- Oczy rozumie że na to jej tylko dane są aby patrzała, a pojąć nie może, że niemi gadać można. Od dwóch miesięcy uczę ją wzdychać, i tego jeszcze nie mogła dorozumieć się, iż można westchnąć nie turbując się, - - - zapomniałam jeszcze i to namienić, iż niechce chodzić w takt, i gdy ja o to strofowałam, miała impertynencją odpowiedzieć mi, iż jej niepodobna taktu zachować w ten czas, kiedy nie grają. Taką w niej uczyniło imprezyą wiesniackie grubiaństwo, iż lubo od sześciu miesięcy bawi się ze mną w tym stołecznym mieście, jeszcze w kompanij gotowa się zapłonić i oczy spuścić. Jeżeli
- Oczy rozumie że na to iey tylko dane są aby patrzała, á poiąć nie może, że niemi gadać można. Od dwoch miesięcy uczę ią wzdychać, y tego ieszcze nie mogła dorozumieć się, iż można westchnąć nie turbuiąc się, - - - zapomniałam ieszcze y to namienić, iż niechce chodzić w takt, y gdy ia o to strofowałam, miała impertynencyą odpowiedzieć mi, iż iey niepodobna taktu zachować w ten czas, kiedy nie graią. Taką w niey uczyniło impresyą wiesniackie grubiaństwo, iż lubo od sześciu miesięcy bawi się ze mną w tym stołecznym mieście, ieszcze w kompanij gotowa się zapłonić y oczy spuścić. Jeżeli
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 77
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
że niemi gadać można. Od dwóch miesięcy uczę ją wzdychać, i tego jeszcze nie mogła dorozumieć się, iż można westchnąć nie turbując się, - - - zapomniałam jeszcze i to namienić, iż niechce chodzić w takt, i gdy ja o to strofowałam, miała impertynencją odpowiedzieć mi, iż jej niepodobna taktu zachować w ten czas, kiedy nie grają. Taką w niej uczyniło imprezyą wiesniackie grubiaństwo, iż lubo od sześciu miesięcy bawi się ze mną w tym stołecznym mieście, jeszcze w kompanij gotowa się zapłonić i oczy spuścić. Jeżeli kto, to W. M. P. ile jak się spodziewam świadom reguł grzeczności i mody
że niemi gadać można. Od dwoch miesięcy uczę ią wzdychać, y tego ieszcze nie mogła dorozumieć się, iż można westchnąć nie turbuiąc się, - - - zapomniałam ieszcze y to namienić, iż niechce chodzić w takt, y gdy ia o to strofowałam, miała impertynencyą odpowiedzieć mi, iż iey niepodobna taktu zachować w ten czas, kiedy nie graią. Taką w niey uczyniło impresyą wiesniackie grubiaństwo, iż lubo od sześciu miesięcy bawi się ze mną w tym stołecznym mieście, ieszcze w kompanij gotowa się zapłonić y oczy spuścić. Jeżeli kto, to W. M. P. ile iak się spodziewam świadom reguł grzeczności y mody
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 78
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
nas w łasce/ tyś u nas w Cenie/ Twój Koncent młodszych w tąniec wyżenie. Do nie strawianej starszych przywiedzie/ Tyś dobrej myśli kunszt przy obiedzie. Gdy Hebanowy smyczek twe strony/ Pogłaszcze/ dajesz tak dziwne tony. Zaraz się porwą wzawody Młodzi/ Którym rumiana Wenus rej wodzi/ Gdzie szkocznym taktem wraz poskakują/ I alternatą Panny częstują. Tam wolno palce ścisnąć i dłoni Wolno podrapać której niebroni/ Może uszczypnąć może nieznacznie/ Pieszczoną rękę całować smacznie. A cóż ma Heban nad cię Jaworze/ Ty masz głos w Cenie/ a on wpozorze. On swym widokiem ucieszy oczy/ Po tobie wesoł człek
nas w łásce/ tyś v nas w Cenie/ Twoy Koncent młodszych w tąniec wyżęnie. Do nie stráwiáney stárszych przywiedźie/ Tyś dobrey myśli kunszt przy obiedźie. Gdy Hebanowy smyczek twe strony/ Pogłaszcze/ dáiesz ták dźiwne tony. Zaraz się porwą wzawody Młodźi/ Ktorym rumiána Venus rey wodźi/ Gdźie szkocznym táktem wraz poskákuią/ Y álternatą Pánny częstuią. Tám wolno pálce śćisnąć y dłoni Wolno podrapáć ktorey niebroni/ Może vszczypnąć może nieznácznie/ Pieszczoną rękę cáłowáć smácznie. A coż ma Heban nád ćię Iáworze/ Ty masz głos w Cenie/ á on wpozorze. On swym widokiem vćieszy oczy/ Po tobie wesoł człek
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 216
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
,
Już wjeżdża Tworzyjańską ulicą do miasta. Po dachach, oknach, rynnach dziwowidzów siła; Aż gdzieś z kąta wylazszy zastąpi kobyła. Tu mój drygant, na munsztuk ani na ostrogi Nie dbając, jako wściekły rzuci na nią nogi. Trzyma się żołnierz grzywy; gdy koń zadem kiwa, W toku dzierżąc kopiją, w takt mu potakiwa. Śmiali się wszyscy srodze, ale nie bez strachu, Żeby zaś oka komu nie wykłuł na dachu; Mianowicie dziewczęta, choć już król był blisko, Wolały, niż nań, na to patrzyć widowisko. 422. NA SIWĄ BRODĘ POD CZARNĄ GŁOWĄ
Prędko, mówią, siwieje, kto się o co
,
Już wjeżdża Tworzyjańską ulicą do miasta. Po dachach, oknach, rynnach dziwowidzów siła; Aż gdzieś z kąta wylazszy zastąpi kobyła. Tu mój drygant, na munsztuk ani na ostrogi Nie dbając, jako wściekły rzuci na nię nogi. Trzyma się żołnierz grzywy; gdy koń zadem kiwa, W toku dzierżąc kopiją, w takt mu potakiwa. Śmiali się wszyscy srodze, ale nie bez strachu, Żeby zaś oka komu nie wykłuł na dachu; Mianowicie dziewczęta, choć już król był blisko, Wolały, niż nań, na to patrzyć widowisko. 422. NA SIWĄ BRODĘ POD CZARNĄ GŁOWĄ
Prędko, mówią, siwieje, kto się o co
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 183
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wyrozumiej, że za twoje zdrowie Przy twym Maćku moja też lutnia się ozowie. Ale nie wiem, jeśli się z twą muzyką zgodzi, Bo twoja tablatura wyższym kluczem chodzi, Ba, i cudowna jakaś: bo masz, widzę, w ręku Stypułę utoczoną wprawdzie i bez sęku, Ale tak pełną rządu, że kiedy takt daje, Każdy dobywa głosu, póki mu go staje;
Podczas się też zaostrzy z obu stron i wielu, Kiedy z nuty wykroczą, sięga po gardzielu. Partesy twe osobnej są pełne nauki, Nie znajdziesz w nich na skrzypki i lutennej sztuki I nie śpiewasz więc między ziemiany swojemi, Tylko na sejmik be-fa
wyrozumiej, że za twoje zdrowie Przy twym Maćku moja też lutnia się ozowie. Ale nie wiem, jeśli się z twą muzyką zgodzi, Bo twoja tablatura wyższym kluczem chodzi, Ba, i cudowna jakaś: bo masz, widzę, w ręku Stypułę utoczoną wprawdzie i bez sęku, Ale tak pełną rządu, że kiedy takt daje, Każdy dobywa głosu, póki mu go staje;
Podczas się też zaostrzy z obu stron i wielu, Kiedy z nuty wykroczą, sięga po gardzielu. Partesy twe osobnej są pełne nauki, Nie znajdziesz w nich na skrzypki i lutennej sztuki I nie śpiewasz więc między ziemiany swojemi, Tylko na sejmik be-fa
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 3
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Nie stąd, nie stąd podobno ten cię tchórz obleci: Wolisz, nie mylęli się, mieć bez prace dzieci. Pewnieć by cię to było z tą żoną potkało, Tylko że zaś chowanie kosztuje niemało. 389. KONTRAKT NOWY
Starzałem się, a takim arendy kontraktem Jako żywom nie widział pod terminem taktem. Mąż do snopków, a dziedzic rok mu daje żenie. Przysięgę, że tam gumno będzie bardzo pienie: Jeden zagon dwaj sieją, a wżdy kwoli Halce Zawsze się sam pan dziedzic poczuwa w defalce, Choć kop dla próby woźny nie rozrzuca ślepy; Doniesie, gdy jeden snop dwoje młócą cepy. 390 (N
Nie stąd, nie stąd podobno ten cię tchórz obleci: Wolisz, nie mylęli się, mieć bez prace dzieci. Pewnieć by cię to było z tą żoną potkało, Tylko że zaś chowanie kosztuje niemało. 389. KONTRAKT NOWY
Starzałem się, a takim arendy kontraktem Jako żywom nie widział pod terminem taktem. Mąż do snopków, a dziedzic rok mu daje żenie. Przysięgę, że tam gumno będzie bardzo pienie: Jeden zagon dwaj sieją, a wżdy kwoli Halce Zawsze się sam pan dziedzic poczuwa w defalce, Choć kop dla próby woźny nie rozrzuca ślepy; Doniesie, gdy jeden snop dwoje młócą cepy. 390 (N
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 353
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i jakimi owa Pachnie tylko perfumy kuchnia Lukullowa. Za niebieskie nektary i skąpe farfury, Flasze wina i ciężko napienione kury Wągrowieckich likworów skąd glanc bije złoty, A wszystko z gospodarskiej śmieje się ochoty. Którą nie już Apollo, ni owe sonety, Ale dęta muzyka pobudzi i flety, I szorty i puzany i w jeden takt z niemi Tańce, skoki, balety, gony przyjemnemi. Aż gdy wtem pod dobrą myśl i gorętsze cery, Ktoś tam, pełną za zdrowie, dobrej maniery, Chyli do dna, a zaraz hasło drudzy bierzą, Że w ten trop i skinienie na Vivat uderzą Z dział po miejskich cekauzach i dyżych moździerzy, Tu
i jakimi owa Pachnie tylko perfumy kuchnia Lukullowa. Za niebieskie nektary i skąpe farfury, Flasze wina i ciężko napienione kury Wągrowieckich likworów zkąd glanc bije złoty, A wszystko z gospodarskiej śmieje się ochoty. Którą nie już Apollo, ni owe sonety, Ale dęta muzyka pobudzi i flety, I szorty i puzany i w jeden takt z niemi Tańce, skoki, balety, gony przyjemnemi. Aż gdy wtem pod dobrą myśl i gorętsze cery, Ktoś tam, pełną za zdrowie, dobrej maniery, Chyli do dna, a zaraz hasło drudzy bierzą, Że w ten trop i skinienie na Vivat uderzą Z dział po miejskich cekauzach i dyżych możdzierzy, Tu
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 141
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
com mdlała na ziemi dopiero, ścigać Cię z wiatrem będę, porwawszy się skoro. Nie trzeba mię popędzać będzie ostrą bronią, żadne nogi pośpiechem pewnie mię nie zgonią. Pociągnął lutnią, wdzięczne przebierając strony, trackie zwierza i lasy Orfeusz ćwiczony, które gdy dźwięk przyjemnych głosów usłyszały, zdumiałe, oraz becząc, w takt podskakiwały. Mnie ani lutnia wdzięczna muzyka trackiego poruszy, ani strony skrzypka aońskiego. Każdego swe afekty, swoja rozkosz wiedzie, ten dla oczu, dla uszu drugi więźniem będzie. Nie chcę wzroku i słuchu wytchnieniem ratować, mdłość moję pismo perskie może posiłkować. Me Światło! Włosy Twoje pachną zybetami, głowa zmokła wonnymi zewsząd
com mdlała na ziemi dopiero, ścigać Cię z wiatrem będę, porwawszy się skoro. Nie trzeba mię popędzać będzie ostrą bronią, żadne nogi pośpiechem pewnie mię nie zgonią. Pociągnął lutnią, wdzięczne przebierając strony, trackie zwierza i lasy Orfeusz ćwiczony, które gdy dźwięk przyjemnych głosów usłyszały, zdumiałe, oraz becząc, w takt podskakiwały. Mnie ani lutnia wdzięczna muzyka trackiego poruszy, ani strony skrzypka aońskiego. Każdego swe afekty, swoja rozkosz wiedzie, ten dla oczu, dla uszu drugi więźniem będzie. Nie chcę wzroku i słuchu wytchnieniem ratować, mdłość moję pismo perskie może posiłkować. Me Światło! Włosy Twoje pachną zybetami, głowa zmokła wonnymi zewsząd
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 98
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, choć się z Magielony, z Banaluki, z Argenidy i z inszej którykolwiek miłośnej książeczki kochania uczyć i naśladować nie będzie. Polubi stan małżeński sama, choć jej go zalecać, słodzić i ipsymować albo habitu i zakonu ganić nie będziecie. Podda się kształtnie w konwersacji bezpieczeństwu, rozrywce, manijerze dobrej i gładkiemu w tańcu taktowi, choć jej kosztowny francuski knechta języka przyprawiać, stanu prostować, smyczka nadstawiać i nadskakować nie będzie. Pójdzie godna wcześnie i dobrze za mąż, choć ją nasięzrałem kadzić albo po kiermaszach, odpustach i publikach wodzić nie będziecie. Słowem rzekę: nie obejmiesz, matko, sercem, okiem i uchem pociechy swojej z postanowienia,
, choć się z Magielony, z Banaluki, z Argenidy i z inszej którykolwiek miłośnej książeczki kochania uczyć i naśladować nie będzie. Polubi stan małżeński sama, choć jej go zalecać, słodzić i ipsymować albo habitu i zakonu ganić nie będziecie. Podda się kształtnie w konwersacyi bezpieczeństwu, rozrywce, manijerze dobrej i gładkiemu w tańcu taktowi, choć jej kosztowny francuski knechta języka przyprawiać, stanu prostować, smyczka nadstawiać i nadskakować nie będzie. Pójdzie godna wcześnie i dobrze za mąż, choć ją nasięzrałem kadzić albo po kiermaszach, odpustach i publikach wodzić nie będziecie. Słowem rzekę: nie obejmiesz, matko, sercem, okiem i uchem pociechy swojej z postanowienia,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 213
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
z pustej roli nic nie pozwoli pożytku. Darmo się, miły, ze wszytkiej siły sposobisz, Nie chce natura, toć małpki z tura nie zrobisz. O jako taniej my niż cygani chodziemy, Co się z żonami jak z bestjami rządziemy. Skaczą do miary na ich fujary niedźwiedzie, Sam się i póty w takt nic z ochoty nie wiedzie. Za nic wdzięk wszytek i ognia zbytek z ochłodą, I kanar w ustach, czas i brak w gustach z wygodą. Sam się wprzód strawisz, niźli poprawisz kobity, Którą przy rzędzie poczet osiędzie sowity. Bije w psią skórę, aż nad naturą dość z siebie Czyni razowi i
z pustej roli nic nie pozwoli pożytku. Darmo się, miły, ze wszytkiej siły sposobisz, Nie chce natura, toć małpki z tura nie zrobisz. O jako taniej my niż cygani chodziemy, Co się z żonami jak z bestyjami rządziemy. Skaczą do miary na ich fujary niedźwiedzie, Sam się i póty w takt nic z ochoty nie wiedzie. Za nic wdzięk wszytek i ognia zbytek z ochłodą, I kanar w ustach, czas i brak w gustach z wygodą. Sam się wprzód strawisz, niźli poprawisz kobity, Którą przy rzędzie poczet osiędzie sowity. Bije w psią skórę, aż nad naturą dość z siebie Czyni razowi i
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 261
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962