traf się przydał taki: Stał sobie na pół rynku/ z wozem/ chłop niejaki Tym czasem/ przyjdzie kniemu/ z kobielą Niewiasta/ Pyta: Z kądeś Sąsiedzie? od którego Miasta? Odpowie jej. A ona: Mnie też/ w ten kraj trzeba. Radam że tam pojedziesz/ jak byś mi spadł z Nieba. Weś mię z sobą: zapłacęć. a kobiel na pieczy/ Miej proszę: ja po insze/ pójdę/ jeszcze/ rzeczy. Oddawszy chłopu kobiel/ niewiasta odeszła: Czeka Chłop; jej nie widać: ażmu ta myśl weszła; Czy mię nie oszukano? dobędzie kobiele/ Aż ci tam uwiniony
tráf się przydáł táki: Stał sobie ná puł rynku/ z wozem/ chłop nieiáki Tym czásem/ przyidźie kniemu/ z kobielą Niewiástá/ Pyta: Z kądeś Sąśiedźie? od ktorego Miástá? Odpowie iey. A oná: Mnie też/ w ten kray trzebá. Rádám że tám poiedziesz/ iák byś mi spádł z Niebá. Weś mię z sobą: zápłácęć. á kobiel ná pieczy/ Miey proszę: ia po insze/ poydę/ ieszcze/ rzeczy. Oddáwszy chłopu kobiel/ niewiástá odeszłá: Czeka Chłop; iey nie widáć: áżmu tá myśl weszłá; Czy mię nie oszukáno? dobędźie kobiele/ Aż ći tám vwiniony
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
niebo człowiek pobożny patrząc, na to plunie. Niebu kwoli wspaniałą wszytko zaepce piętą, Tu mu tylko zazdrością wolno spłonąć świętą; Owszem, nie tylko wolno, lecz koniecznie trzeba Nie dawać się nikomu uprzedzić do nieba. Boć i diabeł zazdrości, i gdzie jego władza Zdole, tam wniść człowieku, skąd sam spadł, przeszkadza. 268 (P). SŁAWĘ NAD ŻYWOT PRZEKŁADA WSPANIAŁY
Kiedy pod swoję Wielki Aleksander władzą Brał wschodni świat, człeka mu więźniem przyprowadzą, Który tak miernie strzelał, że nigdy nie chybił, Jeśli mu kto na ścienie ćwieczkiem pierścień przybił. Każe mu król przed sobą dokazować sztuki. Gdy ani rozkazania, ani
niebo człowiek pobożny patrząc, na to plunie. Niebu kwoli wspaniałą wszytko zaepce piętą, Tu mu tylko zazdrością wolno spłonąć świętą; Owszem, nie tylko wolno, lecz koniecznie trzeba Nie dawać się nikomu uprzedzić do nieba. Boć i diabeł zazdrości, i gdzie jego władza Zdole, tam wniść człowieku, skąd sam spadł, przeszkadza. 268 (P). SŁAWĘ NAD ŻYWOT PRZEKŁADA WSPANIAŁY
Kiedy pod swoję Wielki Aleksander władzą Brał wschodni świat, człeka mu więźniem przyprowadzą, Który tak miernie strzelał, że nigdy nie chybił, Jeśli mu kto na ścienie ćwieczkiem pierścień przybił. Każe mu król przed sobą dokazować sztuki. Gdy ani rozkazania, ani
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 118
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i nogi. Gdzież dzisia wesele Świeckie ujźrzysz bez tego? Jakby go nie było. Trzebać, żeby się też co diabłu okroiło. Lecz jeśli wszytkie nasze wesela zaswoi Chytry szatan, a cóż się Bogu z nas okroi? 270 (P). JEDEN BŁAZEN WIELU BŁAZNÓW ROBI
Kiedy kuglarz skaczący śmiałkuje po linie, Spadł, co się często w takim przytrafia terminie. Że złomał obie, wszyscy żałują go, nodze; Jeden się tylko błazen, patrząc, śmieje srodze. „Azaż się to — rzecze ktoś — w żalu, błaźnie, godzi?” „Większyć ten, co po sznurze, nie po ziemi chodzi Błazen —
i nogi. Gdzież dzisia wesele Świeckie ujźrysz bez tego? Jakby go nie było. Trzebać, żeby się też co diabłu okroiło. Lecz jeśli wszytkie nasze wesela zaswoi Chytry szatan, a cóż się Bogu z nas okroi? 270 (P). JEDEN BŁAZEN WIELU BŁAZNÓW ROBI
Kiedy kuglarz skaczący śmiałkuje po linie, Spadł, co się często w takim przytrafia terminie. Że złomał obie, wszyscy żałują go, nodze; Jeden się tylko błazen, patrząc, śmieje srodze. „Azaż się to — rzecze ktoś — w żalu, błaźnie, godzi?” „Większyć ten, co po sznurze, nie po ziemi chodzi Błazen —
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 119
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, cześników, stolników, podczaszych), I ci, o głos w kościele uprzedzając swary, Żonę jeden, drugi się położył na mary. Wdowie chodzi o tytuł, z pilnością się kręci, Żeby się nie zalęgły mole w jej pieczęci; O swój także przywilej turbuje się wdowiec, Bo i jemu z pieczęci dawno spadł pokrowiec. Cóż czynią? Uchyliwszy kęs bożej bojaźni, Ociec na marach, urząd niech będzie dwuraźni, Co prędzej na kobierzec, z kobierca do betu, Aż obie u jednego pieczęci blankietu. A zazdrość nic dobrego prawi, chodząc wszędy; Dobra pieczęć, zaprawdę, na takie urzędy. 438. DO JEGOMOŚCI PANA LIPSKIEGO
, cześników, stolników, podczaszych), I ci, o głos w kościele uprzedzając swary, Żonę jeden, drugi się położył na mary. Wdowie chodzi o tytuł, z pilnością się kręci, Żeby się nie zalęgły mole w jej pieczęci; O swój także przywilej turbuje się wdowiec, Bo i jemu z pieczęci dawno spadł pokrowiec. Cóż czynią? Uchyliwszy kęs bożej bojaźni, Ociec na marach, urząd niech będzie dwuraźni, Co prędzej na kobierzec, z kobierca do betu, Aż obie u jednego pieczęci blankietu. A zazdrość nic dobrego prawi, chodząc wszędy; Dobra pieczęć, zaprawdę, na takie urzędy. 438. DO JEGOMOŚCI PANA LIPSKIEGO
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 190
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ jest sługa szatański/ syn jest Diabłów/ według rzeczonego przez Chrystusa Pana/ Wy z ojca Diabła jesteście. Nie pójdzie tedy ta obmowa żadnemu Heretykowi/ nie pójdzie: ale raczej każdy taki starać się winien/ aby tego tak srogiego dekretu Bożego uszedł/ nawróceniem się zaś na prostą prawdziwej wiary drogę/ z której szkodliwie spadł/ raz poznaną wiary prawdę znieważywszy i podeptawszy. Niepodobno bowiem, aby ci, którzy raz są oświeceni, i skosztowali daru niebieskiego, i ucześnikami stali się Ducha ś^o^, i skosztowali dobra Bożego słowa, i mocy przyszłego wieku, a upadszy, znowu odnowili się w pokutę, po wtóre krzyżując sobie Syna Bożego w
/ iest sługá szátáński/ syn iest Dyabłow/ według rzeczonego przez Christusá Páná/ Wy z oycá Dyabłá iesteśćie. Nie poydźie tedy tá obmowa żadnemu Hęretykowi/ nie poydźie: ále ráczey kożdy táki staráć sie winien/ áby tego ták srogiego dekretu Bożego vszedł/ náwroceniem sie záś ná prostą prawdźiwey wiary drogę/ z ktorey szkodliwie spadł/ raz poznáną wiáry prawdę znieważywszy y podeptawszy. Niepodobno bowiem, áby ći, ktorzy raz są oświeceni, y skosztowáli dáru niebieskiego, y vcześnikámi stáli sie Duchá ś^o^, y skosztowáli dobrá Bożego słowá, y mocy przyszłego wieku, á vpadszy, znowu odnowili sie w pokutę, po wtore krzyżuiąc sobie Syná Bożego w
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 18
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
. Jak nie wszyscy dbają o pieszczoty. Krogulcowi.
Ja com więc pana cieszył, co mną ugonione Przepiorki obciążały wacki napełnione, Od ćwika okrutnego poległem pazura. Takci na świecie z dużym słaby mało wskóra. Królikowi.
Przez mię się zalecano, lecz cudze zaloty Świata mię pozbawiły, gdym z zbytniej pieszczoty Spadł z stołu i tam słabej nałamałem szyje. Tak często własną skorą płacim błędy czyje. Szklenicy stłuczonej.
Jamci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce brzydkiemu wpadłam pijanicy, Zgniotł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. Na traf podczas
. Jak nie wszyscy dbają o pieszczoty. Krogulcowi.
Ja com więc pana cieszył, co mną ugonione Przepiorki obciążały wacki napełnione, Od ćwika okrutnego poległem pazura. Takci na świecie z dużym słaby mało wskora. Krolikowi.
Przez mię się zalecano, lecz cudze zaloty Świata mię pozbawiły, gdym z zbytniej pieszczoty Spadł z stołu i tam słabej nałamałem szyje. Tak często własną skorą płacim błędy czyje. Szklenicy stłuczonej.
Jamci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce brzydkiemu wpadłam pijanicy, Zgniotł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. Na traf podczas
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 481
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
sławy idąc cugiem, Widząc, gdzie nasze nachylone rzeczy, Nie dał odsieczy.
Dosiadszy konia, tam gdzie lud zmieszany Ledwie już trzymał krok przed bisurmany, Przywiodł tam mężnie zbrojną husarią, Gdzie naszych biją.
Pac zaś, wódz wielki, wychowaniec prawy Marsa srogiego, widząc takiej sławy Otwarte pole, jak piorun z obłoku Spadł na nich z boku.
Dopiero, gdy się żołnierz włamał zbrojny, Tam się nacieszył, kto był chciwy wojny; Tam syta mordu, tam krwią napojona Sroga Bellona.
Najznaczniejszy czyn marsowej roboty, Gdy lud żelazny twarde łamał groty, Gdy w bisurmańcach topili koncerze Mężni rycerze.
Nie mógł poganin tak ciężkiego razu Strzymać i
sławy idąc cugiem, Widząc, gdzie nasze nachylone rzeczy, Nie dał odsieczy.
Dosiadszy konia, tam gdzie lud zmieszany Ledwie już trzymał krok przed bisurmany, Przywiodł tam mężnie zbrojną husaryą, Gdzie naszych biją.
Pac zaś, wodz wielki, wychowaniec prawy Marsa srogiego, widząc takiej sławy Otwarte pole, jak piorun z obłoku Spadł na nich z boku.
Dopiero, gdy się żołnierz włamał zbrojny, Tam się nacieszył, kto był chciwy wojny; Tam syta mordu, tam krwią napojona Sroga Bellona.
Najznaczniejszy czyn marsowej roboty, Gdy lud żelazny twarde łamał groty, Gdy w bisurmańcach topili koncerze Mężni rycerze.
Nie mogł poganin tak ciężkiego razu Ztrzymać i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 489
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
miało upaść na nie; a że Pan: Z stąpię/ prawi/ a obaczę jeżeli tak tam na ziemi jako tu w niebie słychać; jeżeli to stamtąd te Posełł i wyprawują z listami odpowiednemi co je tu widziemy; obaczeli że tak jest/ do puszczę żeby ten ogień którego tu do nieba tak obficie posłali spadł na ich głowę włąsną. Godne uważenia słowa pisma świętego: Peccatum eorum aggrauatum est nimis. Nie czują/ grzechów kiedy je posyłają ku gorze: nie czują kiedy się zbierają w jednę masę/ kiedy się zapalą/ aż kiedy ciężaru swego mocą upadną na nie/ dopiero poczują. Podobnoć to Komety nam opisuje Jan święty
miáło vpáść ná nie; á że Pan: Z stąpię/ práwi/ á obaczę ieżeli ták tám ná źiemi iáko tu w niebie słycháć; ieżeli to stámtąd te Posełł i wypráwuią z listámi odpowiednemi co ie tu widźiemy; obaczeli że ták iest/ do pusczę żeby ten ogień ktoreg^o^ tu do niebá ták obfićie posłáli spadł ná ich głowę włąsną. Godne vważenia słowá pismá świętégo: Peccatum eorum aggrauatum est nimis. Nie czuią/ grzéchow kiedy ie posyłáią ku gorze: nie czuią kiedy sie zbieraią w iédnę másę/ kiedy się zápalą/ áż kiedy ćiężaru swego mocą upadną ná nie/ dopiero poczuią. Podobnoć to Komety nam opisuie Ian święty
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: B4v
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
wierzchem wylęgły się kawki. Ani drabiny, ani tak wysokiej ławki Nie mając żacy szkolni, łbem się na dół z góry Jeden śmiałek spuściwszy wybierał je z dziury. Drugi za obie nogi trzymając go pyta, Jeśli mu też da kawkę, skoro ich nachwyta. A kiedy tamten zdrajca odmówi podziału, Puści go, że spadł na łeb z muru niżej wału. Toż z błotnej po pas w górę pojrzawszy sadzawki: „Zjesz — rzecze — diabła za to, złodzieju, nie kawki! Alećby ich i sam był nie do końca zażył, Strąciwszy karki, co tak barzo na nie ważył. 158. JAJE NIŻ OKO JAJE NIŻ OKO
wierzchem wylęgły się kawki. Ani drabiny, ani tak wysokiej ławki Nie mając żacy szkolni, łbem się na dół z góry Jeden śmiałek spuściwszy wybierał je z dziury. Drugi za obie nogi trzymając go pyta, Jeśli mu też da kawkę, skoro ich nachwyta. A kiedy tamten zdrajca odmówi podziału, Puści go, że spadł na łeb z muru niżej wału. Toż z błotnej po pas w górę pojźrawszy sadzawki: „Zjesz — rzecze — diabła za to, złodzieju, nie kawki! Alećby ich i sam był nie do końca zażył, Strąciwszy karki, co tak barzo na nie ważył. 158. JAJE NIŻ OKO JAJE NIŻ OKO
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 268
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, co zdradzali ludzi, Czemuż ten nie ma wisieć, który Bogiem łudzi. 188. DO ŁYSEGO
Zima kończy długi rok przyrodzonym biegiem; Co maj deszczem ogrzewał, ziąbi grudzień śniegiem Bodajże cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg spadł, a nam na saniach sporzej do noclegu. Na twojej głowie wieczna sanica bez śniegu. Choć już mrozy ustały, deszcz się z nieba cedzi, Nie spłucze, tak jest mocna, twojej gołoledzi. 190. DO TEGOŻ
Uciekł złodziej, czapkę mi zostawiwszy w dłoni. Daj go katu! I ciebie któż tak
, co zdradzali ludzi, Czemuż ten nie ma wisieć, który Bogiem łudzi. 188. DO ŁYSEGO
Zima kończy długi rok przyrodzonym biegiem; Co maj deszczem ogrzewał, ziąbi grudzień śniegiem Bodajże cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg spadł, a nam na saniach sporzej do noclegu. Na twojej głowie wieczna sanica bez śniegu. Choć już mrozy ustały, deszcz się z nieba cedzi, Nie spłucze, tak jest mocna, twojej gołoledzi. 190. DO TEGOŻ
Uciekł złodziej, czapkę mi zostawiwszy w dłoni. Daj go katu! I ciebie któż tak
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 282
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987