i na ciele/ i duszy nie raczył Zabić/ za mą złość/ ale aby mi przebaczył. Za jeden grzech uporu/ Chore/ Abirona/ I Datana pożarła ziemia otworzona/ I cierpieć buntowników szemrzących nie chciała/ Lecz żywych do przepaści piekielnych posłała. Ja głowa buntowników/ i rebelizantów Wódz/ a prawie zdradzieckich Książę sykofantów Bezpiecznie między ludźmi i chodzę/ i żyje/ Jak mię ziemia nie połknie/ i pod się nie skryje? Jak nie pozwala przepaść w przepaści piekielne Za moje nieprawości tysiączne śmiertelne? Jak śmiem patrzać wesołym/ jak kto Bogu miły/ Wzrokiem/ i twarzą na świat trup Aniołom zgniły? Godzien obracać w piekle wzrok na
y ná ćiele/ y duszy nie racżył Zabić/ zá mą złość/ ále áby mi przebácżył. Zá ieden grzech uporu/ Chore/ Abironá/ Y Dátáná pożárłá źiemiá otworzona/ Y ćierpieć buntownikow szemrzących nie chćiałá/ Lecż żywych do przepaśći piekielnych posłała. Ia głowá buntownikow/ y rebellizántow Wodz/ á práwie zdrádźieckich Xiąże sykofántow Bespiecżnie między ludźmi y chodzę/ y żyie/ Iak mię źiemiá nie połknie/ y pod się nie skryie? Iak nie pozwala przepaść w przepáśći piekielne Zá moie nieṕrawośći tyśiącżne śmiertelne? Iák śmiem pátrzáć wesołym/ iák kto Bogu miły/ Wzrokiem/ y twarzą ná swiat trup Aniołom zgniły? Godźien obrácáć w piekle wzrok ná
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 16
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
ostatniego wypłaci kwartnika, Pan Jezus, na co się sejm ojców świętych zgadza, Jąwszy od pierwszych Pańskich apostołów, sadza? Podobno z piekła będzie swoje płacił długi? Na przytoczone miejsca mógłbym raz i drugi Odpowiedzieć, ale cię w twym kacerskim błędzie Odsyłam do pisarzów kościelnych; tam wszędzie Znajdziesz słuszną replikę na swe sykofanty, Jako gromią z takimi konceptami franty, Których jest to zabawa święte pisma szpocić, Lilią na pokrzywę, różą w głóg obrocie. Nie wierzysz, że jest czyściec? pewnie go też miniesz, Na jednej łódce z diabłem do piekła popłyniesz. Wżdyć Pan i w przyszłym wieku obiecuje grzechy Odpuszczać. Więc szatańskiej nie
ostatniego wypłaci kwartnika, Pan Jezus, na co się sejm ojców świętych zgadza, Jąwszy od pierwszych Pańskich apostołów, sadza? Podobno z piekła będzie swoje płacił długi? Na przytoczone miejsca mógłbym raz i drugi Odpowiedzieć, ale cię w twym kacerskim błędzie Odsyłam do pisarzów kościelnych; tam wszędzie Znajdziesz słuszną replikę na swe sykofanty, Jako gromią z takimi konceptami franty, Których jest to zabawa święte pisma szpocić, Liliją na pokrzywę, różą w głóg obrocie. Nie wierzysz, że jest czyściec? pewnie go też miniesz, Na jednej łódce z diabłem do piekła popłyniesz. Wżdyć Pan i w przyszłym wieku obiecuje grzechy Odpuszczać. Więc szatańskiej nie
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 566
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tym suczym okiem na nie nie płakała, Babo, która gdy puścisz wiatr z zadu sprosnego, Pukasz, właśnie jak z działa gnojem nabitego, Babo wdzięczna jak tygrys abo niedźwiedzica, Babo takiego jako Tyzyphone lica, Lubo Megera, lubo której życzy sobie Szatan, aby się w piekle mógł ogrzać przy tobie, Wiedmo i sykofanto z swymi pacierzami, Które jako kot morski markotasz zębami, Babo, która to czynisz, że nad przyrodzony Bieg swój strumień potężny bywa w zad wrócony, Babo, która na ziemię ściągasz miesiąc z nieba A jasne słońce czynisz ciemne jako trzeba, Gdy jedno zachcesz swymi niezbożnymi słowy, Babo, której wzrok wilczy urok jest
tym suczym okiem na nie nie płakała, Babo, ktora gdy puścisz wiatr z zadu sprosnego, Pukasz, właśnie jak z działa gnojem nabitego, Babo wdzięczna jak tygrys abo niedźwiedzica, Babo takiego jako Tyzyphone lica, Lubo Megera, lubo ktorej życzy sobie Szatan, aby się w piekle mogł ogrzać przy tobie, Wiedmo i sykofanto z swymi pacierzami, Ktore jako kot morski markotasz zębami, Babo, ktora to czynisz, że nad przyrodzony Bieg swoj strumień potężny bywa w zad wrocony, Babo, ktora na ziemię ściągasz miesiąc z nieba A jasne słońce czynisz ciemne jako trzeba, Gdy jedno zachcesz swymi niezbożnymi słowy, Babo, ktorej wzrok wilczy urok jest
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 327
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
przykrytem HISTORIA Z. JANA DAMASCENA, O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE ŚŚ
Z próżną tedy wyprawą człowiek powrócony, I od wszelkiej przyjaciół rady odrzucony Na otuchę daremną, z której chciał doczekać Od przyjaciół ratunku, tren smutny wyrzekać Wszczął, mówiąc: O jak próżne moje trudy były, I starania podjęte, i starzane siły Przeciw tym sykofantom; bo za ten miłości Afekt niedoznałem dziś żadnej życzliwości W mem przypadku żałosnem. Niewierz, dajęć radę, Ktokolwiek czcisz roztropną w swej głowie Palladę. Tedy do Przyjaciela bieży ostatniego Którego ze wszytkich miał za napodlejszego, Temu że niewyrządzał żadnego honoru, Ani pokazał kiedy szczyrego faworu, Wnurzoną w ziemię twarzą
przykrytem HISTORYA S. IANA DAMASCENA, O BARLAAMIE Y IOZAFAĆIE ŚŚ
Z prożną tedy wypráwą człowiek powrocony, Y od wszelkiey przyiaćioł rády odrzucony Ná otuchę dáremną, z ktorey chćiał doczekáć Od przyiaćioł rátunku, thren smutny wyrzekáć Wszczął, mowiąc: O iák prożne moie trudy były, Y stáránia podięte, y stárzáne śiły Przećiw tym sykofántom; bo zá ten miłośći Affekt niedoznałem dziś żadney życżliwośći W mem przypadku żałosnem. Niewierz, dáięć rádę, Ktokolwiek cżćisz rostropną w swey głowie Pálládę. Tedy do Przyiaćielá biezy ostátniego Ktorego ze wszytkich miał zá napodleyszego, Temu że niewyrządzał żadnego honoru, Ani pokazał kiedy szczyrego faworu, Wnurzoną w źiemię twarzą
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 97
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
tylko wam, Jem u nich; wolno pościć u mnie białymgłowom. Nie dbam, choć co raz nowe biorę obowiązki, Jem kuropatwę, choć kto nie chce u mnie gąski: Bodaj większą nie jednać rzeczą przyjaźń czyję, Tylko tym, że się najem smaczno i napiję. Nie same tą niewiasty; i mężczyźni bredzą Sykofantą, gdy w swoim domu tylko jedzą; A zwłaszcza dygnitarzom ziemiańskim obiadem Powagi swej naruszyć nie byłoby ładem. Woli, choć co wiedzieć czym kiełbasa nadziana, W karczmie niż u szlachcica na ryżu kapłona. 506. DOM GORE, A GOSPODARZ OGIEŃ NA KOMINIE KŁADZIE
Dom gore, z domem wszytko, co tylko miał
tylko wam, Jem u nich; wolno pościć u mnie białymgłowom. Nie dbam, choć co raz nowe biorę obowiązki, Jem kuropatwę, choć kto nie chce u mnie gąski: Bodaj większą nie jednać rzeczą przyjaźń czyję, Tylko tym, że się najem smaczno i napiję. Nie same tą niewiasty; i mężczyźni bredzą Sykofantą, gdy w swoim domu tylko jedzą; A zwłaszcza dygnitarzom ziemiańskim obiadem Powagi swej naruszyć nie byłoby ładem. Woli, choć co wiedzieć czym kiełbasa nadziana, W karczmie niż u szlachcica na ryżu kapłona. 506. DOM GORE, A GOSPODARZ OGIEŃ NA KOMINIE KŁADZIE
Dom gore, z domem wszytko, co tylko miał
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 308
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Dionizy człeka przewrotnego. On cukier w żółć obrócił pochlebca plugawy; Nie tylko między ludźmi wszytkie jego sprawy Udawał, lecz i w oczy dorzucał mu pyskiem, Że się urżnął na koniec takowym igrzyskiem. Stał w kupie Arystypus, kiedy się król spyta: Gdzie-by też miedź w Grecji była wyśmienita? Wyrwie się przed drugimi on sykofant śmiało: Jest, prawi, miedź w Atenach tak dobra, że mało Złotu jej nie przeniosę, z której w rynku stoi Odlewany z Armodem mężny Arystoi; Ten honor na wieczystą pamiątkę im dany, Że swą ręką odważną zgładzili tyrany! Poczuł Dionizjus onę wesz we wrzedzie I oddał wet, kazawszy ściąć go po obiedzie
Dionizy człeka przewrotnego. On cukier w żółć obrócił pochlebca plugawy; Nie tylko między ludźmi wszytkie jego sprawy Udawał, lecz i w oczy dorzucał mu pyskiem, Że się urżnął na koniec takowym igrzyskiem. Stał w kupie Arystypus, kiedy się król spyta: Gdzie-by też miedź w Grecyi była wyśmienita? Wyrwie się przed drugimi on sykofant śmiało: Jest, prawi, miedź w Atenach tak dobra, że mało Złotu jej nie przeniosę, z której w rynku stoi Odlewany z Armodem mężny Arystoi; Ten honor na wieczystą pamiątkę im dany, Że swą ręką odważną zgładzili tyrany! Poczuł Dionizyus onę wesz we wrzedzie I oddał wet, kazawszy ściąć go po obiedzie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 249
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
bawił dłużej, Rozumiejąc, że lepiej ojczyźnie usłuży, Czekamy, wyglądamy. Skoro stanął doma, Nie masz nic. Włoszy chwalą coś za galantoma. Jedzie naprzód do dworu, bo się wojska wzdryga, Albo gdzie na publikę; aż z peruki figa, Aż inakszej daleko nawyknąwszy cerze, Jeżdżąc po krajach obcych, sykofantę bierze I onę prostą, polską, onę szczyrość starą Wymyślnej pokrytości odziewa maszkarą. Byłoli co z natury w sercu męstwa samej, Wzięły galanteryje, figle, kunszty, damy; Byle czasu pieszczota i wszelka wygoda, Miłość, reputacja ludzka, mniejsza szkoda. W sercu nic, w głowie mało, w jednej
bawił dłużej, Rozumiejąc, że lepiej ojczyźnie usłuży, Czekamy, wyglądamy. Skoro stanął doma, Nie masz nic. Włoszy chwalą coś za galantoma. Jedzie naprzód do dworu, bo się wojska wzdryga, Albo gdzie na publikę; aż z peruki figa, Aż inakszej daleko nawyknąwszy cerze, Jeżdżąc po krajach obcych, sykofantę bierze I onę prostą, polską, onę szczyrość starą Wymyślnej pokrytości odziewa maszkarą. Byłoli co z natury w sercu męstwa samej, Wzięły galanteryje, figle, kunszty, damy; Byle czasu pieszczota i wszelka wygoda, Miłość, reputacyja ludzka, mniejsza szkoda. W sercu nic, w głowie mało, w jednej
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 267
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987