Jedyne od lat kilku ukontentowanie moje było myśleć o Kon- stancyj, dziś najnieznośniejsza męczarnia. Mamże się na to patrzyć, iż kto inny będzie twoim Małżonkiem? Zycie mi nieznośne. Żyj szczęśliwa; zapomnij o Teodorze.”
Od tego czasu wyszedłszy z domu Ojcowskiego Teodor, więcej się już znaleźć niemógł, co tak tknęło Konstancją, iż odrzuciwszy proponowanego od Ojca Kawalera, umyśliła życie w Klasztorze kończyć. Czas długi w domu Ojcowskim przepędziwszy, wybrała się na koniec do Miasta, w którym był. Klasztor Zakonnic, chcąc się zaś do aktu obłoczyn przysposobić, prosiła Starszej o jakiego pobożnego Kapłana, któremuby skrytości serca swojego powierzyć mogła. Był
Jedyne od lat kilku ukontentowanie moie było mysleć o Kon- stancyi, dziś naynieznośnieysza męczarnia. Mamże się na to patrzyć, iż kto inny będzie twoim Małżonkiem? Zycie mi nieznośne. Zyi szczęśliwa; zapomnij o Teodorze.”
Od tego czasu wyszedłszy z domu Oycowskiego Teodor, więcey się iuż znaleść niemogł, co tak tknęło Konstancyą, iż odrzuciwszy proponowanego od Oyca Kawalera, umyśliła życie w Klasztorze kończyć. Czas długi w domu Oycowskim przepędziwszy, wybrała się na koniec do Miasta, w ktorym był. Klasztor Zakonnic, chcąc się zaś do aktu obłoczyn przysposobić, prosiła Starszey o iakiego pobożnego Kapłana, ktoremuby skrytości serca swoiego powierzyć mogła. Był
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 158
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
nieporownane, Jako mu małej potrzeba mogiły. Nic w tym nie wątpię, o cny kawalerze! Zacny marszałku, jeśli cię znam dobrze, Żeś też i ty w tej nie uchybił mierze. I choć cię szczęście obdarzyło szczodrze,
Choć potym nieco przeciwne ujęło, Najmniej to jednak nieporuszonego, Najmniej się serca twojego nie tknęło. Wiem, żeś z swojego kontent, wiem, na cudze Przestrone włości nie patrzasz zazdrosnym Okiem; w tym cię też pewnie nie obudzę, Boś czuły na to, że wnet zakołace Śmierć; zaczym świata, gdy się da, zażywaj l nim się w ciemne przeniesiesz pałace, Chociaż co boli, weselem
nieporownane, Jako mu małej potrzeba mogiły. Nic w tym nie wątpię, o cny kawalerze! Zacny marszałku, jeśli cię znam dobrze, Żeś też i ty w tej nie uchybił mierze. I choć cię szczęście obdarzyło szczodrze,
Choć potym nieco przeciwne ujęło, Najmniej to jednak nieporuszonego, Najmniej się serca twojego nie tknęło. Wiem, żeś z swojego kontent, wiem, na cudze Przestrone włości nie patrzasz zazdrosnym Okiem; w tym cię też pewnie nie obudzę, Boś czuły na to, że wnet zakołace Śmierć; zaczym świata, gdy się da, zażywaj l nim się w ciemne przeniesiesz pałace, Chociaż co boli, weselem
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 472
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
a przecię i ciebie Grzeję, i ziemię wspieram w jej potrzebie. Najlepszy-m w drodze, a kiedy cię w domu Nawiedzę, grzmotów nie bój się i gromu. GADKA PIĄTA
Każdy mię szuka, chociam dobrze skryty; Brzuch sam tylko mam a gardziel niesyty: Nic nie połykam, tylko co wprzód gęby Ludzkiej się tknęło i przeszło przez zęby. Nie służę zwierzom i ptastwu, co leci, Tylko co ludziom (i to oprócz dzieci), Którzy mi brzydkim napełnią wzdychaniem Gardło, i usta szpetnym całowaniem. Jako u dworu, gdzie się każdy nęci, Tyle mam listów i tyle pieczęci; Każdy potrzebny beze mnie się wścieka, A
a przecię i ciebie Grzeję, i ziemię wspieram w jej potrzebie. Najlepszy-m w drodze, a kiedy cię w domu Nawiedzę, grzmotów nie bój się i gromu. GADKA PIĄTA
Każdy mię szuka, chociam dobrze skryty; Brzuch sam tylko mam a gardziel niesyty: Nic nie połykam, tylko co wprzód gęby Ludzkiej się tknęło i przeszło przez zęby. Nie służę zwierzom i ptastwu, co leci, Tylko co ludziom (i to oprócz dzieci), Którzy mi brzydkim napełnią wzdychaniem Gardło, i usta szpetnym całowaniem. Jako u dworu, gdzie się każdy nęci, Tyle mam listów i tyle pieczęci; Każdy potrzebny beze mnie się wścieka, A
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 192
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ który zmarł w Roku/ tysiąc sześćset trzydziestym siódmym/ staruszka pobożnego/ i z kłanianiem żądał u niego/ abym mu ukazał drogę/ którą pątnując mógłby wzroku swego/ i nożnego choroby ulecznie naleźć. Ten zawiódł go do Grobu S^o^ Patriarchy naszego Teodozjusza/ w Cerkwi Świętej Pieczarskiej (jako się w delineacji wyższej tknęło) bę- dącego. Tam przyszedszy/ przystojne Grobowi S^o^ częstokrotnim się do twarzy ziemie pokłonieniem uczyniwszy uszanowanie/ podał mu one prześcieradło/ które się Relikwij świętych ogarnieniem swym/ przedtym tykało/ i teraz nagrobie leży/ i przetrzeć zrzenice rozkazał. Co gdy ślepy uczynił (Patrz Czytelniku na wielkie miłosierdzie Ojca ś.) zaraz
/ ktory zmárł w Roku/ tyśiąc sześćset trzydziestym śiodmym/ stáruszká pobożne^o^/ y z kłániániẽ żądał v niego/ ábym mu vkazał drogę/ ktorą pątnuiąc mogłby wzroku swego/ y nożnego choroby vlecznie náleść. Ten záwiodł go do Grobu S^o^ Pátriárchy nászego Theodozyuszá/ w Cerkwi Swiętey Pieczárskiey (iáko się w delineátiey wyzszey tknęło) bę- dącego. Tám przyszedszy/ przystoyne Grobowi S^o^ częstokrotnim się do twarzy źiemie pokłonieniem vczyniwszy vszánowánie/ podał mu one prześćirádło/ ktore się Reliquiy świętych ogárnieniem swym/ przedtym tykáło/ y teraz nágrobie leży/ y przetrzeć zrzenice roskazał. Co gdy ślepy vczynił (Pátrz Czytelniku ná wielkie miłośierdźie Oycá ś.) záraz
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 106.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ jako do dobrego: dla czego prosi tenże Ecclesiastik: Panie Ojcze i Boże żywota mego/ wynoszenie i hardość oczu moich nie daj mi. Strzeż się i pamiętaj iż zła rzecz jest oko przewrotne; jako i dobra sprawiedliwe/ ponieważ jest światłością człowieczą/ którą Pan różnie odejmuje/ jako się wyżej w Cudzie tym tknęło/ aby odciął okazją do grzeszenia/ różnie i przywracana instantia Świętych jego/ aby dał Instrument do chwalenia S^o^ Imienia swego/ na które wszelkei kolano Nieba/ ziemie/ i piekła/ kłania się: złe oko i drugie psuje/ gdy na nie zdrowym patrzasz: jako mówi Ouidius: Cùm spectant oculi lippum, laeduntur et
/ iáko do dobrego: dla czego prośi tenże Ecclesiástik: Pánie Oycze y Boże żywotá mego/ wynoszenie y hárdość oczu moich nie day mi. Strzeż się y pámiętay iż zła rzecz iest oko przewrotne; iáko y dobrá spráwiedliwe/ ponieważ iest świátłośćią człowieczą/ ktorą Pan rożnie odeymuie/ iáko się wyżey w Cudźie tym tknęło/ áby odćiął occásią do grzeszenia/ roznie y przywracana instántia Swiętych iego/ áby dał Instrument do chwalenia S^o^ Imieniá swego/ ná ktore wszelkei koláno Niebá/ źiemie/ y piekłá/ kłánia się: złe oko y drugie psuie/ gdy ná nie zdrowỹ pátrzasz: iáko mowi Ouidius: Cùm spectant oculi lippum, laeduntur et
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 154
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
bez końca złego naczyniło. Drugiego roku potym przyszło powietrze/ które się rozszerzyło było do Pasto aż do Chile z wielkim wygubieniem dzieci i białychgłów/ i młodzi aż do 30. lat mających: abowiem mało co inszym starszym nad te lata szkodziło. A to co jest dziwniejsza/ i barziej służy do rzeczy naszej/ nie tknęło się ono powietrze żadnego/ który się nie w onej Prowincji urodził/ żadnego też Hiszpana/ żadnego Murzyna z Afryki. W tymże Peru/ oprócz tego/ co ginie ludzi/ około kruszców w Porco/ w Potossy/ w Guancaulice/ i indziej; jest też tam niejaka Cocca/ a są to liście drogie/
bez końcá złego náczyniło. Drugiego roku potym przyszło powietrze/ ktore się rozszerzyło było do Pásto áż do Chile z wielkim wygubieniem dźieći y białychgłow/ y młodźi áż do 30. lat máiących: ábowiem máło co inszym stárszym nád te látá szkodźiło. A to co iest dźiwnieysza/ y bárźiey służy do rzeczy nászey/ nie tknęło się ono powietrze żádnego/ ktory się nie w oney Prowinciey vrodźił/ żadnego też Hiszpaná/ żadnego Murzyná z Afryki. W tymże Peru/ oprocz tego/ co ginie ludźi/ około kruszcow w Porco/ w Potossy/ w Guáncáulice/ y indźiey; iest też tám nieiáka Coccá/ á są to liśćie drogie/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 83
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
/ Wrzuciła korzeń nasienia swojego. Łódź z nawałności do brzegu płynąca.
S. Aug. in Conf: Ego adolescens miser valde suspirabam ligatus non ferro alieno, sed mea ferrea voluntate.
POkim nie myślił o żadnej sprosności/ Póki mię nie gryzł mol plugawych złości: Choć też co na myśl przypadło brzydkiego/ Nie tknęło się to namniej serca mego. A jako skoro pod chorągiew swoję/ Brzydka swawola wzięła imię moję: Zarazem poczuł/ iże w moje kości/ Rzuciła połomień brzydkiej wszeteczności. Jużem nieszczęsny chodził zaprzęgniony W czartowskim jarzmie/ już kark odciśniony Ciężkim brzemieniem grzechu plugawego/ Nawyknał dźwigać jarzma przeklętego. A pewniebym był w
/ Wrzućiła korzeń náśienia swoiego. Lodz z nawáłnośći do brzegu płynąca.
S. Aug. in Conf: Ego adolescens miser valde suspirabam ligatus non ferro alieno, sed mea ferrea voluntate.
POkim nie myślił o żádney sprosnośći/ Poki mię nie gryzł mol plugawych złośći: Choć też co na myśl przypadło brzydkiego/ Nie tknęło się to namniey serca mego. A iáko skoro pod chorągiew swoię/ Brzydka swawola wźięła imię moię: Zarazem poczuł/ iże w moie kośći/ Rzućiłá połomień brzydkiey wszetecznośći. Iużem nieszczęsny chodźił záprzęgniony W czartowskim iárzmie/ iuż kark odćiśniony Ciężkim brzemieniem grzechu plugawego/ Náwyknał dźwigáć iárzmá przeklętego. A pewniebym był w
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: B3
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
tę Komisią/ zostali pohańbionymi/ za odprawą tak dobrą/ którą niedawno byli odnieśli. jednak im przecię radzili ustąpić. Ojcowie/ aczkolwiek justyficowawszy sprawę swą/ otrzymali zwłokę czasu; musieli jednak wyniść z Scjauchinu/ i dla tego iż byli cudzoziemcy; i dla tego iż różną naukę mieli od ich Bonzów. A co się tknęło domu ich/ który mieli w mieście/ iż był pobudowany z jałmużny/ nie powinna im było oddawać wszytkich zań pieniędzy/ ale przecię część słuszną: przetoż postanowili aby im dano trochę mniej nad 100. szkutów. Niechcieli Ojcowie pieniędzy: Na czym gubernator przestał/ po długim sporze o to; ale chciał
tę Commisią/ zostáli pohańbionymi/ zá odpráwą ták dobrą/ ktorą niedawno byli odnieśli. iednák im przećię rádźili vstąpić. Oycowie/ áczkolwiek iustyficowawszy spráwę swą/ otrzymáli zwłokę czásu; muśieli iednák wyniść z Scyáuchinu/ y dla tego iż byli cudzoźiemcy; y dla tego iż rożną náukę mieli od ich Bonzow. A co się tknęło domu ich/ ktory mieli w mieśćie/ iż był pobudowány z iáłmużny/ nie powinna im było oddáwáć wszytkich zań pieniędzy/ ále przećię część słuszną: przetoż postánowili áby im dano trochę mniey nád 100. szkutow. Niechćieli Oycowie pieniędzy: Ná czym gubernator przestał/ po długim sporze o to; ále chćiał
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 205
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
, to jest starostwo robczyckie i kasztelanią sandomierską. Niektórych piniędzmi posiłkował, a że zaraz do Krakowa jedzie i w tym Wiemberka po bratersku rektyfikować będzie, przyobiecał.
Już nie tylko w krakowskiej ziemi, ale wszędzie po Polsce gruchnęła wieść o takjej Witemberka przeciwko szlachcie, Bogu i kościołom Jego, niezbożności, a zatym też tknęło nie jednego aże do żywego. Nawet Rok 1655
i o samych hetmanów oparło się, którzy aż teraz chytrą Szwedów zrozumiawszy przyjaźń i na co się rzeczy zanoszą obaczywszy, rezydentom szwedzkim przy sobie zostającym w Lublinie o tym powiadają, a że w Lublinie dłużej bawić nie mogą deklarują, i ich z sobą w kompaniją w kraje
, to jest starostwo robczyckie i kasztelanią sendomirską. Niektórych piniędzmi posiłkował, a że zaraz do Krakowa jedzie i w tym Wiemberka po bratersku rektyfikować będzie, przyobiecał.
Już nie tylko w krakowskiej ziemi, ale wszędzie po Polscze gruchnęła wieść o takiej Witemberka przeciwko slachcie, Bogu i kościołom Jego, niezbożności, a zatym też tknęło nie jednego aże do żywego. Nawet Rok 1655
i o samych hetmanów oparło się, którzy aż teraz chytrą Szwedów zrozumiawszy przyjaźń i na co się rzeczy zanoszą obaczywszy, rezydentom szwedzkim przy sobie zostającym w Lublinie o tym powiadają, a że w Lublinie dłużej bawić nie mogą deklarują, i ich z sobą w kompaniją w kraje
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 159
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
, cła, myta lądowe i wodne poodbierali, i wszę- Rok 1662
dzie zostawiwszy natychmiast superintendentów sobie nie wojsku życzliwych, starych dzierżawców i administratorów wyrugowali, to im jednak zleciwszy, aby z tych wszystkich prowentów piniądze przychodzące, pod przysięgą do kupy zbierali i jakby byto koła generalnego wojska wola, onymi szafowali.
Tu dopiero troszkę tknęło w sedno tak biskupów, Opatów, probosczów bogatych (bo plebanom i zakonnikom nic nie odbierano), wielkorządców, starostów, podskarbich, dzierżawców, a potrosze i króla samego ekonomiej, kiedy zgoła wszystko im jak w swe ręce, wojsko wzięło. Dopieroż częste legacyje i nie tak jak pierwej gorące, do wojska być
, cła, myta lądowe i wodne poodbierali, i wszę- Rok 1662
dzie zostawiwszy natychmiast superintendentów sobie nie wojsku życzliwych, starych dzierżawców i administratorów wyrugowali, to im jednak zleciwszy, aby z tych wszystkich prowentów piniądze przychodzące, pod przysięgą do kupy zbierali i jakby byto koła generalnego wojska wola, onymi szafowali.
Tu dopiero troszkę tknęło w sedno tak biskupów, Opatów, probosczów bogatych (bo plebanom i zakonnikom nic nie odbierano), wielgorządców, starostów, podskarbich, dzierżawców, a potrosze i króla samego ekonomiej, kiedy zgoła wszystko im jak w swe ręce, wojsko wzięło. Dopieroż częste legacyje i nie tak jak pierwej gorące, do wojska być
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 322
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000