. Jastrząb uczyni/ sierotę owdowi/ A prżecię ona sparzenie odnowi. Dam. Bywać to prawda: lecz między Zwierzęty Nie miedzy ludźmi/ ten zwyczaj zawzięty. Niepyta się nikt co się dzieje wlessie Co miedzy ludźmi prędko się różniesie. Zwłaszcza w miłości: a któż tak szczęśliwy/ Żeby go nietknął język szczebietliwy. Komusz przepuści obmowca ten srogi Na nieśmiertelne co się targnął Bogi? P. Och. Próżny to skrupuł/ bojaźń bez potrzeby A tę nastronę porzucić dobrze by A cóż te plotki zaszkodzą i wieści? Mars z Reją/ Jowisz z Europą się pieści. Kocha Apollo Dafnidę swą pewnie/ Acz ją przymusił w marnym
. Iástrząb vczyni/ śierotę owdowi/ A prżećię oná sparzenie odnowi. Dam. Bywać to prawdá: lecz między Zwierzęty Nie miedzy ludźmi/ ten zwyczay záwźięty. Niepyta się nikt co się dźieie wlesśie Co miedzy ludźmi prędko się rożnieśie. Zwłaszczá w miłośći: á ktosz ták sczęśliwy/ Zeby go nietknął iężyk szczebietliwy. Komusz przepuśći obmowcá ten srogi Ná nieśmiertelne co się tárgnął Bogi? P. Och. Prożny to skrupuł/ boiáźń bez potrzeby A tę nástronę porzućić dobrze by A cosz te plotki zászkodzą y wieśći? Mars z Rheią/ Iowisz z Europą się pieśći. Kocha Apollo Dáphnidę swą pewnie/ Acz ią przymuśił w márnym
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 185
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Od delfina, z okrętu będąc wyrzucony; Lecz i ptastwo niech śpiewa, które zabitemu Zwykło się na rocznicę zlatać ojcu swemu; I król Cygnus, co przy swej śmierci słodko śpiewa, Niechaj go swym pogrzebnym głosem opłakiwa; I drugi łabęć, który będąc sławnym mężem, Achillesowym poległ, Priamczyk, orężem; I Progne szczebietliwa niech tam lamentuje, Jako gdy syna rzeże i męża nim truje; I Filomela znowu wstydu straconego Niech żałuje wymysłem gardła subtelnego; I asyryjska pani w gołębiej postaci Niech tak huczy, jako gdy samca w lesie straci.
Na ostatek, zawiózszy już do grobu ciało, Obaczywszy, jeśli-ć się w budynku dość stało
Od delfina, z okrętu będąc wyrzucony; Lecz i ptastwo niech śpiewa, które zabitemu Zwykło się na rocznicę zlatać ojcu swemu; I król Cygnus, co przy swej śmierci słodko śpiéwa, Niechaj go swym pogrzebnym głosem opłakiwa; I drugi łabęć, który będąc sławnym mężem, Achillesowym poległ, Pryjamczyk, orężem; I Progne szczebietliwa niech tam lamentuje, Jako gdy syna rzeże i męża nim truje; I Filomela znowu wstydu straconego Niech żałuje wymysłem gardła subtelnego; I asyryjska pani w gołębiej postaci Niech tak huczy, jako gdy samca w lesie straci.
Na ostatek, zawiózszy już do grobu ciało, Obaczywszy, jeśli-ć się w budynku dość stało
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 137
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
W Szystka Emońska ziemia tal pięknej nie miała/ Jak Laryjska Koronis. ta się podobała B Apollo tobie/ póki albo czystą beła/ Albo się postrzeżenia w występku chronieła. C Ale ptak Febów poczuł cudzostwo onej/ A niemogąc zamilczeć wady zatajonej: Ciągnął rączo do Pana/ szpieg nieuproszony/ Za którym pierzystymi swoimi ramiony Szczebietliwa się Wrona narychmiast udała: Aby się o przyczynie drogi dowiedziała: Aby się o przyczynie drogi dowiedziała. Którą przejąwszy/ rzekła: korzyści z tej drogi Nie weźmiesz Kruku: radzę/ słuchaj mej przestrogi: Patrz com ja teraz: pytaj czymem pierwej beła: I skąd to: przyznasz/ że mnie wiara zaszkodzieła
W Szystká AEmońska źiemiá tál piękney nie miáłá/ Iak Láriyska Koronis. tá się podobáłá B Apollo tobie/ poki álbo czystą bełá/ Albo się postrzeżenia w występku chroniełá. C Ale ptak Phebow poczuł cudzostwo oney/ A niemogąc zámilczeć wády zátáioney: Ciągnął rączo do Páná/ szpieg nieuproszony/ Zá ktorym pierzystymi swoimi rámiony Szczebietliwa się Wroná nárychmiast vdáłá: Aby się o przyczynie drogi dowiedźiáłá: Aby się o przyczynie drogi dowiedźiáłá. Ktorą przeiąwszy/ rzekłá: korzyśći z tey drogi Nie weźmiesz Kruku: rádzę/ słuchay mey przestrogi: Pátrz com ia teraz: pytay czymem pierwey bełá: Y skąd to: przyznasz/ że mie wiárá zászkodziełá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 83
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wielomowność szkodzi/ Lecz jest takich nie mało co im język słodzi. Którzy sobie za rozkosz i za wielką mają. Kędy trzy po trzy plotą a drudzy słuchają. Pochlebując języczni chwalą/ toć to głowa/ Ktoby jedno te jego chciał uważyć słowa. A ono we łbie pustym tylko pełno szumu/ W języku szczebietliwym nie pytaj rozumu. Któremu snać już wszytko wyjęto z porządku/ Gdyż krom wszego rozmysłu krom wszego rozsądku. Ona gęba świerbiąca ladaco klekoce/ Zawsy musi złe drzewo złe rodzć owoce. Takiej gęby wszetecznej gdy jej kto nie wściągnie/ Zniej się już nic dobrego nigdy nie wylęgnie. Jaż tam majestat Boży i sława
wielomowność szkodźi/ Lecz iest tákich nie máło co im ięzyk słodźi. Ktorzy sobie zá roskosz y zá wielką máią. Kędy trzy po trzy plotą á drudzy słucháią. Pochlebuiąc ięzyczni chwalą/ toć to głowá/ Ktoby iedno te iego chćiał vważyć słowá. A ono we łbie pustym tylko pełno szumu/ W ięzyku sczebietliwym nie pytay rozumu. Ktoremu snać iuż wszytko wyięto z porządku/ Gdyż krom wszego rozmysłu krom wszego rozsądku. Oná gębá świerbiąca ledáco klekoce/ Záwsy muśi złe drzewo złe rodźć owoce. Tákiey gęby wszeteczney gdy iey kto nie wśćiągnie/ Zniey sie iuż nic dobrego nigdy nie wylęgnie. Iáż tám máiestat Boży y sławá
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: D4v
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
spochlebstwa nie mają na pieczy. Ale nie w próżnej mowie mądrość się znajduje/ Nie wydwornych słów ale Cnoty potrzebuje. Piękna to rzecz kto umie usta swe hamować/ A przy rozmowach skromny wstyd zawsze zachować Gdy mędrszy mówią milczeć wszytkiego słuchając/ Ani się też skwapliwie w rzecz inszych wdzierajac. Czego więc nie rad wytrwa język szczebietliwy/ Lecz też często odnosi wstyd długo zelżywy. A zwłaszcza gdy co komu uszczypliwie rzecze/ Już nie jedna przygoda wnet się za nim wlecze. ALEKsANDRA wielkiego iż przykremi słowy/ Kalistenes tknął zaraz tam musiałzbyć głowy. Jedno iż rzekł: O Królu jeśli jesteś Bogiem/ Czyń dobrze ludziom: nie bądź tak łupieżcą srogiem.
spochlebstwá nie máią ná pieczy. Ale nie w prozney mowie mądrość sie znáyduie/ Nie wydwornych słow ále Cnoty potrzebuie. Piękna to rzecz kto vmie vstá swe hámowáć/ A przy rozmowách skromny wstyd záwsze záchowáć Gdy mędrszy mowią milczeć wszytkiego słucháiąc/ Ani sie też skwápliwie w rzecz inszych wdźieráiac. Czego więc nie rad wytrwa ięzyk sczebietliwy/ Lecz też często odnośi wstyd długo zelżywy. A zwłasczá gdy co komu vsczypliwie rzecze/ Iuż nie iedná przygodá wnet się zá nim wlecze. ALEXANDRA wielkiego iż przykremi słowy/ Kalistenes tknął záráz tám muśiałzbyć głowy. Iedno iż rzekł: O Krolu iesli iesteś Bogiem/ Czyń dobrze ludziom: nie bądź tak łupieżcą srogiem.
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: D4v
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
/ rozkazała aby jej skoro odejdą Doktorowie/ jajecznice z starą słoniną podług zwyczaju/ nagotowała. I to recepta ile w ciężkiej chorobie/ że i na czas od rozumu odchodziła Iż tedy pod czas rozsądku nie do końca dojzrzałego/ łacniuchno/ i od czartabywają oszukane/ jako i starka ich Jewa. Do tego bywają biegunki/ szczebietliwe po domach/ pletliwe a prędkie do posądzania/ wiele o sobie trzymające/ łba wichrowatego/ uporu/ nie przełomanego/ a zwłaszcza gdy męże nieostrożne na swoje zdanie i kopyto naciągną/ to chłop nieostrożny/ by niedzwieć u Ruska/ jakomu zagrają/ pląsać musi i następować na sławę/ na zdrowie choć bez winnego/
/ roskazała áby iey skoro odeydą Doktorowie/ iáiecznice z stárą słoniną podług zwyczaiu/ nágotowałá. Y to recepta ile w ćieszkiey chorobie/ że y na czás od rozumu odchodziłá Iż tedy pod czas rozsądku nie do końcá doyzrzáłego/ łacniuchno/ y od czartábywáią oszukáne/ iáko y starká ich Iewá. Do tego bywáią biegunki/ sczebietliwe po domách/ pletliwe á prętkie do posądzania/ wiele o sobie trzymáiące/ łba wichrowatego/ vporu/ nie przełománego/ á zwłasczá gdy męże nieostrożne ná swoie zdánie y kopyto náćiągną/ to chłop nieostrożny/ by niedzwieć v Ruská/ iakomu zágraią/ pląsać muśi y nástępowáć na sławę/ ná zdrowie choć bez winnego/
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 49
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
pierwy wodę przez prześcieradło przecedziwszy z pilnością/ a potym wrzkomo Egzorcizując i krążąc około wanny i nieco mówiąc/ kość sprochniałą ostróżnie i rzesą wodną abo i czym innym nadkaną wpuszczają/ czasem i różne zboża/ abo kamyki zaczym rzesa powierzchu wody pływa I zjednego gnata siła gnatów które z czarowanego wyszły/ sława i gęba szczebietliwa narodzi. Głosząc że za Egzorcyzmem w wannie nalazły się wierutne czary/ kości trupie/ rzesa/ rozmaite zboża/ kamyki. Jeszczeby powtórzyć aby wszystkie wypłynęły. Szalbierstwać to które Kościół Z. potępia/ animu się onich śniło/ i gdyby o takim wiedział dałby go brachio saeculari na węgle. Mówię tedy że
pierwy wodę przez prześcieradło przecedziwszy z pilnośćią/ a potym wrzkomo Exorćizuiąc y krążąc około wánny y nieco mowiąc/ kość zprochniałą ostrożnie y rzesą wodną ábo y czym innym nadkaną wpusczáią/ czasem y rożne zbożá/ abo kámyki záczym rzesa powierzchu wody pływa Y ziednego gnatá siłá gnatow ktore z czárowanego wyszły/ sławá y gębá sczebietliwa národzi. Głosząc że zá Exorcizmem w wannie nalázły sie wierutne czáry/ kośći trupie/ rzesa/ rozmaite zbożá/ kámyki. Iesczeby powtorzyć áby wszystkie wypłynęły. Szalbierstwáć to ktore Kośćioł S. potępia/ ánimu się onich sniło/ y gdyby o takim wiedział dałby go brachio saeculari ná węgle. Mowię tedy że
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 106
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
przepłakała. Tak że zioła około/ i rozwite włosy Matki tej przyrodzonej/ żadnej inszej rosy Dziś nie potrzebowały/ nad perły te moje/ Ani deszczu droższego upragnione zdroje Rzeki tej złotonurej. Nawet powiewniejszych Drzewa same Zefirów. Jako z ust wdzięczniejszych Nad wszytkie Ambrozje/ głos ich mój płaczliwy/ I wzdychanie ruszało. Sam aż szczebiotliwy Gomon ptastwa drobnego rannym swym śpiewaniem/ Nic inszego nie czynił/ jedno znarzekaniem Moim się tym zgadzając płaczu mi pomagał/ Który widzę/ i ciebie w tej cerze ubłagał/ Ze chcesz to miłosierdzie pokazać nademną/ A ja proszę i znowu nieobchodź się zemną Tak łaskawie/ i jeźli nie czujesz sto siły/ Jako
przepłakáła. Ták że ziołá około/ y rozwite włosy Mátki tey przyrodzoney/ żadney inszey rosy Dziś nie potrzebowáły/ nád perły te moie/ Ani deszczu droższego vprágnione zdroie Rzeki tey złotonurey. Náwet powiewnieyszych Drzewá sáme Zefirow. Iáko z vst wdzięcznieyszych Nád wszytkie Ambrozye/ głos ich moy płáczliwy/ Y wzdychánie ruszáło. Sam áż szczebiotliwy Gomon ptástwá drobnego ránnym swym spiewániem/ Nic inszego nie czynił/ iedno znarzekániem Moim się tym zgadzáiąc płáczu mi pomagał/ Ktory widzę/ y ciebie w tey cerze vbłagał/ Ze chcesz to miłosierdzie pokazáć nádemną/ A ia proszę y znowu nieobchodź się zemną Ták łáskáwie/ y ieźli nie czuiesz sto siły/ Iáko
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 104
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
jeśli będziesz darski. Zwłaszcza się Hajducy teraz lepiej mają/ Gdyż więtsze stacije wszędzie im skladają. A więc nad to więcej ludziom wydzierają/ Za co też przeklęctwa na się wyciągają. Ach/ nie takci dawni żołnierze czynili/ Przeto nieprzyjacioły szczęśliwie gromili.
CHUDYFERENS Przypadszy groźno mówić będzie.
Długoż tak szemrać będziesz chlipie szczebietliwy/ Wnet mej ręki nie ujdziesz chociażeś szędziwy. Twojska rzecz chłopie gadać o rolej/ o gnoju/ Nie o wojennych sprawach/ ani też pokoju. Narzekasz że stacje przykrość wam zadają/ A to gdzie co kwoli mam naszy garła dają Zastawiając się mężnie byście pilnowali/ Gospodarstwa w pokoju/ szkody nie uznali.
iesli będźiesz dárski. Zwłaszczá się Háyducy teraz lepiey máią/ Gdyż więtsze stáćiie wszędźie im skládáią. A więc nád to więcey ludźiom wydźieráią/ Zá co też przeklęctwá ná się wyćiągáią. Ach/ nie tákći dáwni żołnierze czynili/ Przeto nieprzyiaćioły szczęśliwie gromili.
CHVDYFERENS Przypadszy groźno mowić będźie.
DLugoż ták szemráć będźiesz chlipie sczebietliwy/ Wnet mey ręki nie vydźiesz choćiażeś szędźiwy. Twoyska rzecz chłopie gádáć o roley/ o gnoiu/ Nie o woiennych spráwách/ áni też pokoiu. Nárzekasz że stácye przykrość wam zádáią/ A to gdźie co kwoli mam nászy gárłá daią Zástáwiáiąc się mężnie byśćie pilnowáli/ Gospodárstwá w pokoiu/ szkody nie vználi.
Skrót tekstu: PaxUlis
Strona: G
Tytuł:
Tragedia o Ulissesie
Autor:
Adam Paxillus
Drukarnia:
Wojciech Kobyliński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
wdzierają się słone. Dziwnie twarz sternikowi zbladła zlęknionemu, Wzdycha ciężko, strach przykry sercu nieszczęsnemu Dojmuje; raz rękami swem szyprom znak daje, Raz najsmutniejszy woła, co mu garła staje. .
X.
Próżno, nie pomaga wrzask, daremny krzyk jego: Niesie wiatr głosy w stronę powietrza czarnego. Skwierk najbiedniejszych ludzi Echo szczebietliwa Powtarzając, w odległych górach się ozywa; Łamią o się wspólną moc powodzi gniewliwe, Huczą z razów gwałtownych skały, brzegi krzywe; Odjęła niepogoda słuch na wszystkie strony, Uszy tylko napełnia płacz nieutulony.
XI.
Żartkość wichrów szalonych miedzy skałubami Gwizd najstraszniejszy czyni, błyski z piorunami Niewymownych trwóg dają przyczynę, a srogi Szturm
wdzierają się słone. Dziwnie twarz sztyrnikowi zbladła zlęknionemu, Wzdycha ciężko, strach przykry sercu nieszczęsnemu Dojmuje; raz rękami swem szyprom znak daje, Raz najsmutniejszy woła, co mu garła staje. .
X.
Próżno, nie pomaga wrzask, daremny krzyk jego: Niesie wiatr głosy w stronę powietrza czarnego. Skwierk najbiedniejszych ludzi Echo szczebietliwa Powtarzając, w odległych górach się ozywa; Łamią o się wspólną moc powodzi gniewliwe, Huczą z razów gwałtownych skały, brzegi krzywe; Odjęła niepogoda słuch na wszystkie strony, Uszy tylko napełnia płacz nieutulony.
XI.
Żartkość wichrów szalonych miedzy skałubami Gwizd najstraszniejszy czyni, błyski z piorunami Niewymownych trwóg dają przyczynę, a srogi Szturm
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 230
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905