niewoli, w-bojaźni i postrachu trzymają. i swoich poddanych, tarasem wiecznym straszą, piekłem grożą. Nakoniec są też pasterze, jako najemnicy: nie myślą o tym, aby owieczki wieczną wesołość miały. poszanowania wielkiego potrzebują. Potym pieniążki zbierają. A zapomnieliż też o powinnych swoich? propinquos divites, naprzód tkają w-powinnych, uślachciają ich, et honestos et nobiles, i jeszcze potężnymi je uczynią. 5. WIDŹI NAJEMNIK WILKA PRZYCHODZĄCEGO, I OPUSZCZA OWCE, I VĆIEKA, A WILK ŁAPA. Powiadają Filozofowie, że kiedy wilk w-przód zoczy człowieka, niż człowiek wilka, iż mu głos odejmie, chrapkę będzie miał nie głos
niewoli, w-boiaźńi i postráchu trzymáią. i swoich poddánych, tarásem wiecznym strászą, piekłem grożą. Nákoniec są też pásterze, iáko naiemnicy: nie myślą o tym, áby owieczki wieczną wesołość miáły. poszánowánia wielkiego potrzebuią. Potym pieniążki zbieráią. A zápomnieliż też o powinnych swoich? propinquos divites, naprzod tkáią w-powinnych, vśláchćiáią ich, et honestos et nobiles, i ieszcze potężnymi ie vczynią. 5. WIDŹI NAIEMNIK WILKA PRZYCHODZĄCEGO, I OPUSZCZA OWCE, I VĆIEKA, A WILK ŁAPA. Powiádáią Filozofowie, że kiedy wilk w-przod zoczy człowieká, niż człowiek wilká, iż mu głos odeymie, chrápkę będźie miał nie głos
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 66
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ciała na sobie zębami kąsają, wrzeszcząc, zgrzytają. A wtym z piekielnej kuchnie jeść wydają, dla głodnych gości półmiski stawiają, z ochotą wielką one prezentują i kredensują: żaby, jaszczurki, parchate bufony, żmije rozjadłe i wężów ogony, padalce, trzewa z gadziny brzydliwe, wspomnieć straszliwe. Te czarci w usta potępieńców tkają, jednę za drugą potrawę podają. Ach, jakowy smak w tych potrawach czują, co ich kosztują! Gadzina brzydka, nigdy niestrawiona, jak będzie kąsać wnętrzności połkniona! Luc. 16,(19-21)
O, kto wypowie mordy i dręczenia dla ich gryzienia! A kto pomyśli, jakowe pragnienia ponoszą w
ciała na sobie zębami kąsają, wrzeszcząc, zgrzytają. A wtym z piekielnej kuchnie jeść wydają, dla głodnych gości półmiski stawiają, z ochotą wielką one prezentują i kredensują: żaby, jaszczurki, parchate bufony, żmije rozjadłe i wężów ogony, padalce, trzewa z gadziny brzydliwe, wspomnieć straszliwe. Te czarci w usta potępieńców tkają, jednę za drugą potrawę podają. Ach, jakowy smak w tych potrawach czują, co ich kosztują! Gadzina brzydka, nigdy niestrawiona, jak będzie kąsać wnętrzności połkniona! Luc. 16,(19-21)
O, kto wypowie mordy i dręczenia dla ich gryzienia! A kto pomyśli, jakowe pragnienia ponoszą w
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 71
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
”. Gdy tak spuści Dilawer, Sobieski też skromniej Na razie obiecane podarki przypomni, Które tak Osmanowi, jako wszytkim owym Zausznikom przyrzekli naszy Osmanowym. Bo Turcy, jako żaden na ziemskim padole Naród, tak pragną złota; tym ich więcej zdole Każdy, niźli żelazem. I do podobieństwa, Gdyż w najpodlejszych ludzi tkają dostojeństwa. Tam wszytkim rzemieślnikom do honoru prędki Przystęp; tam szwiec, co wiechciem wyściela napiętki, Dilawer posłów zatrzymuje CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Kuśnierz, krawiec, tkacz, barwierz, wstawszy od warstatu Obok siędzie z wezyrem i wschodniemu światu Prawa daje z dywanu. Toż Sobieski prosił, Żeby tu nowych rzeczy Dilawer nie wnosił; Stare
”. Gdy tak spuści Dilawer, Sobieski też skromniéj Na razie obiecane podarki przypomni, Które tak Osmanowi, jako wszytkim owym Zausznikom przyrzekli naszy Osmanowym. Bo Turcy, jako żaden na ziemskim padole Naród, tak pragną złota; tym ich więcej zdole Każdy, niźli żelazem. I do podobieństwa, Gdyż w najpodlejszych ludzi tkają dostojeństwa. Tam wszytkim rzemieślnikom do honoru prędki Przystęp; tam szwiec, co wiechciem wyściela napiętki, Dilawer posłów zatrzymuje CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Kuśnierz, krawiec, tkacz, barwierz, wstawszy od warstatu Obok siędzie z wezyrem i wschodniemu światu Prawa daje z dywanu. Toż Sobieski prosił, Żeby tu nowych rzeczy Dilawer nie wnosił; Stare
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 316
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
wstępie nieludzki i twardy, Wezdrgnął się nieco ociec, nakarmił go wzgardy, Przyrodzenie w tem winno, co jakby dzikiego Utworzywszy, przyczyną grubych spraw jest jego; On jednak panu wiernem miał być po staremu, Wodzy nie popuszczając gniewowi prędkiemu, Bo czego mniej życzliwe początki nie dają, Dni fortunniejsze z czasem do rąk naszych tkają.
XXVIII.
Zwłaszcza, żem miała dosyć ochoty wrodzonej Ratować go w tej żądzy słusznie zapalonej, Nieubłagane miękcząc serce ojca mego, Aby mi wziąć pozwolił męża tak zacnego. Jeśliby też w uporze swem zwykłem beł srogi, Inszych sposobów inszej chciałam szukać drogi, Przez którą i on z mojej cieszyć się miłości Snadno
wstępie nieludzki i twardy, Wezdrgnął się nieco ociec, nakarmił go wzgardy, Przyrodzenie w tem winno, co jakby dzikiego Utworzywszy, przyczyną grubych spraw jest jego; On jednak panu wiernem miał być po staremu, Wodzy nie popuszczając gniewowi prędkiemu, Bo czego mniej życzliwe początki nie dają, Dni fortunniejsze z czasem do rąk naszych tkają.
XXVIII.
Zwłaszcza, żem miała dosyć ochoty wrodzonej Ratować go w tej żądzej słusznie zapalonej, Nieubłagane miękcząc serce ojca mego, Aby mi wziąć pozwolił męża tak zacnego. Jeśliby też w uporze swem zwykłem beł srogi, Inszych sposobów inszej chciałam szukać drogi, Przez którą i on z mojej cieszyć się miłości Snadno
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 68
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
stąpisz wszędy pełno młodzieńskiego zgiełku. Rozlega się niewieści wrzask/ hut/ uderzone Grzmią bębny/ z Cymbałami/ fujary toczone. Łaskawy/ miłościwy/ racz przybyć żądają Ismenowy/ co twoje święta poważają. Same córki Mineja takich świąt nie święcą/ Nie wcześnie robić woląc: częściąwątek kręcą/ Cześcią postawę snują/ cześcią płótno tkają/ I swój k tejże robicie fraucimer nukają. Z nich jedna wartkiem palcem nić przewlokłą kręcąc/ Gdyż/ pry/ insze próżnują święta zmyślne święcąc/ My/ gdyż lepsza bogini Palas/ dzierży z nami/ Zabawek pożytecznych skracajmy gadkami: A koleją cóżkolwiek/ by w długim sposobie Czas się nam być nie zwiedział/
stąpisz wszędy pełno młodźienskiego zgiełku. Rozlega się niewieśći wrzask/ hut/ vderzone Grzmią bębny/ z Cymbałámi/ fuiáry toczone. Láskáwy/ miłościwy/ rácz przybyć żądáią Ismenowy/ co twoie świętá poważáią. Same corki Mineiá tákich świąt nie święcą/ Nie wczesnie robić woląc: częściąwątek kręcą/ Cześćią postáwę snuią/ cześćią płotno tkáią/ Y swoy k teyże robićie fraucimer nukáią. Z nich iedná wártkiem pálcem nić przewlokłą kręcąc/ Gdyż/ pry/ insze proznuią świętá zmyślne święcąc/ My/ gdyż lepsza bogini Pálás/ dźierży z námi/ Zabáwek pożytecznych skracaymy gadkámi: A koleią cożkolwiek/ by w długim sposobie Czás się nam być nie zwiedźiał/
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 79
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
I parę postaw z przędze cieniuchnej naprawią. Płótno mknie na wał: trzcina postawę przeplata Wątek w ostrym czolniku śrzodkiem samym lata Palców dziełem: a tego miedzy postawami/ Płocha/ wkarbowanemi/ potrąca/ zębami. Rękawy zawinąwszy obie pospieszają/ Rąk nie czują/ ochotą pracej dorażają. Tam szkarłat/ który świadom kotłów Tyrskich/ tkają/ I cieni cienkich/ słabej różnice/ dodają. Jaka pod deszcz/ Słońcami Tęcza zastrzelona/ Niebo długie malować zwykła zachylona: W której barw rozmaitych/ lub na tysiąc stawa/ Rozstępowanie samo/ oczy w melkę wdawa: Jedno prawie a jedno/ co się zsobą styka/ Ostateczne pokrajki różnica zamyka. Tam
Y parę postaw z przędze ćieniuchney nápráwią. Płotno mknie ná wał: trzćiná postáwę przeplata Wątek w ostrym czolniku śrzodkiem sámym lata Pálcow dźiełem: á tego miedzy postáwámi/ Płochá/ wkárbowánemi/ potrąca/ zębámi. Rękawy záwinąwszy obie pospieszáią/ Rąk nie czuią/ ochotą pracey dorażáią. Tám szkárłát/ ktory świádom kotłow Tyrskich/ tkáią/ Y cieni ćienkich/ słábey rożnice/ dodáią. Iáka pod deszcz/ Słoncámi Tęczá zástrzelona/ Niebo długie málowáć zwykłá záchylona: W ktorey barw rozmáitych/ lub ná tyśiac sstawa/ Rozstępowánie sámo/ oczy w melkę wdawa: Iedno práwie á iedno/ co się zsobą styka/ Ostáteczne pokráyki rożnicá zámyka. Tám
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 128
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
komu co pożyczył/ to nie inakszą kondycją/ jedno taką/ abyś tak a tak drogo pieniądze brał. Aż ci wynieśli do tąd (ale nie tu koniec jeszcze) na 5. złotych czerwone złote/ a taler Imperialny na 105. groszy/ w Krainach różnych już sobie Szlachta po złotych 5. 6. tkają czerwone złote/ nie bacząc tego/ że to cum summa pernicie nas samych/ od najwyższego do namniejszego/ i wszystkiej Rzeczypospolitej/ że to potym za swoje urodzaje/ za swoje Czynsze/ za swoje intraty/ musiem te pieniądze tak wysoko brać/ abo jeżeli monetą bierzem/ to też lada kotlinki Cudzoziemskiej dadzą/ która za
komu co pożyczył/ to nie inákszą konditią/ iedno táką/ ábyś ták á ták drogo pięniądze brał. Aż ći wynieśli do tąd (ále nie tu koniec ieszcze) ná 5. złotych czerwone złote/ á taler Imperiálny ná 105. groszy/ w Kráinách rożnych iuż sobie Sláchtá po złotych 5. 6. tkáią czerwone złote/ nie bacząc tego/ że to cum summa pernicie nas sámych/ od naywyzszego do namnieyszego/ y wszystkiey Rzeczypospolitey/ że to potym zá swoie vrodzáie/ zá swoie Czynsze/ zá swoie intraty/ muśiem te pięniądze ták wysoko bráć/ ábo ieżeli monetą bierzem/ to też ládá kotlinki Cudzoźiemskiey dádzą/ ktora zá
Skrót tekstu: GostSpos
Strona: 9.
Tytuł:
Sposob jakim góry złote, srebrne, w przezacnym Królestwie Polskim zepsowane naprawić
Autor:
Wojciech Gostkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
ekonomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622