: Minor ore suo. Wiele świat takich ma szczebiotów, którzy gębę większą od całego rozumnego i utemperowanego człeka mają.
SOROACTES Ptak w Ziemi Saraceńskiej, zacząwszy od Niedzieli Męki Pańskiej, ani lata, ani śpiewa, lecz jak nie żywy na krzyż skrzydła rozciągnąwszy, tak do drzewa się przypoi. Podczas zaćmienia, serce mu strętwieje, oczy jak błonkami zajdą, teste Camerario.
SEMENDA Ptak w dalszej Indyj widziany od Mikołaja de Comitibus, takiej cale natury, jaką Feniksowi przypisują, tojest, że umiera, i z popiołów życie zabiera: Ex funere vitam.
SĘP po Łacinie Vultur, ścierwa i wiele jedzenia apetyczny Ptak, za wiele mil czujący trupa
: Minor ore suo. Wiele świat takich ma szczebiotow, ktorzy gębę większą od całego rozumnego y utemperowanego człeka maią.
SOROACTES Ptak w Ziemi Saraceńskiey, zacząwszy od Niedzieli Męki Pańskiey, ani lata, ani śpiewa, lecz iak nie żywy na krzyż skrzydła rosciągnąwszy, tak do drzewa się przypoi. Podczas zaćmienia, serce mu strętwieie, oczy iak błonkami zaydą, teste Camerario.
SEMENDA Ptak w dalszey Indyi widziany od Mikołaia de Comitibus, takiey cale natury, iaką Fenixowi przypisuią, toiest, że umiera, y z popiołow życie zabiera: Ex funere vitam.
SĘP po Łacinie Vultur, ścierwa y wiele iedzenia appetyczny Ptak, za wiele mil czuiący trupa
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 615
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
starością spełzłe litery, na tace je wykładała, de novo uwijała, pisząc imiona. Między Świętościami temi była sztuczka ciała Walentego M. część szczęki z zębem Z. Marty siostry Z. Magdaleny. Był też woreczek jedwabny jak orzech włoski z napisem Jezus, który gdy pruła i rozwięzywała Pani Magdalena, trzy razy jej ręce strętwiały, i skamieniały, aż do płaczu i desperacyj przyszło, a dom cały wonność napełniła. Domyśliła się P. Lukrecja Ursina, iż to miał być Obrzezek Pański, o której pisał do nich nie dawno Klemens VIII. Papież. Więc Kapłan i wszyscy się na to zgodzili, aby owa Panienka Klaryks kontynuowała rozwicie owej Najświętszej
starością spełzłe litery, na tace ie wykładała, de novo uwiiała, pisząc imiona. Między Swiętościami temi była sztuczka ciała Walentego M. część szczęki z zębem S. Marty siostry S. Magdaleny. Był też woreczek iedwabny iak orzech włoski z napisem IESUS, ktory gdy pruła y rozwięzywała Pani Magdalena, trzy razy iey ręce strętwiały, y skamieniały, aż do płacżu y desperacyi przyszło, á dom cały wonność napełniła. Domyśliła się P. Lukrecya Ursina, iż to miał bydź Obrzezek Pański, o ktorey pisał do nich nie dawno Klemens VIII. Papież. Więc Kapłan y wszyscy się na to zgodzili, aby owa Panienka Klarix kontynuowała rozwicie owey Nayświętszey
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 104
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Dianna wiele sławy bierze Swą urodą Najadom: w takiej szytkie prawie Deidamia Siostry, przechodzi postawie. Przyjemniejszy rumieniec w ślicznej twarzy pływa, Blask klejnotów i złota we dwój się dobywa. Równa samej Bogini postać, gdyby węże Z łona, z ręku i głowy rzuciła oręże. Tetydy Syn obaczył: zaraz umysł twardy Odmienił, strętwiał wszytek, i prawie przez kości Przenikając: nowy w nim afekt nagle gości. Zataić się nie może, na wierzch się pokwapia, Twarz rumieni, i lekkim potemczoło skrapia. Jako gdy Massagete w mleko krew mieszają, Albo Kości słoniowej Malarze zadają Purpurową tinkturę: tak w nim różna wstaje Odmiana, raz blednieniem a raz
Dyánná wiele sławy bierze Swą urodą Náiádom: w tákiey szytkie práwie Deidámia Siostry, przechodźi postáwie. Przyiemnieyszy rumieniec w śliczney twarzy pływa, Blásk kleynotow y złotá we dwoy się dobywa. Rowna samey Bogini postáć, gdyby węże Z łoná, z ręku y głowy rzućiłá oręże. Tetydy Syn obaczył: záraz umysł twárdy Odmienił, strętwiał wszytek, y práwie przez kośći Przenikáiąc: nowy w nim áffekt nagle gośći. Zátáić się nie może, ná wierzch się pokwápia, Twarz rumieni, y lekkim potemczoło skrapia. Iáko gdy Mássagete w mleko krew mieszáią, Albo Kośći słoniowey Málárze zádáią Purpurową tinkturę: ták w nim rożna wstáie Odmiáná, raz blednieniem á raz
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 120
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
niem wołanie! Ach! jakie słyszeć było rzechctanie I głos diabelski! Snać pono wyciekła Sama Alekto od Plutona z piekła! Uderzy o maszt sobą i wywinie Kilkakroć kołem, a maszt się przeklnie Na bok proporcem tak, aż dotknął wody Wierzchem kilkakroć — i znowu przez szkody Podniósł się wzgórę! Prze Bóg! aż strętwiały Członki, a włosy na głowie nam wstały Patrzając na to, bośmy rozumieli, Żeśmy się na wznak już wywrócić mieli. Ale cóż czynić? Ręce załamawszy I słów, i płaczu do woli wylawszy, Już nieraz szturmów doświadczywszy takich I strachów będąc świadomi wszelakich, Nakwiliwszy się — w ostatku milczemy, A końca
niem wołanie! Ach! jakie słyszeć było rzechctanie I głos diabelski! Snać pono wyciekła Sama Alekto od Plutona z piekła! Uderzy o maszt sobą i wywinie Kilkakroć kołem, a maszt się przeklnie Na bok proporcem tak, aż dotknął wody Wierzchem kilkakroć — i znowu przez szkody Podniósł się wzgórę! Prze Bóg! aż strętwiały Członki, a włosy na głowie nam wstały Patrzając na to, bośmy rozumieli, Żeśmy się na wznak już wywrócić mieli. Ale cóż czynić? Ręce załamawszy I słów, i płaczu do woli wylawszy, Już nieraz szturmów doświadczywszy takich I strachów będąc świadomi wszelakich, Nakwiliwszy się — w ostatku milczemy, A końca
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 195
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Turecki obarczony i przyćmiony Księżyc: Comminuam aut extinguam. Takich Bohatyrów JAKOBA, WALENTEGO Starostę Barskiego, i REMIGIANA Syna Jego ŁABĘCKICH Ruskie od męstwa znają Kraje, a Tatarskie czują Kroje: Kozackie w swej Krwie własnej, przez ŁABĘCKICH zamoczone pomnią samopały: Północy Horyzont nie tak od naturalnego swego mrozu, jako od ŁABĘCKICH upału wojennego strętwiał nie raz. A czy raz Sarmackie Pola nam zwycięzkich las zrodziły laurów? gdy Ci Fabiusze położonych trupem nieprzyjaciół grunta nasze skropiły posoką, i dla ich złodziejskich inkursyj z tychże trupów naznaczyli granice i usypali kopce kopijami, sparso latè rigant arva cruore. JAKÓB namieniony ŁABĘCKI wydał Śmiatu Rotmistrza PIOTRA, contra hostes Petram na wszystkie
Turecki obárczony y przyćmiony Xiężyc: Comminuam aut extinguam. Tákich Bohátyrow IAKOBA, WALENTEGO Stárostę Bárskiego, y REMIGIANA Syná Iego ŁABĘCKICH Ruskie od męstwa znáią Kráie, á Tátárskie czuią Kroie: Kozáckie w swey Krwie własney, przez ŁABĘCKICH zámoczone pomnią samopały: Pułnocny Horyzont nie tak od náturálnego swego mrozu, iáko od ŁABĘCKICH upału woiennego strętwiał nie raz. A czy raz Sármáckie Polá nam zwycięzkich lás zrodziły laurow? gdy Ci Fabiusze położonych trupem nieprzyiacioł gruntá násze skropiły posoką, y dla ich złodźieyskich inkursyi z tychże trupow náznáczyli gránice y usypali kopce kopiiámi, sparso latè rigant arva cruore. JAKOB námieniony ŁABĘCKI wydał Smiátu Rotmistrzá PIOTRA, contra hostes Petram ná wszystkie
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 6
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
tak od najwyższego nieba aż do piekła spadła/ Czemu namilsza córko/ gdyś zgrzeszyła/ mnieś tego zaraz nie oznajmiła? a jabym był za cię pokutował: Kto bowiem bez grzechu jest jedno sam Pan Bóg? Gdy ona tedy to usłyszała/ i Stryja swego poznała/ jako kamień się ostała/ w ręku jego strętwiała/ i na ziemię padszy/ nic przemówić nie mogła. Lecz mąż święty wszytek rozpłynąwszy się we łzach/ rzekł. Nie odpowiadasz mi córko moja Maria? nie mówisz nic do mnie połowico wnętrzności moich? Izalim ja nie dla ciebie córko moja tum przyjachał? Niechaj na mnie będzie ten grzech/ ja zań
ták od naywyzszego niebá áż do piekłá spadła/ Czemu namilsza corko/ gdyś zgrzeszyłá/ mnieś tego záraz nie oznáymiła? á iabym był zá ćię pokutował: Kto bowiem bez grzechu iest iedno sam Pan Bog? Gdy oná tedy to vsłyszáłá/ y Stryiá swego poznáłá/ iáko kámień sie ostáłá/ w ręku iego strętwiáłá/ y ná źiemię padszy/ nic przemowić nie mogłá. Lecz mąż święty wszytek rozpłynąwszy sie we łzách/ rzekł. Nie odpowiádasz mi corko moiá Máryá? nie mowisz nic do mnie połowico wnętrznośći moich? Izalim ia nie dla ćiebie corko moiá tum przyiáchał? Niechay na mnie będźie ten grzech/ ia zań
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 258
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
nieladajaki Odniósł, ale iż on sam nie beł jeden taki, Rad wielce. Tak z niem mówiąc, do dziury go wiedzie, Przez którą, jak na cudzej klaczy kształtnie jedzie, Jak kole ostrogami, jako nią kieruje Brzydkie karlisko, wnet mu palcem ukazuje.
XLIV.
Tak szkaradny postępek widząc król swej żony, Strętwiał, twarz się zmarszczyła, oczy, jak szalony, Wywraca, prosto ścianą chce tam skoczyć oną. Lecz Jokond obietnicę, przysięgą stwierdzoną, Przypomina; tak zamilkł, gniew przykry połyka, Choć w pół serca uczynek bezecny go tyka; Z źrzenic skry szczere lecą, twarz pała ogniami, Gryzie wargi, włosy rwie i
nieladajaki Odniósł, ale iż on sam nie beł jeden taki, Rad wielce. Tak z niem mówiąc, do dziury go wiedzie, Przez którą, jak na cudzej klaczy kształtnie jedzie, Jak kole ostrogami, jako nią kieruje Brzydkie karlisko, wnet mu palcem ukazuje.
XLIV.
Tak szkaradny postępek widząc król swej żony, Strętwiał, twarz się zmarszczyła, oczy, jak szalony, Wywraca, prosto ścianą chce tam skoczyć oną. Lecz Jokond obietnicę, przysięgą stwierdzoną, Przypomina; tak zamilkł, gniew przykry połyka, Choć w pół serca uczynek bezecny go tyka; Z źrzenic skry szczere lecą, twarz pała ogniami, Gryzie wargi, włosy rwie i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 367
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
już czynić miała - Tak spraw jego fortuna dobra pilnowała - Twarz wesołą odmieniam, a czołem zmarszczonem Gniew pokazuję, chytrze co beł utajonem. Potem zawoławszy go, mówię mu bezpiecznie, Aby o mej miłości nie myślił koniecznie, Bo najszkaradniejszy grzech nie zrze tak mojego Sumnienia, jako on sam i postępki jego.
XLI.
Strętwiał ubogi Alcest, słysząc takie słowa, Wzrok słupem stanął, w uściech mdłych ustała mowa; Stoi, trupowi rówien, oczy nieszczęśliwe Gwałtem strumień łez pędzą, jak dwie źrzódła żywe. A ja, najokrutniejsza, widząc żałość jego, Pałam gniewem, aby już do pokoju mego Nigdy, nigdy nie śmiał wniść, srodze rozkazuję
już czynić miała - Tak spraw jego fortuna dobra pilnowała - Twarz wesołą odmieniam, a czołem zmarszczonem Gniew pokazuję, chytrze co beł utajonem. Potem zawoławszy go, mówię mu bezpiecznie, Aby o mej miłości nie myślił koniecznie, Bo najszkaradniejszy grzech nie zrze tak mojego Sumnienia, jako on sam i postępki jego.
XLI.
Strętwiał ubogi Alcest, słysząc takie słowa, Wzrok słupem stanął, w uściech mdłych ustała mowa; Stoi, trupowi rówien, oczy nieszczęśliwe Gwałtem strumień łez pędzą, jak dwie źrzódła żywe. A ja, najokrutniejsza, widząc żałość jego, Pałam gniewem, aby już do pokoju mego Nigdy, nigdy nie śmiał wniść, srodze rozkazuję
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 71
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
podemknęli ścienie; Nie trwożą ich pociski, oszczepy, kamienie, Nienasyconą chciwość mordów ukazują Przez oczy, z których szczere ognie wyskakują.
XXIX.
Tak więc, gdy wściekłe wichry morze poruszyły, W ocemgnieniu na gniew się zdobędzie i siły; Grożą, śmierć niosąc mokrą, najstraszliwsze wały, W żeglarzach martwe serca od strachu strętwiały; Maszty trzeszczą, żagle rwie wiatr nieokrócony I krzyk nieszczęsnych topniów pędzi w różne strony, Bo skoro wzdęta woda w bok łodzi przypadnie, Kruszy ją, wszystko z niej zrze i połyka snadnie.
XXX.
Kiedy na mur skoczywszy ci trzej w onej chwili, Sarraceńskie zastępy, jak bydło, pędzili, Drudzy bezpiecznie w
podemknęli ścienie; Nie trwożą ich pociski, oszczepy, kamienie, Nienasyconą chciwość mordów ukazują Przez oczy, z których szczere ognie wyskakują.
XXIX.
Tak więc, gdy wściekłe wichry morze poruszyły, W ocemgnieniu na gniew się zdobędzie i siły; Grożą, śmierć niosąc mokrą, najstraszliwsze wały, W żeglarzach martwe serca od strachu strętwiały; Maszty trzeszczą, żagle rwie wiatr nieokrócony I krzyk nieszczęsnych topniów pędzi w różne strony, Bo skoro wzdęta woda w bok łodzi przypadnie, Kruszy ją, wszystko z niej zrze i połyka snadnie.
XXX.
Kiedy na mur skoczywszy ci trzej w onej chwili, Sarraceńskie zastępy, jak bydło, pędzili, Drudzy bezpiecznie w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 213
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
aby nie dał najmniejszej przyczyny Do zgwałcenia przysięgi; potem wiarę jego Złą porzuci, a do krztu uda się świętego. Tak rzekł i do swej Arle drogę na prost bierze, Jadąc, pyta, kto stargał, bezecny, przymierze.
LXI
Co żywo odpowieda, iż król uwiedziony Próżną jakąś nadzieją, wszczął bój zabroniony. Strętwiał, ciężkie z wnętrzności posyła wzdychanie, Widzi, iż pewnie musi dość z królem rozstanie. Nie jeno się w niem kochał, lecz i srogie znaki Niefortun rodzą w sercu jego żal dwojaki: Coś nie grzeczy, gdy szczęście mieni swe obroty, Mienić miłość ku panu i spuszczać z ochoty.
LX
Różne dyskursy w głowie
aby nie dał najmniejszej przyczyny Do zgwałcenia przysięgi; potem wiarę jego Złą porzuci, a do krztu uda się świętego. Tak rzekł i do swej Arle drogę na prost bierze, Jadąc, pyta, kto stargał, bezecny, przymierze.
LXI
Co żywo odpowieda, iż król uwiedziony Próżną jakąś nadzieją, wszczął bój zabroniony. Strętwiał, ciężkie z wnętrzności posyła wzdychanie, Widzi, iż pewnie musi dość z królem rozstanie. Nie jeno się w niem kochał, lecz i srogie znaki Niefortun rodzą w sercu jego żal dwojaki: Coś nie grzeczy, gdy szczęście mieni swe obroty, Mienić miłość ku panu i spuszczać z ochoty.
LX
Różne dyskursy w głowie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 222
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905