Co ma kruchą, jak żużel spiskich hamrów, sztabę. Tak w cieple, jak na zimnie podobna ołowu: Raz wyjąwszy, nie masz z czym do komina znowu. 118 (F). NIEMIEC POLAKA CZĘSTUJE
Prosił Niemiec Polaka do swojej gospody. Wiedząc, że dobrze pije, sam się z sobą wprzódy Chce spróbować i nim czas nastąpi obiadu, Wypiwszy garniec wina, spił się do upadu. Pyta gość: „Gdzież gospodarz?” „Już dał garło winu.” „Zjedzże diabła — odpowie — Niemcze skurwysynu, Bo muszę na pieczonym dzisia przestać zrazie, Com sobie kuropatwę kładł jeść i potazie.” 119
Co ma kruchą, jak żużel spiskich hamrów, sztabę. Tak w cieple, jak na zimnie podobna ołowu: Raz wyjąwszy, nie masz z czym do komina znowu. 118 (F). NIEMIEC POLAKA CZĘSTUJE
Prosił Niemiec Polaka do swojej gospody. Wiedząc, że dobrze pije, sam się z sobą wprzódy Chce spróbować i nim czas nastąpi obiadu, Wypiwszy garniec wina, spił się do upadu. Pyta gość: „Gdzież gospodarz?” „Już dał garło winu.” „Zjedzże diabła — odpowie — Niemcze skurwysynu, Bo muszę na pieczonym dzisia przestać zrazie, Com sobie kuropatwę kładł jeść i potazie.” 119
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 59
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
król, jako mu się z niego kto wymawiał: Ten żonę pojął, drugi wieś, ów kupił woły, Że mu przyszło osadzać kalekami stoły. Więc gdy pierwsza i wtóra sentencyją prawi,
Aż trzecia: „Dlatego się, powieda, nie stawi Na tę wielką wieczerzą od króla proszony, Bo się ożenił, trzeba spróbować mu żony.” Śmieją się wszyscy, a nikt nie pomyśli sobie, Że ta, nie bywszy żoną, już była na próbie; W krótkim abowiem czesie od spodniej zawłoki, Z wielką swą niewygodą, wypełniła boki. 126. KSIĄDZ A KAPŁAN
Widząc w kupie dwu tłustych księży, rzekę sobie: „Zaprawdę,
król, jako mu się z niego kto wymawiał: Ten żonę pojął, drugi wieś, ów kupił woły, Że mu przyszło osadzać kalekami stoły. Więc gdy pierwsza i wtóra sentencyją prawi,
Aż trzecia: „Dlatego się, powieda, nie stawi Na tę wielką wieczerzą od króla proszony, Bo się ożenił, trzeba spróbować mu żony.” Śmieją się wszyscy, a nikt nie pomyśli sobie, Że ta, nie bywszy żoną, już była na próbie; W krótkim abowiem czesie od spodniej zawłoki, Z wielką swą niewygodą, wypełniła boki. 126. KSIĄDZ A KAPŁAN
Widząc w kupie dwu tłustych księży, rzekę sobie: „Zaprawdę,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 63
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i nie tylko człeka, Ale Boga samego na niebie oszczeka. Zaż klacz konia, zaż krowa buhaja nie bodzie, Albo leśna bestyja, już się czując w płodzie? Psów niesyta niewiasta, chociaż brzuch pod nosem: Ani się Pazyfe mężem swym Minosem, Woli buhaja, ani Semiramis Ninem Kontentuje, stu chłopów spróbowawszy z synem; Psy, jako w Rzymie druga Mesalina, pasie, Aż dryganta w ostatku przymusiła na się. Długo Dedal rozumem, długo robi głową, Żeby ta być kobyłą mogła, tamta krową. Przypatrz się, jako grzeszą mężczyźni szkaradzie, Zazdroszcząc na oborze bykom, koniom w stadzie: Wymyślają potrawy, proszki,
i nie tylko człeka, Ale Boga samego na niebie oszczeka. Zaż klacz konia, zaż krowa buhaja nie bodzie, Albo leśna bestyja, już się czując w płodzie? Psów niesyta niewiasta, chociaż brzuch pod nosem: Ani się Pazyfae mężem swym Minosem, Woli buhaja, ani Semiramis Ninem Kontentuje, stu chłopów spróbowawszy z synem; Psy, jako w Rzymie druga Mesalina, pasie, Aż dryganta w ostatku przymusiła na się. Długo Dedal rozumem, długo robi głową, Żeby ta być kobyłą mogła, tamta krową. Przypatrz się, jako grzeszą mężczyźni szkaradzie, Zazdroszcząc na oborze bykom, koniom w stadzie: Wymyślają potrawy, proszki,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 77
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, a gotuje się znowu i na coś większego. Mógłby być połów dobry na tak bezpiecznego nieprzyjaciela, kiedyby kim było począć. Okręty te dwa ostatnie W. K. Mści już nazad do Gdańska wróciły; nieprzyjacielskie stoją pod Gdańskiem, ale bardzo daleko, i niezawsze wszystkie; mogłoby się z nimi szczęścia spróbować, tylko się także na defect pieniędzy marynarzom Pan Poza uskarża. Donioższy to tedy wszystko do wiadomości W. K. Mści Pana mego miłościwego, uniżenie proszę abyś o bezpieczeństwie państw swoich i o sławie swej gorąco radzić raczył i t. d. OD TEGOŻ DO TEGOŻ, dnia 9. Maja 1628.
, a gotuje się znowu i na coś większego. Mógłby być połów dobry na tak bespiecznego nieprzyjaciela, kiedyby kim było począć. Okręty te dwa ostatnie W. K. Mści już nazad do Gdańska wróciły; nieprzyjacielskie stoją pod Gdańskiem, ale bardzo daleko, i niezawsze wszystkie; mogłoby się z nimi sczęścia spróbować, tylko się także na defect pieniędzy marynarzom Pan Poza uskarża. Donioższy to tedy wszystko do wiadomości W. K. Mści Pana mego miłościwego, uniżenie proszę abyś o bespieczeństwie państw swoich i o sławie swej gorąco radzić raczył i t. d. OD TEGOŻ DO TEGOŻ, dnia 9. Maja 1628.
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 66
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
tedy com rozumiał do wiadomości W. K. Mści, Pana mego miłościwego, być potrzebnego, wierność poddaństwa i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
, z obozu pod Grudziądzem, dnia 1. Września 1628.
Dnia wczorajszego chciał był nieprzyjaciel z wojskiem Waszej Królewskiej Mości, Pana mego miłościwego, spróbować szczęścia, od fortelów swoich nic się nieoddalając. Wprzód w nocy potężną wycieczkę na straż naszę, dla dostania języka, uczynił, którego niedostawszy, swego z łaski bożej zgubił. Skoro dzień potem pod wioskę Tarknowo wywiódł wszystko wojsko w pole, jeżeli się polem nazwać może; tam je sprawiwszy stanął, przed którem
tedy com rozumiał do wiadomości W. K. Mści, Pana mego miłościwego, być potrzebnego, wierność poddaństwa i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
, z obozu pod Grudziądzem, dnia 1. Września 1628.
Dnia wczorajszego chciał był nieprzyjaciel z wojskiem Waszéj Królewskiéj Mości, Pana mego miłościwego, spróbować sczęścia, od fortelów swoich nic się nieoddalając. Wprzód w nocy potężną wycieczkę na straż naszę, dla dostania języka, uczynił, którego niedostawszy, swego z łaski bożej zgubił. Skoro dzień potém pod wioskę Tarknowo wywiódł wszystko wojsko w pole, jeżeli się polem nazwać może; tam je sprawiwszy stanął, przed którem
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 117
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, o czem niewątpię, on tu długo dla samej żywności, której mu pilno bronić będziem, bawić się niemoże; potem z głodnym, sfatigowanym łatwiejsza może być sprawa. Rozumiem że wielom, zwłaszcza tym, którzy ostremi językami sławę ludzką zwykli perstringere, będzie w podziwieniu, żeśmy z nim w drodze niespróbowali szczęścia, i
słusznie: bo jeśli tego nieprzyjaciela niezażyje w ciągnieniu, na miejsca gdzie się ufortifikuje, rzecz niepodobna. Ale kiedy W. K. Mść, Pan mój miłościwy, ratie, defecta nasze, ostrożność i taką potęgę, w jaką się wbił nieprzyjaciel, zrozumiesz, niewątpię, że tę naszę cunctationem
, o czém niewątpię, on tu długo dla saméj żywności, któréj mu pilno bronić będziem, bawić się niemoże; potem z głodnym, sfatigowanym łatwiejsza może być sprawa. Rozumiem że wielom, zwłascza tym, którzy ostremi językami sławę ludzką zwykli perstringere, będzie w podziwieniu, żeśmy z nim w drodze niespróbowali sczęścia, i
słusznie: bo jeśli tego nieprzyjaciela niezażyje w ciągnieniu, na miejsca gdzie się ufortifikuje, rzecz niepodobna. Ale kiedy W. K. Mść, Pan mój miłościwy, ratie, defecta nasze, ostrożność i taką potęgę, w jaką się wbił nieprzyjaciel, zrozumiesz, niewątpię, że tę naszę cunctationem
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 129
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
czego tam niewielki ma być dostatek, posilić; jeżelibym się też udał w prawo, obawiam się, aby on w lewo ku Grudziądzu nieuderzył; jeżeli też ja w lewo, żeby on w prawo ku Lubawie i ku Biskupstwu nieobrócił. Jakoż i szpiegowie i językowie twierdzą, że chce jeszcze do Lubawy szczęścia spróbować, czegobym z serca życzył: bom tamto miejsce znowu ludźmi i municią dostatecznie opatrzył; do tego niektóre województwa o gotowości swojej już dają znać, zaczem skupiwszy się za nastąpieniem nań mogłoby się za pomocą bożą a szczęściem W. K. Mści co dobrego sprawić; co jednak dzisiejszy, jutrzejszy
czego tam niewielki ma być dostatek, posilić; jeżelibym się też udał w prawo, obawiam się, aby on w lewo ku Grudziądzu nieuderzył; jeżeli też ja w lewo, żeby on w prawo ku Lubawie i ku Biskupstwu nieobrócił. Jakoż i szpiegowie i językowie twierdzą, że chce jeszcze do Lubawy sczęścia spróbować, czegobym z serca życzył: bom tamto miejsce znowu ludźmi i municią dostatecznie opatrzył; do tego niektóre województwa o gotowości swojej już dają znać, zaczém skupiwszy się za nastąpieniem nań mogłoby się za pomocą bożą a sczęściem W. K. Mści co dobrego sprawić; co jednak dzisiejszy, jutrzejszy
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 139
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
„Chciałbym, nie masz skąd, mieszek mam ubogi.” „Obiecuj!” — „Słowy nie wskóram gołymi.” „Przysięgaj!” — „Szkoda żartować z świętymi.” „Pisz wiersze!” — „Trudno o miłosne dumy, Gdy wszytkie w głowie szwankują rozumy.” „Więc spróbuj szczęścia, wleź tam oknem w nocy.” „Strach mię od straży kijowej niemocy.”
„Porwijże pannę, a dotrzymaj wiary.” „Boję się prawa i katowskiej kary.” „To-ć już ostatnie lekarstwo dać muszę: Kup sobie powróz, a zadzierzgnij duszę.” „Już to tak
„Chciałbym, nie masz skąd, mieszek mam ubogi.” „Obiecuj!” — „Słowy nie wskóram gołymi.” „Przysięgaj!” — „Szkoda żartować z świętymi.” „Pisz wiersze!” — „Trudno o miłosne dumy, Gdy wszytkie w głowie szwankują rozumy.” „Więc spróbuj szczęścia, wleź tam oknem w nocy.” „Strach mię od straży kijowej niemocy.”
„Porwijże pannę, a dotrzymaj wiary.” „Boję się prawa i katowskiej kary.” „To-ć już ostatnie lekarstwo dać muszę: Kup sobie powróz, a zadzierzgnij duszę.” „Już to tak
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 64
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mieszkamy, to nasze myślistwo; A przy tym skarga na twe obietnice I bladość twarzy, i serca tęsknice. Taki mój żywot, taka jest drużyna, I co jest złego od strzał Kupidyna. Ale ty, Jago, kiedy o mym zdrowiu Pytasz, miejże wraz leki pogotowiu, Bo tak i doktor wprzód pulsu spróbuje, Pyta chorego, a potem ratuje. SERENATA
Dobranoc, dziewczę moje! Już brudnym cieniem okryły się nieba I zgasły słońca zachodnie podwoje, Już się na smaczny sen udać potrzeba I w nim utopić dzienne niepokoje. Dobranoc, serce moje!
Dobranoc, dziewczę moje! Aleć ty już śpisz, bo któż ci przeszkodzi
mieszkamy, to nasze myślistwo; A przy tym skarga na twe obietnice I bladość twarzy, i serca tęsknice. Taki mój żywot, taka jest drużyna, I co jest złego od strzał Kupidyna. Ale ty, Jago, kiedy o mym zdrowiu Pytasz, miejże wraz leki pogotowiu, Bo tak i doktor wprzód pulsu spróbuje, Pyta chorego, a potem ratuje. SERENATA
Dobranoc, dziewczę moje! Już brudnym cieniem okryły się nieba I zgasły słońca zachodnie podwoje, Już się na smaczny sen udać potrzeba I w nim utopić dzienne niepokoje. Dobranoc, serce moje!
Dobranoc, dziewczę moje! Aleć ty już śpisz, bo któż ci przeszkodzi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 272
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wiele się ludzi Do Włoch po rozum z Polski wielkim kosztem trudzi, Poszedł też na wędrówkę, opasany sporem Trzosem pieniędzy, żeby nie był domatorem. Tedy po całodniowym już we Włoszech chodzie Stanął w austeryjej, po nasku: w gospodzie. Postrzegszy, że gospodarz umie łowić kruki, Myśli, jako by naprzód z nim spróbował sztuki. Więc idąc spać, uchyli u suknie nadołku I trzos wyjęty wiesza nad sobą na kołku, A mało poleżawszy, w rzeczy się to strudził, Śpi twardo, żeby się go niełacno dobudził. Skacze serce w kaczmarzu do onego pasu: Przypłaci mi ten gostek, myśli sobie, wczasu. Ledwie świecę zagasi,
wiele się ludzi Do Włoch po rozum z Polski wielkim kosztem trudzi, Poszedł też na wędrówkę, opasany sporem Trzosem pieniędzy, żeby nie był domatorem. Tedy po całodniowym już we Włoszech chodzie Stanął w austeryjej, po nasku: w gospodzie. Postrzegszy, że gospodarz umie łowić kruki, Myśli, jako by naprzód z nim spróbował sztuki. Więc idąc spać, uchyli u suknie nadołku I trzos wyjęty wiesza nad sobą na kołku, A mało poleżawszy, w rzeczy się to strudził, Śpi twardo, żeby się go niełacno dobudził. Skacze serce w kaczmarzu do onego pasu: Przypłaci mi ten gostek, myśli sobie, wczasu. Ledwie świecę zagasi,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 298
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987