, Kupido-ć serce, twarz Bakchus ulepił. Inszym się bogom wiedzieć nie dostało, Kiedyś się rodził, stąd darów tak mało. DO WALKA
Źle mię udano, żem cię przy bankiecie Rogaczem nazwał; kto to udał, plecie. Przysięgam, Wałku, przez Minerwy sowę, Przez ucho Midy, przez szwajcę Marsowę, Przez brzuch Bakchusów, przez Tetydy nogi, Przez dyszel Febów, przez Sylena rogi, Przez kozik Faunów, Atropy nożyce, Przez młot Wulkanów, warkocz Berenice, Żem tego nie rzekł; tom rzekł, com ci w uszy Gotów powiedzieć, co cię nie obruszy, Co sobie baby śpiewają
, Kupido-ć serce, twarz Bakchus ulepił. Inszym się bogom wiedzieć nie dostało, Kiedyś się rodził, stąd darów tak mało. DO WALKA
Źle mię udano, żem cię przy bankiecie Rogaczem nazwał; kto to udał, plecie. Przysięgam, Wałku, przez Minerwy sowę, Przez ucho Midy, przez szwajcę Marsowę, Przez brzuch Bakchusów, przez Tetydy nogi, Przez dyszel Febów, przez Sylena rogi, Przez kozik Faunów, Atropy nożyce, Przez młot Wulkanów, warkocz Berenice, Żem tego nie rzekł; tom rzekł, com ci w uszy Gotów powiedzieć, co cię nie obruszy, Co sobie baby śpiewają
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 40
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
się wydaje. Nie każdy co się po żołniersku stroi, Placu i boju dostoi.
Wielu grzeszących liczba ni broni.
Nie masz rządu, gdzie wszyscy rządzą.
Co się wielom godzi, to w obyczaj wchodzi.
Strojno a głodno, Buczno a w pięty żymno.
Kto samruje ten jedzie. Podarki wiele mogą. Złotą szwajcą wnet przepchniesz.
Patrzy kiędy się z Komina kurzy.
Nie graj kotko zniedzwiedziem.
Nie jedne dziurę Królik ma do jamy.
Uczący drugich, sam się uczy.
Rzeżucha wzrok poleruje.
Ludzie zawsze radzi co nowego słuchają.
Każdy ptak według nosa swego śpiewa. Do czego kto skłonność czuje, wto się niechaj zaprawuje
Natura
śię wydaje. Nie każdy co śię po żołniersku stroji, Placu y boju dostoji.
Wielu grzeszących liczba ni broni.
Nie masz rządu, gdźie wszyscy rządzą.
Co śię wielom godźi, to w obyczay wchodźi.
Stroyno a głodno, Buczno a w pięty żimno.
Kto samruje ten jedzie. Podarki wiele mogą. Złotą szwaycą wnet przepchniesz.
Patrzy kiędy śię z Komina kurzy.
Nie gray kotko zniedzwiedziem.
Nie jedne dziurę Krolik ma do jamy.
Uczący drugich, sam śię uczy.
Rzeżucha wzrok poleruje.
Ludzie zawsze radźi co nowego słuchają.
Każdy ptak według nosa swego spiewa. Do czego kto skłonność czuje, wto śię niechay zaprawuje
Natura
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 97
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
szlachecki, o którym się tu teraz mówi, w ułożeniu i pomiarkowaniu życia równał się z stanem duchownym i ścisłości zakonnej korespondował. Słuchał prawa w równej Boskiemu obserwancji i bał się rygoru jego jako kary ostatniego sądu Pańskiego, dogadzając we wszytkim i zawsze sprawiedliwości bardziej aniżeli życiu własnemu. Nie rwały się pewnie na złotej szwajcy podkomorskie sznury, gdzie chodziło o rzetelność pomiarkowania gruntu albo granic w zachodzących kontrowersyjach, ale co słuszność, waga i natura położenia kazały w najmniejszej obserwowano i egzekwowano skibecce. Nie wakowała ani prywatnym interesom ustępowała sprawiedliwość urzędowna, gdzie jej na najmniejsze skinienie czyjekolwiek potrzebowało ukrzywdzenie. Dopieroż za możniejszym i datkiem nie chodziły respekta w sądach
szlachecki, o którym się tu teraz mówi, w ułożeniu i pomiarkowaniu życia równał się z stanem duchownym i ścisłości zakonnej korespondował. Słuchał prawa w równej Boskiemu obserwancyi i bał się rygoru jego jako kary ostatniego sądu Pańskiego, dogadzając we wszytkim i zawsze sprawiedliwości bardziej aniżeli życiu własnemu. Nie rwały się pewnie na złotej szwajcy podkomorskie sznury, gdzie chodziło o rzetelność pomiarkowania grontu albo granic w zachodzących kontrowersyjach, ale co słuszność, waga i natura położenia kazały w najmniejszej obserwowano i egzekwowano skibecce. Nie wakowała ani prywatnym interesom ustępowała sprawiedliwość urzędowna, gdzie jej na najmniejsze skinienie czyjekolwiek potrzebowało ukrzywdzenie. Dopieroż za możniejszym i datkiem nie chodziły respekta w sądach
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 191
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
konfortowała? A za cóż od głodu mglejesz, smrodu zatęchłej w jarzynie kabaniny nie czujesz i psem samym, gdybyć go upieczono, nie mierzisz się? Wzrok ci i rzeźwość do roboty naprawiła? A za cóż ci krwią jako królikowi oczy pozachodziły, migocia zapadły, zapuchły i zasiniały, że z dratwą w dziurę za szwajcą albo w but za kopytem żadną miarą trafić nie możesz. Apetyt ci i konkocyją naprawiła? O wierzę, bo już od kilku dni nie jesz, w niedostatku obumierasz, bez chleba, bez kawałka mięsa wydystylowany mortyfikujesz żołądek. Wiatr szkodliwy i powietrze od ciebie odraziła? A za cóż rynsztokiem wczorajszym śmierdzisz, sprośnym wymiotem trącisz
konfortowała? A za cóż od głodu mglejesz, smrodu zatęchłej w jarzynie kabaniny nie czujesz i psem samym, gdybyć go upieczono, nie mierzisz się? Wzrok ci i rzeźwość do roboty naprawiła? A za cóż ci krwią jako królikowi oczy pozachodziły, migocia zapadły, zapuchły i zasiniały, że z dratwą w dziurę za szwajcą albo w but za kopytem żadną miarą trafić nie możesz. Apetyt ci i konkocyją naprawiła? O wierzę, bo już od kilku dni nie jesz, w niedostatku obumierasz, bez chleba, bez kawałka mięsa wydystylowany mortyfikujesz żołądek. Wiatr szkodliwy i powietrze od ciebie odraziła? A za cóż rynsztokiem wczorajszym śmierdzisz, sprośnym wymiotem trącisz
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 200
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
nie bywało. Nie było i niedostatku na te czasy pospolitego, był zawsze krom potrzeby pieniądz i bez wykrętów, matactw i turbacji teraźniejszych wchodził sam łagodnie do szkatuły. Jako zaś kogo widziano, tak i pisano ani się zawodzono do śmiechu teraźniejszego w dygach i ukłonach, gdzie rozumiejąc od szlaku wysoką białogłowę wielbiemy i czciemy od szwajcy i sztychu urzędniczkę, wodząc się często za procesyją publicznie przez modnej polityki mankament z pospolitą kurwą pod pozorem stroju i miejsca niewiadomą. KRÓJ MĘSKI ŚWIATOWY
Nie rozumiem prawdziwie, żeby któżkolwiek, poznawszy rzecz dyskursu niniejszego na sobie, rozgniewać się i w urazie statkować musiał, wprzód albowiem, niż ona przed oczy wynidzie, za pochopem
nie bywało. Nie było i niedostatku na te czasy pospolitego, był zawsze krom potrzeby pieniądz i bez wykrętów, matactw i turbacyi teraźniejszych wchodził sam łagodnie do szkatuły. Jako zaś kogo widziano, tak i pisano ani się zawodzono do śmiechu teraźniejszego w dygach i ukłonach, gdzie rozumiejąc od szlaku wysoką białogłowę wielbiemy i czciemy od szwajcy i sztychu urzędniczkę, wodząc się często za procesyją publicznie przez modnej polityki mankament z pospolitą kurwą pod pozorem stroju i miejsca niewiadomą. KRÓJ MĘSKI ŚWIATOWY
Nie rozumiem prawdziwie, żeby któżkolwiek, poznawszy rzecz dyskursu niniejszego na sobie, rozgniewać się i w urazie statkować musiał, wprzód albowiem, niż ona przed oczy wynidzie, za pochopem
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 292
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
onego opisanego przez nas/ abo w pewnych domach/ i zwano je/ Dzieweczki pokutujące: a nie przechodziły 13. lat. Żyły w czystości i zamknieniu/ umiatały kościół/ gotowały potrawy dla bałwana/ które przedeń kładziono/ ale je księża ziadali. Wstawały o pułnocy na swe modlitwy: a za pokutę przekałały sobie szwajcami pewnymi na wierzchu uszy/ a krwią z nich na policzkach się pomazywały. Jeśliż która upadła w nieczystość/ zaraz ją tracono. Dowiadowali się o tym z takiego znaku: jeśliż szczurcy gryźli co w Guace/ abo się tam przechodzili po niej; i zaraz rozkazowano czynić pilną Inkwizicją: chodziły z włosami rozpuszczonymi/
onego opisánego przez nas/ ábo w pewnych domách/ y zwano ie/ Dźieweczki pokutuiące: á nie przechodźiły 13. lat. Zyły w czystośći y zámknieniu/ vmiátáły kośćioł/ gotowáły potráwy dla báłwaná/ ktore przedeń kłádźiono/ ále ie kśięża ziadáli. Wstawáły o pułnocy ná swe modlitwy: á zá pokutę przekałáły sobie szwáycámi pewnymi ná wierzchu vszy/ á krwią z nich ná policzkách się pomázywáły. Iesliż ktora vpádłá w nieczystość/ záraz ią trácono. Dowiádowáli się o tym z tákiego znáku: iesliż sczurcy gryźli co w Guáce/ ábo się tám przechodźili po niey; y záraz rozkázowano czynić pilną Inquisitią: chodźiły z włosámi rospusczonymi/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 8
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
mieście: a jeśli im nie dano/ chodzili na pola/ dostawać tam czego mogli/ i brali sobie/ co się im podobało; w czym panowie nie mogli im niczego bronić ani ich odganiać. A takowej wolności im pozwolono było/ iż żyli w ubóstwie/ niemając inszego ratunku oprócz jałmużny. O pułnocy pewnymi szwajcami abo cierzniem/ wypuszczali krew z swego ramienia/ i prowadzili taki żywot przez rok. Ale gdyżeśmy już przypomnieli o pokucie tych ludzi/ powiedzmy jeszcze dwie słowie/ żeby się obaczyło jako to jest ciężkie jarzmo szatańskie. Księża tamci odprawiwszy o pułnocy kadzenie bałwanowi/ schadzali wszyscy na jednę salę: tam zasiadszy porządkiem/
mieśćie: á iesli im nie dano/ chodźili ná polá/ dostáwáć tám czego mogli/ y bráli sobie/ co się im podobáło; w czym pánowie nie mogli im niczego bronić áni ich odgániáć. A tákowey wolnośći im pozwolono było/ iż żyli w vbostwie/ niemáiąc inszego rátunku oprocz iáłmużny. O pułnocy pewnymi szwáycámi ábo ćierzniem/ wypusczáli kreẃ z swego rámieniá/ y prowádźili táki żywot przez rok. Ale gdyżesmy iuż przypomnieli o pokućie tych ludźi/ powiedzmy iescze dwie słowie/ żeby się obaczyło iáko to iest ćięszkie iárzmo szátáńskie. Kśięża támći odpráwiwszy o pułnocy kádzenie báłwanowi/ schadzáli wszyscy ná iednę salę: tám záśiadszy porządkiem/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 9
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
od Cesarza umyślnie posłany (Jako był najwierniejszym fidelisem miany) By na oko obaczył, niesłuchając wieści, Jeśli się jeszcze który Moskal w Polsce mieści, Bo w głęboką uwagę Turcy sobie wzięli, By się na nich Połacy z Moskwą nie spiknęli; Co potym za fasołów ten narobił zdrajca, Dokazując jak wiele może złota szwajca, Doznali, sami Turcy, i myśmy doznali, Widząc się na zważonej już po czasie szali: Chciał on jeszcze i dalej ku Warszawie skoczyć, Aby mógł gdzie Moskala w tej podroży zoczyć; Mieniąc: że mu Królowi, niż go czas odbieży, Z rozkazu Sołtańskiego, cześć oddać należy. Lecz temu zabieżono
od Cesárza umyślnie posłány (Jáko był naywiernieyszym fidelisem miány) By ná oko obáczył, niesłucháiąc wieści, Jeśli się ieszcze ktory Moskal w Polszcze mieści, Bo w głęboką uwagę Turcy sobie wzięli, By się ná nich Połácy z Moskwą nie zpiknęli; Co potym za fasołow ten nárobił zdráycá, Dokázuiąc iák wiele może złota szwaycá, Doználi, sámi Turcy, y myśmy doználi, Widząc się na zważoney iuż po czásie száli: Chciał on ieszcze y dáley ku Wárszáwie skoczyć, Aby mogł gdźie Moskálá w tey podroży zoczyć; Mieniąc: że mu Krolowi, niż go czás odbieży, Z rozkázu Sołtáńskiego, cześć oddáć należy. Lecz temu zabieżono
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 36
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
nakośmatszą mają: a samcowie na końcu ogona mają/ ku ozdobie swej/ jakby kwiat: sztuka dziwna natury samej. W takim powiętszej części bydle zawisła majętność Qujuirów; abowiem stąd mają żywność/ napój/ obuwie/ odzienie; i z skor ich robią sobie/ a że też i pasy/ i mieszkania: z kości szwajce/ i wszelkie ostre rzeczy/ z żył nici/ z flaków naczynia/ z gnoju ogień. Mają tez niejaki rodzaj Mastinów/ to jest psów wielkich jadowitych/ ku strażej bydła i majętności swych: i drugi baranów/ które we dwój sposób więtsze są niż nasze. Używają we wszytkich tych krajach bez liczby języków: co
nakośmátszą máią: á sámcowie ná końcu ogoná máią/ ku ozdobie swey/ iákby kwiát: sztuká dźiwna nátury sámey. W tákim powiętszey częśći bydle záwisłá máiętność Quiuirow; ábowiem ztąd máią żywność/ napoy/ obuwie/ odźienie; y z skor ich robią sobie/ á że też y pássy/ y mieszkánia: z kośći szwáyce/ y wszelkie ostre rzeczy/ z żył nići/ z flákow naczynia/ z gnoiu ogień. Máią tez nieiáki rodzay Mástinow/ to iest psow wielkich iádowitych/ ku strażey bydłá y máiętnośći swych: y drugi báránow/ ktore we dwoy sposob więtsze są niż nasze. Vżywáią we wszytkich tych kráiách bez liczby ięzykow: co
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 288
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
przypadkowej/ to jest/ z jedzenia ziela jakiego/ które przyrodzeniem swym mleko stanowi/ i krowę odmienia. Czarami zaś mleko odejmują rozmaitymi sposobami/ niektóre abowiem w nocy/ osobiwie w uroczystsze/ za powodem szatańskim żeby ciężej majestat Boski był obrażony/ w którymkolwiek kącie domu siedą/ wiaderko między kolanmi trzymając a westchnąwszy moż/ szwajcę/ abo cokolwiek takiego w ścianę abo w słup/ i ręce jakoby do dojenia przyłożywszy/ szatana który im zawsze na wszelką potrzebę dogadza wzywają/ powiedziawszy że z domu takiego/ i krowy akowej/ która zdrowsza/ i więcej mleka ma/ doić chćę. Tedy natychmiast szatan z wymiona krowy onej/ mleko wziąwszy/
przypadkowey/ to iest/ z iedzenia źiela iákiego/ ktore przyrodzeniem swym mleko stánowi/ y krowę odmienia. Czárámi záś mleko odeymuią rozmáitymi sposobámi/ niektore ábowiem w nocy/ osobiwie w vroczystsze/ zá powodem szátáńskim żeby ćiężey máiestát Boski był obráżony/ w ktorymkolwiek kącie domu siedą/ wiáderko między kolánmi trzymáiąc á westchnąwszy moż/ szwáycę/ ábo cokolwiek tákiego w ściánę ábo w słup/ y ręce iákoby do doienia przyłożywszy/ szátáná ktory im záwsze ná wszelką potrzebę dogadza wzywáią/ powiedźiawszy że z domu tákiego/ y krowy ákowey/ ktora zdrowsza/ y więcey mleká ma/ doić chćę. Tedy nátychmiast szátan z wymioná krowy oney/ mleko wźiąwszy/
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 152
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614