gdy trafił do grona, Zaraz dudek: „Tu, tu, tu” swą zwyczajną notą, I jako ich usłuchał, nie podrwił z robotą. Dziś, ledwie stamtąd wylazł, nie trzeba mu dudka, Rad by się drugi zaraz skrył do tego smutka. 100 (P). CZEMU ŻYDZI SZALBIERZAMI
Że Żydzi szalbierują, nie trzeba dowodu, Bo im to od Jakuba jeszcze idzie z rodu, Który jako Ezawa, brata, odrwił w jusze, Potem ojca Izaka w koźlęcej opusze, Jako gdy go teść pstrymi oddzielił jagnięty, Pstre strugał i przed owce kładł do żłobów pręty, Gdy się gziły z barany i takież jagniątka Rodziły
gdy trafił do grona, Zaraz dudek: „Tu, tu, tu” swą zwyczajną notą, I jako ich usłuchał, nie podrwił z robotą. Dziś, ledwie stamtąd wylazł, nie trzeba mu dudka, Rad by się drugi zaraz skrył do tego smutka. 100 (P). CZEMU ŻYDZI SZALBIERZAMI
Że Żydzi szalbierują, nie trzeba dowodu, Bo im to od Jakuba jeszcze idzie z rodu, Który jako Ezawa, brata, odrwił w jusze, Potem ojca Izaka w koźlęcej opusze, Jako gdy go teść pstrymi oddzielił jagnięty, Pstre strugał i przed owce kładł do żłobów pręty, Gdy się gziły z barany i takież jagniątka Rodziły
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 51
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
matkę wziął Mojżesz; chybaby Nie czytywał, kto nie wie, jako bracią zbłaźnił, Jako się ich nastraszył Józef i nadraźnił. Lecz największej z Egiptu wyście dowód zdrady, Gdy pożyczywszy między klejnotów sąsiady Na wieczne nieoddanie za Czerwone Morze, Pewnie by trzeba po nie pławy mieć kaczorze. Nie dziwuj się dziś, widząc szalbierując Żyda: Wszytkie cnoty minąwszy, w tym przodków nie wyda. 101. DO JEDNOOKIEGO
Jeśli cię prawe oko zgarsza, Pismo woła, Najmniej się nie rozmyślaj, a wyłup go z czoła. W niebie o jednym oku ujdzie, choć kto nie ma
Drugiego, ale w piekle po kacie z obiema. Ty już nie
matkę wziął Mojżesz; chybaby Nie czytywał, kto nie wie, jako bracią zbłaźnił, Jako się ich nastraszył Józef i nadraźnił. Lecz największej z Egiptu wyście dowód zdrady, Gdy pożyczywszy między klejnotów sąsiady Na wieczne nieoddanie za Czerwone Morze, Pewnie by trzeba po nie pławy mieć kaczorze. Nie dziwuj się dziś, widząc szalbierując Żyda: Wszytkie cnoty minąwszy, w tym przodków nie wyda. 101. DO JEDNOOKIEGO
Jeśli cię prawe oko zgarsza, Pismo woła, Najmniej się nie rozmyślaj, a wyłup go z czoła. W niebie o jednym oku ujdzie, choć kto nie ma
Drugiego, ale w piekle po kacie z obiema. Ty już nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 51
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
je sam dziecię, Czy nie macie tam drugich, bo wy to umiecie? Wej pogańskiego syna, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nią naspiżował Srebra żywego. Wejże jak po jakim ledzie Po smarowanym stole, przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży. To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito! Zdechniesz pogański synu, tylko cię raz chopię. Ej stójcie, garłem gracie w hetmańskiej to szopie. Tam do diabła na majdan! Trzeci warstat zasię Już się nie w takim, jak te odprawiał hałasie, Bo pod płóciennym płotem usiadszy dwaj cicho Jeden cot, a zaś drugi częściej wołał licho
je sam dziecię, Czy nie macie tam drugich, bo wy to umiecie? Wej pogańskiego syna, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nię naspiżował Srebra żywego. Wejże jak po jakim ledzie Po smarowanym stole, przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży. To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito! Zdechniesz pogański synu, tylko cię raz chopię. Ej stojcie, garłem gracie w hetmańskiej to szopie. Tam do djabła na majdan! Trzeci warstat zasię Już się nie w takim, jak te odprawiał hałasie, Bo pod płociennym płotem usiadszy dwaj cicho Jeden cot, a zaś drugi częściej wołał licho
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 452
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
trudne szkody powetowanie sądzę, w które ludzi przewrotnych i nierzetelnych jakiekolwiek i kiedykolwiek wchodzi czynienie. Bo kto usta miewa z rzeczą niesforne, takowąż w akcjach mieć musi manijerę. A jeżeli w słowach nierzetelność naganna szkodzi, jakoż w czynieniu zdrada, która za tą chodzi, zbawienna być może. Kradnie zwyczajnie, kto szalbieruje, a tak paskudny przymiot i szkodliwy bardzo słusznie w szlachcicu swoim rzymskie prawo obwarowało.
Ale i ta bardzo chwalebna i czci godna reguła: Verus eques non sit blasphemus.
Serca bowiem skrytości czasem przez oko, zawsze przez usta pochodzić zwykły, a jakie są, takie zwyczajnie w mowie poznawać się dają i dochodzą z różnej
trudne szkody powetowanie sądzę, w które ludzi przewrotnych i nierzetelnych jakiekolwiek i kiedykolwiek wchodzi czynienie. Bo kto usta miewa z rzeczą niesforne, takowąż w akcyjach mieć musi manijerę. A jeżeli w słowach nierzetelność naganna szkodzi, jakoż w czynieniu zdrada, która za tą chodzi, zbawienna bydź może. Kradnie zwyczajnie, kto szalbieruje, a tak paskudny przymiot i szkodliwy bardzo słusznie w szlachcicu swoim rzymskie prawo obwarowało.
Ale i ta bardzo chwalebna i czci godna reguła: Verus eques non sit blasphemus.
Serca bowiem skrytości czasem przez oko, zawsze przez usta pochodzić zwykły, a jakie są, takie zwyczajnie w mowie poznawać się dają i dochodzą z różnej
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 188
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
mamy, ale regimentów, ich porządku i reguły nie pytaj, bo się nawet i w tym wojska predykamencie tamta szkoła nasza na nic nie przyda ojczyźnie. Wszystka myśl i rzecz na tym stoi: podobać się krojem białogłowie, prawem onego koniecznie cudzołożyć, suknią i osobą najgodniejszą polską postponować, psy po ulicach strzylać, wytwornie szalbierować, do południa sypiać, nocy na niecnotach trawić, nabożeństwa chronić się, cudzych obiadów i deboszów szukać, swoję kuchnią na zawsze zagasić, letkości pod faworem letkości, rzyźwości francuskiej pełnić, nos utabaczyć, strojem czas marnować, zgoła i sobie, i nikomu nic się nie przydać. Tej się szkoły i pomniejszą kondycyją bracia
mamy, ale regimentów, ich porządku i reguły nie pytaj, bo się nawet i w tym wojska predykamencie tamta szkoła nasza na nic nie przyda ojczyźnie. Wszystka myśl i rzecz na tym stoi: podobać się krojem białogłowie, prawem onego koniecznie cudzołożyć, suknią i osobą najgodniejszą polską postponować, psy po ulicach strzylać, wytwornie szalbierować, do południa sypiać, nocy na niecnotach trawić, nabożeństwa chronić się, cudzych obiadów i deboszów szukać, swoję kuchnią na zawsze zagasić, letkości pod faworem letkości, rzyźwości francuskiej pełnić, nos utabaczyć, strojem czas marnować, zgoła i sobie, i nikomu nic się nie przydać. Tej się szkoły i pomniejszą kondycyją bracia
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 216
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
żyją, to z kradzieży, z handlu koni, zle za dobre frymarcząc, to z zdzierstwa, z czarów, a czasem Czarnoksięstwa, z żebrania: Jedni mizernie, drudzy lepiej, jako to w Węgrzech mają się: Złotnictwo, Slusarstwo i Kowalstwo, Rzeszotarstwo, konowalstwo, a wszystko imperfectè umieją, najlepiej kraść i szalbierować, hac in arte Magistri: Ciało sobie czernią, aliàs gęsim smalcem smarują, jeszcze w kolebce, aby tak czarnego nabierali koloru, a przez to samo Cudzoziemcami się wyznają, albo Egipcjanami; partim też czarnych Rodziców et prolem fata sequuntur, to jest czarne się rodzą Synowie i Córki, a choćby do tego żadnych nie
żyią, to z krádzieży, z handlu koni, zle zá dobre frymarcząc, to z zdzierstwá, z czarow, á czasem Czarnoksięstwa, z żebránia: Iedni mizernie, drudzy lepiey, iako to w Węgrzech maią się: Złotnictwo, Slusarstwo y Kowálstwo, Rzeszotarstwo, konowálstwo, á wszystko imperfectè umieią, náylepiey kráść y szálbierować, hac in arte Magistri: Ciało sobie czernią, aliàs gęsim smálcem smaruią, ieszcze w kolebce, aby ták cżarnego nábieráli koloru, á przez to samo Cudzoźiemcami się wyznáią, albo Egypcyanámi; partim też czarnych Rodzicow et prolem fata sequuntur, to iest czarne się rodzą Synowie y Corki, á choćby do tego żadnych nie
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 686
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
Miły Bracie Coszci potym/ spieszyć się z taką syna wprawą? Jużci on cię nie równie przeszedł/ już i Mistrzem Twym być może. Błazeneś ty respektu jego. A cóż gdy golić brodę pocznie/ gdy podroście? Dopieroż nie jednego odrwi. Dopieroż tam Gdzież i na dworze Pańskim i na Trybunałach Szalbierować/ podchodzić będzie umiał ludzie. Poda też Żonce w jaju albo w poleweczce Niestrawny bolum, który tej nocy poczuje/ A jutra niedoczeka. Pofałuszuje Księgi/ Rozbije gdzie na lesie nie jednego/ spali I gumno Sąmsiadowi nieboraczek/ albo Ukradzie/ gdy nie dobrze co kędy położą. Ty go pracowitego uczysz nabywania/ Znajdzie
Miły Bráćie Coszći potym/ spieszyć się z táką syná wprawą? Iużći on ćię nie rownie przeszedł/ iusz y Mistrzem Twym bydź może. Błazeneś ty respektu iego. A cosz gdy golić brodę pocznie/ gdy podrośćie? Dopierosz nie iednego odrwi. Dopierosz tam Gdźiesz y na dworze Páńskim y ná Trybunałách Szálbierowáć/ podchodźić będźie vmiał ludźie. Poda tesz Żonce w iáiu álbo w poleweczce Niestrawny bolum, ktory tey nocy poczuie/ A iutra niedoczeka. Pofałuszuie Xięgi/ Rozbije gdźie ná lesie nie iednego/ spali Y gumno Sąmsiadowi nieboraczek/ álbo Vkradźie/ gdy nie dobrze co kędy położą. Ty go pracowitego vczysz nábywánia/ Znaydźie
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 55
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
[...] Gdyś mię Wi[...] Goście od[...] i niż kw[...] Szafarka zaś, o kapłona jak jej spyta pani, I tak zełże, iżeście (go) zjedli wczora sami. Abo mówi: dobrodzijko, wszakem ci nie plotka, Szafym trochę nie przywarła, wlazszy, zjadła kotka. I tak prędko przed panią a wnet szalbierują, A ony to galantami swymi wyczęstują. Aboli też, gdy nie chcą paniej zafrasować, To na gościach tej szkody muszą powetować. Piwa w garcu nie będzie ledwie połowica, A ostatek pianami dosypie dziewica. Abo czasem i dwie kresce napisze za jednę, Mając kredkę dwoistą jej to rączki biedne. A chłop kata
[...] Gdyś mię Wi[...] Goście od[...] y niż kw[...] Szafarka zaś, o kapłona jak jej spyta pani, I tak zełże, iżeście (go) zjedli wczora sami. Abo mówi: dobrodzijko, wszakem ci nie plotka, Szafym trochę nie przywarła, wlazszy, zjadła kotka. I tak prędko przed panią a wnet szalbierują, A ony to galantami swymi wyczęstują. Aboli też, gdy nie chcą paniej zafrasować, To na gościach tej szkody muszą powetować. Piwa w garcu nie będzie ledwie połowica, A ostatek pianami dosypie dziewica. Abo czasem i dwie kresce napisze za jednę, Mając kredkę dwoistą jej to rączki biedne. A chłop kata
Skrót tekstu: PieśńNowBad
Strona: 107
Tytuł:
Pieśń nowa o szynkarkach i szafarkach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
tam drugich, bo wy to umiecie?” „Patrzcież na tego zdrajcę, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nią naspiżował Srebra żywego. Wejże, jak po jakim ledzie Po smarowanym stole przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży”. — „To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito!” „Zdechniesz, pogański synu, tylko cię raz chopię!” „Ej, stójcie, gardłem gracie! W hetmańskiej to szopie! Tam, do diabła, na majdan!” — Trzeci warsztat zasię Już się nie w takim jak te odprawiał hałasie, Bo pod płóciennym płotem
tam drugich, bo wy to umiecie?” „Patrzcież na tego zdrajcę, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nię naspiżował Srebra żywego. Wejże, jak po jakim ledzie Po smarowanym stole przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży”. — „To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito!” „Zdechniesz, pogański synu, tylko cię raz chopię!” „Ej, stójcie, gardłem gracie! W hetmańskiej to szopie! Tam, do diabła, na majdan!” — Trzeci warsztat zasię Już się nie w takim jak te odprawiał hałasie, Bo pod płóciennym płotem
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 26
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975