pląta, Wolniusieńkim ją szumem i lekkim tchem prząta. Potem szeroka rosa z zebranego łona Na niską sypie ziemię mokrych pereł grona. Dopieroż zostawiwszy złote łoże zorzy, Ruszy się słońce z miejsca i wrota otworzy Płomienistym dzianetom, które na świat niski Pędzi
Gniewu sprawiedliwego przytrzymał zapały. Każdy potem z osobna, skoro serce skruszy, Kładzie w kapłańskie swoje niedostatki uszy; Toż czynią i hetmani, a świętym obrokiem Wsparszy dusze, wszyscy dnia czekają z widokiem. Już się niebo bielało; już Febus życzliwy Wywieszał na horyzont purpurowe grzywy. W pierwszej się kawalkacie wali Zefir gładki, Spądzając z firmamentu bladych gwiazd ostatki, I jeśli się jeszcze co szarej nocy pląta, Wolniusieńkim ją szumem i lekkim tchem prząta. Potem szeroka rosa z zebranego łona Na niską sypie ziemię mokrych pereł grona. Dopieroż zostawiwszy złote łoże zorzy, Ruszy się słońce z miejsca i wrota otworzy Płomienistym dzianetom, które na świat niski Pędzi
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 127
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
ś poznał poetycką wenę, Smutną na lesie śpiewając kamenę. A wiesz, coć powiem, zacny mój stolniku? Żebyć więcej słów przybyło w języku; I rzeźwiej strumień helikoński ciecze, Gdy mu nie słońce, lecz szyna przypiecze. 490 (N). ŁYSY
Lecie, kiedy najbarziej dokuczają muchy, Gziwe bydło spądzając z pola i pastuchy, Mając kilku sąsiadów gośćmi w moim domu, Posadzę do obiadu, gdzie należy komu. Aż jeden z nich: „Dzisiejszy dzień — rzecze — niezdrowy.” Prosi raz, drugi, trzeci, żeby nakryć głowy.
„Cóż po tej ceremonii? i tak ci się znoję. Jeżeli się
ś poznał poetycką wenę, Smutną na lesie śpiewając kamenę. A wiesz, coć powiem, zacny mój stolniku? Żebyć więcej słów przybyło w języku; I rzeźwiej strumień helikoński ciecze, Gdy mu nie słońce, lecz szyna przypiecze. 490 (N). ŁYSY
Lecie, kiedy najbarziej dokuczają muchy, Gziwe bydło spądzając z pola i pastuchy, Mając kilku sąsiadów gośćmi w moim domu, Posadzę do obiadu, gdzie należy komu. Aż jeden z nich: „Dzisiejszy dzień — rzecze — niezdrowy.” Prosi raz, drugi, trzeci, żeby nakryć głowy.
„Cóż po tej ceremoniej? i tak ci się znoję. Jeżeli się
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 477
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987