Sferach/ osobliwie jednak niektórzy na Sferze Słońca/ co się nie weryfikuje z następujących racyj/ częścią Filozoficznych/ częścią Astronomicznych/ częścią Astrologicznych.
Racja Pierwsza: Kometa według zdania Arystotelesa Książęcia wszytkich Filozofów/ i całej prawie Perypatetycznej Szkoły rodzi się z Ekshalacyj. Lecz Ekshalacja żadna nie może przejść do Sfery Słońca/ gdyżby ją strawiła gorącość Spaery Ognia/ która położona jest/ nad Elementem powietrza pod Sferą samą Miesiąca. Tedy Kometa nie może się rodzić na Sferze Słońca.
Druga: Gdyby Kometa miał się rodzić na Sferze Słońca/ musiałby się rodzić z Sfer Niebieskich/ czego się mówić nie godzi. Boby szło zatym że Nieba mogłyby się
Sphaerách/ osobliwie iednák niektorzy ná Sphaerze Słońcá/ co się nie weryfikuie z nástępuiących rácyi/ częśćią Filozoficznych/ częśćią Astronomicznych/ częśćią Astrologicznych.
Rácya Pierwsza: Kometá według zdánia Arystotelesá Kśiążęćia wszytkich Filozofow/ y cáłey prawie Perypátetyczney Szkoły rodźi się z Exhalácyi. Lecz Exhálácya żádna nie może przeyść do Sphaery Słońcá/ gdyżby ią strawiłá gorącość Spaery Ogniá/ ktora położona iest/ nád Elementem powietrza pod Sphaerą samą Mieśiącá. Tedy Kometá nie może się rodźić na Sphaerze Słońcá.
Druga: Gdyby Kometa miał się rodźić ná Sphaerze Słońcá/ musiałby się rodźić z Sphaer Niebieskich/ czego się mowić nie godźi. Boby szło zatym że Niebá mogłyby się
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A4v
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. Ach, nie wiem skwapliwego odejścia przyczyny! Boję się, by nie znalazł do mnie jakiej winy. Smutne oczy cały dzień już Go nie widziały, znać, że mu insze wczasy barziej smakowały. Jakoż pewne odmiennej miłości dowody, gdy lepszej w cudzym szuka łóżeczku wygody! Ach, jakom noc w lamentach mizernie strawiła, w owdowiałej łożnicy gdym bez Ciebie była! Już prawie ranną Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę
. Ach, nie wiem skwapliwego odejścia przyczyny! Boję się, by nie znalazł do mnie jakiej winy. Smutne oczy cały dzień już Go nie widziały, znać, że mu insze wczasy barziej smakowały. Jakoż pewne odmiennej miłości dowody, gdy lepszej w cudzym szuka łóżeczku wygody! Ach, jakom noc w lamentach mizernie strawiła, w owdowiałej łożnicy gdym bez Ciebie była! Już prawie ranną Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 105
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
i wiosnę w humorach łagodnie utemperowane i widziemy gospodarza nadzieją lata w kłos, jesieni w snop i kopę, zimy w plon i ziarno na zażycie swoje obfitujących, nad zamiar wesołego i ukontentowanego. Widziemy łaski Boskiej wzywającego, aby to, na co w nadziei i pociesze pogląda, żadna na żal i turbacyją przed czasem nie strawiła przygoda, ale kosy i sierpu zwyczajnego na pniu swoim dorosło. A jeżeli owo pokaże się i zabiera inaczej, o, jako się nieborak trapi i w smutkach z czasami całego roku postępuje: na wiosnę, że ziarno jego lada jako weszło, na lato, że na śnieć i płonną plewę okwitło, na jesień,
i wiosnę w humorach łagodnie utemperowane i widziemy gospodarza nadzieją lata w kłos, jesieni w snop i kopę, zimy w plon i ziarno na zażycie swoje obfitujących, nad zamiar wesołego i ukontentowanego. Widziemy łaski Boskiej wzywającego, aby to, na co w nadziei i pociesze pogląda, żadna na żal i turbacyją przed czasem nie strawiła przygoda, ale kosy i sierpu zwyczajnego na pniu swoim dorosło. A jeżeli owo pokaże się i zabiera inaczej, o, jako się nieborak trapi i w smutkach z czasami całego roku postępuje: na wiosnę, że ziarno jego lada jako weszło, na lato, że na śnieć i płonną plewę okwitło, na jesień,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 210
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
pasje miłości i żalu wyrazić potrzeba. Wszystkom powiedziała, kiedy wyznaję, żem przez kilka dni wcale się zapamiętała. Wszystkie pociechy z Religii i rozumu wzięte na ten ból dotkliwy były bez skutku, przymnożyły mi tylko żałości, bom widziała, że ich uśmierzyć nie mogły. Dzień naznaczony śmierci męża mego zaświtał. Strawiłam go na łez wylewaniu, i na modlitwie, i więcej niż raz poczułam ten zamach katowskiego miecza, którym mój Mąż z tego świata miał być uprzątniony. W wielkim moim utrapieniu nikt tak poczciwie przy mnie obstawał, jak Pan R---. Narzekał i płakał ze mną tyle, sobie przez swój pozyskawszy smętek, że
pasye miłośći i żalu wyrazić potrzeba. Wszystkom powiedziała, kiedy wyznaię, żem przez kilka dni wcale śię zapamiętała. Wszystkie pociechy z Religii i rozumu wzięte na ten bol dotkliwy były bez skutku, przymnożyły mi tylko żałości, bom widziała, że ich uśmierzyć nie mogły. Dzień naznaczony śmierći męża mego zaświtał. Strawiłam go na łez wylewaniu, i na modlitwie, i więcey niż raz poczułam ten zamach katowskiego miecza, ktorym moy Mąż z tego świata miał być uprzątniony. W wielkim moim utrapieniu nikt tak poczciwie przy mnie obstawał, iak Pan R---. Narzekał i płakał ze mną tyle, sobie przez swoy pozyskawszy smętek, że
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 28
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
którą Młodzianie często i najprędzej od Dam pojąć mogą. Starałam się ogień jego naturalny, i płochość młodości przyzwoitą moją poważnością uskromić. Czyniłam mu się zawsze obcą, i różnem na się przybierała postawy, aby moje z nim się obchodzenie jemu nie spowszedniało, i w przestawaniu ze mną co raz co nowego uważał. Strawiłam także nie jedną godzinę na zabawie z Coreczką mojej gospodyni ośm lat mającą. Uczyłam ją Francuskiego języka, rysować, haftować, i śpiewać. Krótko, żyłam barzo w wielkiej spokojności. Gospodarz mój i jego Zona sposobili się do mego humoru, i uczyli się ode mnie istotnego ukontentowania, którym mię zabawić
ktorą Młodzianie często i nayprędzey od Dam poiąć mogą. Starałam śię ogień iego naturalny, i płochość młodośći przyzwoitą moią poważnośćią uskromić. Czyniłam mu śię zawsze obcą, i rożnem na śię przybierała postawy, aby moie z nim śię obchodzenie iemu nie zpowszedniało, i w przestawaniu ze mną co raz co nowego uważał. Strawiłam także nie iedną godzinę na zabawie z Coreczką moiey gospodyni ośm lat maiącą. Uczyłam ią Francuskiego ięzyka, rysować, haftować, i spiewać. Krotko, żyłam barzo w wielkiey spokoynośći. Gospodarz moy i iego Zona sposobili śię do mego humoru, i uczyli śię ode mnie istotnego ukontentowania, ktorym mię zabawić
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 36
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, i moim wszystkim Przyjaciółom, i wszystkim moim ziomkom, w myśli, żem najwspanialsze w Syberyj znalazł serce. Ach Mościa Dobrodziejka, czymże zasługuję sobie na Jej pieczołowite staranie? J czymże je mogę w ostatku mego nieszczęśliwego życia zasłużyć? Niczym, jak szczególnie poważaniem---.
Ten krótki list barzo mnie się podobał. Strawiłam większą część nocy na potajemnym jego wykładaniu. Czymże mam na WMPani pieczołowite staranie w ostatku mego nieszczęśliwego życia zasłużyć? Poważaniem---. To słowo takem wyłożyła, jak serce moje żądało. Cieszyłam się, ocknąwszy, że dzień nastąpił. Spieszyłam się, i ułożyłam, żeby Stelej ze mną obiadował.
, i moim wszystkim Przyiaciołom, i wszystkim moim ziomkom, w myśli, żem naywspanialsze w Syberyi znalazł serce. Ach Mośćia Dobrodzieyka, czymże zasługuię sobie na Jey pieczołowite staranie? J czymże ie mogę w ostatku mego nieszczęśliwego żyćia zasłużyć? Niczym, iak szczegulnie poważaniem---.
Ten krotki list barzo mnie śię podobał. Strawiłam większą część nocy na potaiemnym iego wykładaniu. Czymże mam na WMPani pieczołowite staranie w ostatku mego nieszczęśliwego życia zasłużyć? Poważaniem---. To słowo takem wyłożyła, iak serce moie żądało. Cieszyłam śię, ocknąwszy, że dzień nastąpił. Spieszyłam śię, i ułożyłam, żeby Steley ze mną obiadował.
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 156
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
które ma przywileje, tak odprawił królową węgierską, iż co możnego jest, wszytko dla królowej matki swej uczynić jest gotów. Królowa Bona czując o sobie, z osobna do każdego pana poselstwo posłała; a do pięknych słów były i upominki do niektórych senatorów, tak iż ostatek dnia tego i wielka część nocy na tym się strawiła. Do ks. Przerębskiego, podkanclerzego, nie posyłała, wiedząc, co przedtym w radzie mówił i co (odprawiwszy zdanie swoje) rzekł do tych, podle których siedział: jako ażby mu za raz pieczęć z głową zdjęto, tużby jego pieczęcią literas passus królowej pieczętować miano. Jakoż potym ani ich pisać
które ma przywileje, tak odprawił królową węgierską, iż co możnego jest, wszytko dla królowej matki swej uczynić jest gotów. Królowa Bona czując o sobie, z osobna do każdego pana poselstwo posłała; a do pięknych słów były i upominki do niektórych senatorów, tak iż ostatek dnia tego i wielka część nocy na tym się strawiła. Do ks. Przerębskiego, podkanclerzego, nie posyłała, wiedząc, co przedtym w radzie mówił i co (odprawiwszy zdanie swoje) rzekł do tych, podle których siedział: jako ażby mu za raz pieczęć z głową zdjęto, tużby jego pieczęcią literas passus królowej pieczętować miano. Jakoż potym ani ich pisać
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 213
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
: Ta czarność nie znidzie z twej ręki/ póki granice nie będą narpawione po staremu: i tak się trafiło/ iż skoro granice wedle starego wymierzono/ zmaza ona sama zginęła bez pomocy wszelkiej. Księgi trzecie.
Ale już czas abyśmy się wrócili do widzenia Indianów. Miedzy Cicimechami była jedna białagłowa/ która niemały czas strawiła na wszelkiej sprosności i nieuczciwości: i acz się była trochę obaczyła/ i udała na żywot duchowny: jednak dawszy się zaś skusić cielesności/ znowu się utopiła w nierządach i w wszeteczeństwie. Ale chciał ją P. Bóg poratować snem takim: Obaczyła jednego młodzieńca dziwnie pięknego z znakiem krzyża ś. na czele/ który wziąwszy
: Tá czarność nie znidźie z twey ręki/ poki gránice nie będą nárpáwione po stáremu: y ták się tráfiło/ iż skoro gránice wedle stárego wymierzono/ zmázá oná sámá zginęłá bez pomocy wszelkiey. Kśięgi trzećie.
Ale iuż czás ábysmy się wroćili do widzenia Indianow. Miedzy Cicimechámi byłá iedná białagłowá/ ktora niemáły czás strawiłá ná wszelkiey sprosnośći y nievczćiwośći: y ácz się byłá trochę obaczyłá/ y vdáłá ná żywot duchowny: iednák dawszy się záś skuśić ćielesnośći/ znowu się vtopiłá w nierządách y w wszeteczeństwie. Ale chćiał ią P. Bog porátowáć snem tákim: Obaczyłá iednego młodźieńcá dźiwnie pięknego z znákiem krzyżá ś. ná czele/ ktory wźiąwszy
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 73
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
ani z bydła, ani z pieniędzy, co za zarebek, ani z naczynia domowego, brony dwie, trzosło, lemiesza niemasz, zwoszęn wozowy, widły żelazne, lancuch, w nim ogniw 45, zboże, które było zostało, owsa kop 14, połownika kop 10, inszego roznego było kop 16, te strawiła z dziećmi, niżeli za masz szła. (I. 311)
3317. (647) Rekoimia za lakuba Palę. — Reczył za Palę Tomas lob, Mikojay Więcek, a za Wojciecha Roga ręczył lakob Fornal, Jan Lach; cisz rekownicy Jakoba Pale reczyli za niego, ze niema utracić dzieciom,
ani z bydła, ani z pieniedzy, co za zarebek, ani z naczynia domowego, brony dwie, trzosło, lęmiesza nimasz, zwoszęn wozowy, widły zelazne, lancuch, w nim ogniw 45, zboze, ktore było zostało, owsa kop 14, połownika kop 10, inszego roznego było kop 16, te strawiła z dziecmi, nizeli za masz szła. (I. 311)
3317. (647) Rekoimia za lakuba Palę. — Reczył za Palę Thomas lob, Mikoiay Więcek, a za Woyciecha Roga ręczył lakob Fornal, Ian Lach; cisz rekownicy Iakoba Pale reczyli za niego, ze nima utracic dzieciom,
Skrót tekstu: KsKasUl_1
Strona: 351
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
z zbytniej wilgotności wodnistej/ i tak potym na on Cukier/ albo Miód przewarzony przygęstszym/ nie gorąco leją/ i niechają go tak stać/ od godziny/ do godziny/ aż on Cukier/ albo Miód/ ostatek z niego wilgotności wyciągnie. Której potym odlawszy/ znowu go przewarzają/ żeby się w nim ona wodność strawiła: i dopieroż znowu nań leją. Toż powtóre i po trzecie czyniąc/ aż prawie dostatecznie pozbędzie wilgotności. Księgi Pierwsze. Moc i skutki.
Tym wszytkim niedostatkom przerzeczonym służy/ używając go. Osobliwie Piersiom Płucom Dychawicznym
Piersi/
Płuca rozgrzewa/ Przeto
Dychawicznym i Gwiżdżotchniącym z szyją wyciągnioną/ jest barzo użyteczny
z zbytniey wilgotnośći wodnistey/ y ták potym ná on Cukier/ álbo Miod przewárzony przygęstszym/ nie gorąco leią/ y niecháią go ták stać/ od godźiny/ do godźiny/ áż on Cukier/ álbo Miod/ ostátek z nieg^o^ wilgotnośći wyćiągnie. Ktorey potym odlawszy/ znowu go przewarzáią/ żeby sie w nim oná wodność strawiłá: y dopieroż znowu nań leią. Toż powtore y po trzećie czyniąc/ áż práwie dostátecznie pozbędźie wilgotnosći. Kśięgi Pierwsze. Moc y skutki.
Tym wszytkim niedostátkom przerzeczonym służy/ vżywáiąc go. Osobliwie Pierśiom Płucom Djcháwicznym
Pierśi/
Płucá rozgrzewa/ Przeto
Dycháwicznym y Gwiżdżotchniącym z szyią wyćiągnioną/ iest bárzo vżyteczny
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 60
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613