Przywianku Fraszka dożywocie. Nic tu nie będzie Choć Orland gędzie/ I Balcerek nuci/ Dać stary musi Pokoj Jagusi/ Swe zgasiwszy chuci. Leć niech odnoszę Odpowiedz proszę/ Wzgarda z której miary. Iże niedragnie/ Przy młodej Jagnie/ Kiedy siędzie Stary. A nasze tąny I Marcypany/ I słuzebnym dary. Choć szumne były Nic niesprawiły Daremne ofiary. Wsiadajciesz w drogę Biorąc przestrogę Ze zle ciągnie w pługu. Wół karku mdłego Konia starego/ Wyrzucają z Cugu. Gdy się Bzdyś smuci Ze jego chuci/ Próżne i zawody. Trzezwiąc w nim duszę Pędziec mu muszę Gdzieś o Damie młody. Miła Nowina Słucha chudzina/ Siwą brodę puszy
Przywianku Frászká dożywoćie. Nic tu nie będźie Choć Orlánd gędźie/ Y Bálcerek nući/ Dáć stáry muśi Pokoy Iágusi/ Swe zgáśiwszy chući. Leć niech odnoszę Odpowiedz proszę/ Wzgárdá z ktorey miáry. Iże niedrágnie/ Przy młodey Iágnie/ Kiedy śiędźie Stáry. A násze tąny Y Márcypany/ Y słuzebnym dáry. Choć szumne były Nic niespráwiły Dáremne offiáry. Wśiadayćiesz w drogę Biorąc przestrogę Ze zle ćiągnie w pługu. Woł kárku mdłego Koniá stárego/ Wyrzucáią z Cugu. Gdy się Bzdyś smući Ze iego chući/ Prożne y záwody. Trzezwiąc w nim duszę Pędźiec mu muszę Gdźieś o Dámie młody. Miła Nowiná Słucha chudźiná/ Siwą brodę puszy
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 172
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
gardź mym przedsięwzięciem Zeć dziś pragnę być Zięciem Co drugie twoje dzieci Pewnie nieoszpeci. Lirycorum Polskich Pieśń XXV. Cynecrackie Rządy
Do BRENA CYSYBIJASZA. I Tak BRENIE Dasz swej Zenie Przewodzić nad sobą. Ona domem Z wielkim sromem Ona rządzi tobą. Ona sługi Ona Cugi Szkatułą i gamnem Wszytko za nią Jako Panią Idzie rządem szumnem Gdy co każe Warty straże Zaraz usłuchają Pojeźnicy Urzędnicy Rachunki oddają. Zgoła wszędzie Ona będzie Wszytko się jej godzi. Ty lichoto Niedbasz oto Ze cię za nos wodzi Z tej przyczyny Ześ ty zgliny A ona zaś z kości Ustąmpiłeś I podrwiłeś Małżeńskiej zwierchności Masz być Brenie Głową Zenie Bo jest z twego Członka
gardź mym przedśięwźięćiem Zeć dźiś prágnę bydź Zięćiem Co drugie twoie dźieći Pewnie nieoszpeći. Lyricorum Polskich PIESN XXV. Cynecráckie Rządy
Do BRENA CYSYBIIASZA. I Ták BRENIE Dasz swey Zęnie Przewodźić nád sobą. Oná domęm Z wielkim sromem Oná rządźi tobą. Oná sługi Oná Cugi Szkátułą y gamnem Wszytko zá nią Iáko Pánią Idźie rządem szumnem Gdy co kaze Wárty straze Záraz vsłucháią Poieźnicy Vrzędnicy Ráchunki oddáią. Zgołá wszędźie Oná będźie Wszytko się iey godźi. Ty lichoto Niedbasz oto Ze ćię zá nos wodźi Z tey przyczyny Ześ ty zgliny A oná záś z kośći Vstąmpiłeś Y podrwiłeś Małżeńskiey zwierchnośći Masz bydź Brenie Głową Zęnie Bo iest z twego Członká
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 197
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, lecz że stary, przeto bliski metu,
Szlachcic jeden nie chciałby omieszkać bankietu. Więc rozumiejąc, że tam, wedle świeckiej mody, Z regiestru siędą za stół urzędnicy wprzódy, Wiełkiem kosztem, z nie mniejszą dzieci swoich szkodą, Przepłacając przywilej, został wojewodą. Biorąc potem z owego odartusa miarę, Każe sobie szumnych szat szyć do trumny parę. W których żeby dłuższy czas nie nalęgnął moli, Uprzedzi śmierć, do jego stosując się woli. Nie wiemże, gdzie tam siedzi; tu widzę, że wisi Senator na chorągwi w ferezyjej rysiej. 168 (N). TREFUNEK W KOŚCIELE
Śpiewał ksiądz przed ołtarzem w dzień Świątek Zielonych
, lecz że stary, przeto bliski metu,
Szlachcic jeden nie chciałby omieszkać bankietu. Więc rozumiejąc, że tam, wedle świeckiej mody, Z regiestru siędą za stół urzędnicy wprzódy, Wiełkiem kosztem, z nie mniejszą dzieci swoich szkodą, Przepłacając przywilej, został wojewodą. Biorąc potem z owego odartusa miarę, Każe sobie szumnych szat szyć do trumny parę. W których żeby dłuższy czas nie nalęgnął moli, Uprzedzi śmierć, do jego stosując się woli. Nie wiemże, gdzie tam siedzi; tu widzę, że wisi Senator na chorągwi w ferezyjej rysiej. 168 (N). TREFUNEK W KOŚCIELE
Śpiewał ksiądz przed ołtarzem w dzień Świątek Zielonych
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 79
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wszędzie, Że wszytkich w swoim przechodzisz urzędzie, Kiedy nie tylko Polska, lecz Asia Co dzień u ciebie i jada i pija I co my w Rzymie Kardinal-patrona, To tu ma u nas ciebie wschodnia strona. Skoro tylko świt rożne ordy szykiem Idą do ciebie z swym Sołomalikiem. Pokazałeś to przy Kamemetmecie, Na szumnym, który dałeś mu bankiecie, Ze wielki Mogol, ba i antypody Miałyby swoje u ciebie wygody. Iż tego siła u ciebie wychodzi, Kiedy tokajskie zbierają powodzi, Posyłam ci ten nietrwały rynsztunek, Którego lubo podły jest szacunek, Nad tym się jednak dowcip twój zabawi, Że jeśli człowiek śmiertelny to sprawi,
wszędzie, Że wszytkich w swoim przechodzisz urzędzie, Kiedy nie tylko Polska, lecz Asia Co dzień u ciebie i jada i pija I co my w Rzymie Kardinal-patrona, To tu ma u nas ciebie wschodnia strona. Skoro tylko świt rożne ordy szykiem Idą do ciebie z swym Sołomalikiem. Pokazałeś to przy Kamemetmecie, Na szumnym, ktory dałeś mu bankiecie, Ze wielki Mogol, ba i antipody Miałyby swoje u ciebie wygody. Iż tego siła u ciebie wychodzi, Kiedy tokajskie zbierają powodzi, Posyłam ci ten nietrwały rynsztunek, Ktorego lubo podły jest szacunek, Nad tym się jednak dowcip twoj zabawi, Że jeśli człowiek śmiertelny to sprawi,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 504
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Wypocznij sobie od twoich strun huku I póki-ć jasna pogoda pozwoli, Wiś na topoli.
Po twoim stroju i przez twoje strony Będzie i Zefir przebierał pieszczony, I lepiej nowe znajdzie nut kawalce Niż nasze palce.
A ja tymczasem, wsparszy dłonią szyję, Albo się z zdroju bliskiego napiję, Albo zwabiony jego szumnym biegiem Usnę nad brzegiem.
Cóż jest? Niebo się chmurzą i obłoki Wróżą nam deszcza gęstego potoki. Wstańmy. Tak ci to pogoda na świecie Z deszczem się plecie. STAREJ
Twierdzisz, żeś się za króla Stefana rodziła: Łżesz, babo, boś za Piasta już na świecie była. I tak łżesz,
, Wypocznij sobie od twoich strun huku I póki-ć jasna pogoda pozwoli, Wiś na topoli.
Po twoim stroju i przez twoje strony Będzie i Zefir przebierał pieszczony, I lepiej nowe znajdzie nut kawalce Niż nasze palce.
A ja tymczasem, wsparszy dłonią szyję, Albo się z zdroju bliskiego napiję, Albo zwabiony jego szumnym biegiem Usnę nad brzegiem.
Cóż jest? Niebo się chmurzą i obłoki Wróżą nam deszcza gęstego potoki. Wstańmy. Tak ci to pogoda na świecie Z deszczem się plecie. STAREJ
Twierdzisz, żeś się za króla Stefana rodziła: Łżesz, babo, boś za Piasta już na świecie była. I tak łżesz,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 92
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
obrazem bóstwa i na ziemi Z jasnościami się równam niebieskiemi. Król mi poddaństwo oddaje i mężni Bohatyrowie nie są tak potężni, Żebym nad nimi nie miała przewodzić: Sami zwycięzcy w ciężkich u mnie chodzić Okowach muszą, ale-ć z mojej ręki Smaczne są pęta, dobrowolne męki. O dwór mi łacno i o szumne sługi, Chociaż odprawiam siłu bez wysługi. Wesołam, a wżdy przez ozdoby swoje Wzbudzam tęsknice, płacze, niepokoje. Szkodzę i nie chcąc, a w tym-em jest płocha, Że bardziej temu, co mię bardziej kocha. Ślepymi czynię, a wżdy każdy okiem Kradnie mię chciwym i łakomym wzrokiem; Jakoż
obrazem bóstwa i na ziemi Z jasnościami się równam niebieskiemi. Król mi poddaństwo oddaje i mężni Bohatyrowie nie są tak potężni, Żebym nad nimi nie miała przewodzić: Sami zwycięzcy w ciężkich u mnie chodzić Okowach muszą, ale-ć z mojej ręki Smaczne są pęta, dobrowolne męki. O dwór mi łacno i o szumne sługi, Chociaż odprawiam siłu bez wysługi. Wesołam, a wżdy przez ozdoby swoje Wzbudzam tęsknice, płacze, niepokoje. Szkodzę i nie chcąc, a w tym-em jest płocha, Że bardziej temu, co mię bardziej kocha. Ślepymi czynię, a wżdy każdy okiem Kradnie mię chciwym i łakomym wzrokiem; Jakoż
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 197
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
— mnie on o to nie waszmościa; Choć myśliwy — zwierzyna z kurnika a z chlewka. Pewniejsza przez myśliwstwa, którą zgoni, dziewka, Charci, niśli zająca, ugoinią daleko Prędzej połeć na ścienie albo z garkiem mleko W komorze, o co jeszcze mnie potyka blizna. Z tym wszystkiem ja go kocham, bo szumny mężczyzna!” 155. NE SUTOR ULTRA CREPIDAM
... 156. DO EDYCJI CENZORA
Żeby przeciwko wierze co było — nie tuszę — W tej książce. Przeciw prawdzie jest — sam przyznać muszę. Atoli podobno mi za mocną tarcz, stanie To: każdy człowiek kłamca — Dawidowe zdanie. Rzekł też i komentator,
— mnie on o to nie waszmościa; Choć myśliwy — zwierzyna z kurnika a z chlewka. Pewniejsza przez myśliwstwa, którą zgoni, dziewka, Charci, niśli zająca, ugoinią daleko Prędzej połeć na ścienie albo z garkiem mleko W komorze, o co jeszcze mnie potyka blizna. Z tym wszystkiem ja go kocham, bo szumny mężczyzna!” 155. NE SUTOR ULTRA CREPIDAM
... 156. DO EDYCYI CENZORA
Żeby przeciwko wierze co było — nie tuszę — W tej książce. Przeciw prawdzie jest — sam przyznać muszę. Atoli podobno mi za mocną tarcz, stanie To: każdy człowiek kłamca — Dawidowe zdanie. Rzekł też i kommentator,
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 50
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
wielmożnej. Za lat złotych stolicy starej Saturnowej, Potem strasznej katedrze Kapitolinowej, Dziś wielkiego biskupa. Skąd jako świat wielki, Święte brzmią orakula pobożności wszelkiej. Widzi gród archanielski niegdy Panteona, Dużych gdzie pracowały Cyklopów ramiona. Przejeżdża się po bucznych mostach Trajanowych, Przejeżdża po teatrach i polach Marsowych. Po drodze mu akwedukt Adrianów szumny, Domy pyszne Farnezów, Sykstowe kolomny. I w czem starożytności dotąd jeszcze jakiej Latem długiem przytarte pozostały znaki. Stąd pola Kampanii i Kapuą lubą, Sławną mierzy wielkiego Annibala zgubą: Gdzie szlachetne nad morzem leży Neapoli, Siarczyste gdzie Awerno, i dziwne Puzzoli. Tem mało ucieszywszy górne żądze swoje, Któremu w myśli tylko
wielmożnej. Za lat złotych stolicy starej Saturnowej, Potem strasznej katedrze Kapitolinowej, Dziś wielkiego biskupa. Zkąd jako świat wielki, Święte brzmią orakula pobożności wszelkiej. Widzi gród archanielski niegdy Panteona, Dużych gdzie pracowały Cyklopów ramiona. Przejeżdża się po bucznych mostach Trajanowych, Przejeżdża po teatrach i polach Marsowych. Po drodze mu akwedukt Adryanów szumny, Domy pyszne Farnezów, Syxtowe kolomny. I w czem starożytności dotąd jeszcze jakiej Latem długiem przytarte pozostały znaki. Ztąd pola Kampanii i Kapuą lubą, Sławną mierzy wielkiego Annibala zgubą: Gdzie szlachetne nad morzem leży Neapoli, Siarczyste gdzie Awerno, i dziwne Puzzoli. Tem mało ucieszywszy górne żądze swoje, Któremu w myśli tylko
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 44
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
i ruszyć z której mogli strony. Takli między korony i palmy Emowe Smutne zamięszały się rózgi kupressowe; Na słoniowe karoce i wszystkie ozdoby, Proch wzgardzony i grube przypadły żałoby. Srogie nieba! na tymli macie fundamencie Rzeczy ludzkie? Dopiero co słońcem, w momencie Nocą ciemną. Teten sam tylko, a popioły Za szumnemi kurzą się na Olimpie koły. I któreż żałośniejsze mogło być emblema, Z szczepów sześci rodzonych, poleć oraz dwiema; Opadł kwiat powarzony, i frukt z nich nie rdzały, A drugie się około smutno pozwieszały. Będzie tysiąc o tobie, wielki kardynale, Atyckiemi kanary cukrować swe żale, I rzewnić Pindarowym Acheronty strojem
i ruszyć z której mogli strony. Takli między korony i palmy Aemowe Smutne zamięszały się rózgi kupressowe; Na słoniowe karoce i wszystkie ozdoby, Proch wzgardzony i grube przypadły żałoby. Srogie nieba! na tymli macie fundamencie Rzeczy ludzkie? Dopiero co słońcem, w momencie Nocą ciemną. Teten sam tylko, a popioły Za szumnemi kurzą się na Olimpie koły. I któreż żałośniejsze mogło być emblema, Z szczepów sześci rodzonych, poleć oraz dwiema; Opadł kwiat powarzony, i frukt z nich nie rdzały, A drugie się około smutno pozwieszały. Będzie tysiąc o tobie, wielki kardynale, Attyckiemi kanary cukrować swe żale, I rzewnić Pindarowym Acheronty strojem
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 46
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
gdzie głuche mówiły, Niezmierne okiem wołoskie mogiły, Siła starzanych głów, siła i kości, Kto z nich łakomy wyżdżąłby wnętrzności. Snaćby świat inszy ochynął swe konie Z potopu Pirrhy po Dewkalionie, I morze z łona wydawszy swe wody, Niezmierzonemi osiadło narody. Nie Don, nie Dunaj, był im nieprzebyty, Grzmiała szumnemi Rodope kopyty, Grzmiała, i polskie bobrowały konie Po Propontydzie i złotym Strymonie.
Świat sam zastępom i mocy tureckiej Oprzeć się nie mógł. Jeden Wiśniowiecki Dawał niedawno i Tatarom cary, I śmiał wołoskie zrzucać hospodary. Ledwie tak we lwiej ogromnie skudlanej Szyplać mógł grzywie piesek rozigrany, Ledwie tak jedno lernejskiemu smoku, Szlachetne orle
gdzie głuche mówiły, Niezmierne okiem wołoskie mogiły, Siła starzanych głów, siła i kości, Kto z nich łakomy wyżdżąłby wnętrzności. Snaćby świat inszy ochynął swe konie Z potopu Pirrhy po Dewkalionie, I morze z łona wydawszy swe wody, Niezmierzonemi osiadło narody. Nie Don, nie Dunaj, był im nieprzebyty, Grzmiała szumnemi Rodope kopyty, Grzmiała, i polskie bobrowały konie Po Propontydzie i złotym Strymonie.
Świat sam zastępom i mocy tureckiej Oprzeć się nie mógł. Jeden Wiśniowiecki Dawał niedawno i Tatarom cary, I śmiał wołoskie zrzucać hospodary. Ledwie tak we lwiej ogromnie skudlanej Szyplać mógł grzywie piesek rozigrany, Ledwie tak jedno lernejskiemu smoku, Szlachetne orle
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 51
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861