strony Łaską był i honory wielkiemi uczczony, Gdy mimo te, które wiek w mocy ma, klejnoty, Do dziedzicznej Wieniawy Lwa w koronie złotej Przydano mu na hełmie goły miecz trzymając, I czem jeszcze dom jego więcej wywyższając, Hrabstwem utytułowan: w której dziś ozdobie Buja, i aż do wieku będzie bujał sobie. Syt i nieba nakoniec i sławy postronnej, Kiedyż do swej powrócił ziemie się koronnej, Panu zaraz i swoim nadewszystko miły: Skąd gotowe do niego one się skupiły Dygnitarstwa i łaski, że jakoby walnym Ogarnion ich nawałem, przy tem generalnem Starostw inszych dwanaście z łaski trzymał pańskiej, Toż na kasztelanii dokonał poznańskiej.
strony Łaską był i honory wielkiemi uczczony, Gdy mimo te, które wiek w mocy ma, klejnoty, Do dziedzicznej Wieniawy Lwa w koronie złotej Przydano mu na hełmie goły miecz trzymając, I czem jeszcze dom jego więcej wywyższając, Hrabstwem utytułowan: w której dziś ozdobie Buja, i aż do wieku będzie bujał sobie. Syt i nieba nakoniec i sławy postronnej, Kiedyż do swej powrócił ziemie się koronnej, Panu zaraz i swoim nadewszystko miły: Zkąd gotowe do niego one się skupiły Dygnitarstwa i łaski, że jakoby walnym Ogarnion ich nawałem, przy tem generalnem Starostw inszych dwanaście z łaski trzymał pańskiej, Toż na kasztelanii dokonał poznańskiej.
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 109
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
. Poru: 8. Beatus homo qui audit me, et qui vigilat ad fores meas quotidie, et observat ad postes ostiis mei. Qui me invenerit inveniet vitam et hauriet salutem à Domino. Błogosławiony człowiek/ który słów mych słucha I czułego nastawia przy podwojach ucha Kto mię najdzie/ ten najdzie żywot/ i hojnymi Syt od Pana zdrojami będzie zbawiennymi. DWUDZISTE PIERWSZE STAJE. Miłość Boża dla Dobrodziejstw jego.
1. IAko z uprzejmej miłości roście ochota do naśladowania i przypodobania się temu/ w kim się kochamy/ tak wzajemnie z naśladowania i podobnieństwa/ gorętsza się i ściślejsza Miłość zajmuje. Tak są te dwie cnoty sobie przyjazne/ i z
. Poru: 8. Beatus homo qui audit me, et qui vigilat ad fores meas quotidie, et observat ad postes ostiis mei. Qui me invenerit inveniet vitam et hauriet salutem à Domino. Błogosławiony człowiek/ ktory słow mych słucha I czułego nástáwia przy podwoiách uchá Kto mię naydźie/ ten naydźie żywot/ y hoynymi Syt od Paná zdroiámi będźie zbáwiennymi. DWUDZISTE PIERWSZE STAIE. Miłość Boża dlá Dobrodźieystw iego.
1. IAko z uprzeymey miłośći rośćie ochotá do náśladowánia y przypodobania się temu/ w kim się kochamy/ ták wzáiemnie z náśládowánia y podobnieństwá/ gorętsza się y śćiśleysza Miłość zaymuie. Ták są te dwie cnoty sobie przyiazne/ y z
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 351
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
bieży milczkiem pod noż wyostrzony. Tak ty z pokorą idziesz Baranku prawdziwy/ Ofiarując sam siebie na swój hak zelżywy. Już ta zelżywość/ która potykała Pana/ Nie może tak wyrażnie tu być opisana/ Jako się skutkiem działa; pospolicie bywa: Ze/ nowa rzecz miarę swą rzadko zachowywa. Pastwiło się nad Panem do sytu co żywo/ Ten paszczękę wywraca/ ten pogląda krzywo: Jeden szarpnie/ a z tyłu potrąca go drugi. Ochotna myśl poduszcza diabelskie sługi. Radby każdy dokazał swojego misterstwa: Wywierają psie kussy/ i dworskie szyderstwa: Zaskakują przed Pana/ wytrębują w roszku. Góra/ kamień/ rów nie rów: pochodź Panie
bieży milczkiem pod noż wyostrzony. Ták ty z pokorą idźiesz Báránku prawdźiwy/ Ofiáruiąc sam śiebie na swoy hak zelżywy. Iuż tá zelżywość/ ktora potykałá Páná/ Nie może ták wyráżnie tu być opisáná/ Iáko się skutkiem dźiała; pospolićie bywa: Ze/ nowa rzecz miárę swą rzadko záchowywa. Pastwiło się nád Pánem do sytu co żywo/ Ten pászczekę wywraca/ ten pogląda krzywo: Ieden szárpnie/ á z tyłu potrąca go drugi. Ochotna myśl poduszcza dyabelskie sługi. Radby káżdy dokazał swoiego misterstwá: Wywieráią pśie kussy/ y dworskie szyderstwá: Záskákuią przed Páná/ wytrębuią w roszku. Gorá/ kámień/ row nie row: pochodź Pánie
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 16.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
bo po górach się tłuc przyszło, ażem dojechał do Skoczewa. Tam lud srodze nabożny nie bez racji, gdyż w tymże mieście pirwsza kamienica po lewej stronie będąc w ratuszu, jest ta, w której się rodził błogosławiony Jan Sarcanter, dziekan oleszewski w Morawie. Ciało zaś jego jako w Ołomuńcu. Od usytów zabity i zamęczony leży od wianku rozmarynowego nań włożonego cały - jak mówią, co widzieli - obrosły. W tymże mieście tegoż reimentu stoją huzarowie kompaniami. 16. Ruszywszy się z noclegu, stanąłem w mieście Teszyn nazwanym, po polsku Cieszyn, gdzie dość spaniałe miasto mogłoby czas jaki na widzenie onego
bo po górach się tłuc przyszło, ażem dojechał do Skoczewa. Tam lud srodze nabożny nie bez racji, gdyż w tymże mieście pirwsza kamienica po lewej stronie będąc w ratuszu, jest ta, w której się rodził błogosławiony Jan Sarcanter, dziekan oleszewski w Morawie. Ciało zaś jego jako w Ołomuńcu. Od usytów zabity i zamęczony leży od wianku rozmarynowego nań włożonego cały - jak mówią, co widzieli - obrosły. W tymże mieście tegoż reimentu stoją huzarowie kompaniami. 16. Ruszywszy się z noclegu, stanąłem w mieście Teszyn nazwanym, po polsku Cieszyn, gdzie dość spaniałe miasto mogłoby czas jaki na widzenie onego
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 160
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
prawił O Halcionie samej/ jej życząc jedynie; Rad jednak że z nim nie jest. ku swejby dziedzinie Rad patrzał/ nie wie gdzie jest; tak się morze wije/ I wszytko się za ćmą chmur czarnych niebo kryje/ A kształt mocy swoi się. Maszt wichru dżdżystego Najechaniem kruszy się; styr tegoż syt złego. Za tąż woda korzyścią/ jakby wygrać miała/ Serce wziąwszy/ kłębem się wyższej wód wydała. Nie lżej/ jak ktoby Pinda/ lub Atona mężnie Z stolca wydarł/ i rzucił na morze potężnie/ Leci na dół saszorem/ a rumem/ i wagą Lodź topi; z którą ludzi część
práwił O Hálcionie sámey/ iey życząc iedynie; Rad iednák że z nim nie iest. ku sweyby dźiedźinie Rad pátrzał/ nie wie gdźie iest; ták się morze wije/ Y wszytko się zá ćmą chmur czarnych niebo kryie/ A kształt mocy swoi się. Mászt wichru dżdżystego Náiechániem kruszy się; styr tegoż syt złego. Zá tąż wodá korzyśćią/ iákby wygráć miáłá/ Serce wźiąwszy/ kłębem się wyższey wod wydáłá. Nie lżey/ iák ktoby Pindá/ lub Atoná mężnie Z stolcá wydárł/ y rzućił ná morze potężnie/ Leći ná doł saszorem/ á rumem/ y wagą Lodź topi; z ktorą ludźi część
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 285
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
imię Salem z której za czasem uczyniono Jeruzalem) odnowiwszy/ potopem zepsowane: iż podomno pomienionych trzech synów Chamowych pogadzali/ oni zebrawszy się poszli z Palaestyny/ za Ojcem swym Chamem na góry Baktriańskie: a to 101. roku po Potopie. O którem ich rozdzieleniu się od Jafetczyków i Semianów/ a nie o pośledniejszem dwiema syt lat rozproszeniu z pod Babel mamy one słowa Genes. 10. Imię jednemu Faleg, dla tego iż we dni jego rozdzielona jest ziemia: bo się w ten czas urodził. Tych wódz Nimród/ to jest nimający rodu (bo się nic pewnego nie wie ani o końcu ani o potomstwie jego) odchodząc z Palaestyny/
imię Salem z ktorey zá czásem vczyniono Ieruzalem) odnowiwszy/ potopem zepsowáne: iż podomno pomienionych trzech synow Chámowych pogadzáli/ oni zebrawszy się poszli z Pálaestyny/ zá Oycem swym Chámem ná gory Báktryáńskie: á to 101. roku po Potopie. O ktorem ich rozdźieleniu się od Iáphetczykow y Semianow/ á nie o poślednieyszem dwiemá syt lat rosproszeniu z pod Babel mamy one słowá Genes. 10. Imię iednemu Phaleg, dla tego iż we dni iego rozdzielona iest ziemia: bo się w ten czás vrodźił. Tych wodz Nimrod/ to iest nimáiący rodu (bo się nic pewnego nie wie áni o koncu áni o potomstwie iego) odchodząc z Pálaestyny/
Skrót tekstu: DembWyw
Strona: 46
Tytuł:
Wywód jedynowłasnego państwa świata
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
języki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1633
Data wydania (nie wcześniej niż):
1633
Data wydania (nie później niż):
1633
ćwiczeniem i godnością swą wrodzoną tak wiele, jako ociec, i więcej czasu swego chleba mieć może. Azaż, gdyby łakomego i ambitionis ducha miał, gdyby rządów powagi, abo dochodów więcej pragnął, puściłby był urząd wielki marszałkostwa koronnego? Czy ten nie do urościenia, do utycia, czy nie do ambicji, do sytu intrat pomnażania i potencjej ludzi z hołdowaniem zatrzymania śrzodkiem własnym był? Azaź i to tajno jest komu, że i teraz tymi złotymi szwajcami z wielu miar impetitus był, że go już buławą, już wielkich łask samemu i komuby chciał, obietnicami sięgano? A dałże się z miejsca ruszyć? Odmieniełyż go te oferty
ćwiczeniem i godnością swą wrodzoną tak wiele, jako ociec, i więcej czasu swego chleba mieć może. Azaż, gdyby łakomego i ambitionis ducha miał, gdyby rządów powagi, abo dochodów więcej pragnął, puściłby był urząd wielki marszałkostwa koronnego? Czy ten nie do urościenia, do utycia, czy nie do ambicyej, do sytu intrat pomnażania i potencyej ludzi z hołdowaniem zatrzymania śrzodkiem własnym był? Azaź i to tajno jest komu, że i teraz tymi złotymi szwajcami z wielu miar impetitus był, że go już buławą, już wielkich łask samemu i komuby chciał, obietnicami sięgano? A dałże się z miejsca ruszyć? Odmieniełyż go te oferty
Skrót tekstu: ZniesKalCz_II
Strona: 331
Tytuł:
Zniesienie kalumnii z p. Wojewody krakowskiego i zaraz deklaracya skryptów stężyckich z strony praktyk
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
przepłaczą, że choć się odwlecze, Choć mu się wszytko na świecie przepiecze, Chociaż go minie i kula w potrzebie, Nie będzie w niebie.
Dlatego znowu już was żegnam, moje Wojska, obozy, szyki, krwawe boje, Żegnam cię, pole, witam spracowany Domowe ściany.
Wolę tak w cieniu, będąc syt hałasu, Zapadszy w ciszy zażywać też wczasu, Być sobie wolnym, nie służyć nikomu Osiadszy w domu.
Prawda-ć, że mi się jeszcze nie dostało Gospodarować, tylko się widziało, Kiedyśmy na włość z chorągwią chodzili, Co też robili.
Lecz widzę, że to nie filozofija Rolą sprawować, potrafię w
przepłaczą, że choć się odwlecze, Choć mu się wszytko na świecie przepiecze, Chociaż go minie i kula w potrzebie, Nie będzie w niebie.
Dlatego znowu już was żegnam, moje Wojska, obozy, szyki, krwawe boje, Żegnam cię, pole, witam spracowany Domowe ściany.
Wolę tak w cieniu, będąc syt hałasu, Zapadszy w ciszy zażywać też wczasu, Być sobie wolnym, nie służyć nikomu Osiadszy w domu.
Prawda-ć, że mi się jeszcze nie dostało Gospodarować, tylko się widziało, Kiedyśmy na włość z chorągwią chodzili, Co też robili.
Lecz widzę, że to nie filozofija Rolą sprawować, potrafię w
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 117
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975