, od C. Jeżeli promień oka rzucę przy boku p, bliższego Celu, a przy boku d, dalszego: promień pd, nie przypadnie na T, ale na D. Także jeżeli promień oka, puści się przy boku b, bliższego, a przy q, dalszego: promień bq, minie T, a strzeli na Q. Zaczym napewniejszy Cel odległy od oka taki, jaki pokazuje figura 1. Karty 108. Piąte requisitum: Przemierzanie odległości jednej stacyj od drugiej pilne. Które na tym prawie należy, aby nie było ani sznurem, bo ten nie statkuje: ani łańcuchem długim, bo się załemuje po nierównym polu: ani krótkim
, od C. Ieżeli promień oka rzucę przy boku p, bliższego Celu, á przy boku d, dalszego: promień pd, nie przypádnie ná T, ále ná D. Tákże ieżeli promień oká, puśći się przy boku b, bliższego, á przy q, dálszego: promień bq, minie T, á strzeli ná Q. Zaczym napewnieyszy Cel odległy od oká táki, iáki pokázuie figurá 1. Kárty 108. Piąte requisitum: Przemierzánie odległośći iedney stácyi od drugiey pilne. Ktore ná tym práwie należy, áby nie było áni sznurem, bo ten nie státkuie: ani łáńcuchem długim, bo się załemuie po nierownym polu: ani krotkim
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 96
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
.” Ale gdy wylazł z dołu, zmaczawszy czuprynę: „Niech diabeł weźmie kąpiel i swoję zwierzynę! Słyszysz, wspomni mi zawsze, podając kieliszki, Że w jeden dół wpadają pijani i liszki.” 148. WILK STRZELCA OCHĘDOŻYŁ
Wyszedł strzelec na wiosnę z rucznicą dla ptaków I widzi leżąc wilka niedaleko krzaków, Więc strzeli, wymierzywszy w łeb go między uszy. Ale kiedy ani drgnie, ani się ten ruszy, Rozumie, że go chybił, więc, dodawszy znowu, Już nie jako na ptaka, prochu i ołowu, Strzeli; wilk przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół
.” Ale gdy wylazł z dołu, zmaczawszy czuprynę: „Niech diabeł weźmie kąpiel i swoję zwierzynę! Słyszysz, wspomni mi zawsze, podając kieliszki, Że w jeden dół wpadają pijani i liszki.” 148. WILK STRZELCA OCHĘDOŻYŁ
Wyszedł strzelec na wiosnę z rucznicą dla ptaków I widzi leżąc wilka niedaleko krzaków, Więc strzeli, wymierzywszy w łeb go między uszy. Ale kiedy ani drgnie, ani się ten ruszy, Rozumie, że go chybił, więc, dodawszy znowu, Już nie jako na ptaka, prochu i ołowu, Strzeli; wilk przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 264
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
WILK STRZELCA OCHĘDOŻYŁ
Wyszedł strzelec na wiosnę z rucznicą dla ptaków I widzi leżąc wilka niedaleko krzaków, Więc strzeli, wymierzywszy w łeb go między uszy. Ale kiedy ani drgnie, ani się ten ruszy, Rozumie, że go chybił, więc, dodawszy znowu, Już nie jako na ptaka, prochu i ołowu, Strzeli; wilk przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół roka, jako zdechł, i już oblazł z sierci. Co temu, rzecze, była za przyczyna śmierci? Nazajutrz rano poszedł do onegoż gaju I znowu widzi wilka leżącego w kraju. Miły Panie! pomyśli,
WILK STRZELCA OCHĘDOŻYŁ
Wyszedł strzelec na wiosnę z rucznicą dla ptaków I widzi leżąc wilka niedaleko krzaków, Więc strzeli, wymierzywszy w łeb go między uszy. Ale kiedy ani drgnie, ani się ten ruszy, Rozumie, że go chybił, więc, dodawszy znowu, Już nie jako na ptaka, prochu i ołowu, Strzeli; wilk przecie leży, a gdy razów kilka Wypali, prosto idzie do onego wilka. Ten pół roka, jako zdechł, i już oblazł z sierci. Co temu, rzecze, była za przyczyna śmierci? Nazajutrz rano poszedł do onegoż gaju I znowu widzi wilka leżącego w kraju. Miły Panie! pomyśli,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 264
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
czego nie wymawiam, dudka. 248 (N). NIEPEWNY STRZELEC
Zły krzos czy rurę krzywą, czy oboje w łożu Mając, czynił mi szkodę bliski sąsiad w zbożu. Choć najlepsza rucznica nie uczyni strzelca; I on, zrobiwszy sobie drewniane widelca, Cały rok za zającem, darmo łomiąc żyto, Chodzi: co strzeli, chybi. Kat go wie, że mi to Niemiło. Skórkę słomą zajęczą wyścielę, A że najradniej w święto strzelał i w niedzielę, Każę w bruździe ułożyć, zawoławszy chłopca, I żeby go lepiej zszedł, niedaleko kopca. Że jeszcze rano było, ledwie się ubierze, Idzie ów, same w ręku niosący
czego nie wymawiam, dudka. 248 (N). NIEPEWNY STRZELEC
Zły krzos czy rurę krzywą, czy oboje w łożu Mając, czynił mi szkodę bliski sąsiad w zbożu. Choć najlepsza rucznica nie uczyni strzelca; I on, zrobiwszy sobie drewniane widelca, Cały rok za zającem, darmo łomiąc żyto, Chodzi: co strzeli, chybi. Kat go wie, że mi to Niemiło. Skórkę słomą zajęczą wyścielę, A że najradniej w święto strzelał i w niedzielę, Każę w bruździe ułożyć, zawoławszy chłopca, I żeby go lepiej zszedł, niedaleko kopca. Że jeszcze rano było, ledwie się ubierze, Idzie ów, same w ręku niosący
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 301
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
” Tu Hans freza ostrogą, od głowy do stopy W żelazie, malowane kto widział cyklopy; Dwie parze pistoletów, jeden w ręce trzyma, Fryz jako piec tłusty kark na munsztuku zżyma. Brzęk, szczęk, hałas, ziemia grzmi; wrzeszczy: wara, wara! Jako wieprz na zająca, jedzie na Tatara. Strzeli raz, ale chybi, nie dostał mu metu; Ten chowa, do drugiego idzie pistoletu. A Tatar, skoro wytnie bachmata kańczugiem, Ginie z oczu; nie wie Hans, gdzie go szukać z drugiem. Stoi w miejscu, ten lata wkoło jako cyga: Trafić go niepodobna, tylko mu się miga. Obiegszy
” Tu Hans freza ostrogą, od głowy do stopy W żelezie, malowane kto widział cyklopy; Dwie parze pistoletów, jeden w ręce trzyma, Fryz jako piec tłusty kark na munsztuku zżyma. Brzęk, szczęk, hałas, ziemia grzmi; wrzeszczy: wara, wara! Jako wieprz na zająca, jedzie na Tatara. Strzeli raz, ale chybi, nie dostał mu metu; Ten chowa, do drugiego idzie pistoletu. A Tatar, skoro wytnie bachmata kańczugiem, Ginie z oczu; nie wie Hans, gdzie go szukać z drugiem. Stoi w miejscu, ten lata wkoło jako cyga: Trafić go niepodobna, tylko mu się miga. Obiegszy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 372
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, dwonastu, lub pietnastu godzin: na ów czas Węglarz za największe ma staranie zamknąć otworzystość będącą w gorze pieca, którą był sobie zostawił, zachowawszy jednak niektóre reguły, o których mówić będę. Rozrzedzające się wapory wilgotne wychodzące z drzewa, wydają częstokroć głuchy niejakiś szelest w srzodku pieca, który częstokroć przy końcu tak raptownie strzeli, że rozerwie ziemię piec przykrywającą. Potrzeba temu natychmiast zapobiec, z wielką albowiem pilnością ustawicznie powinna być kładziona ziemia, i popiół w te miejsca pieca, któremi dym wychodzi, ponieważ pokazują nam drogę, którą sobie robi powietrze, i którą potym wychodzić ma ogień, a wielce jest rzecz pożyteczna, a żeby ogień tą
, dwonastu, lub pietnastu godzin: na ow czas Węglarz za naywiększe ma staranie zamknąć otworzystość będącą w gorze pieca, ktorą był sobie zostawił, zachowawszy iednak niektore reguły, o ktorych mowić będę. Rozrzedzaiące się wapory wilgotne wychodzące z drzewa, wydaią częstokroć głuchy nieiakiś szelest w srzodku pieca, ktory częstokroć przy końcu tak raptownie strzeli, że rozerwie ziemię piec przykrywaiącą. Potrzeba temu natychmiast zapobiedz, z wielką albowiem pilnoscią ustawicznie powinna być kładziona ziemia, i popioł w te mieysca pieca, ktoremi dym wychodzi, ponieważ pokazuią nam drogę, ktorą sobie robi powietrze, i ktorą potym wychodzić ma ogień, a wielce iest rzecz pozyteczna, á żeby ogień tą
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 25
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
ma króciuchne, lecz nimi szeroko Zasiąga i pod ziemię przenika głęboko. Nagie i gołe ciałko, ale myśl kudłata, Skrzydełkami jako ptak to tam, to sam lata Do panien, do otroków, a na sercach siada. Łuczek ma, a na łuczek strzałeczkę przykłada. Strzałka jego maluchna, lecz cięciwka tęga; Kiedy strzeli, i nieba samego dosięga. Sajdaczek złoty, a w nim strzałki gęsto tkane, Którymi i mnie samej nie raz zadał ranę. Wszystko jad, wszystko żądło. Nagorsza u niego Maluchna pochodniczka, którą i samego Febusa nie raz pali. Jeśli-ć się do ręki Dostanie, wiedź, nie folguj i prowadź przez
ma króciuchne, lecz nimi szeroko Zasiąga i pod ziemię przenika głęboko. Nagie i gołe ciałko, ale myśl kudłata, Skrzydełkami jako ptak to tam, to sam lata Do panien, do otroków, a na sercach siada. Łuczek ma, a na łuczek strzałeczkę przykłada. Strzałka jego maluchna, lecz cięciwka tęga; Kiedy strzeli, i nieba samego dosięga. Sajdaczek złoty, a w nim strzałki gęsto tkane, Którymi i mnie samej nie raz zadał ranę. Wszystko jad, wszystko żądło. Nagorsza u niego Maluchna pochodniczka, którą i samego Febusa nie raz pali. Jeśli-ć się do ręki Dostanie, wiedź, nie folguj i prowadź przez
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 19
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
prędzej moje rozkazanie/ W czym kiedy mi od ciebie pomyśli się stanie/ Słodko cię pocałuję/ i rożami skronie Umaiwszy/ na nagim uspię swoim łonie. Nadobnej Paskwaliny Punkt I.
Ledwie rzekła. On zaraz skoro dzień wstał biały Wziąwszy sajdak złocony i gotowe strzały/ Na kształt gwiazdy/ która wiec kiedy się przymierzchnie I strzeli swym promieniem prosto aż ku ziemi/ Ludziom się zda/ że między światłami inszemi Miejsce miała: ano prócz nie masz nic waporu/ Który ziemia wyziewa: spuści się do Dworu Nadobnej Paskwaliny. Tamże w oknie owym Między dwiema Nimfami na krześle słoniowym Zastanie słuchającą/ o pożnej już dobie Kantów/ Luteń/ Wiolij/ na
prędzey moie roskazánie/ W czym kiedy mi od ciebie pomysli się sstánie/ Słodko cię pocáłuię/ y rożami skronie Vmaiwszy/ ná nágim vspię swoim łonie. Nadobney Pasqualiny Punkt I.
Ledwie rzekłá. On záraz skoro dzień wstał biały Wziąwszy sáydak złocony y gotowe strzáły/ Ná kształt gwiazdy/ ktora wiec kiedy się przymierzchnie Y strzeli swym promieniem prosto áż ku ziemi/ Ludziom się zda/ że między świátłámi inszemi Mieysce miáłá: áno procz nie mász nic waporu/ Ktory ziemiá wyźiewa: spuści się do Dworu Nadobney Pasqualiny. Tamże w oknie owym Między dwiemá Nimfámi ná krześle słoniowym Zástánie słucháiącą/ o pożney iuż dobie Kántow/ Luteń/ Wioliy/ ná
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 23
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
ręki/ Ale owszem napiera tego się przez dzięki/ Czego dopiąć nie może/ poty go kochała/ Póki w tym Oliwera zboku nie zajźrzała. Nadobnej Paskwaliny,
Upatrzył to Kupido z najwyższego wierzchu/ I kiedy Oliwero ku samemu zmierzchu Zwyczajnie dnia onego lutnią w ręku wziąwszy/ Do swej szedł Korneliej/ ów w tym przyklęknowszy Strzeli świszczkiem do niego/ którym nie odrazi Od twardego w zawiłem terebincie sęku/ Oprócz zabrzmi powietrze kiedy leciał z ręku/ A ów w stronę uskoczy nie wiadom przyczyny. Ale kiedy do samej przyszło Paskwaliny Złotą strzałę nałoży piorunem hartowną/ Którą niż pchnie z cięciwy/ widząc jej cudowną Gładkość z oka pierwszego/ jako wryty stanie
ręki/ Ale owszem nápiera tego się przez dzięki/ Czego dopiąć nie może/ poty go kocháłá/ Poki w tym Oliwerá zboku nie záyźrzáłá. Nadobney Pasqualiny,
Vpátrzył to Kupido z naywyższego wierzchu/ Y kiedy Oliwero ku sámemu zmierzchu Zwyczáynie dniá onego lutnią w ręku wziąwszy/ Do swey szedł Korneliey/ ow w tym przyklęknowszy Strzeli świszczkiem do niego/ ktorym nie odráźi Od twárdego w záwiłem terebincie sęku/ Oprocz zábrzmi powietrze kiedy leciał z ręku/ A ow w stronę vskoczy nie wiádom przyczyny. Ale kiedy do sámey przyszło Pásquáliny Złotą strzáłę náłoży piorunem hártowną/ Ktorą niż pchnie z cięciwy/ widząc iey cudowną Głádkość z oká pierwszego/ iáko wryty stánie
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 24
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
tylko należą annimas, których nikt nie widzi, bo któż okiem ludzkim duszę penetrować może, toć niewidomą pracą bawią się, a przeto i nie widomą zapłatą kontentować się powinni, to jest Pan BÓG zapłac. J przez tę Ich-Mściów Duchownych maksymę, ta nie omylna następowała by konsekwencja, ze kto komu w łep strzeli, i zabyja, tylko Ciało nie grzeszy, bo duszy nie zbyja, a nie jest ze to jedno zabić orężem albo mala. Conservatione prolis, ta zaś stąd jest zastarzała ze Ich-Msc Duchowieństwo onię wstydzą się mówić i tylko co Święto w Świętnicach Boskich. Panu Bogu kadą, a o konserwacyj pospólstwa nie radzą.
tylko nalezą annimas, ktorych nicht nie widzi, bo ktosz okiem ludzkim duszę penetrować moze, toc niewidomą pracą bawią się, a przeto y nie widomą zapłatą kontentować się powinni, to iest Pan BOG zapłac. J przez tę Jch-Msciow Duchownych maxymę, ta nie omylna następowała by konsekwencya, ze kto komu w łep strzeli, y zabyia, tylko Ciało nie grzeszy, bo duszy nie zbyia, a nie iest ze to iedno zabic oręzem albo mala. Conservatione prolis, ta zas ztąd iest zastarzała ze Jch-Msc Duchowienstwo onię wstydzą się mowic y tylko co Swięto w Swiętnicach Boskich. Panu Bogu kadą, a o konserwacyi pospolstwa nie radzą.
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 89
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753