Item posłów częstowałem 24 Aprilis. Król traktował ojca żony swej księcia de Bareit, 1 maja, i senatorowie byli: napili się wszyscy nad miarę. Tego dnia deklaracji pańskiej o pieczęć odebrałem potwierdzenie. Solennitas oddania odłożona do sejmu.
12 maja. Król munstrował wojsko swoje, i z dział różnemi sztukami do celu strzelał, także granaty rzucał. 13^go^ pożegnałem króla. 14^go^ z Warszawy wyjechałem. Pod Liwem stała się przygoda nieszczęśliwa: wóz furmański na którym siedział Kazimierz Dula kredencerz stary, przejechał go wpół, ziobra i obojczyk połamał. 18^go^ w Usnarzu stanąłem, z Usnarza w Wilnie stanąłem 23^go^. Zaczęliśmy de mediis
Item posłów częstowałem 24 Aprilis. Król traktował ojca żony swéj księcia de Bareit, 1 maja, i senatorowie byli: napili się wszyscy nad miarę. Tego dnia deklaracyi pańskiéj o pieczęć odebrałem potwierdzenie. Solennitas oddania odłożona do sejmu.
12 maja. Król munstrował wojsko swoje, i z dział różnemi sztukami do celu strzelał, także granaty rzucał. 13^go^ pożegnałem króla. 14^go^ z Warszawy wyjechałem. Pod Liwem stała się przygoda nieszczęśliwa: wóz furmański na którym siedział Kazimierz Dula kredencerz stary, przejechał go wpół, ziobra i obojczyk połamał. 18^go^ w Usnarzu stanąłem, z Usnarza w Wilnie stanąłem 23^go^. Zaczęliśmy de mediis
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 58
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, gdzie też postrzelony ciężko został ip. pułkownik Popowski kozackich ip. Denhofa hetmana polnego litewskiego chorągwi. Ip. obeszterlejtnant rajtarskiego regimentu ip. generała Miklusza, to jest ip. Kulaczkowski chwalebną też akcję uczynił, atakowawszy we 300 rajtarii i we 200 ludzi z pod lekkich chorągwi, sasów piechoty 400 w dobrym fortelu zawartych w[...] Strzelał się z niemi przez parkan generosissime, tak że sasi zza parkanu rury, a nasi przez też dziury swoje flinty rychtując i strzelając, wystrzelał sasów, a z pod lekkich chorągwi towarzystwo i pachołcy, parkan tymczasem wycinali, i tak dobywszy ich w pień wycięli, majora tylko co miał komendę żywcem wziąwszy. Z naszej strony
, gdzie téż postrzelony ciężko został jp. pułkownik Popowski kozackich jp. Denhofa hetmana polnego litewskiego chorągwi. Jp. obeszterlejtnant rajtarskiego regimentu jp. generała Miklusza, to jest jp. Kulaczkowski chwalebną téż akcyę uczynił, attakowawszy we 300 rajtaryi i we 200 ludzi z pod lekkich chorągwi, sasów piechoty 400 w dobrym fortelu zawartych w[...] Strzelał się z niemi przez parkan generosissime, tak że sasi zza parkanu rury, a nasi przez téż dziury swoje flinty rychtując i strzelając, wystrzelał sasów, a z pod lekkich chorągwi towarzystwo i pachołcy, parkan tymczasem wycinali, i tak dobywszy ich w pień wycięli, majora tylko co miał komendę żywcem wziąwszy. Z naszéj strony
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 313
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
trzeba Nie dawać się nikomu uprzedzić do nieba. Boć i diabeł zazdrości, i gdzie jego władza Zdole, tam wniść człowieku, skąd sam spadł, przeszkadza. 268 (P). SŁAWĘ NAD ŻYWOT PRZEKŁADA WSPANIAŁY
Kiedy pod swoję Wielki Aleksander władzą Brał wschodni świat, człeka mu więźniem przyprowadzą, Który tak miernie strzelał, że nigdy nie chybił, Jeśli mu kto na ścienie ćwieczkiem pierścień przybił. Każe mu król przed sobą dokazować sztuki. Gdy ani rozkazania, ani ten przynuki Słuchać i strzelać nie chce, rozpalony w gniewie
Każe go Aleksander zawiesić na drzewie. Gani mu upór, wiodąc profos na śmierć w troku; Sprawia się ów
trzeba Nie dawać się nikomu uprzedzić do nieba. Boć i diabeł zazdrości, i gdzie jego władza Zdole, tam wniść człowieku, skąd sam spadł, przeszkadza. 268 (P). SŁAWĘ NAD ŻYWOT PRZEKŁADA WSPANIAŁY
Kiedy pod swoję Wielki Aleksander władzą Brał wschodni świat, człeka mu więźniem przyprowadzą, Który tak miernie strzelał, że nigdy nie chybił, Jeśli mu kto na ścienie ćwieczkiem pierścień przybił. Każe mu król przed sobą dokazować sztuki. Gdy ani rozkazania, ani ten przynuki Słuchać i strzelać nie chce, rozpalony w gniewie
Każe go Aleksander zawiesić na drzewie. Gani mu upór, wiodąc profos na śmierć w troku; Sprawia się ów
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 118
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Chciał przed nią uciec, ale uwikłany W ziołach, różane wziął od niej kajdany. Smęcił się z przodku, ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy: „Takich mi właśnie oczu było trzeba, Skąd lepiej będę strzelał niźli z nieba.” RÓŻNICA
W sercu mróz nosisz, w piersiach szczere lody, A farba-ć zdobi rumiane jagody; Ja w sercu pałam, a twarz mi blednieje — O, jak się znacznie lepiej z tobą dzieje! ORACJA KWIETNA
Ja, com przedtem bijał Turki I łapał lękliwe kurki, Nalazłem
; Chciał przed nią uciec, ale uwikłany W ziołach, różane wziął od niej kajdany. Smęcił się z przodku, ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy: „Takich mi właśnie oczu było trzeba, Skąd lepiej będę strzelał niźli z nieba.” RÓŻNICA
W sercu mróz nosisz, w piersiach szczere lody, A farba-ć zdobi rumiane jagody; Ja w sercu pałam, a twarz mi blednieje — O, jak się znacznie lepiej z tobą dzieje! ORACJA KWIETNA
Ja, com przedtem bijał Turki I łapał lękliwe kurki, Nalazłem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 66
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Mając, czynił mi szkodę bliski sąsiad w zbożu. Choć najlepsza rucznica nie uczyni strzelca; I on, zrobiwszy sobie drewniane widelca, Cały rok za zającem, darmo łomiąc żyto, Chodzi: co strzeli, chybi. Kat go wie, że mi to Niemiło. Skórkę słomą zajęczą wyścielę, A że najradniej w święto strzelał i w niedzielę, Każę w bruździe ułożyć, zawoławszy chłopca, I żeby go lepiej zszedł, niedaleko kopca. Że jeszcze rano było, ledwie się ubierze, Idzie ów, same w ręku niosący pacierze. Skoro w owsie postrzeże słomianego kota, Porzuciwszy pacierze, przez płoty, przez błota Leci jako szalony, ledwie trafi
Mając, czynił mi szkodę bliski sąsiad w zbożu. Choć najlepsza rucznica nie uczyni strzelca; I on, zrobiwszy sobie drewniane widelca, Cały rok za zającem, darmo łomiąc żyto, Chodzi: co strzeli, chybi. Kat go wie, że mi to Niemiło. Skórkę słomą zajęczą wyścielę, A że najradniej w święto strzelał i w niedzielę, Każę w bruździe ułożyć, zawoławszy chłopca, I żeby go lepiej zszedł, niedaleko kopca. Że jeszcze rano było, ledwie się ubierze, Idzie ów, same w ręku niosący pacierze. Skoro w owsie postrzeże słomianego kota, Porzuciwszy pacierze, przez płoty, przez błota Leci jako szalony, ledwie trafi
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 301
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kołowroty Że od was dowie się o tem Świat, i zdumieje napotem, Jako namówione, Z obu stron punkty poprzysiężone, I ze dwu, o czem rzecz była, Moskwa szańców ustąpiła. Naszy odbierają
Spize i działa, które urażają Subtelne nie tylko uszy, Ale mury dźwięk ich kruszy. Jakimi pioruny Do dużej strzelał Soliman Tuny, Jakimi kawaler Malty, Abo broni Zunt swej Balty, Toczą się machiny, Przy nich wojenny aparat inny, Niezmiernej dziła roboty, Ołowy, prochy i knoty. Ten gdy widok minie, A dzień się drugi z morza ochynie, Nieprzyjaciel próżen trwogi, Opuszczał już swe ostrogi. Tedy co przebrane Wojsko ogromnie
kołowroty Że od was dowie się o tem Świat, i zdumieje napotem, Jako namówione, Z obu stron punkty poprzysiężone, I ze dwu, o czem rzecz była, Moskwa szańców ustąpiła. Naszy odbierają
Spize i działa, które urażają Subtelne nie tylko uszy, Ale mury dźwięk ich kruszy. Jakiemi pioruny Do dużej strzelał Soliman Tuny, Jakiemi kawaler Malty, Abo broni Zunt swej Balty, Toczą się machiny, Przy nich wojenny aparat inny, Niezmiernej dziła roboty, Ołowy, prochy i knoty. Ten gdy widok minie, A dzień się drugi z morza ochynie, Nieprzyjaciel próżen trwogi, Opuszczał już swe ostrogi. Tedy co przebrane Wojsko ogromnie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 28
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Patarejska hołduje kraina. Patara było miasto Licjiskie, gdzie Apollo dawał odpowiedź, przez sześć Miesięcy mroźnych, nazwano go tak od Patarego syna Lapeonowego. P Przez mię rozliczne pieśni z swoimi tonami. Bo Apollo jest Bogiem i muzyki. Q Pewnać jest nasza strzała. Mówił to Apollo, jako to ten który umiejętnie z łuku strzelał, i zwierza i nieprzyjaciela; jako sam wyższej z tego się przechwalał przed Kupidynem. R Ale się Zjawiła pewniejsza. To jest Kupidynowa. Z Moją własną głową lekarstwa znalezione. Samże Apollo wyznawa, że temu postrzałowi, który go potkał od Kupidyna, nie mógł radzić, żadnymi lekarstwy ani zioła. T I wyciągnioną
Pátáreyska hołduie kráiná. Pátárá było miásto Licyiskie, gdźie Apollo dawał odpowiedź, przez sześć Mieśięcy mroźnych, názwano go ták od Pátárego syná Lápeonowego. P Przez mię rozliczne pieśni z swoimi tonámi. Bo Apollo iest Bogiem y muzyki. Q Pewnać iest nászá strzała. Mowił to Apollo, iáko to ten ktory vmieiętnie z łuku strzelał, y źwierzá y nieprzyiaćielá; iáko sam wyższey z tego się przechwalał przed Kupidynem. R Ale się ziáwiłá pewnieysza. To iest Kupidynowá. S Moią własną głową lekárstwá ználeźione. Samże Apollo wyznawa, że temu postrzałowi, ktory go potkał od Kupidyná, nie mogł rádźić, żadnymi lekárstwy áni źioły. T Y wyćiągnioną
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 31
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dziewka podziała. Q Te gdy ona. Jo córkę Inachowę. R Od rzeki ojczystej się wraca. Gdy się wracała od Peneusa Ojca. Z Jupiter raz ujźrzawszy. Syn Saturnów, którego Bogiem być wierzono. T Z Bogiem możesz. Udaje się Jupiter przed nią za Boga, co i niebem wszytkim władał, i piorunami strzelał kiedy chciał. V Już i pastwiska Lerny. Lerna, abo Lerne, było jezioro nie daleko miasta Argos w Grecji; w której mieszkała Smoczyca bestia sroga wiele głów mająca, którą był Herkules zabił. Księgi Pierwsze. X I osadzone role Lincejskie drzewami. Linceus był Egiptów syn, Hipermestry mąż, było rzeczone Lincejskie,
dźiewká podźiáłá. Q Te gdy oná. Io corkę Ináchowę. R Od rzeki oyczystey się wraca. Gdy się wracáłá od Peneusá Oycá. S Iupiter raz vyźrzawszy. Syn Sáturnow, ktorego Bogiem bydź wierzono. T Z Bogiem możesz. Vdáie się Iupiter przed nią zá Bogá, co y niebem wszytkim władał, y piorunámi strzelał kiedy chćiał. V Iuż y pástwiská Lerny. Lerná, ábo Lerne, było ieźioro nie dáleko miástá Argos w Grecyey; w ktorey mieszkáłá Smoczycá bestya sroga wiele głow máiąca, ktorą był Herkules zábił. Kśięgi Pierwsze. X Y osádzone role Linceyskie drzewámi. Lynceus był AEgyptow syn, Hipermestry mąż, było rzeczone Linceyskie,
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 35
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
położony jest między Niedźwiadkiem i Kożorożcem. Choiron bowiem chłopok oń Tessalczyk, syn Saturna i Filliry (z którą się był złączył w konia się przemieniwszy) wychował był Eskulapiusa i Achillesa, i za to od Jowisza na niebo przeniesiony, i w kole zwierzęcym posadzony. Drudzy zaś mówią, że Choryn nigdy z łuka nie strzelał, zatym nie mógł być położony z łukiem między gwiazdami. i twierdzą że kto inszy był, z kogo Strzelca niebieskiego uczyniono, mianowicie Crotus niektóry: ten był syn Eufemiej mamki Bgiń nauk, który wespół z Muzami, na Helikonie mieszkając z nimi, myślistwem bawił się, i zabijaniem z łuku zwierzów. Zaczym Muze prosiły
położony iest między Niedźwiadkiem y Kożorożcem. Choiron bowiem chłopok oń Thessálczyk, syn Sáturná y Philliry (z ktorą się był złączył w koniá się przemieniwszy) wychował był AEskulápiusá y Achillesá, y zá to od Iowiszá ná niebo przenieśiony, y w kole źwierzęcym posádzony. Drudzy záś mowią, że Chorin nigdy z łuká nie strzelał, zátym nie mogł bydź położony z łukiem między gwiazdámi. y twierdzą że kto inszy był, z kogo Strzelcá niebieskiego vczyniono, miánowićie Crotus niektory: ten był syn Euphemiey mamki Bgiń náuk, ktory wespoł z Muzámi, ná Helikonie mieszkáiąc z nimi, myślistwem báwił się, y zabiiániem z łuku źwierzow. Záczym Muze prośiły
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 52
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
któregom mocą cale już śmierci pozbyła, gdy się bowiem Twe święte usta otwierają, niby srogich piorunów z Twych słów głos wydają. Nie takie jednak przecię, jakie wonczas były, gdy się kule ogniste w Twych puklerzach kryły, którymi więc syryjskiej bogini fortelem rzucałeś, mściwy Euno, za nieprzyjacielem, ale takie, jakimiś strzelał, Wodzu, potem na idących do Emas, z Stygu za powrotem, gdy ich serca oziębłe były rozżarzone, serca Twoją rozmową, me Światło, dotknione. Z tej mowy wnet też moje wnętrzności pałały i głosu niebieskiego zraniły mię strzały, a lubom zostawała morzem otoczona i zimnymi skałami wkoło uciśniona, tak-em
któregom mocą cale już śmierci pozbyła, gdy się bowiem Twe święte usta otwierają, niby srogich piorunów z Twych słów głos wydają. Nie takie jednak przecię, jakie wonczas były, gdy się kule ogniste w Twych puklerzach kryły, którymi więc syryjskiej bogini fortelem rzucałeś, mściwy Euno, za nieprzyjacielem, ale takie, jakimiś strzelał, Wodzu, potem na idących do Emas, z Stygu za powrotem, gdy ich serca oziębłe były rozżarzone, serca Twoją rozmową, me Światło, dotknione. Z tej mowy wnet też moje wnętrzności pałały i głosu niebieskiego zraniły mię strzały, a lubom zostawała morzem otoczona i zimnymi skałami wkoło uciśniona, tak-em
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 140
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997