: co tam za rady Ich Mościów Panów Hetmanów będą, a rozumiem żeby to ważno było do Informacjej Wm. M. M. Państwa, tamte mowy, i rady, i skargi Panów Hetmanów, którzy już rozumiem są tam teraz, i już rzeczy swoje sprawują, a ta zacna Osoba czeka tam gdzieś z tęskliwością wiadomości od Wm. M. M. P. przez mię. Możesz Wm. M. M. Pan ufać tej Osobie, bo nie tylko listem swoim, któregom kopią posłał, daję Wm. M. M. Panu asekuracją, ale co większa, wyjąwszy z kieszenie Paciorki, przy których był krzyżyk, położyła
: co tám zá rády Ich Mośćiow Pánow Hetmanow będą, á rozumiem żeby to ważno było do Informácyey Wm. M. M. Páństwá, támte mowy, y rády, y skárgi Pánow Hetmánow, ktorzy iuż rozumiem są tám teraz, y iuż rzeczy swoie spráwuią, á tá zacna Osobá czeka tám gdźieś z tęskliwością wiádomośći od Wm. M. M. P. przez mię. Możesz Wm. M. M. Pan vfać tey Osobie, bo nie tylko listem swoim, ktoregom kopią posłał, dáię Wm. M. M. Pánu assecuracyą, ále co większa, wyiąwszy z kieszenie Páćiorki, przy ktorych był krzyżyk, położyłá
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 69
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
byli. Ale Bóg dobry, nie patrząc na złości, Wsparł nas swą ręką zażywszy litości. Któż nie uważy, jako Boskie oko Wszytkiego dojrzy siedzący wysoko! Więc się tu bijem w piersi i na wieki Nierówne łasce jego czynim dzięki. A jako Wiosna, skoro swoje gaje Pocznie ubierać w młodociane maje, W ludziach tęskliwość i chłopoty gasi, A swym weselem świat zmartwiony krasi, Że też i biedne, pracowite mrówki Z gniazda wychodzą na ciepłe pagórki, — Tak niemniej i nas strachem zmarzłych grzeje Wesoła wyspa, kiedy w koło wieje Strapionej nawy, a swemi drzewami Wiatry odbija na stronę z falami. Czym się weseląc — wszyscy gromadami,
byli. Ale Bóg dobry, nie patrząc na złości, Wsparł nas swą ręką zażywszy litości. Któż nie uważy, jako Boskie oko Wszytkiego dojrzy siedzący wysoko! Więc się tu bijem w piersi i na wieki Nierówne łasce jego czynim dzięki. A jako Wiosna, skoro swoje gaje Pocznie ubierać w młodociane maje, W ludziach teskliwość i chłopoty gasi, A swym weselem świat zmartwiony krasi, Że też i biedne, pracowite mrówki Z gniazda wychodzą na ciepłe pagórki, — Tak niemniej i nas strachem zmarzłych grzeje Wesoła wyspa, kiedy w koło wieje Strapionej nawy, a swemi drzewami Wiatry odbija na stronę z falami. Czym się weseląc — wszyscy gromadami,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 68
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sam Król obróciwszy oczy W niebo, nie chciał nic czynić przez pomocy Patrona swego, lecz wszystkie fortuny Do Boskiej naprzód oddawszy obrony, Niemniej też z wielką ćcią wzywał i tego, Który chrzcił Boga w ciele zakrytego. Jakoż nie stracił nic w nadziei, ale Zawsze go nieba podpierały cale; To tylko trochę nie bez tęskliwości Znosił, że nie miał pewnej wiadomości, Gdzie był Chmielnicki, gdyż co raz to świeży — A wszystko płonne — język siał awizy. Naprzód udano, jakoby zebrawszy Wojsko, a o swym Panie usłyszawszy, Zaraz się dotknął w swe sumnienie zrazu I wnet obrócił nazad ku Zbarażu. Potym zaś drudzy prawili inaczej, Iż
sam Król obróciwszy oczy W niebo, nie chciał nic czynić przez pomocy Patrona swego, lecz wszystkie fortuny Do Boskiej naprzód oddawszy obrony, Niemniej też z wielką ćcią wzywał i tego, Który chrzcił Boga w ciele zakrytego. Jakoż nie stracił nic w nadziei, ale Zawsze go nieba podpierały cale; To tylko trochę nie bez tęskliwości Znosił, że nie miał pewnej wiadomości, Gdzie był Chmielnicki, gdyż co raz to świeży — A wszystko płonne — język siał awizy. Naprzód udano, jakoby zebrawszy Wojsko, a o swym Panie usłyszawszy, Zaraz się dotknął w swe sumnienie zrazu I wnet obrócił nazad ku Zbarażu. Potym zaś drudzy prawili inaczej, Iż
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 105
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
osądził/ że takowe Małżeństwo mogło mogło od Interesów jego non discrepare: mając Poseł za to/ że Małżeństwo z Księżną de Oranges, może być bardzo przyjemne Stanom tej Korony/ z wielu racyj bardzo poważnych; a osobliwie dla bliskości przerzeczonej Księżny; poniewasz wierni poddani W. K. M. niczego nie wyglądają z taką tęskliwością/ jako widzieć W. K. M. jak najprędzej w Małżeństwie postanowionego; Co nie będzie mogło być, sine dilationibus tam extraordinarijs, quam incuitabilibus, jeśli W. K. M. będzie chciał dalej myśli swoje obrócić: Wdawszy się zatym na dyskrecją fortuitis casibus, które mogłyby się nie zgadzać z pokojem/
osądźił/ że tákowe Małżeństwo mogło mogło od Interessow iego non discrepare: máiąc Poseł zá to/ że Máłżeństwo z Xiężną de Oranges, może bydź bárdzo ṕrzyięmne Stanom tey Korony/ z wielu rácyi bárdzo ṕoważnych; á osobliwie dla bliskośći ṕrzerzecżoney Xiężny; ṕoniewasz wierni ṕoddáni W. K. M. nicżego nie wyglądáią z táką tęskliwośćią/ iáko widźieć W. K. M. iak nayṕrędzey w Małżeństwie postanowionego; Co nie będźie mogło bydź, sine dilationibus tam extraordinarijs, quam incuitabilibus, iezli W. K. M. będźie chćiał dáley myśli swoie obroćić: Wdawszy się zátym ná diskrecyą fortuitis casibus, ktore mogłyby się nie zgadzáć z pokoiem/
Skrót tekstu: MerkPol
Strona: 259
Tytuł:
Merkuriusz polski ordynaryjny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
pierwszą. B. odmienić się nie może przedsięwzięcie moje nie oglądasz odmiany wzamysłach moich, caleć będzie wiecznie umysł stateczny. Chcę tak, tak rozkazuję takowy Ordynans niepochybny, aby zaraz, zaraz, rezydentia moja, nad przepaści piekielne stała się ciemniejsza, Śmierć jeżeli nie lękliwa, niech żyje w kompaniej zemną, strach z tęskliwością moim, niech zawiadują pałacem. Noc okropna niech zamyka bramy, a karanie, męka, Tyraństwo, ból, narzekania, i lamenty będą pociechami memi, zabawami memi, ukontentowaniem moim. T. Ach, ach. Panie mój kochany, nieszczęśliwsza kondycja, mizerniejsze dokończenie Wmści niż onych których na szubienicę po zadziergnienie prowadza
pierwszą. B. odmięnić się nie może przedśięwźięćie moie nie oglądasz odmiány wzámysłách moich, cáleć będźie wiecznie umysł státeczny. Chcę ták, ták roskázuię tákowy Ordynáns niepochybny, áby záraz, záraz, residentia moiá, nád przepáści piekielne stáłá się ćiemnieysza, Smierć ieżeli nie lękliwa, niech żyie w kõpániey zemną, strách z tęskliwośćią moim, niech záwiáduią páłácem. Noc okropna niech zámyka bramy, á karánie, męká, Tyráństwo, bol, nárzekánia, y lámenty będą poćiechámi memi, zabáwámi memi, ukontentowániem moim. T. Ach, ách. Pánie moy kochány, nieszczęśliwsza conditia, mizernieysze dokończenie Wmśći niż onych ktorych ná szubienicę po zadźiergnienie prowádza
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 102
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
żadnego niebezpieczeństwa. różnych chorób.
Jeżeli zaś chory wewnątrz ma gorączkę wielką, która czasami na wierzch się wydaje, lubo też jednakowo trwa, puls subtelny i prędki, uryna jasna ba[...] dzo zapalona, język suchy za małym pragnieniem, ciała bladość i opadanie z niego, niespokojność, to jest ustawne rzuczanie się po łożu, tęskliwości wielkie, szaleństwo, mżenie ustawiczne, petoci sine, albo czarne po ciele etc. Znaki są gorączki maligny, której też są różne rodzaje i nazwiska.
W każdej gorączce mają się pilnie obserwować dni krytyczne, w które natura zwykła walczyć z chorobą, aby w nią nie dawać żadnych lekawstw, chyba serdeczne i posilające,
żadnego niebespieczeństwá. rożnych chorob.
Ieżeli záś chory wewnątrz ma gorączkę wielką, ktora czásámi ná wierzch się wydáie, lubo też iednákowo trwa, puls subtelny y prędki, uryná iásná ba[...] dzo zápalona, ięzyk suchy zá máłym prágnieniem, ćiáłá bládość y opádánie z niego, niespokoyność, to iest ustáwne rzuczánie się po łożu, tęskliwośći wielkie, száleństwo, mżenie ustáwiczne, petoći śine, álbo czárne po ćiele etc. Znáki są gorączki máligny, ktorey też są rożne rodzáie y názwiská.
W káżdey gorączce máią się pilnie obserwowáć dni krytyczne, w ktore nátura zwykłá walczyć z chorobą, áby w nię nie dawáć żadnych lekawstw, chybá serdeczne y posiláiące,
Skrót tekstu: PromMed
Strona: 11
Tytuł:
Promptuarium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1716
Data wydania (nie później niż):
1716
sposobami leczyć się ma.
Strzegąc się picia trunku jakiego gorącego, samę tylko Tyzannę dając do picia. O Hipochondrii.
ZNaki Hipochondrii. Naprzód żołądka słabość i niestrawność, bolenia onegosz częste, zatwardzenia częste stolców. Rozpalania boków, uryna czasami jasna jak woda, czasami pomieszana i mętna, Wiatrów pełność w kiszkach. Nudności i tęskliwości. Serca drzenie, także w lewym bokupulsatie. Suchość w ustach, oddychanie ciężkie, mózgu poalterowanie, z kąd przychodzi niby szaleństwo, Melancholia, aprehensie, i różne fantazje, głowy zawrót, te są pryncypalne znaki tej choroby, które nie wszystkie wraz i nie jednakowo wydają się w każdym cierpiącym tę chorobę,
sposobámi leczyć się ma.
Strzegąc się pićia trunku iákiego gorącego, samę tylko Tyzánnę dáiąc do pićia. O Hipochondrij.
ZNáki Hipochondrij. Náprzod żołądká słábość y niestráwność, bolenia onegosz częste, zátwárdzenia częste stolcow. Rospalánia bokow, uryná czásami iásná iák wodá, czásami pomieszáná y mętná, Wiátrow pełność w kiszkách. Nudnośći y tęskliwośći. Sercá drzenie, tákże w lewym bokupulsatie. Suchość w ustách, oddychánie ćięszkie, mozgu poálterowánie, z kąd przychodźi niby száleństwo, Meláncholia, ápprehensie, y rożne fantázye, głowy zawrot, te są pryncypálne znáki tey choroby, ktore nie wszystkie wraz y nie iednákowo wydáią się w káżdym ćierpiącym tę chorobę,
Skrót tekstu: PromMed
Strona: 71
Tytuł:
Promptuarium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1716
Data wydania (nie później niż):
1716
wiatrów, ale człek z baczeniem Nigdy ich nie hamuje takowem więzieniem: Owszem na puszczanie ich czeka pogotowiu, Wiedząc, że ten wiatr wnętrzny czyni ciężko zdrowiu. Nie trzymaj towarzysza brzydkiego przez dzięki, Ani mu, gdy się kwapi, zastawiaj swej ręki.” POWIEŚĆ XXVIII.
W Damaszku z towarzystwem będąc, napadła mię tęskliwość i jakieś myślenia, tak, iż porzuciwszy ich, poszedłem ku Jerozolimie. A gdym w pola dzikie wyszedł, chybiwszy drogi, długom się między zwierzęty polnemi błąkał. Natrafili mię Francuzowie, i pojmawszy, a do Tarabułasu przewiodłszy, okowali, i z Żydami przekop kopać i błoto szuflować kazali. Kupiec jeden,
wiatrów, ale człek z baczeniem Nigdy ich nie hamuje takowém więzieniem: Owszem na puszczanie ich czeka pogotowiu, Wiedząc, że ten wiatr wnętrzny czyni ciężko zdrowiu. Nie trzymaj towarzysza brzydkiego przez dzięki, Ani mu, gdy się kwapi, zastawiaj swéj ręki.” POWIEŚĆ XXVIII.
W Damaszku z towarzystwem będąc, napadła mię tęskliwość i jakieś myślenia, tak, iż porzuciwszy ich, poszedłem ku Jerozolimie. A gdym w pola dzikie wyszedł, chybiwszy drogi, długom się między zwierzęty polnemi błąkał. Natrafili mię Francuzowie, i pojmawszy, a do Tarabułasu przewiodłszy, okowali, i z Żydami przekop kopać i błoto szuflować kazali. Kupiec jeden,
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 104
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879