Budując splendece różne Lub się przecię zostanie co z tego w domu Puścizna znastępców komu Ale Polski niegubi nic jak bańkiety Drogie Paszty buczne wety/ I Malwatyckie trunki/ Wina z Tokaju Z obcego Alakant kraju. Nie pomierny wszafunku stołowy zbytek Pożyra was dochód wszytek. Gdy wam nie z Indyjskich stół zastawion Jatek Szemrze brzuch na niedostatek. By Rozmarnować zbiorów dziadowskich fanty/ Niech przecię będą bażanty. Sta Kuchtów Rota koło ogniska burzy/ Skąd się dym jak z Etny kurzy. Ognie kominem widać jakie bez mała/ Gdy ludna Troja gorzała. Tu garce wrejąc mruczą/ sam kotły z miedzi/ A w każdym pełno gawiedzi. Gdaczą kury
Buduiąc splendece rożne Lub się przećię zostánie co z tego w domu Puścizna znastępcow komu Ale Polski niegubi nic iák báńkiety Drogie Pászty buczne wety/ Y Málwátyckie trunki/ Winá z Tokáiu Z obcego Alákánt kráiu. Nie pomierny wszáfunku stołowy zbytek Pożyrá was dochod wszytek. Gdy wam nie z Indyiskich stoł zástáwion Iátek Szemrze brzuch ná niedostátek. By Rozmárnowáć zbiorow dźiádowskich fánty/ Niech przećię będą báżánty. Stá Kuchtow Rotá koło ogniská burzy/ Zkąd się dym iák z Ethny kurzy. Ognie kominem widáć iákie bez máłá/ Gdy ludna Troiá gorzáłá. Tu gárce wreiąc mruczą/ sam kotły z miedźi/ A w kożdym pełno gawiedźi. Gdaczą kury
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 202
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
świata/ co te nie robiły? A wy/ o jak leniwe/ w mojej służbie były! Te na strojach/ godzin sześć/ mniej/ więcej trawiły; Wyście dla mnie/ połowy tego/ nie czyniły. Te/ dla kształtu/ w sznurowkach ścisłych omdlewały; Wy/ na słabość/ odemnie posłaną szemrały. Tym/ dla świata/ nic było/ dzień i noc tańcować; Wam ciężko/ bliskiej/ w Kościół drogi odprawować. Te opisów swej Mody pilno przestrzegały; Wyście/ często na moje wyroki/ niedbały/ Uważciesz/ czy nie słuszne Pańskie narzekanie? Na te wszytkie/ co trawią czas na strojach Panie.
światá/ co te nie robiły? A wy/ o iák leniwe/ w moiey służbie były! Te ná stroiách/ godźin sześć/ mniey/ więcey trawiły; Wyśćie dla mnie/ połowy tego/ nie czyniły. Te/ dlá kształtu/ w sznurowkách śćisłych omdlewáły; Wy/ ná słábość/ odemnie posłáną szemráły. Tym/ dlá światá/ nic było/ dźień y noc tańcowáć; Wám ćiężko/ bliskiey/ w Kośćioł drogi odpráwowáć. Te opisow swey Mody pilno przestrzegáły; Wyśćie/ często ná moie wyroki/ niedbały/ Vwáżćiesz/ czy nie słuszne Pańskie nárzekánie? Ná te wszytkie/ co tráwią czás ná stroiách Pánie.
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
ścianami, Lecz w sadzie abo otwartej stodole Spoczywać wolę.
Tam niepodobnym swej urodzie huczy Bąk wodny głosem; to niedźwiadek kruczy, To powtarzają pieśni ulubione Żabki zielone.
To szumią drzewa powoli ruszone, Gdy nimi chwieją zefiry pieszczone. To wonność z rosy dają wszytkie zioła, Pociechy zgoła.
To czyste wody w przejrzystym strumieniu Szemrzą spadając z góry po kamieniu, Aż i na młyńskie woda lecąc koło Szumi wesoło.
Kiedy też księżyc swe pełne kieruje Koła, że ledwie dniowi ustępuje, Jakie przechadzki lub między łąkami Lub nad stawami?
A skoro słońce lwa srogiego mija, Tam się gospodarz wesoło uwija, By mu co prędzej sierp pożynał krzywy Dojrzałe niwy
ścianami, Lecz w sadzie abo otwartej stodole Spoczywać wolę.
Tam niepodobnym swej urodzie huczy Bąk wodny głosem; to niedźwiadek kruczy, To powtarzają pieśni ulubione Żabki zielone.
To szumią drzewa powoli ruszone, Gdy nimi chwieją zefiry pieszczone. To wonność z rosy dają wszytkie zioła, Pociechy zgoła.
To czyste wody w przejrzystym strumieniu Szemrzą spadając z gory po kamieniu, Aż i na młyńskie woda lecąc koło Szumi wesoło.
Kiedy też księżyc swe pełne kieruje Koła, że ledwie dniowi ustępuje, Jakie przechadzki lub między łąkami Lub nad stawami?
A skoro słońce lwa srogiego mija, Tam się gospodarz wesoło uwija, By mu co prędzej sierp pożynał krzywy Dojrzałe niwy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 349
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
lubo nam żal i ciężkość czyni, P. Boże jednak daj, żeby większego niebezpieczeństwa i zguby nieprzyniosło ojczyźnie: bo nieprzyjaciel, który nas najachał, co raz to mocniejszy, a my, co go wypierać chcemy, co raz to słabsi: znak że się to nie accorduje; wojsko na respons legacji swojej bardzo szemrze; jako widzę z wielu łbów, że chcą przy swojej deklaraciej stać, zaczem wierę niewiem, jako temu zabieżeć przyjdzie; na tem będzie siła należało, aby tę donativę co prędzej przywieziono; w tym niedostatku co wiedzieć czy nieułakomią się na nią? Niedodawanie prowiantu, dla Boga, wielki nam niewczas
i
lubo nam żal i ciężkość czyni, P. Boże jednak daj, żeby większego niebespieczeństwa i zguby nieprzyniosło ojczyznie: bo nieprzyjaciel, który nas najachał, co raz to mocniejszy, a my, co go wypierać chcemy, co raz to słabsi: znak że się to nie accorduje; wojsko na respons legatiej swojej bardzo szemrze; jako widzę z wielu łbów, że chcą przy swojej deklaraciej stać, zaczém wierę niewiem, jako temu zabieżeć przyjdzie; na tém będzie siła należało, aby tę donativę co prędzej przywieziono; w tym niedostatku co wiedzieć czy nieułakomią się na nię? Niedodawanie prowiantu, dla Boga, wielki nam niewczas
i
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 101
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
aby się pośrzednią pokazał Trójcy Świętej Osobą. Mówi Augustyn Święty: Medium quippe se ostendit. 2. STETIT. Stanął w-pośrzodku Uczniów, bo im miał mówić, Pax vobis, Pokoj wam. A pierwszy to srzodek do pokoju Uczniów, sług, i poddanych, aby Pan był w-pośrzodku: bo szemranoby było, tylko z-Ianem się bawi, wszystek w-Pietrze, nie dociśnie się Tadeusz, drugich nie zażywa; dla dania tedy i zachowania pokoju, stetit in medio, stanął w-pośrzodku. 3. STETIT. Stanął Pan w-pośrzodku, Stetit in medio, dla przykładu dobrego Trybunałowi Koronnemu. Weźmicie szalę
áby się pośrzednią pokazał Troycy Swiętey Osobą. Mowi Augustyn Swięty: Medium quippe se ostendit. 2. STETIT. Stánął w-pośrzodku Vczniow, bo im miał mowić, Pax vobis, Pokoy wam. A pierwszy to srzodek do pokoiu Vczniow, sług, y poddánych, áby Pan był w-pośrzodku: bo szemranoby było, tylko z-Ianem się báwi, wszystek w-Pietrze, nie doćiśnie się Tádeusz, drugich nie záżywa; dla dania tedy i záchowánia pokoiu, stetit in medio, stánął w-pośrzodku. 3. STETIT. Stánął Pan w-pośrzodku, Stetit in medio, dla przykłádu dobrego Trybunałowi Koronnemu. Weźmićie szalę
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 25
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Augustyn: gdybym ja był szklanym, toby mię kto tylko strącił, spadałbym się był, i skończyłaby się była moja nędza: numquid caro mea aenea est, wżdyciem z-miedzi nie ulany? a tak na mię następujecie. Si vitrei essemus obyśmy byli szklani. Podobno też źli ludzie szemrali na Augustyna; a przed Bogiem i ludźmi nie winien Augustyn, i życzył sobie: obyśmy byli szklani, aby każdy poznał co też w-mnie wre, aby każdy poznał, żem nie taki, Si vitrei essemus. Teraz się mię każdy nagryzie, a szkła nikt niegryzie, chyba głupi opiwszy się
Augustyn: gdybym ia był szklánym, toby mię kto tylko ztrąćił, zpádałbym się był, i zkończyłáby się byłá moiá nędzá: numquid caro mea aenea est, wżdyćiem z-miedźi nie ulany? á ták ná mię nástępuiećie. Si vitrei essemus obyśmy byli szkláni. Podobno też źli ludźie szemráli ná Augustyná; á przed Bogiem i ludźmi nie winien Augustyn, i zyczył sobie: obysmy byli szkláni, áby kożdy poznał co też w-mnie wre, áby kożdy poznał, żem nie táki, Si vitrei essemus. Teraz się mię kożdy nágryzie, á szkłá nikt niegryźie, chybá głupi opiwszy się
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 85
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
powoli ginie, a gdzie indziej i gruntować się może.
Wyłuszczmy to lepiej do pojęcia każdego (ktokolwiek nim się być szczyci) szlachcica polskiego, z pozwoleniem tych zacnych ziemian, którzy tę rzecz bez naszej doskonale rozumieją eksplikacji, ale wybaczą, że dla inszych zrozumienia jaśniej coś przydać się tu musi, abyśmy kiedykolwiek przestali szemrać i niesprawiedliwie skarżyć się na Dwór, a raczej naszę własną i poznali, i poprawili winę.
Słychać częste, a prawdziwie i ze wszech miar rzetelnie mówić się może, niesprawiedliwe utyskiwania i narzekania na Dwór. Że Dwór, mówią, tak absolutnie wiele rzeczy czyni, że co by dziać się w wielu Rzplitej interesach i
powoli ginie, a gdzie indziej i gruntować się może.
Wyłuszczmy to lepiej do pojęcia każdego (ktokolwiek nim się być szczyci) szlachcica polskiego, z pozwoleniem tych zacnych ziemian, którzy tę rzecz bez naszej doskonale rozumieją eksplikacyi, ale wybaczą, że dla inszych zrozumienia jaśniej coś przydać się tu musi, abyśmy kiedykolwiek przestali szemrać i niesprawiedliwie skarżyć się na Dwór, a raczej naszę własną i poznali, i poprawili winę.
Słychać częste, a prawdziwie i ze wszech miar rzetelnie mówić się może, niesprawiedliwe utyskiwania i narzekania na Dwór. Że Dwór, mówią, tak absolutnie wiele rzeczy czyni, że co by dziać się w wielu Rzplitej interessach i
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 167
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
obroty pręta, Bowiem ci będą znośniejsze praszczęta. Tam tylko boli raz w przeciągłym rzędzie, A tu i boleć, i śmierdzieć ci będzie, Gdy cię, jakoby po żałobnej stypie, W grobie różny gad i pluskwa obsypie. W głowach ci skrzeczeć będzie koło ucha Świerk albo żaba i zimna ropucha, A choć to szemrze opodal od boka, Aprehensyja nie da zawrzeć oka. Albo gdy do nich mać z hałasem wstaje, Przykre bękartów w północ szałamaje, Albo w zwyczajnym swoich kokosz rzędzie Fartyczny kugut piejący na grzędzie, Albo szynkarka zastarzałą w brudzie Wecując skórę jak zgrzebłem po grudzie, Albo na bliskiej uwiązana stronie Jałowica się czechrząc po ogonie.
obroty pręta, Bowiem ci będą znośniejsze praszczęta. Tam tylko boli raz w przeciągłym rzędzie, A tu i boleć, i śmierdzieć ci będzie, Gdy cię, jakoby po żałobnej stypie, W grobie różny gad i pluskwa obsypie. W głowach ci skrzeczeć będzie koło ucha Świerk albo żaba i zimna ropucha, A choć to szemrze opodal od boka, Aprehensyja nie da zawrzeć oka. Albo gdy do nich mać z hałasem wstaje, Przykre bękartów w północ szałamaje, Albo w zwyczajnym swoich kokosz rzędzie Fartyczny kugut piejący na grzędzie, Albo szynkarka zastarzałą w brudzie Wecując skórę jak zgrzebłem po grudzie, Albo na bliskiej uwiązana stronie Jałowica się czechrząc po ogonie.
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 205
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
aż pod Glock przybliżyli, (obrzydli jak co złego w oczach rebelizantów Elearowie) zrozumiewając oni, iż to nie było bez wyżej pomienionego zaciągu ich, a spodziewając się iż im cesarz j. m. miał być rad, jak setnej owcy tak rok (przez abdankowanie ich, albo z posług przepuszczenie) zgubionej, poczęli szemrać po wszystkim Śląsku przeciw cesarzowi j. m., jako niegdy faryzeuszowie przeciw Panu Jezusowi, czemu ten grzeszniki przyjmuje, i porozumiewa się z nimi przeciw nam? choć nam przyobiecał, iż mamy zawsze wolni być od cudzoziemskiego żołnierza etc. Iż tedy właśnie w ten dzień niedzielny kościół ś. czytał Ewangelią, jako faryzeuszowie wołali
aż pod Glock przybliżyli, (obrzydli jak co złego w oczach rebelizantów Elearowie) zrozumiewając oni, iż to nie było bez wyżej pomienionego zaciągu ich, a spodziewając się iż im cesarz j. m. miał być rad, jak setnej owcy tak rok (przez abdankowanie ich, albo z posług przepuszczenie) zgubionej, poczęli szemrać po wszystkim Szląsku przeciw cesarzowi j. m., jako niegdy faryzeuszowie przeciw Panu Jezusowi, czemu ten grzeszniki przyjmuje, i porozumiewa się z nimi przeciw nam? choć nam przyobiecał, iż mamy zawsze wolni być od cudzoziemskiego żołnierza etc. Iż tedy właśnie w ten dzień niedzielny kościół ś. czytał Ewangielią, jako faryzeuszowie wołali
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 61
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
łąki, a po łąkach piękne stada grają. Tu byśmy z sobą wieku miłego zażyli, Tu byśmy aż do śmierci lata przetrawili, Byś się tylko pasterską budą nie brzydziła, Byś tylko umysł ku mnie cały przykłoniła. Tu jamy mchem odziane, tu debrze, tu cienie, Tu strugi uciekają, szemrząc, przez kamienie, Tu wyniosłe topole, lipy rozłożyste, Tu jawory, tu dęby stoją wiekuiste. Ale bez ciebie żadne rzeki, żadne gaje, Bez ciebie żadne miejsce k sercu nie przystaje. Nie owszem mię też możesz potępić w urodzie, Widziałem się niedawno z brzegu w jasnej wodzie. Nie każdy z sąsiad
łąki, a po łąkach piękne stada grają. Tu byśmy z sobą wieku miłego zażyli, Tu byśmy aż do śmierci lata przetrawili, Byś się tylko pasterską budą nie brzydziła, Byś tylko umysł ku mnie cały przykłoniła. Tu jamy mchem odziane, tu debrze, tu cienie, Tu strugi uciekają, szemrząc, przez kamienie, Tu wyniosłe topole, lipy rozłożyste, Tu jawory, tu dęby stoją wiekuiste. Ale bez ciebie żadne rzeki, żadne gaje, Bez ciebie żadne miejsce k sercu nie przystaje. Nie owszem mię też możesz potępić w urodzie, Widziałem się niedawno z brzegu w jasnej wodzie. Nie kożdy z sąsiad
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 10
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964