wiejska myszka, którą na bankiet zaprosiła miejska. Dała dostatkiem potraw, lecz gdy drzwi skrzypnęły, obiedwie się od stoła zaraz rozpierzchnęły. Na pół martwe od strachu, ledwo natrafiły ciemną jamkę i do niej prędko się schroniły. Wiejska mysz otrzeźwiawszy, już więcej nie chciała biesiadować, lecz do wsi co prędzej bieżała, a spojrzawszy z pagórka na mury bogate, rzekła: „Bogdaj przepadły! Wolę swoją chatę”. Me Światło! Już te mury nam się uprzykrzyły, pełno wrzasku, hałasów – na wsi pokój miły. Jeśli pomnisz, jak owo często wyjeżdżają mieszczanie do wsiów, co je blisko miasta mają, i lubo marmurowe w mieście chwalą
wiejska myszka, którą na bankiet zaprosiła miejska. Dała dostatkiem potraw, lecz gdy drzwi skrzypnęły, obiedwie się od stoła zaraz rozpierzchnęły. Na pół martwe od strachu, ledwo natrafiły ciemną jamkę i do niej prędko się schroniły. Wiejska mysz otrzeźwiawszy, już więcej nie chciała biesiadować, lecz do wsi co prędzej bieżała, a spojrzawszy z pagórka na mury bogate, rzekła: „Bogdaj przepadły! Wolę swoją chatę”. Me Światło! Już te mury nam się uprzykrzyły, pełno wrzasku, hałasów – na wsi pokój miły. Jeśli pomnisz, jak owo często wyjeżdżają mieszczanie do wsiów, co je blisko miasta mają, i lubo marmurowe w mieście chwalą
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 95
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
była! Już prawie ranną Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli tu jesteś, me Kochanie!”. Gdy nic nie odpowiada Ten, co w łóżku leżał, uchwycę się za głowę: „Ach, już mię odbieżał!”. Wskrzeszę ognia co prędzej i wnet ślad znajduję, którym serce strapione barziej
była! Już prawie ranną Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli tu jesteś, me Kochanie!”. Gdy nic nie odpowiada Ten, co w łóżku leżał, uchwycę się za głowę: „Ach, już mię odbieżał!”. Wskrzeszę ognia co prędzej i wnet ślad znajduję, którym serce strapione barziej
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 106
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
BRACI POLAKÓW, i Egzaminując one penitiús, a raczej z Cudzoziemskiemi całej Europy konfrontując zwycajami,przyszła mi reflaksja, że Polska nasza, aureo illi faeculo podobna, któremu to na początku świata,nietylko w fruktach ziemi, Tellus inarata ferebat; ale żadnej w naukach ludzie nieczyniąc kultury, przecię szczęśliwie żyli. Tak spojrzawszy po cudzych krajach, że wprzód przyjdę do partykularnych obrządków, i obyczajów Narodów, jaką to oni pracą, qua affiduitate we wszystkich sztukach Kawalerskich się ćwiczą; mało mając na Łacińskich szkołach, idą ad Juris Prudentiam, do Matematyk, Geografów, Arytmetyków, Tancmistrzów, Fejchtmistrzów, na koniu Jeźdzców, Magistrów mają. Z jakim
BRACI POLAKOW, y Examinuiąc one penitiús, á raczey z Cudzoźiemskiemi całey Europy konfrontując zwycaiami,przyszła mi reflaxya, że Polska nászá, aureo illi faeculo podobna, ktoremu to ná początku światá,nietylko w fruktách źiemi, Tellus inarata ferebat; ále żadney w náukach ludźie nieczyniąc kultury, przećię szczęśliwie żyli. Ták spoyrzawszy po cudzych kráiach, że wprzod przyidę do partykularnych obrządkow, y obyczáiow Národow, iáką to oni pracą, qua affiduitate we wszystkich sztukách Kawálerskich śię ćwiczą; mało maiąc ná Łaćińskich szkołách, idą ad Juris Prudentiam, do Matematyk, Geografow, Arytmetykow, Tancmistrzow, Feychtmistrzow, ná koniu Jezdzcow, Magistrow maią. Z iákim
Skrót tekstu: RadzKwest
Strona: 6
Tytuł:
Kwestie polityczne
Autor:
Franciszek Radzewski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
na przykład 144/288 a rozumiem ją potym po skróczeniu przez te numery to jest ½ I.Piękna to bardzo sztuka. A. Tak jest/ ale trudna/ jednak gdy się kto włoży i przyzwyczai/ zawsze się w niej ćwicząc temu bardzi łatwa/ gdyż to nic innego nie jest tylko diuidować/ i spojrzawszy tak na wierzchnią rygę/ jako i na spodnią/ wynaleźć dzielnika równego obienia/ a żebyś lepiej pamiętał/ miej dla nauki te trzy punkta. Pierwszy. Zostanieć po diuidowaniu jako to często bywa (naprzyklad) taka summa za licznika 125 Dzielnik uczynisz za namieniacza/ który niechaj będzie taki 200/ ty te summy napiszesz
ná przykład 144/288 á rozumiem ią potym po skroczeniu przez te numery to iest ½ I.Piękna to bárdzo sztuká. A. Ták iest/ ále trudna/ iednák gdy się kto włoży y przyzwyczái/ záwsze się w niey ćwicząc temu bárdzi łátwá/ gdyż to nic innego nie iest tylko diuidowáć/ y zpoyrzawszy ták ná wierzchnią rygę/ iáko y ná spodnią/ wynáleść dźielniká rownego obieniá/ á żebyś lepiey pámiętał/ miey dla náuki te trzy punktá. Pierwszy. Zostánieć po diuidowániu iáko to często bywa (naprzyklad) táka summá zá liczniká 125 Dźielnik vczynisz zá námięniáczá/ ktory niechay będźie táki 200/ ty te summy nápiszesz
Skrót tekstu: GorAryt
Strona: 59
Tytuł:
Nowy sposób arytmetyki
Autor:
Jan Aleksander Gorczyn
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1647
Data wydania (nie wcześniej niż):
1647
Data wydania (nie później niż):
1647
to często bywa (naprzyklad) taka summa za licznika 125 Dzielnik uczynisz za namieniacza/ który niechaj będzie taki 200/ ty te summy napiszesz tak w łamaną liczbę 125/200 a iż to wiele numerów/ dla czego nie możesz rzetelnie własności ich powiedzieć/ przetoż skrócisz te tak/ pociągnąwszy liniej krzyż uczyn/ spojrzawszy na pierwszą sortę od prawej ręki/ tak na dolnej jako i wierzchnej rydze/ widzisz iż na wierzchnej 5/ a na dolnej 0/ sam tedy rozsądek pokazuje/ iż te summy możesz przez 5 dzielić/ i przyjdzie skróczenie pierwsze w takich numerach jako tu widzisz 125/200 25/40 a iż jeszcze i ta
to często bywa (naprzyklad) táka summá zá liczniká 125 Dźielnik vczynisz zá námięniáczá/ ktory niechay będźie táki 200/ ty te summy nápiszesz ták w łamáną liczbę 125/200 á iż to wiele numerow/ dla czego nie możesz rzetelnie własnośći ich powiedźieć/ przetoz skroćisz te tak/ poćiągnąwszy liniey krzyż vczyn/ zpoyrzawszy ná pierwszą sortę od práwey ręki/ ták ná dolney iáko y wierzchney rydze/ widźisz iż ná wierzchney 5/ á ná dolney 0/ sam tedy rozsądek pokázuie/ iż te summy możesz przez 5 dźielić/ y przyidźie skroczenie pierwsze w tákich numerach iáko tu widźisz 125/200 25/40 á iż ieszcze y tá
Skrót tekstu: GorAryt
Strona: 59
Tytuł:
Nowy sposób arytmetyki
Autor:
Jan Aleksander Gorczyn
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1647
Data wydania (nie wcześniej niż):
1647
Data wydania (nie później niż):
1647
każe wielkiej szaleć wodzie, Ale obłoki i wiatry z wichrami Samże rozgania i nadto gwiazdami Niebo przetyka zewsząd szafirowe, Schyliwszy ku nam swoję świętą głowę. Zatym też prędko jakoś nastąpiła Chwila północna i dobrze zelżyła Wiatrów szkaradnych, które, nim dzień biały Nadszedł, nie mając swej władzy, ustały. My ze dniem równo spojrzawszy ku górze Jużeśmy żadnej nie ujrzeli burze. Tylko rybaków — a oni batami Jeżdżąc sięgają ryb w wodzie sieciami, Z których niemały połów wytrząsali, A zbliżając się do nas przyjechali Pozdrawiając nas. A wtym także z nawy Nasz Gubernator rzekł do nich łaskawy: „Wyście z Roztoka? czy nie znacie w mieście Lub
każe wielkiej szaleć wodzie, Ale obłoki i wiatry z wichrami Samże rozgania i nadto gwiazdami Niebo przetyka zewsząd szafirowe, Schyliwszy ku nam swoję świętą głowę. Zatym też prędko jakoś nastąpiła Chwila północna i dobrze zelżyła Wiatrów szkaradnych, które, nim dzień biały Nadszedł, nie mając swej władzy, ustały. My ze dniem równo spojrzawszy ku górze Jużeśmy żadnej nie ujrzeli burze. Tylko rybaków — a oni batami Jeżdżąc sięgają ryb w wodzie sieciami, Z których niemały połów wytrząsali, A zbliżając się do nas przyjechali Pozdrawiając nas. A wtym także z nawy Nasz Gubernator rzekł do nich łaskawy: „Wyście z Roztoka? czy nie znacie w mieście Lub
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 142
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ty, ciotko, próżno serdecznemi Wódkami lejesz, darmo i wdzięcznemi Alkiermesami maścisz siostrzenice! Już, już twarz niemi i bystre źrzenice Jakoś tępieją, żywa krew odchodzi, Tylko co martwa śmierć po kościach chodzi. Atoli jednak trochę roztrzeźwiła Niebogę ciotka, iż jakby ożyła Z owej swej mgłości i, lubo piersiami Barzo robiła, spojrzawszy oczami Na męża — stękać żałośnie poczęła, A ciężko razów kilkoro westchnęła I słowa rzekła ostatnie w boleści: „Oto już, mężu, swój wiek śmiertelności Bogu wypłacam, który siedząc w niebie, Iż mu się tak zda — bierze mię od ciebie. Ach! ani miłość którąm z tobą miała, Od jego ręki
ty, ciotko, próżno serdecznemi Wódkami lejesz, darmo i wdzięcznemi Alkiermesami maścisz siestrzenice! Już, już twarz niemi i bystre źrzenice Jakoś tępieją, żywa krew odchodzi, Tylko co martwa śmierć po kościach chodzi. Atoli jednak trochę roztrzeźwiła Niebogę ciotka, iż jakby ożyła Z owej swej mgłości i, lubo piersiami Barzo robiła, spojrzawszy oczami Na męża — stękać żałośnie poczęła, A ciężko razów kilkoro westchnęła I słowa rzekła ostatnie w boleści: „Oto już, mężu, swój wiek śmiertelności Bogu wypłacam, który siedząc w niebie, Iż mu się tak zda — bierze mię od ciebie. Ach! ani miłość którąm z tobą miała, Od jego ręki
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 153
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Wsiadł na koń chyżo srokaty, mirzyński, Który wrodzoną miał cnotę do tego, Iż kiedyś ścigał Pegaza bystrego. Chudziński także na swym donajczyku Hasał i skakał w złocistym rządziku. Koń jako panna — pryskając nozdrzami Nie wiedział, stąpić kędy miał nogami. I tak się wszyscy już uładowawszy A na kres z dala gotowy spojrzawszy, Do którego się z sobą ścigać mieli, Rzędem pospołu w liniej stanęli. Kto miał rątszego, jeden z drugiem łożył, A na plac kilka czerwonych położył. Więc tedy hasło dawszy sobie słowem: Nu, bracia, dalej! — dopier skoczą społem Jak wicher lecąc. A zatym srokaty Koń, który biegać zwykł
Wsiadł na koń chyżo srokaty, mirzyński, Który wrodzoną miał cnotę do tego, Iż kiedyś ścigał Pegaza bystrego. Chudziński także na swym donajczyku Hasał i skakał w złocistym rządziku. Koń jako panna — pryskając nozdrzami Nie wiedział, stąpić kędy miał nogami. I tak się wszyscy już uładowawszy A na kres z dala gotowy spojrzawszy, Do którego się z sobą ścigać mieli, Rzędem pospołu w linijej stanęli. Kto miał rątszego, jeden z drugiem łożył, A na plac kilka czerwonych położył. Więc tedy hasło dawszy sobie słowem: Nu, bracia, dalej! — dopier skoczą społem Jak wicher lecąc. A zatym srokaty Koń, który biegać zwykł
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 164
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wznak już wywrócić mieli. Ale cóż czynić? Ręce załamawszy I słów, i płaczu do woli wylawszy, Już nieraz szturmów doświadczywszy takich I strachów będąc świadomi wszelakich, Nakwiliwszy się — w ostatku milczemy, A końca w rzeczach wątpliwych patrzemy. Atoli jednak natchniony nadzieją Boską cny Brzeski, lubo wiatry wieją, Począł się modlić spojrzawszy ku górze I rzekł: ,,Hej! gorzkie i okrutne burze, Toć nas kręcicie! toć dokazujecie! Toć ustawicznie ten okręt tłuczecie! Iście to wasz gniew, nie Boski, nad nami! Bo gdyby Bóg chciał, nie temi falami, Nie tą srogością, nie mówiąc tym bojem, Ale roźlicznym
wznak już wywrócić mieli. Ale cóż czynić? Ręce załamawszy I słów, i płaczu do woli wylawszy, Już nieraz szturmów doświadczywszy takich I strachów będąc świadomi wszelakich, Nakwiliwszy się — w ostatku milczemy, A końca w rzeczach wątpliwych patrzemy. Atoli jednak natchniony nadzieją Boską cny Brzeski, lubo wiatry wieją, Począł się modlić spojrzawszy ku górze I rzekł: ,,Hej! gorzkie i okrutne burze, Toć nas kręcicie! toć dokazujecie! Toć ustawicznie ten okręt tłuczecie! Iście to wasz gniew, nie Boski, nad nami! Bo gdyby Bóg chciał, nie temi falami, Nie tą srogością, nie mówiąc tym bojem, Ale roźlicznym
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 195
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, aby był na ogień wrzucony Piekielny. Znowu tak rzekł: Jeśli swe podarza Z ochotną powolnością niesiesz do ołtarza, A tam przyjdzieć na pamięć, że twój rozgniewany Brat ma przeciwko tobie rankor uknowany, Zostaw dar przed Ołtarzem, a podź, weź wprzód zgodę Z bratem twem. I Ktokolwiek na zwierzchną urodę Białejgłowy spojrzawszy złej chuci przyłoży Do pożądania, ten w swem sercu cudzołoży. (To jest nieczystość duszy, i chęć niewstrzymana Do grzechu, cudzołóstwem zowie się od Pana.) Prawo dawne przysięgać zakazuje krzywo. Chrystus nigdy przysięgać nieskaże jak żywo, Lecz rzekł: Tak ma być: Jest, jest, nie, nie:
, áby był ná ogień wrzucony Piekielny. Znowu ták rzekł: Ieśli swe podarza Z ochotną powolnośćią nieśiesz do ołtarzá, A tám przyidźieć ná pámięć, że twoy rozgniewány Brát ma przećiwko tobie ránkor vknowány, Zostaw dar przed Ołtarzem, á podź, weź wprzod zgodę Z brátem twem. Y Ktokolwiek ná zwierzchną vrodę Białeygłowy spoyrzawszy złey chući przyłoży Do pożądánia, ten w swem sercu cudzołoży. (To iest nieczystość duszy, y chęć niewstrzymána Do grzechu, cudzołostwem zowie się od Páná.) Práwo dawne przyśięgáć zákázuie krzywo. Chrystus nigdy przyśięgáć nieskaże iák żywo, Lecz rzekł: Ták ma bydź: Iest, iest, nie, nie:
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 77
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688