, tobie przed wszytkimi Wiersz się mój kłania i między pańskimi Ścianami, gdzie cię służba twa zawiera, Ciebie się Muza nawiedzić napiera. Drwa-ć to do lasa i do Aten sowy Słać ci wiersz, który u ciebie gotowy; Ale-ć i bogom, chociaż też niegłodni, Choć ich wiatr smrodem nie zaleci spodni, Przecię im kurzą, przecię z uniżenia Chleby im kładą i całopalenia.
Kiedy cię niebo tak udarowało, Że-ć aż do zbytku nie dostaje mało, Jeśli odrzucisz to, czego masz dosyć, Cóż ci przyjaciel ma w dary przynosić? Choć ja nie za dar te-ć posyłam wiersze, Ale abyś je,
, tobie przed wszytkimi Wiersz się mój kłania i między pańskimi Ścianami, gdzie cię służba twa zawiera, Ciebie się Muza nawiedzić napiera. Drwa-ć to do lasa i do Aten sowy Słać ci wiersz, który u ciebie gotowy; Ale-ć i bogom, chociaż też niegłodni, Choć ich wiatr smrodem nie zaleci spodni, Przecię im kurzą, przecię z uniżenia Chleby im kładą i całopalenia.
Kiedy cię niebo tak udarowało, Że-ć aż do zbytku nie dostaje mało, Jeśli odrzucisz to, czego masz dosyć, Cóż ci przyjaciel ma w dary przynosić? Choć ja nie za dar te-ć posyłam wiersze, Ale abyś je,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 8
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, i przez cc, koniec długości ulice zrysowawszy na karcie, cc aa, podle tabliczki bdGF: przemierz ulicę poprostu, i miarę jej wziętą z skale cyrklem przestaw na linią zrysowaną cc aa: a będziesz miał w wtórą ulicę zrysowaną. Wtenże sposób zrysujesz i insze wszytkie. Gdy jednę kartę napełnisz, podłożysz ją pod spodnie; a na wtórej, trzeciej, etc: będziesz abrys kończył. Nauka XIII. Wszelki Budynek: jakie są Klasztory, Kościoły, Pałace przenieść na Abrys. NA Abrysy wszelkiego budynku, którego chcesz mieć Plantę użyj trzeciego sposobu Nauki 9. abo Nauki poprzedzającej 12 Toż czyniąc przy ścianach budynkowych, cobyś czynił przy
, y przez cc, koniec długośći vlice zrysowawszy ná kárćie, cc aa, podle tabliczki bdGF: przemierz vlicę poprostu, y miárę iey wżiętą z skále cyrklem przestaw ná liniią zrysowáną cc aa: á będźiesz miał w wtorą vlicę zrysowáną. Wtenże sposob zrysuiesz y insze wszytkie. Gdy iednę kártę nápełnisz, podłożysz ią pod spodnie; á ná wtorey, trzećiey, etc: będziesz ábrys kończył. NAVKA XIII. Wszelki Budynek: iákie są Klasztory, Kościoły, Páłáce przenieść ná Abrys. NA Abrysy wszelkiego budynku, ktorego chcesz mieć Plántę vżyy trzećiego sposobu Náuki 9. ábo Náuki poprzedzáiącey 12 Toż czyniąc przy ściánách budynkowych, cobyś czynił przy
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 105
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
nastąpiła I Orlanda na bacie stojąc obaczyła, Tak szeroko plugawą paszczękę rozdarła, Żeby konia i z chłopem pospołu pożarła. Bez rozmysłu w nią śmiele skoczył, zapędzony Na bacie z wielką kotwią i tak utopiony W brzydkiem garle, kotwicę z wielkiem podziwieniem Między językiem wstawił, między podniebieniem,
XXXVIII.
Tak, że nie mogły spodnie podnosić się szczeki, I zwierzchnie spuszczać więcej u sprosnej paszczęki, Jako kto podkop robi, gdzie piasek wybiera, Ziemię nad sobą wszędzie wiesza i podpiera, I żeby nań nie spadła, kiedy swej pilnuje Nieostrożnej roboty, drzewa podstawuje; Tak kotwica wysoka jest między zębami, Ze skacze Orland, wierzchu chcąc dosiądź rękami
nastąpiła I Orlanda na bacie stojąc obaczyła, Tak szeroko plugawą paszczekę rozdarła, Żeby konia i z chłopem pospołu pożarła. Bez rozmysłu w nię śmiele skoczył, zapędzony Na bacie z wielką kotwią i tak utopiony W brzydkiem garle, kotwicę z wielkiem podziwieniem Między językiem wstawił, między podniebieniem,
XXXVIII.
Tak, że nie mogły spodnie podnosić się szczeki, I zwierzchnie spuszczać więcej u sprosnej paszczeki, Jako kto podkop robi, gdzie piasek wybiera, Ziemię nad sobą wszędzie wiesza i podpiera, I żeby nań nie spadła, kiedy swej pilnuje Nieostrożnej roboty, drzewa podstawuje; Tak kotwica wysoka jest między zębami, Ze skacze Orland, wierzchu chcąc dosiądz rękami
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 236
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, spódnicy duhat i podszewkę spod szczotki, róg na szyję złodziejom przyzwoity. Widzę modny na wierzchu parter kilkadziesiąt szacownych łokci wymierzony, modno, dostatnie i sudanno na róg i szlak teraźniejszy pofałdowany, pokawałcowany i urobiony. W nim wojewodziną albo inszą od krzesła i kondycji damę uczcić by się godziło, ale że wierzchni zbytek, spodni niedostatek garnitury znaczą, tedy kogoś inszego od pysznej emulacji, a nie od intraty strojnego poznawam. Więc i za pozwoleniem pytam się, czy nie przystojniż do proporcji miernej kondycji szlachciance mieć się w kroju parteru senatorki bogatego, a w gatunku zdolności substancji przyzwoitym, tudzież wszytko ochędostwo pod nim, jakby było na wierzchu,
, spódnicy duhat i podszewkę spod szczotki, róg na szyję złodziejom przyzwoity. Widzę modny na wierzchu parter kilkadziesiąt szacownych łokci wymierzony, modno, dostatnie i sudanno na róg i szlak teraźniejszy pofałdowany, pokawałcowany i urobiony. W nim wojewodziną albo inszą od krzesła i kondycyi damę uczcić by się godziło, ale że wierzchni zbytek, spodni niedostatek garnitury znaczą, tedy kogoś inszego od pysznej emulacyi, a nie od intraty strojnego poznawam. Więc i za pozwoleniem pytam się, czy nie przystojniż do proporcyi miernej kondycyi szlachciance mieć się w kroju parteru senatorki bogatego, a w gatunku zdolności substancyi przyzwoitym, tudzież wszytko ochędostwo pod nim, jakby było na wierzchu,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 288
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
sobie, panowie, myślicie, Gdy zabrane swe skarby u Szwedów widzicie? Skąpiliście jednego dla ojczyzny grosza, Otóż wszystko bies przeniósł do swojego kosza. 7
Z polskich paniąt zysk mają często cudzoziemcy, Francuzowie, Hiszpanie, Włosi, także Niemcy, Że się im widzieć dadzą, za to biorą złoto, W kusych spodniach puściwszy na polskie ich błoto. Z całym u nas królestwem Szwed peregrynuje, Lecz stąd sobie za korzyść Polska obiecuje. Prawda-ć korzyść — kiedy mu nawiedziny płaci, Kędy miała zyskować, tam sromotnie traci, Za przykrą peregrynkę liczy miliony, Szwed jej główkę śledziową daje z swojej strony. Tej w biedzie pożywając,
sobie, panowie, myślicie, Gdy zabrane swe skarby u Szwedów widzicie? Skąpiliście jednego dla ojczyzny grosza, Otóż wszystko bies przeniósł do swojego kosza. 7
Z polskich paniąt zysk mają często cudzoziemcy, Francuzowie, Hiszpanie, Włosi, także Niemcy, Że się im widzieć dadzą, za to biorą złoto, W kusych spodniach puściwszy na polskie ich błoto. Z całym u nas królestwem Szwed peregrynuje, Lecz stąd sobie za korzyść Polska obiecuje. Prawda-ć korzyść — kiedy mu nawiedziny płaci, Kędy miała zyskować, tam sromotnie traci, Za przykrą peregrynkę liczy milijony, Szwed jej główkę śledziową daje z swojej strony. Tej w biedzie pożywając,
Skrót tekstu: WojPeroraBar_II
Strona: 787
Tytuł:
Perora kwietnioniedzielna dla synów koronnych napisana ...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1703
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1703
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, albo Bożków ich wenerować, Krzyż Święty zdeptać. Młodzi golą głowę z przodu, Mieszczanie i chłopi pół głowy, Szlachta i Panowie całą głowę zostawiwszy kosmyk na śrzodku. Suknie noszą długie aż do kostek rękawy nie krótkie szerokie. Bogaci mają szaty złotem, srebrem tkane, na które wdziewają kaftany, albo pułkontusze przypasane: spodnie jedwabne; aż do ziemi wiszące. Broń ich pistolety, Łuk, strzaly i dwie szable u boku, nawet i w domu, i kopije letkie. Pisania u nich instrument Penzel, albo kiść srebrna albo złota, którą trybem Hebrajskim i Chaldejskim, Egipskim, Arabskim od prawej ręki ku lewej pisali, teraz zwyczajem Europejskim
, albo Bożkow ich wenerowáć, Krzyż Swięty zdeptać. Młodźi golą głowę z przodu, Mieszczanie y chłopi puł głowy, Szláchta y Pánowie całą głowę zostawiwszy kosmyk ná śrzodku. Suknie noszą długie aż do kostek rękáwy nie krotkie szerokie. Bogaci maią száty złotem, srebrem tkáne, ná ktore wdźiewáią kaftany, albo pułkontusze przypasane: spodnie iedwábne; aż do źiemi wiszące. Broń ich pistolety, Łuk, strzály y dwie szable u boku, náwet y w domu, y kopiie letkie. Pisania u nich instrument Penzel, albo kiść srebrná albo złota, ktorą trybem Hebráyskim y Chaldeyskim, Egypskim, Arábskim od práwey ręki ku lewey pisali, teráz zwyczaiem Europeyskim
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 620
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
Sól. Sal, Kiszkom.
Ta kiszkom miąższym i wielkim jest na użyteczniejsza. Wątrobie
Wątrobie. Dnu żołądkowemu
Dnu żołądkowemu. Abowiem Sól każda/ za sprawą ciepła przyrodzonego stawa się sussza. Przeto
Ciałom dziecinnym i ludzi młodych pełnym surowych wilgotności/ do używania jest użyteczna/ pijąc ją każdego dnia z ciepłą małmazyją: Abowiem zawiera spodni wychód żołądkowy/ który Grekowie Pilorum zowią/ i nie dopuszcza pokarmu surowemu i napoły zwarzonemu z niego wychodzić/ aż po przystojnym zwarzeniu. Dzieciom na kamień bolejącym
Boleści ciężkie z poruszenia ramienia w dzieciach uskramia/ dając jej po kwincie albo po pół kwinty/ według lat i wieku każdego z białym winem/ albo z tego
Sol. Sal, Kiszkom.
Tá kiszkom miąższym y wielkim iest na vżytecznieysza. Wątrobie
Wątrobie. Dnu żołądkowemu
Dnu żołądkowemu. Abowiem Sol káżda/ za spráwą ćiepłá przyrodzonego sstawa sie sussza. Przeto
Ciáłom dźiećinnym y ludźi młodych pełnym surowych wilgotnośći/ do vżywánia iest vżyteczna/ piiąc ią káżdego dniá z ćiepłą máłmázyią: Abowiem záwiera spodni wychod żołądkowy/ ktory Grekowie Pilorum zowią/ y nie dopuscza pokármu surowemu y napoły zwárzonemu z niego wychodźić/ áż po przystoynym zwárzeniu. Dźieciom ná kámień boleiącjm
Boleśći ćiężkie z poruszenia ramienia w dźiećiách vskrámia/ dáiąc iey po kwincie álbo po poł kwinty/ według lat y wieku káżdego z białym winem/ albo z tego
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 146
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
/ w swym okręgu na pięcioro się dzielące labrem/ jako list chmielowy/ miąższe/ szerokości miernej/ a około krajów karbowane. Kłącze albo rózgi/ także z korzenia miedzy liściem wypuszcza wełniste/ wysokie jako Zapaliczka/ którą Ferulam Łacinnicy zowią/ kolankowate/ od którego im dalej ku wierzchu wyższej/ tym mniejsze liście/ ale spodnie po ziemi się kładą. Na wierzchu tych okołki/ jako u Kopru Włoskiego/ żółtym kwiatem kwitnące. Z których nasienie obszyrne/ i wdzięcznie pachniące/ smaki ostrego/ a usta rozpalającego. To na początku Księżyca Września doźrzewa/ które gdzie go wczas nie zbierze/ opada. Korzeń Liście. Nasienie. Miejsce.
ROście w
/ w swym okręgu ná pięćioro sie dźielące labrem/ iáko list chmielowy/ miąższe/ szerokośći mierney/ á około kráiow kárbowáne. Kłącze álbo rozgi/ tákże z korzeniá miedzy liśćiem wypuscza wełniste/ wysokie iáko Zápalicżká/ ktorą Ferulam Láćinnicy zowią/ kolankowáte/ od ktoreg^o^ im dáley ku wierzchu wysszey/ tym mnieysze liśćie/ ále spodnie po źiemi sie kłádą. Ná wierzchu tych okołki/ iáko v Kopru Włoskiego/ żołtym kwiátem kwitnące. Z ktorych naśienie obszyrne/ y wdźięcznie pachniące/ smáki ostrego/ á vstá rospaláiącego. To ná początku Kśiężycá Wrześniá doźrzewa/ ktore gdźie go wczás nie zbierze/ opáda. Korzeń Liśćie. Náśienie. Mieysce.
ROśćie w
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 226
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
której wiele drobnych serduszek. Z tych nasienie czarnawe/ z wełniankami/ właśnie jako na Czarnym zielu. 3. Caryophillata Alpina. Alogarafelwurtzl.
Trzeci Benedykt/ jest korzenia rumiennego/ gęsto cienkiego/ jako w Zanklu górnym. Liścia Kurzemu zielu abo Pięciornikowemu podobnego/ na długich stopkach/ z piąci listków złożone/ jednak które są spodnie od korzenia pochodzące z siedmi listeczków bywają: Ale na rozgach będące po piąciu/ około przy głębszym karbowane. Rózgi na pułtory piędzi wzwyż z korzenia puszcza cienkie. Na wierzchu tych kwiatki bladożołte/ z piąci listeczków złożone/ mniejsze niżli ogródnych Gwoździków kwiat. Ziele to wszystko jest wełniste/ zapachu korzeń Gwoździkowego. 4. Garyophillata
ktorey wiele drobnych serduszek. Z tych naśienie czárnáwe/ z wełniankámi/ własnie iáko ná Czarnym źielu. 3. Caryophillata Alpina. Alogarafelwurtzl.
Trzeći Benedikt/ iest korzeniá rumiennego/ gęsto ćienkiego/ iáko w Zánklu gornym. Liśćia Kurzemu źielu ábo Pięćiornikowemu podobnego/ ná długich stopkách/ z piąći listkow złożone/ iednák ktore są spodnie od korzeniá pochodzące z śiedmi listeczkow bywáią: Ale ná rozgách będące po piąćiu/ około przy głębszym kárbowáne. Rozgi na pułtory piędźi wzwysz z korzeniá puscza ćienkie. Ná wierzchu tych kwiatki bládożołte/ z piąci listeczkow złożone/ mnieysze niżli ogrodnych Gwoźdźikow kwiát. Ziele to wszystko iest wełniste/ zapáchu korzeń Gwoźdźikowego. 4. Garyophillata
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 267
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
onej wymówił roboty, Tarcz bierze, koń obraca i z złożonem drzewem Naprzeciwko Marfizie bieży z wielkiem gniewem.
CXV.
Marfiza także mężna drzewo swe złożyła I Pinabella prawie w czoło uderzyła Tak, że spadł ogłuszony i ledwie do siebie W dobrą godzinę przyszedł po onej potrzebie. Cna Marfiza zarazem onej młodej paniej Zwierzchnie szaty i spodnie, które beły na niej, Zewlec z siebie koniecznie zarazem kazała, Które tamże plugawej babie darowała,
CXVI.
Kazawszy jej, aby się ze swoich zewlokła, A w te, bojem nabyte, aby się oblokła; I na konia ją potem onego wsadziła, Na którem młoda pani dopiero jeździła. Tak z nią
onej wymówił roboty, Tarcz bierze, koń obraca i z złożonem drzewem Naprzeciwko Marfizie bieży z wielkiem gniewem.
CXV.
Marfiza także mężna drzewo swe złożyła I Pinabella prawie w czoło uderzyła Tak, że spadł ogłuszony i ledwie do siebie W dobrą godzinę przyszedł po onej potrzebie. Cna Marfiza zarazem onej młodej paniej Zwierzchnie szaty i spodnie, które beły na niej, Zewlec z siebie koniecznie zarazem kazała, Które tamże plugawej babie darowała,
CXVI.
Kazawszy jej, aby się ze swoich zewlokła, A w te, bojem nabyte, aby się oblokła; I na konia ją potem onego wsadziła, Na którem młoda pani dopiero jeździła. Tak z nią
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 142
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905