, nader słabe w żalu okrutnym ulżenie, Gdzie jednaki ból rodzą sława i milczenie!
O, mizerna w ostatniej tęsknicy zabawo, Przypominać, jak groźno, jako niełaskawo Śmierć się obeszła z nami, kiedy z woli Bożej Oraz córkę i syna na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących łez zbiórka Z inkaustem się miesza i ciśnie do piórka, Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni, Sobie nucę
, nader słabe w żalu okrutnym ulżenie, Gdzie jednaki ból rodzą sława i milczenie!
O, mizerna w ostatniej tęsknicy zabawo, Przypominać, jak groźno, jako niełaskawo Śmierć się obeszła z nami, kiedy z woli Bożéj Oraz córkę i syna na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących łez zbiórka Z inkaustem się miesza i ciśnie do piórka, Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni, Sobie nucę
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 109
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, Na materyją jaką przezroczystą. Teraz, w gorąco, Jaga grube szaty Zrzuca i stroje wdziewa Małgorzaty; Koszulka słabo gładkie ramię kryje, Włos nie w więzieniu po szyi się wije: Lub się przyczesze, lubo z wdzięcznej kosy Rozpuści zbiegłe po jagodach włosy, Na głowie nie masz nic oprócz warkoczy, Rozmarynowy które wieniec tłoczy. Piersi, francuskim kołnierzem okryte,
Wygodnym wiatrom nie tak niedobyte, Żeby nie miały, wionąwszy coś z boku, Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku. Twarz cale wolna, sam kapelusz cienie Miece i górne wstrzymywa promienie; Tak słońce, które blaskiem oczom szkodzi, Najlepiej widzieć, gdy pod chmurą chodzi. Kształt
, Na materyją jaką przezroczystą. Teraz, w gorąco, Jaga grube szaty Zrzuca i stroje wdziewa Małgorzaty; Koszulka słabo gładkie ramię kryje, Włos nie w więzieniu po szyi się wije: Lub się przyczesze, lubo z wdzięcznej kosy Rozpuści zbiegłe po jagodach włosy, Na głowie nie masz nic oprócz warkoczy, Rozmarynowy które wieniec tłoczy. Piersi, francuskim kołnierzem okryte,
Wygodnym wiatrom nie tak niedobyte, Żeby nie miały, wionąwszy coś z boku, Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku. Twarz cale wolna, sam kapelusz cienie Miece i górne wstrzymywa promienie; Tak słońce, które blaskiem oczom szkodzi, Najlepiej widzieć, gdy pod chmurą chodzi. Kształt
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 177
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Zoil kieł swój wyostrzony Utopiłby w niej, to samę szacując, To słowa szpocąc, to koncept nicując.
I gdyby wszytkich się nie wyraziło, Snadźby to samo wielu uraziło. Jakobym widział, a ono z ochotą Mój wojewoda, swą wrodzoną cnotą l znacznych w boju Denhofów przykłady Wzbudzony, ichże krwawe tłoczy ślady. Ogromną rotę swego kopijnika I dzielną ręką ścieląc wielkie kupy, Przywodząc, szyki pogańskie przenika. Sam jako wałem otacza się trupy. Kiedy nie tylko w tym szyku ich bije, Lecz i ogniste gdzie infanterie, Regiment jego dobrą sprawą pali, A jako snopy Turków z koni wali. Drugiś w regestrze,
Zoil kieł swoj wyostrzony Utopiłby w niej, to samę szacując, To słowa szpocąc, to koncept nicując.
I gdyby wszytkich się nie wyraziło, Snadźby to samo wielu uraziło. Jakobym widział, a ono z ochotą Moj wojewoda, swą wrodzoną cnotą l znacznych w boju Denhoffow przykłady Wzbudzony, ichże krwawe tłoczy ślady. Ogromną rotę swego kopijnika I dzielną ręką ścieląc wielkie kupy, Przywodząc, szyki pogańskie przenika. Sam jako wałem otacza się trupy. Kiedy nie tylko w tym szyku ich bije, Lecz i ogniste gdzie infanterie, Regiment jego dobrą sprawą pali, A jako snopy Turkow z koni wali. Drugiś w regestrze,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 282
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
się zanurzyła w występkach głęboko. Ale bogdaj (kogo już zalewają wały) wielokrotnie wypłynął z oceanu cały, tym barziej, gdy zatapia grzechów fala sroga, wzgórę tonący ręce ma wznosić do Boga, albo jako gdy w ciemną wleci kto jaskinię i tam się jeszcze w skrytym sapisku ochynie, skał się chwyta i ostry marmur tłoczy nogą, żeby mógł jakąkolwiek z bagna wyleźć drogą. Tak właśnie których w przepaść wrzuca zbrodni burza, ledwie się który stamtąd szczęśliwie wynurza. Widzisz, jako ze dwiema wraz muszę certować, gdy i morze, i wiatry chcą mię oprymować. Widzisz, że już tę głowę wnet woda zaleje i stąd śmierci wyglądam, skąd
się zanurzyła w występkach głęboko. Ale bogdaj (kogo już zalewają wały) wielokrotnie wypłynął z oceanu cały, tym barziej, gdy zatapia grzechów fala sroga, wzgórę tonący ręce ma wznosić do Boga, albo jako gdy w ciemną wleci kto jaskinię i tam się jeszcze w skrytym sapisku ochynie, skał się chwyta i ostry marmur tłoczy nogą, żeby mógł jakąkolwiek z bagna wyleźć drogą. Tak właśnie których w przepaść wrzuca zbrodni burza, ledwie się który stamtąd szczęśliwie wynurza. Widzisz, jako ze dwiema wraz muszę certować, gdy i morze, i wiatry chcą mię oprymować. Widzisz, że już tę głowę wnet woda zaleje i stąd śmierci wyglądam, skąd
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 59
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
: „Nie chcę teraz!”. Bo nad chciwość nic barziej nie stęka na wodze, ani się żadnym prawem ująć dają żądze. Jako wolny koń wierzga, gdy cuglów pozbywa, i swobodnie na każdej łące popasywa, albo jak gdy się wyrwie z stajnie wół roboczy, jarzmo z karku złożywszy, grzbietem trawę tłoczy, a gdy go oracz znowu w pług zwyczajny wprzęga, rogiem broniąc wolności, w bok oracza sięga, tak i ludziom w swych żądzach wolności smakują, choć w nich podczas żadnego pożytku nie czują. Tak chcący od swej osi giniesz, Faetonie, gdy w poczwórny wóz wprzęgasz nader żartkie konie; tak też i ty
: „Nie chcę teraz!”. Bo nad chciwość nic barziej nie stęka na wodze, ani się żadnym prawem ująć dają żądze. Jako wolny koń wierzga, gdy cuglów pozbywa, i swobodnie na każdej łące popasywa, albo jak gdy się wyrwie z stajnie wół roboczy, jarzmo z karku złożywszy, grzbietem trawę tłoczy, a gdy go oracz znowu w pług zwyczajny wprzęga, rogiem broniąc wolności, w bok oracza sięga, tak i ludziom w swych żądzach wolności smakują, choć w nich podczas żadnego pożytku nie czują. Tak chcący od swej osi giniesz, Faetonie, gdy w poczwórny wóz wprzęgasz nader żartkie konie; tak też i ty
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 77
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
FORTUNIE I ESTYMIE ZOSTAWAŁ W CUDZYCH KRAJACH, PRZECIĘ CZUŁ MORSUM KonsCIENTIE Z Okazji OWEGO MORDU, DLATEGO PRZED POTRZEBĄ, KTÓRĄ MIAŁ WALNĄ W BRAZYLIEJ Z HISZPANY I POTEM JĄ WYGRAŁ, HAS POENITENTIALES NAPISAŁ
Końca lubo nie widzę mych trosk, wieczny Boże, Rozpaczać o łasce Twej serce nie może. I choć grzech głowę przyległ i tłoczy ku ziemi, Serce, moje w Cię patrząc, nadzieje nie mieni. Złych, jakim sam, nie ważę; to sęk, że cnotliwy Twej ze mnie czekał pomsty, a jam jeszcze żywy. O łaskawszy nad wszytkie, Boże niezmierzony! Folgujesz duszy za grzech ciężko utrapionej. Ani wytrącasz w gniewie dobrodziejstw Twych
FORTUNIE I ESTYMIE ZOSTAWAŁ W CUDZYCH KRAJACH, PRZECIĘ CZUŁ MORSUM CONSCIENTIAE Z OKAZJEJ OWEGO MORDU, DLATEGO PRZED POTRZEBĄ, KTÓRĄ MIAŁ WALNĄ W BRAZYLIEJ Z HISZPANY I POTEM JĄ WYGRAŁ, HAS POENITENTIALES NAPISAŁ
Końca lubo nie widzę mych trosk, wieczny Boże, Rozpaczać o łasce Twej serce nie może. Y choć grzech głowę przyległ i tłoczy ku ziemi, Serce, moje w Cię patrząc, nadzieje nie mieni. Złych, jakim sam, nie ważę; to sęk, że cnotliwy Twej ze mnie czekał pomsty, a jam jeszcze żywy. O łaskawszy nad wszytkie, Boże niezmierzony! Folgujesz duszy za grzech ciężko utrapionej. Ani wytrącasz w gniewie dobrodziejstw Twych
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 379
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Króla/ wielu animusze był ułapił. Ale iże to na złe obrócił/ pod Ojcem dół kopając/ marnie potym i sam zginął.
Tenże Cesarz spytany/ kogoby rozumiał być godnym rządzić Państwem. Ten/ pry/ do tej sprawy jest najosobwliwszy: którego szczęście w pychę nie podnosi/ a nieszczęście ku ziemi nie tłoczy. Nie tylko Królów/ ale niemal każdego ta się wada trzyma: że gdy mu szczęście służy/ wnet się wysoką myślą unosi/ innemi pogardza. A tego nikt przyczyną/ jedno pochlebcy/ których radzi Panowie przy sobie bawią. Aleksandra onego walecznego nazywali pochlebcy Bogiem/ i Boski ukłon jemu oddawali/ zaczym z onego łaskawego
Krolá/ wielu ánimusze był vłápił. Ale iże to ná złe obroćił/ pod Oycem doł kopáiąc/ márnie potym y sam zginął.
Tenże Cesarz spytány/ kogoby rozumiał być godnym rządźić Páństwem. Ten/ pry/ do tey spráwy iest nayosobwliwszy: ktorego szcżęśćie w pychę nie podnośi/ á nieszcżęśćie ku źiemi nie tłocży. Nie tylko Krolow/ ále niemal káżdego tá się wádá trzymá: że gdy mu szcżęśćie służy/ wnet się wysoką myślą vnośi/ innemi pogardza. A tego nikt przycżyną/ iedno pochlebcy/ ktorych rádźi Pánowie przy sobie báwią. Alexándrá onego walecżnego názywáli pochlebcy Bogiem/ y Boski vkłon iemu oddawáli/ zácżym z onego łáskáwego
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 127
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
nacoż chcesz pojmować skryte sentymenta. Z różnych przyczyn nieszczęsne ponoszę momenta. Lecz niech się wszystkie szturmy na zgubę mą ważą, Nieuczynię nic nadto co Rodzice każą, Zaszczyt młodego wieku, ten ma polor w zysku, Cierpieć, a słuchać skromnie, choć żyje w ucisku. I sam tryb powinności, choć do Grobu tłoczy, Słodką śmiercią umiera, kto nic niewykroczy. Konfidentka. Czy słyszałaś Filido? Demokrytus stary? Przysłał Posła, i wielkie ofiarował dary Twemu Ojcu, do jutra odłożył wizytę, Prosząc o was dla Synów, lecz ten nieużytę Pokazuje zawiętość, tym spieszniej gotuje, I zaraz cię z Siostrami w drogę wyprawuje Do
nacoż chcesz poymować skryte sentymenta. Z rożnych przyczyn nieszczęsne ponoszę momenta. Lecz niech się wszystkie szturmy na zgubę mą ważą, Nieuczynię nic nadto co Rodźice każą, Zaszczyt młodego wieku, ten ma polor w zysku, Cierpieć, á słuchać skromnie, choć żyie w ucisku. Y sam tryb powinności, choć do Grobu tłoczy, Słodką śmiercią umiera, kto nic niewykroczy. Konfidentka. Czy słyszałaś Filido? Demokrytus stary? Przysłał Posła, y wielkie ofiarował dary Twemu Oycu, do jutra odłożył wizytę, Prosząc o was dla Synow, lecz ten nieużytę Pokazuie zawiętość, tym spieszniey gotuie, Y zaraz cię z Siostrami w drogę wyprawuie Do
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: Ev
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Elizie. Zginął mizernie, przez szwagierskie zdrady Mąż mój Sycheusz, gdy go na pokłady Brat Pigmalion, martwym trupem ściele, Mając z zabojni korzyść przez fortele. Toż nieprzyjaciel z Ojczyzny mię goni, Ze ledwie tylko, co dopadszy koni, Popioły męża rzucam; a gdzie oczy Niosą mię, tam się nędzna Dydo tłoczy. Wyrwana bratu, i głuchemu morzu, W cudzym wygnanką opadam podwórzu; I grunt dla siebie dość kupuję skromny, Którym ci dała, człeku wiarołomny. Buduję potym miasto w nim ogromne, Wstają wysokie mury i niezłomne W niedługim czasie, z okolicznych dziwem; Na co sąsiedzi okiem patrzą krzywem. Aż wkrótce wojny,
Eliźie. Zginął mizernie, przez szwágierskie zdrády Mąż moy Sycheusz, gdy go ná pokłády Brát Pigmálion, martwym trupem śćiele, Máiąc z zaboyni korzyść przez fortele. Toż nieprzyiáćiel z Oyczyzny mię goni, Ze ledwie tylko, co dopadszy koni, Popioły mężá rzucam; á gdźie oczy Niosą mię, tám się nędzna Dydo tłoczy. Wyrwana brátu, y głuchemu morzu, W cudzym wygnánką opadam podworzu; Y grunt dla śiebie dość kupuię skromny, Ktorym ći dáłá, człeku wiárołomny. Buduię potym miásto w nim ogromne, Wstáią wysokie mury y niezłomne W niedługim czáśie, z okolicznych dźiwem; Ná co sąśiedźi okiem pátrzą krzywem. Aż wkrotce woyny,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 93
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
jedną różni od Nałęcze. Jeśli dobrze puszczadła zażywał i lance Do ran leczenia, szczęście jeśli miał do france. Wiecież, gdzie brzytwy nie chcą, szydła golą czasem: Nie mógł żołnierz krwią, balwierz nabył sasafrasem. 38. KOMPLEMENT DO GRZECZNEJ DAMY HERBU NAŁĘCZ
Nie ta, która na laku, związka, herb twój tłoczy. Na świat mi i na insze damy wiąże oczy, Ale która przy ślicznym wszytkich cnót warkoczu, Z twarzy, z gestów, z wspaniałych pochodzi twych oczu. Nie oczy, serce wiąże tak twardym poboczem; Nie patrzyć, ale myśleć nie mogę ni o czem. Niewolnik-em: kto związał, ten tylko
jedną różni od Nałęcze. Jeśli dobrze puszczadła zażywał i lance Do ran leczenia, szczęście jeśli miał do france. Wiecież, gdzie brzytwy nie chcą, szydła golą czasem: Nie mógł żołnierz krwią, balwierz nabył sasafrasem. 38. KOMPLEMENT DO GRZECZNEJ DAMY HERBU NAŁĘCZ
Nie ta, która na laku, związka, herb twój tłoczy. Na świat mi i na insze damy wiąże oczy, Ale która przy ślicznym wszytkich cnót warkoczu, Z twarzy, z gestów, z wspaniałych pochodzi twych oczu. Nie oczy, serce wiąże tak twardym poboczem; Nie patrzyć, ale myśleć nie mogę ni o czem. Niewolnik-em: kto związał, ten tylko
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 411
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987