Temu wszytkiemu służbę wypowiedział A w ciszy żywot prowadząc przystojny, Ostatek zdrowia chce sobie zachować. Aczci on przecie jako łuk spuszczony, Abo jako lew odpoczywający, Nie tak w domowe ukryje się ściany, Żeby się nie miał, jeśli będzie trzeba Światu pokazać i osierociałe Szranki poselskie i górne pokoje, Co teraz po nim tęsknią, co choć w ciżbie Zda się, że stoją bez niego pustkami, Jeszcze go ujrzą. Aleć ja mu życzę I radzę cale, żeby raczej Bogu Służył niż ludziom; ten lepiej zapłaci. Melpomene.
Bodaj zaginął, bodaj mąk nieznośnych Piekielne jędze na tym sprobowały, Który najpierwszy roztyrków żałosnych Narobił, który z
Temu wszytkiemu służbę wypowiedział A w ciszy żywot prowadząc przystojny, Ostatek zdrowia chce sobie zachować. Aczci on przecie jako łuk spuszczony, Abo jako lew odpoczywający, Nie tak w domowe ukryje się ściany, Żeby się nie miał, jeśli będzie trzeba Światu pokazać i osierociałe Szranki poselskie i gorne pokoje, Co teraz po nim tęsknią, co choć w ciżbie Zda się, że stoją bez niego pustkami, Jeszcze go ujrzą. Aleć ja mu życzę I radzę cale, żeby raczej Bogu Służył niż ludziom; ten lepiej zapłaci. Melpomene.
Bodaj zaginął, bodaj mąk nieznośnych Piekielne jędze na tym sprobowały, Ktory najpierwszy roztyrkow żałosnych Narobił, ktory z
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 469
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
W ostatniej ziemi go macają. Tedy ze wszystką swą potęgą, Koronne wojska go oblegą, Wezmą mu ziemie, przejmą pasy, Zasłonią niebo, zatną lasy. A już północne wtem Triony, Hiperborskiemi spadną śrony, Świat zamięszają zawieruchy, Ziemię rozedmą przykre duchy. W burzliwem niebie i niewczasach Zołdat się kurczy po szałasach, Tęsknią i naszy na przestrzeni, Jako daleko oblężeni. Owym otwarte pola, kraje, Ziemia zamkniona tym zostaje. Przybywa blada z piekła jędza, Z tysiącem śmierci głód i nędza. Powiedzcie Muze, wiele było, Co tą zarazą ich zginęło, Jako ciekawie wściekła ona, Siekła ich biczem Tyzyfona. Ani ukażą z ziemie głowy
W ostatniej ziemi go macają. Tedy ze wszystką swą potęgą, Koronne wojska go oblegą, Wezmą mu ziemie, przejmą pasy, Zasłonią niebo, zatną lasy. A już północne wtem Tryony, Hiperborskiemi spadną śrony, Świat zamięszają zawieruchy, Ziemię rozedmą przykre duchy. W burzliwem niebie i niewczasach Zołdat się kurczy po szałasach, Tesknią i naszy na przestrzeni, Jako daleko oblężeni. Owym otwarte pola, kraje, Ziemia zamkniona tym zostaje. Przybywa blada z piekła jędza, Z tysiącem śmierci głód i nędza. Powiedzcie Muze, wiele było, Co tą zarazą ich zginęło, Jako ciekawie wściekła ona, Siekła ich biczem Tyzyfona. Ani ukażą z ziemie głowy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 21
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Piśmienni Czytelnicy, gaje zawsze lubią, Jak by w Raju mieszkali, tak się z tego chlubią. Unikają Miast wielkich, i od ludzi grona Pallas ich tuczy rozum, a ciało Pomona. Z umarłemi ich dyskurs, by potym z żywemi Mówić mądrze umieli, ćwiczeni z tamtemi Toć nie dziw że w las tęsknią, których gust w nauce; Bo osobność ich ćwiczy w literalnej sztuce. Nie rozbojów im las jest pretekstem i Matką, Inskrypcje Firlejowskie
Lecz na łowy mądrości jest złocistą siatką. AEnigma albo zdgatka o tym Budynku. Ośm rogów kiedy mieliśmy, wtedy wspierały Kolumny. Szpady Lechów broniły, wstał ten dom nie szumny.
Pismienni Czytelnicy, gaie zawsze lubią, Iak by w Raiu mieszkali, tak się z tego chlubią. Unikaią Miast wielkich, y od ludzi grona Pallas ich tuczy rozum, a ciało Pomona. Z umarłemi ich dyskurs, by potym z żywemi Mowic mądrze umieli, cwiczeni z tamtemi Toć nie dziw że w lás tęsknią, ktorych gust w nauce; Bo osobność ich cwiczy w literalney sztuce. Nie rozboiow im las iest pretextem y Matką, Inskrypcye Firleiowskie
Lecz na łowy mądrości iest złocistą siatką. AEnigma albo zdgatka o tym Budynku. Ośm rogow kiedy mieliśmy, wtedy wspierały Kolumny. Szpady Lechow broniły, wstał ten dom nie szumny.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 531
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
. Marty, 1661.
LUbo dawno od naszego Dworu są naznaczeni Komisarze do komplanacjej Przyjacielskiej tych różnić/ które około Poczty z Kurfirstem Brandenburskim zachodżą/ i chociaż też przyjechał tu Sekretarz jeden Brandenburski/ żadnej jednak niema nato instrukcji/ ani o żadnych Komisarzach tam tej strony niesłychać; z którą zwłoką bardzo sobie tęsknią tak nasi jako i obcy kupcy. Z Widnia 28. Marty. 1661. Merkuriusz Polski.
KUrfirstowie/ Książęta et Status Imperii widząc sami niepodobieństwo Sejmowania teraz/ kiedy Cesarzowi przypadnie podobno potrzeba osobą swoją w pole wyniść/ odstępują swoje o Sejmie instancje/ a kontentowaliby się deklaracją/ że za Rok Sejm złożony będzie;
. Marty, 1661.
LVbo dáwno od naszego Dworu są náznácżeni Kommisarze do komṕlánácyey Przyiacielskiey tych rożnić/ ktore około Poszty z Kurfirstem Brándeburskim záchodżą/ y choćiasz też ṕrzyiechał tu Sekretarz ieden Brandeburski/ zadney iednák niema náto instrukcyey/ áni o zadnych Kommissarzách tam tey strony niesłycháć; z ktorą zwłoką bardżo sobie tesknią tak náśi iáko y obcy kupcy. Z Widniá 28. Marty. 1661. Merkuryusz Polski.
KVrfirstowie/ Xiążętá et Status Imperii widząc sami nieṕodobieństwo Seymowániá teraż/ kiedy Cesárzowi ṕrzypadnie podobno ṕotrzebá osobą swoią w pole wyniść/ odstępuią swoie o Seymie instáncye/ á kontentowáliby się deklárácyą/ że zá Rok Seym złożony bedźie;
Skrót tekstu: MerkPol
Strona: 162.
Tytuł:
Merkuriusz polski ordynaryjny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
nie Eleazara Syna jego: i umarł tam Aaron na wierzchu góry/ a Mojżesz z Eleazarem zstąpili z góry. 29. Widząc tedy wszystko zgromadzenie iż Aaron umarł/ płakali Aarona przez trzydzieści dni/ wszystek dom Izraelski. Rozdział XXI. Izraelczycy złupieni. 2. ślub uczynili. 3. i porazili Chananyczyki. 4. Tęsknią sobie w drodze. 4. zaczym Pan na nie węże ogniste przepuścił. 8. ale się zaś zlitował, kazawszy wystawić węża miedzianego 10. po rozmaitych stanowiskach. 17. śpiewali Panu. 24. A poraziwszy Sehona. 34. i Oga: 35. posiedli ziemię ich. 1.
A Gdy usłyszał Chananeiczyk/
nie Eleázárá Syná jego: y umárł tám Aáron ná wierzchu gory/ á Mojzesz z Eleázárem zstąpili z gory. 29. Widząc tedy wszystko zgromádzenie yż Aáron umárł/ płákáli Aároná przez trzydźieśći dni/ wszystek dom Izráelski. ROZDZIAL XXI. Izráelcżycy złupieni. 2. ślub ucżynili. 3. y poraźili Chananjcżyki. 4. Tesknią sobie w drodze. 4. zácżym Pan ná nie węże ogniste przepuśćił. 8. ále śię záś zlitował, kazawszy wystawić wężá miedźiánego 10. po rozmaitych stánowiskách. 17. spiewali Panu. 24. A poráźiwszy Sehoná. 34. y Ogá: 35. pośiedli źiemię ich. 1.
A Gdy usłyszał Chánáneicżyk/
Skrót tekstu: BG_Lb
Strona: 163
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Liczb
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
tak się ubierała Hipolita, gdy wojsko dziewcze szykowała. Już z rozkazania przyszli Agramantowego Iraldowie stanowić prawa wolej jego, Których nie godziło się przestąpić nikomu I słowem i uczynkiem, ażby byli w domu.
LIII.
Gęsty gmin, co beł wielką chęcią uwiedziony Na pojedynku widzieć bohatyry ony, Długo na nich czekając, srodze tęsknią sobie. Wtem nowy rozruch jakiś słyszą w onej dobie, Który z namiotu wyszedł króla tatarskiego; Ale przyczynę iż dał do poswarku tego Król serykański duży, uwierzcie bezpiecznie, Gdy mu Duryndanę wziąć chciał jego koniecznie. PIEŚŃ XXVII.
LIV.
Już beł na Mandrykarda zbroję włożył hardy Gradas i miecz przypasać chciał do boku twardy
tak się ubierała Hipolita, gdy wojsko dziewcze szykowała. Już z rozkazania przyszli Agramantowego Iraldowie stanowić prawa wolej jego, Których nie godziło się przestąpić nikomu I słowem i uczynkiem, ażby byli w domu.
LIII.
Gęsty gmin, co beł wielką chęcią uwiedziony Na pojedynku widzieć bohatyry ony, Długo na nich czekając, srodze tesknią sobie. Wtem nowy rozruch jakiś słyszą w onej dobie, Który z namiotu wyszedł króla tatarskiego; Ale przyczynę iż dał do poswarku tego Król serykański duży, uwierzcie bezpiecznie, Gdy mu Duryndanę wziąć chciał jego koniecznie. PIEŚŃ XXVII.
LIV.
Już beł na Mandrykarda zbroję włożył hardy Gradas i miecz przypasać chciał do boku twardy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 333
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
rekwisita zwozono bo wszystko to byli potracili u pierwszych szturmów Zaraz go potym kazał wołać az mu mówi jeden Bracie czy się Waszec nie omylił Garłowa sprawa wojsko potrworzyć Rzecze Zdrowie moje szyja moja jeżeli się inaczej pokaże Tak tedy Inr spem et metumod samego Rana cale Wojsko jako powarzone. Stadu które blizej były sprowadzają drudzy bez swoich tęsknią wyglądają Chorągwie Ordynują na podjazd az się zemknęło kuwieczorowi zachodzi tedy słońce az widać z tamtej strony kogoś i mówię. A nóz mamy Języka, niepoznali go Bo i Bachmat zdobyczny i w kołpaku Moskiewskim z perłami. Bierzy przez Majdan pomija Chorągwie awoła Musztułuk Musztułuk. Wypadają do niego pytając go czy dobry czy zły
rekwisita zwozono bo wszystko to byli potracili u pierwszych szturmow Zaraz go potym kazał wołac az mu mowi jeden Bracie czy się Waszec nie omylił Garłowa sprawa woysko potrworzyć Rzecze Zdrowie moie szyia moia iezeli się inaczey pokaze Tak tedy Inr spem et metumod samego Rana cale Woysko iako powarzone. Stadu ktore blizey były sprowadzaią drudzy bez swoich tęsknią wyglądaią Chorągwie Ordynuią na podiazd az się zęmknęło kuwieczorowi zachodzi tedy słonce az widac z tamtey strony kogos y mowię. A noz mamy Ięzyka, niepoznali go Bo y Bachmat zdobyczny y w kołpaku Moskiewskim z perłami. Bierzy przez Maydan pomiia Chorągwie awoła Musztułuk Musztułuk. Wypadaią do niego pytaiąc go czy dobry czy zły
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 91v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Palczowski z listem od króla CZĘŚĆ SZÓSTA
Wojska ma trzykroć więcej, niż my, pode Lwowem, Z którym śpi do południa, potem bawi łowem; Że mię ni-ocz nie pytał, jam też nie brał czasu; Wsiadłem na koń, schowawszy list do szabeltasu; Iżem jednak zrozumiał z tamtych panów mowy, Tęsknią i woleliby niewczas obozowy, Niż się włóczyć za królem k'woli onej sarnie, Nieoszacowany czas utrącając marnie». Na taką relacyją, ruszywszy ramiony, Westchną wszyscy; Sobieski list on otworzony Przeczyta, gdzie się Zygmunt z ich powodu cieszy I do nich, jak najprędzej będzie mógł, pospieszy, We stu przeszło tysięcy komunnego
Palczowski z listem od króla CZĘŚĆ SZÓSTA
Wojska ma trzykroć więcej, niż my, pode Lwowem, Z którym spi do południa, potem bawi łowem; Że mię ni-ocz nie pytał, jam też nie brał czasu; Wsiadłem na koń, schowawszy list do szabeltasu; Iżem jednak zrozumiał z tamtych panów mowy, Tęsknią i woleliby niewczas obozowy, Niż się włóczyć za królem k'woli onej sarnie, Nieoszacowany czas utrącając marnie». Na taką relacyją, ruszywszy ramiony, Westchną wszyscy; Sobieski list on otworzony Przeczyta, gdzie się Zygmunt z ich powodu cieszy I do nich, jak najprędzej będzie mógł, pospieszy, We stu przeszło tysięcy komunnego
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 191
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
on przed kupą gończych psów w bliższy chrust skoczył, Wydziera się, targa smycz, na miejscu nie stoi, Oczy jadem pałają, gniew w niem wściekłość dwoi; Próżno grozi myśliwiec, daremnie hamuje, Bo ten całą wydrzeć się mocą usiłuje: Tak najwspanialsze w ten czas bojowniczki obie, Iż krwie nie rozlewały, dziwnie tęsknią sobie,
XI.
Gryzą się, serca bodzie gniew niewymówiony. W pokoju jem każe być pokój umówiony: Te, próżnować niezwykłe, i ich ostre bronie Pragną wojny, lub w cieśni lub w placu na stronie, A przymierze ich trzyma. Lecz gdy bystrem okiem Postrzegły, iż się w polu lud kupi szerokiem,
on przed kupą gończych psów w bliższy chróst skoczył, Wydziera się, targa smycz, na miejscu nie stoi, Oczy jadem pałają, gniew w niem wściekłość dwoi; Próżno grozi myśliwiec, daremnie hamuje, Bo ten całą wydrzeć się mocą usiłuje: Tak najwspanialsze w ten czas bojowniczki obie, Iż krwie nie rozlewały, dziwnie tęsknią sobie,
XI.
Gryzą się, serca bodzie gniew niewymówiony. W pokoju jem każe być pokój umówiony: Te, próżnować niezwykłe, i ich ostre bronie Pragną wojny, lub w cieśni lub w placu na stronie, A przymierze ich trzyma. Lecz gdy bystrem okiem Postrzegły, iż się w polu lud kupi szerokiem,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 186
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Pika, Piusa widzę, krwią z sobą złączone. Ten zaś, co z niemi idzie, od nich szanowany, Nie tuszę, aby mógł być z daleka poznany. Lecz jeśli mię nie mylą pewne znaki jego, Kształt poważnej osoby, wzroku wesołego, Jakub Sannazar to jest, człowiek wielkiej ceny, Po którem często tęsknią odbiegłe Kameny.
X
Anuż wierny i dziwnie sekretarz uczony, Pistofil z Aciawolem, z Andziarem złączony; Patrz, jak wszyscy trzej z serca szczerze się radują, Iż mię zdrowego z jazdy dalekiej przyjmują. Annibal Malaguccy z Odoardem mojem Poważnem chcą mi dodać wieku piórem swojem, Piórem, co śmierci nie zna i co
Pika, Piusa widzę, krwią z sobą złączone. Ten zaś, co z niemi idzie, od nich szanowany, Nie tuszę, aby mógł być z daleka poznany. Lecz jeśli mię nie mylą pewne znaki jego, Kształt poważnej osoby, wzroku wesołego, Jakub Sannazar to jest, człowiek wielkiej ceny, Po którem często tęsknią odbiegłe Kameny.
X
Anoż wierny i dziwnie sekretarz uczony, Pistofil z Aciawolem, z Andziarem złączony; Patrz, jak wszyscy trzej z serca szczerze się radują, Iż mię zdrowego z jazdy dalekiej przymują. Annibal Malaguccy z Odoardem mojem Poważnem chcą mi dodać wieku piórem swojem, Piórem, co śmierci nie zna i co
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 368
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905