. Geometry Polskiego. Szeroka na trzy palce, ajb się nie prężyła, jako wąskie zwykły. CYRKLE niech nie będą zbytnie tęgie, i niech się jednostajnym oporem otwierają. Takiego, który miejscami tęższy albo słabszy, darmo nie bierz, chyba z nadzieją poprawy. Nogi niech mają mocne, nie chylące się, i końce stalne. Do rysowania Cyrkułów, potrzeba w ostrzu jednej nóżki, piełką subtelną Slosarską albo Złotniczą, naciąć rysę, w którejby inkaust mógł się otrzymać.
Cyrkiel, który ma jednę nożkę na spreżynce stalowej z śróbką, jest rzecz nie przepłacona do rozdzielania linij na równe części. Gdyż śróbka nasubtelniejszy punkcik przyda, albo ujmie według
. Geometry Polskiego. Szeroka ná trzy pálce, áyb się nie prężyłá, iáko wąskie zwykły. CYRKLE niech nie będą zbytnie tęgie, y niech się iednostáynym oporem otwieráią. Tákiego, ktory mieyscámi tęższy álbo słábszy, dármo nie bierz, chybá z nádźieią popráwy. Nogi niech máią mocne, nie chylące się, y końce stálne. Do rysowánia Cyrkułow, potrzebá w ostrzu iedney nożki, piełką subtelną Slosárską álbo Złotniczą, náćiąć rysę, w ktoreyby inkaust mogł się otrzymáć.
Cyrkiel, ktory ma iednę nożkę ná spreżynce stálowey z szrobką, iest rzecz nie przepłácona do rozdżielánia liniy ná rowne częśći. Gdyż szrobka nasubtelnieyszy punktćik przyda, álbo vymie według
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 2
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
wypraszasz niedoli. 261. CZASIE, POŻĄDNEJ OJCZE NIEPAMIĘCI (CZAS)
U lwa, konia, człowieka, u biednej kąlęby Na oborze, gdy stara, wypróchnieją zęby. Tu wprzód każdy szwankuje, potem na żołądku, Na koniec do swojego wraca się początku. Jesny sześćdziesiątego czas dogryza wieku, Spełna i równe zęby ma stalnemu ćwieku. Co było, jest i będzie, wszytko, wszytko strawi, Wszytko w ziemię i wieczną niepamięć wyprawi; Leczy żale, frasunki, rany i choroby. Nie ludzi tylko, nie ich obrazy, nie groby, Zamki, miasta i całe prowincyje świata, Jako słońce gorące śnieg, tak z ziemie zmiata.
wypraszasz niedoli. 261. CZASIE, POŻĄDNEJ OJCZE NIEPAMIĘCI (CZAS)
U lwa, konia, człowieka, u biednej kąlęby Na oborze, gdy stara, wypróchnieją zęby. Tu wprzód każdy szwankuje, potem na żołądku, Na koniec do swojego wraca się początku. Jesny sześćdziesiątego czas dogryza wieku, Spełna i równe zęby ma stalnemu ćwieku. Co było, jest i będzie, wszytko, wszytko strawi, Wszytko w ziemię i wieczną niepamięć wyprawi; Leczy żale, frasunki, rany i choroby. Nie ludzi tylko, nie ich obrazy, nie groby, Zamki, miasta i całe prowincyje świata, Jako słońce gorące śnieg, tak z ziemie zmiata.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 305
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
słodycz z mocnego wychodzi; Którą gdy Filistyni dla zdrady niewieściej
Zgadną, daje im zakład: sukien par trzydzieści; Skoro ich braciej trupem trzydziestu położył, Przeto więcej roboty niźli kosztu łożył, Gadka z gadki urosła między przyjacioły: Kto lwem i kto Samsonem, co miody, co pszczoły? Lud żydowski Samson jest, który stalne sztaby Kruszył, a marne za nos wodziły go baby: Puściwszy zakon boży, dany przez Mojżesza, Na pogańskie bałwany śmiele się rozgrzesza; Gdzie gdy bieżą za złego serca dziewosłębem, Z wielkim rykiem, z ogromnym zastąpi im kłębem Jezus, lew niezwalczony z pokolenia Juda: Z górnej knieje wypadszy, straszne czyni cuda.
słodycz z mocnego wychodzi; Którą gdy Filistyni dla zdrady niewieściej
Zgadną, daje im zakład: sukien par trzydzieści; Skoro ich braciej trupem trzydziestu położył, Przeto więcej roboty niźli kosztu łożył, Gadka z gadki urosła między przyjacioły: Kto lwem i kto Samsonem, co miody, co pszczoły? Lud żydowski Samson jest, który stalne sztaby Kruszył, a marne za nos wodziły go baby: Puściwszy zakon boży, dany przez Mojżesza, Na pogańskie bałwany śmiele się rozgrzesza; Gdzie gdy bieżą za złego serca dziewosłębem, Z wielkim rykiem, z ogromnym zastąpi im kłębem Jezus, lew niezwalczony z pokolenia Juda: Z górnej knieje wypadszy, straszne czyni cuda.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 401
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
góry bije Młot/ a na nim żelazo ustawicznie kuje/ Trzeba mieć gładkie/ całe/ dobrze ustalone/ A w pień miąszy dębowy dobrze usadzone.
Naczynia do kowania i dęcia hutnego/ Potrzeba mieć dostatek co się zejdzie tego: Kliszcze/ zynkiesz/ więc Hesprys/ stachle/ i okuły/ Formyzen/ i szrotyzny aby stalne były. Kuzniczym
Trzeba też zawżdy w Hucie naprawy pilnować/ Nakowalna i młota/ więc miechów szanować. Bo to siła kosztuje trzeba dojrzeć wszędy/ Jeśli dobra naprawa nie maszli gdzie szkody.
Idąli równo koła/ jeśli w jednę stronę Barziej czopu niż w drugą nie są przegłobione. Jeśli miechy dobrze dmą/ dobreli
gory biie Młot/ á ná nim żelázo vstáwicznie kuie/ Trzebá mieć głádkie/ cáłe/ dobrze vstalone/ A w pień miąszy dębowy dobrze vsádzone.
Naczynia do kowánia y dęćia hutnego/ Potrzebá mieć dostátek co sie zeydźie tego: Klyscze/ zynkiesz/ więc Hesprys/ stáchle/ y okuły/ Formyzen/ y szrotyzny áby stálne były. Kuzniczym
Trzebá też záwżdy w Hućie napráwy pilnowáć/ Nákowálna y młotá/ więc miechow szánowáć. Bo to śiłá kosztuie trzebá doyrzeć wszędy/ Iesli dobra napráwá nie mászli gdźie szkody.
Idąli rowno kołá/ iesli w iednę stronę Bárźiey cżopu niż w drugą nie są przegłobione. Iesli miechy dobrze dmą/ dobreli
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: I3
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
i mają ją wiszwieczicz ze wszy, każda ma uderzicz po trzy razy, azeby tegosz dnia we wszy nie beła, i roszkazali, aby zaden poddany niesmial jej więczei przechowacz na grunczie pańskiem pod winą dziesziączi grzywien monety polskiei. Aktum anno 1602, die 8 Februarii.
2801. (131) 2. Sprawa przeciwko Stalnej Annie. - Dekret taki jeszt woitowsski i przyszjęzników, iże ona przechowywala rzeczy kradziony i baviła się czary, aby beła wipędzona ze wszy, a zaden spoddanych jej nie szmial przechowacz pod winą dziesziączi grzywien. Anno et die, quo supra. (I. 125)
2802. (132) 3. Sprawa
ÿ maią ią wiszwieczicz ze wszÿ, kozda ma uderzicz po trzi razÿ, azebÿ thegosz dnia we wszi nie beła, i roszkazali, abÿ zaden poddanÿ niesmial iei więczei przechowacz na grunczie panskiem pod winą dziesziączi grzÿwien monetÿ polskiei. Actum anno 1602, die 8 Februarii.
2801. (131) 2. Sprawa przeciwko Stalnej Annie. - Dekreth thaki ieszth woithowsski ÿ prziszyęznikow, ize ona przechowÿwala rzeczÿ kradziony y baviła szię czarÿ, abÿ beła wipędzona ze wszi, a zaden spoddanÿch iei nie szmial przechowacz pod winą dziesziączi grziwien. Anno et die, quo supra. (I. 125)
2802. (132) 3. Sprawa
Skrót tekstu: KsKasUl_1
Strona: 299
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
/ srebrników trzydzieści/ Ofiaruje przewodnią: Dajcie mi bez wieści Co prędzej zbrojne roty: A co/ pry/ uradzę Niech słuchają: niech idą/ gdzie ich poprowadzę. Idą uszykowane setnie sprawą swoją Za Rotmistrzem; jak pszczoły gdy się z ula roją. Nocna trwoga moc bierze/ szczęk/ brzęk/ pod obłoki Podnosi stalne echo: bieżą przez opoki. Dziwuje się mieszkaniec/ sprawy niewiadomy: Zwierz ustępuje z łożysk/ grzmotem rozpłoszony. Przeszli Cedron: Rotmistrz się trochę zastanowi. Obróciwszy się rzecze tak porucznikowi: Męki Pańskiej.
Strzeż więc tego/ i wszytkim podaj godło takie: Ma ten Jezus z bratem swym oblicze jednakie: Przeto którego ja
/ srebrnikow trzydźieśći/ Ofiaruie przewodnią: Dayćie mi bez wieśći Co prędzey zbroyne roty: A co/ pry/ vrádzę Niech słucháią: niech idą/ gdźie ich poprowádzę. Idą vszykowáne setnie spráwą swoią Zá Rotmistrzem; iák pszczoły gdy się z vlá roią. Nocna trwogá moc bierze/ szczęk/ brzęk/ pod obłoki Podnośi stalne echo: bieżą przez opoki. Dźiwuie się mieszkániec/ spráwy niewiádomy: Zwierz vstępuie z łożysk/ grzmotem rozpłoszony. Przeszli Cedron: Rotmistrz się trochę zástánowi. Obroćiwszy się rzecze ták porucznikowi: Męki Páńskiey.
Strzeż więc tego/ y wszytkim poday godło tákie: Ma ten IESVS z brátem swym oblicze iednákie: Przeto ktorego ia
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 12.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
i wdzięcznego smaku: Podźcie tylko/ dzierżąc się czerwonego ślaku. Matt: 11.
Tu zmówić 5. Pacierzy i 5. Zdrowych Maryj. Miejsce gdzie Weronika święta oblicze Panu otarła.
Traditiones antiquorum et ipsum sudarium Romae conservatum testis.
ZGiełk i wołanie straszne/ tęten bystrych koni/ Chrzęst Bechterów/ szyszaków zbrój/ i stalnych broni. Szczęk daleko przed wojskiem po murach się ściele/ Ludzi jezdnych i pieszych nad obyczaj wiele. Wyiźrzy ta święta Pani: pyta co się dzieje: Opowiadają sprawę (snadź się drugi śmieje Ze do tąd niewiadoma tumultu przyczyny/ Znać że ta nie chwytała po rynku nowiny) Przyidą bliżej: obaczy ano troje ludzi
y wdźięcznego smáku: Podźcie tylko/ dźierżąc się czerwonego ślaku. Matt: 11.
Tu zmowić 5. Paćierzy y 5. Zdrowych Máriy. Mieysce gdzie Weroniká święta oblicze Pánu otárła.
Traditiones antiquorum et ipsum sudarium Romae conservatum testis.
ZGiełk y wołánie strászne/ tęten bystrych koni/ Chrzęst Bechterow/ szyszakow zbroy/ y stálnych broni. Szczęk daleko przed woyskiem po murach się śćiele/ Ludźi iezdnych y pieszych nád obyczay wiele. Wyiźrzy tá święta Páni: pyta co się dźieie: Opowiadáią spráwę (snadź się drugi śmieie Ze do tąd niewiádoma tumultu przyczyny/ Znáć że tá nie chwytáłá po rynku nowiny) Przyidą bliżey: obaczy áno troie ludźi
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 64.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
/ czujna śmierć i szatan utracił: Jużeś się z Aniołami/ nawet/ zemną zbracił. Skasuj Cyrograf srogi/ Ojcze zagniewany; Złoż zapalczywość i swój gniew nieubłagany. Otomci już uczynił dosyć za człowieka/ Już go niełaska twoja niech mija zdaleka. Rozkaż na Lucypera i jego książęta/ Wbić ogniwa/ i stalne zanitować pęta. Rozkaż zawalić odchłań piekielnego zdroju: A pootwierać bramy wiecznego pokoju. Niech ja naprzód z gromadą wnidę plonu swego/ Ciebie spokłonem Ojca przeprosić miłego. A po mnie/ którzykolwiek będą przychodniami/ Niech bez bojaźni wchodzą otwartemi drzwiami. Niech zastępują miejsca sobie zapisane/ I żyją lata wieczną rozkoszą nadane. Gdzie ich
/ czuyna śmierć y szátan vtrácił: Iużeś się z Anyołámi/ náwet/ zemną zbráćił. Skásuy Cyrograf srogi/ Oycze zágniewány; Złoż zápálczywość y swoy gniew nieubłagány. Otomći iuż vczynił dosyć zá człowieká/ Iuż go niełáská twoiá niech miia zdáleká. Roskaż ná Lucyperá y iego kśiążętá/ Wbić ogniwá/ y stálne zánitowáć pętá. Roskaż záwálić odchłań piekielnego zdroiu: A pootwieráć bramy wiecznego pokoiu. Niech ia naprzod z gromádą wnidę plonu swego/ Ciebie zpokłonem Oycá przeprośić miłego. A po mnie/ ktorzykolwiek będą przychodniámi/ Niech bez boiáźni wchodzą otwártemi drzwiámi. Niech zástępuią mieyscá sobie zápisáne/ I żyią látá wieczną roskoszą nádáne. Gdźie ich
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 92.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
miała królowa z Ankony. Wszytkie lata młodości swojej i godziny Poświęcił wiecznośpiewnym pannom Mnemozyny. Z nimi usiadszy blisko askrejskiej fontanny, Na głośnotwornej arfie waleczne hetmany, Nieużyte bojary, hardomyślne grofy Wychwalał, zawięzując gładkim rymem strofy. Milej mu było, siedząc u aońskiej studnie,
Płaskim głosem wykwintnie zaśpiewać w południe, Abo trąbę i stalną wziąwszy rohatynę, Bieżeć z myśliwą siostrą w moskiewską krainę I tam zabijać żubry, tury i niedźwiedzie, Niżeli przy podwice siadać na biesiedzie. Dlategoż się moimi uciechami brzydził, Kędy mię kolwiek zoczył, wszędy ze mnie szydził: “Na co – prawi – ten sajdak nosisz na twych karkach, Ponieważ do strzelania nie
miała królowa z Ankony. Wszytkie lata młodości swojej i godziny Poświęcił wiecznośpiewnym pannom Mnemozyny. Z nimi usiadszy blisko askrejskiej fontany, Na głośnotwornej arfie waleczne hetmany, Nieużyte bojary, hardomyślne grofy Wychwalał, zawięzując gładkim rymem strofy. Milej mu było, siedząc u aońskiej studnie,
Płaskim głosem wykwintnie zaśpiewać w południe, Abo trąbę i stalną wziąwszy rohatynę, Bieżeć z myśliwą siostrą w moskiewską krainę I tam zabijać zubry, tury i niedźwiedzie, Niżeli przy podwice siadać na biesiedzie. Dlategoż się moimi uciechami brzydził, Kędy mię kolwiek zoczył, wszędy ze mnie szydził: “Na co – prawi – ten sajdak nosisz na twych karkach, Ponieważ do strzelania nie
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 13
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Aż ledwie zrozumiane usłyszę języki: Wszytkie w kupie, choć je Bóg rozdzielił u Babel. Cóż, skoro się popiją, a przyjdzie do szabel? Prawda, że się tak z sobą obchodzą dyskretnie: Dość dobyć, i to rzadko, ale żaden nie tnie. Językami, jakby też z tretu zegnał baby, Ledwie stalne kościoła dotrzymają sztaby. Głowy im zagoreją duchem, ale winnym. Mogę się nie spodobać komu, choć niewinny-m: Wolę, rzekę, z swą radą, nim w bok wezmę, wprzody Wędrować, opuściwszy bankiet, do gospody. Raz-em tylko był na nim; jakby też u Lipków, Bom jako żyw
Aż ledwie zrozumiane usłyszę języki: Wszytkie w kupie, choć je Bóg rozdzielił u Babel. Cóż, skoro się popiją, a przyjdzie do szabel? Prawda, że się tak z sobą obchodzą dyskretnie: Dość dobyć, i to rzadko, ale żaden nie tnie. Językami, jakby też z tretu zegnał baby, Ledwie stalne kościoła dotrzymają sztaby. Głowy im zagoreją duchem, ale winnym. Mogę się nie spodobać komu, choć niewinny-m: Wolę, rzekę, z swą radą, nim w bok wezmę, wprzody Wędrować, opuściwszy bankiet, do gospody. Raz-em tylko był na nim; jakby też u Lipków, Bom jako żyw
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 186
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987