grzechem/ Gdy człowiek co przemówi choć czasem i śmiechem/ I mówią iże musimy z tego dać rachunek/ A ów co mu zaślepi oczy mocny trunek: Zaczym się spać układzie/ nie mało naplecie/ Ledwie iże pamięta jeśli żyw na świecie.
[...] Wsamych chmielnikach takie są zdrowe przechadzki Ze tam jak na odpusty idą z miasta szwaczki. A młodzieńcy za nimi/ bo tam jako w lesie/ Rzadko która pułtynek w dom cało przyniesie. Więc się tai przed ludźmi/ i nic jej nie szkodzi/ Bo młody nie tak porny/ nie rychło rozchodzi. Ale kiedy dostoi/ że już będzie źrzały/ W ten czas i łeb rozedmie/ ba i
grzechem/ Gdy człowiek co przemowi choć czásem y śmiechem/ Y mowią iże muśimy z tego dáć ráchunek/ A ow co mu záslepi oczy mocny trunek: Záczym się spáć vkłádźie/ nie máło náplećie/ Ledwie iże pámięta ieśli żyw ná świećie.
[...] Wsámych chmielnikách tákie są zdrowe przechadzki Ze tám iák ná odpusty idą z miástá szwaczki. A młodźieńcy zá nimi/ bo tám iáko w leśie/ Rzadko ktora pułtynek w dom cáło przynieśie. Więc się tái przed ludźmi/ y nic iey nie szkodźi/ Bo młody nie ták porny/ nie rychło rozchodźi. Ale kiedy dostoi/ że iuż będźie źrzáły/ W ten cżás y łeb rozedmie/ bá y
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: C3
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
czarnych 94. Obraz Kupidyna łuk strużącego, w ramach gładkich złocistych 95. Obraz Dafny, do której się Jupiter w złotym deszczu spuszcza, w ramach czarnych 96. Obraz główny, Paradisus, w ramach czarnych, listewka cienka, złocista 97. Obraz babki na księdze czytającej, w ramkach ośmiorograniastych, czarnych 98. Obraz szwaczki holenderski, w ramach rżniętych, złocistych 99. Obraz miniaturą robiony, pawie, indyki i kury w ramach czarnych 100. Obraz na którym Fiszmark, w ramach czarnych na blasze 101. Obrazów dwa nr. 2, parzystych, na których różne ptactwa pobite, w ramach czarnych, lisztewka złocista 102. Obrazków lanszawcików nr
czarnych 94. Obraz Kupidyna łuk strużącego, w ramach gładkich złocistych 95. Obraz Dafny, do którey się Jupiter w złotym deszczu spuszcza, w ramach czarnych 96. Obraz główny, Paradisus, w ramach czarnych, listewka cienka, złocista 97. Obraz babki na xiędze czytającej, w ramkach ośmiorograniastych, czarnych 98. Obraz szwaczki holenderski, w ramach rżniętych, złocistych 99. Obraz miniaturą robiony, pawie, indyki y kury w ramach czarnych 100. Obraz na którym Fiszmark, w ramach czarnych na blasze 101. Obrazów dwa nr. 2, parzystych, na których różne ptactwa pobite, w ramach czarnych, lisztewka złocista 102. Obrazków lanszawcików nr
Skrót tekstu: InwWilan
Strona: 71
Tytuł:
Inwentarz generalny klejnotów, sreber, galanterii i ruchomości różnych tudzież obrazów, które się tak w Pałacu Wilanowskim jako też w Skarbcach Warszawskich J.K.Mci znajdowały [...]
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Urządzenie pałacu wilanowskiego za Jana III
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Czołowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1937
stron przyprawione pierze, Zostawił beł swojego Frontyna - onemu Koniowi imię było to Rugierowemu - Wziąwszy go Bradamanta, do dom go posłała I karmić go i z lekka przejeżdżać kazała, Że w krótki czas, jako się w Jasnej Górze chował, Tak, jako nigdy przedtem, zbyt się beł wychował.
XXVIII.
Robotnice i szwaczki wszytkie, które miała, Zwołała i pospołu z niemi haftowała, Mało co przestawając, a wszytka robota Z białych, czarnych jedwabiów była i ze złota; Z tej pokrowiec na siodło i dek urobiła Dziwnie kosztowny, którem Frontyna nakryła. Wtem córki Kalitrefy, mamki swej, przyzwała, Której się swoich wszytkich tajemnic zwierzała.
stron przyprawione pierze, Zostawił beł swojego Frontyna - onemu Koniowi imię było to Rugierowemu - Wziąwszy go Bradamanta, do dom go posłała I karmić go i z lekka przejeżdżać kazała, Że w krótki czas, jako się w Jasnej Górze chował, Tak, jako nigdy przedtem, zbyt się beł wychował.
XXVIII.
Robotnice i szwaczki wszytkie, które miała, Zwołała i pospołu z niemi haftowała, Mało co przestawając, a wszytka robota Z białych, czarnych jedwabiów była i ze złota; Z tej pokrowiec na siodło i dek urobiła Dziwnie kosztowny, którem Frontyna nakryła. Wtem córki Kalitrefy, mamki swej, przyzwała, Której się swoich wszytkich tajemnic zwierzała.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 202
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
persona króla Polskiego i miał komendę jako nad naszym tak i nad Cesarskiem Wojskiem którego było 14 Tysięcy z Generałem Mente kukulem a Znim było prusaków 12 Tysięcy ale lepszego ludu niżeli cesarscy i wolelismy zawsze z niemi na imprezę niżeli z Cesarskiemi i Niedobrze było blisko znimi Obozem stawać bo nam zaraz do Naszego obozu nasłali szwaczek i tu dziwna ze w kraju tak obfitym gdzie unas wszystkiego było pełno, A oni byli Tydzień Na miejscu postali to zaraz do nas po kweście przysłali zony. Przyszła kobieta nadobna młoda achuda jako by z najcięższego oblezenia. To Oracja taka wszystka przyszedszy do szałasu. Mos Pan Polak daj troszki kleb, będziem tobie
persona krola Polskiego y miał kommęndę iako nad naszym tak y nad Cesarskiem Woyskiem ktorego było 14 Tysięcy z Generałem Mente kukulem a Znim było prusakow 12 Tysięcy ale lepszego ludu nizeli cesarscy y wolelismy zawsze z niemi na imprezę nizeli z Cesarskiemi y Niedobrze było blisko znimi Obozem stawać bo nąm zaraz do Naszego obozu nasłali szwaczek y tu dziwna ze w kraiu tak obfitym gdzie unas wszystkiego było pełno, A oni byli Tydzięn Na mieyscu postali to zaraz do nas po kwescie przysłali zony. Przyszła kobieta nadobna młoda achuda iako by z naycięszszego oblezenia. To Oracyia taka wszystka przyszedszy do szałasu. Mos Pan Polak day troszki kleb, będzięm tobie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 57
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
137. MIERZIAŁ GO POKÓJ
Nie miawszy baba biedy, prosię sobie kupi; I mój sąsiad kłopotu, ożenił się, głupi. Babie prosię ustawnie za uszyma kwiczy; Temu dzieci, bo co rok jednym więcej liczy: Jednemu trzeba mamki, drugiemu piastunki, Trzeciemu bakałarza. Jeszczeż to frasunki Mniejsze, choć i panience szwaczkę trzeba chować, Chłopcom książki, tej wstążki ustawnie kupować; Lecz kiedy hałasuje zrzędna gospodyni, Nie dzieci ani prosiąt, stu by starych świni Słuchać wolał przez trzy dni niż tej trzy godziny. Ale trudno na kogo inszego tej winy Walić, tylko sam na się: na twojej to woli Było żenić się i nie.
137. MIERZIAŁ GO POKÓJ
Nie miawszy baba biedy, prosię sobie kupi; I mój sąsiad kłopotu, ożenił się, głupi. Babie prosię ustawnie za uszyma kwiczy; Temu dzieci, bo co rok jednym więcej liczy: Jednemu trzeba mamki, drugiemu piastunki, Trzeciemu bakałarza. Jeszczeż to frasunki Mniejsze, choć i panience szwaczkę trzeba chować, Chłopcom książki, tej wstążki ustawnie kupować; Lecz kiedy hałasuje zrzędna gospodyni, Nie dzieci ani prosiąt, stu by starych świni Słuchać wolał przez trzy dni niż tej trzy godziny. Ale trudno na kogo inszego tej winy Walić, tylko sam na się: na twojej to woli Było żenić się i nie.
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 81
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
synów, córek drugi chodzi w domu rojem, Że mu ani spać, ani jeść dadzą z pokojem, Żal mu, że darmo stracił kilka funtów prochu. Dziś bardziej o kapuście myśli i o grochu: Jeszczeż pół biedy, póki kaszą się odbędą; Lecz skoro do pieczeni obok z ojcem siędą! Wszytkich odziewać, szwaczki, bakałarze chować, Tych do dworu, do wojska drugich wyprawować, Córki stroić, posażyć i sprawiać im gody, Która szpetna, pieniędzmi poprawiać urody, Pięknych trzeba strzec, bo się więc rady skozaczą. Nasłuchawszy się dzieci, kiedy z młodu płaczą, Płacze dziś ociec, bo go z matką utrapioną Z wioski,
synów, córek drugi chodzi w domu rojem, Że mu ani spać, ani jeść dadzą z pokojem, Żal mu, że darmo stracił kilka funtów prochu. Dziś bardziej o kapuście myśli i o grochu: Jeszczeż pół biedy, póki kaszą się odbędą; Lecz skoro do pieczeni obok z ojcem siędą! Wszytkich odziewać, szwaczki, bakałarze chować, Tych do dworu, do wojska drugich wyprawować, Córki stroić, posażyć i sprawiać im gody, Która szpetna, pieniądzmi poprawiać urody, Pięknych trzeba strzec, bo się więc rady skozaczą. Nasłuchawszy się dzieci, kiedy z młodu płaczą, Płacze dziś ociec, bo go z matką utrapioną Z wioski,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 120
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Helikonie było między Greki; Nasz sarmacki horyzont od tego daleki. Więc kiedyście, co muzy, nie tej córy matki, Kądziel prząść; nie w Parnasie, w krosnach zbierać kwiatki. Wszak i dziś rodzicielskie dzieląc parentele, Z ojców na miecze, z matek liczym na kądziele. Jeśli o wino chodzi, i szwaczka, i prządka, Głowie nic po nim, może zażyć dla żołądka; Ręce i oku wadzi: nie nawlecze nici Żadna w ucho igielne, która wina chwyci. Kwituje mąż z konceptu, choć się żenie zdarza; Dosyć ma, że nie szuka w domu kałamarza Cnotliwa, trzeźwa żona; nie śmiejcie się, panie
Helikonie było między Greki; Nasz sarmacki horyzont od tego daleki. Więc kiedyście, co muzy, nie tej córy matki, Kądziel prząść; nie w Parnasie, w krosnach zbierać kwiatki. Wszak i dziś rodzicielskie dzieląc parentele, Z ojców na miecze, z matek liczym na kądziele. Jeśli o wino chodzi, i szwaczka, i prządka, Głowie nic po nim, może zażyć dla żołądka; Ręce i oku wadzi: nie nawlecze nici Żadna w ucho igielne, która wina chwyci. Kwituje mąż z konceptu, choć się żenie zdarza; Dosyć ma, że nie szuka w domu kałamarza Cnotliwa, trzeźwa żona; nie śmiejcie się, panie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 179
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rozumiem, że są jako w roku wieprzek. (42) Pod Melsztynem na Dunajcu przewoźnik ukradł łososia i kiedy go uwarzył, rozumiejąc że ryba, tak skamieniał, że chłop jak umarły stanął i zaniósł go do Zakliczyna, i zawiesił przed kościołem. To nam chłopi w Toruniu powiadali za pewne, co wozili z Warszawy szwaczki.
(43) Fogarasz, doktor z Tyrnawy, opuchłego jednego w górach tak uzdrowił: zalepił go w chlebie tatarczanej mąki, a napaliwszy w piekarniej piec, włożył i wetknął blaszaną na spodek nószkę, z której tak czyście woda ciekła, gdy się zagrzał, że jej było piwna beczka. Potem chłopa wyjął łopatą
rozumiem, że są jako w roku wieprzek. (42) Pod Melsztynem na Dunajcu przewoźnik ukradł łososia i kiedy go uwarzył, rozumiejąc że ryba, tak skamieniał, że chłop jak umarły stanął i zaniósł go do Zakliczyna, i zawiesił przed kościołem. To nam chłopi w Toruniu powiadali za pewne, co wozili z Warszawy szwaczki.
(43) Fogarasz, doktor z Tyrnawy, opuchłego jednego w górach tak uzdrowił: zalepił go w chlebie tatarczanej mąki, a napaliwszy w piekarniej piec, włożył i wetknął blaszaną na spodek nószkę, z której tak czyście woda ciekła, gdy się zagrzał, że jej było piwna beczka. Potem chłopa wyjął łopatą
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 295
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
jest stan małżeński na świecie, Ale teraz już wiem dobrze i wy też będziecie Wiedzieć: siedzieć w domu a gospodarować, Trzeba chleba, wszytkim prawie zawiadować. A gdy da Pan Bóg dziateczki, te będą leżały W kolebce jedno, a drugie zaojcem wołały: Papu, tatu, daj mamo, swemu dziecięciu; Szwaczkę, praczkę potrzeba chować dziewczęciu. To jest najmilsza, gdzie stadło oboje zgodliwe, Ale gdzie żona abo mąż które z nich gniewliwe, Zdrada, zwada nie spodziewać się dobrego: Fuki, puki, uchowaj Boże każdego. 371. Trzecia.
Zaprzęgaj orły białe a nie konie (Użyczy Wenus wiatrów, a idź po nie
jest stan małżeński na świecie, Ale teraz już wiem dobrze i wy też będziecie Wiedzieć: siedzieć w domu a gospodarować, Trzeba chleba, wszytkim prawie zawiadować. A gdy da Pan Bog dziateczki, te będą leżały W kolebce jedno, a drugie zaojcem wołały: Papu, tatu, daj mamo, swemu dziecięciu; Szwaczkę, praczkę potrzeba chować dziewczęciu. To jest najmilsza, gdzie stadło oboje zgodliwe, Ale gdzie żona abo mąż ktore z nich gniewliwe, Zdrada, zwada nie spodziewać się dobrego: Fuki, puki, uchowaj Boże każdego. 371. Trzecia.
Zaprzęgaj orły białe a nie konie (Użyczy Wenus wiatrow, a idź po nie
Skrót tekstu: SzlichWierszeWir_I
Strona: 177
Tytuł:
Wiersze rozmaite JE. Mci Pana Jerzego z Bukowca Szlichtinka
Autor:
Jerzy Szlichtyng
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
XIX. DIALÓG. XIX. DIALÓG. XIX. DIALÓG. XIX. DIALÓG. XIX. DIALÓG. XX. DIALÓG. Dwudziesta Rozmowa o przędziwie i o szyciu.
A Skąd to/ żem cię tak dawno nie widział? (widziała?) Muszę ustawicznie doma siedzieć. Nie śmiem wychodzić. Pani Matka chowa szwaczkę/ która mię uczy szyć. Już mam wszytko/ co do tego przysłucha/ pułtynek nowy pieknej wkładanej roboty. Tam chowam moje narzędy/ nożyczki/ igły/ naparstek/ nici/ etc. A teraz idę dam sosobie urobić krosienka. A umiesz już co szyć? Umiem szew prosty szyć/ obrąbić/ i kilka
XIX. DIALOG. XIX. DIALOG. XIX. DIALOG. XIX. DIALOG. XIX. DIALOG. XX. DIALOG. Dwudźiesta Rozmowá o przędźiwie y o szyćiu.
A Skąd to/ żem ćię tak dawno nie widźiał? (widźiáłá?) Muszę ustáwicżnie domá siedźieć. Nie śmiem wychodźić. Páni Mátká chowa szwacżkę/ ktora mię ucży szyć. Iuż mam wszytko/ co do tego przysłucha/ pułtynek nowy piekney wkłádáney roboty. Tám chowam moje nárzędy/ nożycżki/ igły/ nápárstek/ nici/ etc. A teraz idę dam sosobie vrobić krośienká. A umiesz już co szyć? Vmiem szew prosty szyć/ obrąbić/ y kilká
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 72
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612