Kiedy jeden drugiego dorzucał kamieniem. Nawet się łańcuchami, baki, i oseki Kradli z-Wałów. O które Awernowe meki Mogą być potepionym ludziom tak nieznośne, Jako tyry i owe urągania głośne Tym niewinnym, czemu się dotąd nie poddają? Krukom strawy, i łupu Tatarom mieszkają? Próżno im drą Kontusze po Wałach szarając, I na noc się przynamniej z-nich nie rozbierając. Ot Oczkowe, Rogowe, Arendy, Stawscyźny, Pojemszczyny, Presudy, i Suchomelszczyzny! Ot! i teper jako im grają strojno dudki! I inne nieskończone ansy i pobudki, Tym większego przydając biednym utrapienia, Im żadnego nie widzą prócz z nieba zbawienia. Byli tak
Kiedy ieden drugiego dorzucał kamieniem. Nawet sie łańcuchámi, baki, i oseki Kradli z-Wáłow. O ktore Awernowe meki Mogą bydź potepionym ludźiom tak nieznośne, Iáko tyry i owe urągania głośne Tym niewinnym, czemu sie dotąd nie poddaią? Krukom strawy, i łupu Tátárom mieszkaią? Prożno im drą Kontusze po Wałach száraiąc, I na noc sie przynamniey z-nich nie rozbieraiąc. Ot Oczkowe, Rogowe, Arendy, Stawscyźny, Poiemszczyny, Presudy, i Suchomelszczyzny! Ot! i teper iako im graią stroyno dudki! I inne nieskończone ansy i pobudki, Tym wiekszego przydaiąc biednym utrapienia, Im żadnego nie widzą procz z nieba zbawienia. Byli tak
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 57
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
górze? „Dla deszcza, Dobrodzieju.” Czemu na dół zimie? „Nie tak się prędko — rzecze — mróz człowieka imie.” Nie słychałem, żeby wilk, chociem już niemłody, Wywracał swoję skórę dla takiej wygody. Panie, podobno się to nie dzieje dla wczasu, Ale wam żal przez lato szarać musułbasu, Ba, i kuśnierzom płacić; o zimę się zgodzę, Gdyż i sam w futrze na dół obróconym chodzę. 162 (D). CZERNIĄ DZISIEJSZA
Wszyscy się czerni jęli, chodzi jak w żałobie Szlachta. Niech stąd złą wróżkę Polska bierze sobie. Kołpaków i ferezyj sobole nie puszą; Wszyscy się poczerkieszą,
górze? „Dla deszcza, Dobrodzieju.” Czemu na dół zimie? „Nie tak się prędko — rzecze — mróz człowieka imie.” Nie słychałem, żeby wilk, chociem już niemłody, Wywracał swoję skórę dla takiej wygody. Panie, podobno się to nie dzieje dla wczasu, Ale wam żal przez lato szarać musułbasu, Ba, i kuśnierzom płacić; o zimę się zgodzę, Gdyż i sam w futrze na dół obróconym chodzę. 162 (D). CZERNIĄ DZISIEJSZA
Wszyscy się czerni jęli, chodzi jak w żałobie Szlachta. Niech stąd złą wróżkę Polska bierze sobie. Kołpaków i ferezyj sobole nie puszą; Wszyscy się poczerkieszą,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 615
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pióra/ i tak się chyżo a natarczywie starli iż jeśli pierwszy raz bili się dobrze/ jeszcze na powtóre żarliwiej i potężniej z sobą czynili/ gniew zawzięty po sobie pokazując/ i Żołnierską abo Rycerską owagęwyrażając; czemu się lud dziwowałz pilnością: bo za tym razem niepuszczając się siebie/ tak mocno nosami jeden drugiego szarał/ jako kleszczami: więc i ostrymi pazurami zażymali/ i targali. aż pióra napowietrzu z obudwu wylatywały znacznie/ że z onych piór po polach pełno leżało: a ta wtóra zajadłość miedzy nimi niemal pułgodziny trwała; toż dopiero jeden drugiego puścił. Obrócili się znowu po trzeci raz (odpocząwszy) do siebie/ skąd
piorá/ y ták się chyżo á nátárczywie ztárli iż ieśli pierwszy raz bili się dobrze/ ieszcze ná powtore żárliwiey y potężniey z sobą czynili/ gniew záwźięty po sobie pokázuiąc/ y Zołnierską ábo Rycerską owagęwyrażáiąc; czemu się lud dźiwowałz pilnośćią: bo zá tym rázem niepuszczáiąc się siebie/ ták mocno nosámi ieden drugiego szárał/ iáko klesczámi: więc y ostrymi pázurámi záżymáli/ y tárgáli. áż piorá nápowietrzu z obudwu wylátywáły znácznie/ że z onych pior po polách pełno leżáło: á tá wtora záiadłość miedzy nimi niemal pułgodźiny trwáłá; toż dopiero ieden drugiego puśćił. Obroćili się znowu po trzeći raz (odpocząwszy) do siebie/ zkąd
Skrót tekstu: NeuPoj
Strona: 1
Tytuł:
Neumachia albo pojedynek [...] dwóch orłów
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia wdowy i dziedziców Piotra Elerta
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1655
Data wydania (nie wcześniej niż):
1655
Data wydania (nie później niż):
1655