sadu. Posagu tam nic nie masz, wioska zawiedziona, Kto inszy doi, oni dzierżą się ogona. Choć pospolicie chwalą panny swe domowi, Pytać jako zła, zrzędna, i trzy dni nie mówi Rozgniewawszy na kogo, na rodziców, nie je; Z gachem i do północka prawi, igra, śmieje; Zawsze specjaliki, zawsze pączki smażyć, Wódeczki z panią matką do poduszki zażyć,
Możeli być i winko przed ojcem kryjomo, Przy nim nigdy, obojga nie piją rzekomo. Kto z takiego ćwiczenia dziewkę pojmie, wskóra: Sidło ma w herbie, zgadza z herbem się natura. Przebóg, ledwie nie wszytkie panny mężów sidlą,
sadu. Posagu tam nic nie masz, wioska zawiedziona, Kto inszy doi, oni dzierżą się ogona. Choć pospolicie chwalą panny swe domowi, Pytać jako zła, zrzędna, i trzy dni nie mowi Rozgniewawszy na kogo, na rodziców, nie je; Z gachem i do północka prawi, igra, śmieje; Zawsze specyjaliki, zawsze pączki smażyć, Wódeczki z panią matką do poduszki zażyć,
Możeli być i winko przed ojcem kryjomo, Przy nim nigdy, obojga nie piją rzekomo. Kto z takiego ćwiczenia dziewkę pojmie, wskóra: Sidło ma w herbie, zgadza z herbem się natura. Przebóg, ledwie nie wszytkie panny mężów sidlą,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 432
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. NA TOŻ DRUGI RAZ
Najdują się też jeszcze tym podobne pieski, Co mieli strzec szczekając owczarnie niebieskiej: Wolą damom podawać i przypinać szpilki Niż, broniąc bożych owiec, odszczekiwać wilki; Wolą w rękawach, ba, i w piecach niż na słomie, Dla czego się święcili, w pańskim leżeć domie, Żyć na specjalikach, wziąwszy w rękę skrzypce Miasto ksiąg, na owsianej niż przestać osypce; Pieścić się po wezgłowiach i pierzynach wolą, Jakich dawno prorocy z izby na dwór kolą. Przetoć ledwie drugiemu sadło w skórze zmieści, Chodzić nie może, trzeba koni podeń sześci. Nie dziw: złota, perłami sadzona obróżka, Niż
. NA TOŻ DRUGI RAZ
Najdują się też jeszcze tym podobne pieski, Co mieli strzec szczekając owczarnie niebieskiej: Wolą damom podawać i przypinać szpilki Niż, broniąc bożych owiec, odszczekiwać wilki; Wolą w rękawach, ba, i w piecach niż na słomie, Dla czego się święcili, w pańskim leżeć domie, Żyć na specyjalikach, wziąwszy w rękę skrzypce Miasto ksiąg, na owsianej niż przestać osypce; Pieścić się po wezgłowiach i pierzynach wolą, Jakich dawno prorocy z izby na dwór kolą. Przetoć ledwie drugiemu sadło w skórze zmieści, Chodzić nie może, trzeba koni podeń sześci. Nie dziw: złota, perłami sadzona obróżka, Niż
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 235
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Kamieniecki wszystkę żywność, której skład był w Drohobużu, popalił, a miało im być na wszystko więcej niż na pół roka. Dóm jeden był cały samych podków dla rajtarów, drugi miodu, a trzeci obarzanków z masłem i z jajcy dla Niemców, co wszystko im byli zwykli dawać w pieniądzach, acz nie pożyli tego specjaliku. Dla niepłacenia żołnierzowi, powoli chorągwie zwijają; P. Starosta Brzeziński, P. Czysz i inszy zwinęli. Moskwa przysłała trzeciego dnia prosić o trupy, ażeby ich więźniów szanowali, i żebyśmy się z niemi w dalsze rozmowy wdali. Z obozu z za Smoleńska Diariusz. Anno Domini 1634. die 14. Februarij
Kamieniecki wszystkę żywność, której skład był w Drohobużu, popalił, a miało im bydź na wszystko więcej niż na pół roka. Dóm jeden był cały samych podków dla rajtarów, drugi miodu, a trzeci obarzanków z masłem i z jajcy dla Niemców, co wszystko im byli zwykli dawać w pieniądzach, acz nie pożyli tego specyaliku. Dla niepłacenia żołnierzowi, powoli chorągwie zwijają; P. Starosta Brzeziński, P. Czysz i inszy zwinęli. Moskwa przysłała trzeciego dnia prosić o trupy, ażeby ich więźniów szanowali, i żebyśmy się z niemi w dalsze rozmowy wdali. Z obozu z za Smoleńska Diariusz. Anno Domini 1634. die 14. Februarij
Skrót tekstu: DiarSmolKoniec
Strona: 439
Tytuł:
Sprawy dzieł rycerskich wojska i diariusz z obozu spod Smoleńska
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1633
Data wydania (nie wcześniej niż):
1633
Data wydania (nie później niż):
1633
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
lecz dysymuluje: Toć jego, co się z sobą sam nadyszkuruje, A po staremu kiedy kto nazbyt uważny, Nic pewniejszego, że się rad postrzyże w błazny. Ochotą tedy zwykłą uczciciel go głuszy, Siedzieć prosi i mieszka ze srebrem poruszy. Zaraz imperiały cztery rzuca bite, Przynoszą z austerii pułmiski sowite Nie bez specjalików to w wymyślnych ciastach, To w francuskich potaziach, galaretach, pasztach Przy pieczystej zwierzynie, która cale była Korzennemi sapory izbę zaprawiła I przyległe mieszkania. W czym uczciciel baczny, By nie tylko zapachem obiad jego znaczny Domowych utraktował, dość potraw posyła Choremu staruszkowi do izdebki siła Tak, żeby też przy chorem posługaczka słaba Pomniała
lecz dyssymuluje: Toć jego, co się z sobą sam nadyszkuruje, A po staremu kiedy kto nazbyt uważny, Nic pewniejszego, że się rad postrzyże w błazny. Ochotą tedy zwykłą uczciciel go głuszy, Siedzieć prosi i mieszka ze srebrem poruszy. Zaraz imperyały cztery rzuca bite, Przynoszą z austeryej pułmiski sowite Nie bez specyalikow to w wymyślnych ciastach, To w francuskich potaziach, galaretach, pasztach Przy pieczystej zwierzynie, ktora cale była Korzennemi sapory izbę zaprawiła I przyległe mieszkania. W czym uczciciel baczny, By nie tylko zapachem obiad jego znaczny Domowych utraktował, dość potraw posyła Choremu staruszkowi do izdebki siła Tak, żeby też przy chorem posługaczka słaba Pomniała
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 95
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
do wielości ich; kucharzów, kuchcików, posługaczów kuchennych, pomywaczek liczbę do setnej dochodzącą. Toż samo niemal było i w cukierni. Choć sam jeden obiadował, zastawiano jednak przed niego najmniej 20 potraw i po tym wety i cukry. Ale za to nie jadał wieczerzy, chyba bardzo rzadko, i to jaki lekki specjalik. Wina używał mało, i tego szampańskiego albo przedniego węgierskiego; lecz za niego pili dobrze jego dworscy. Zgoła co się tycze stołu, ten był suty aż do zbytku, iż wszedł w przysłowie (kiedy kto miał dobry obiad) mówić: „Jadłem dzisiaj jak król polski.”
Co schodziło z królewskiego stołu
do wielości ich; kucharzów, kuchcików, posługaczów kuchennych, pomywaczek liczbę do setnej dochodzącą. Toż samo niemal było i w cukierni. Choć sam jeden obiadował, zastawiano jednak przed niego najmniej 20 potraw i po tym wety i cukry. Ale za to nie jadał wieczerzy, chyba bardzo rzadko, i to jaki lekki specjalik. Wina używał mało, i tego szampańskiego albo przedniego węgierskiego; lecz za niego pili dobrze jego dworscy. Zgoła co się tycze stołu, ten był suty aż do zbytku, iż wszedł w przysłowie (kiedy kto miał dobry obiad) mówić: „Jadłem dzisiaj jak król polski.”
Co schodziło z królewskiego stołu
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 115
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak