chęć stara/ wszelakich szuka do tego sposobów/ jako by mógł w niej dostatnie opływać. A iż płeć biała zawsze przodkowała we wszytkich serca ludzkiego zamysłach/ gdy dla jej łaski wiele młodź czyniła: A snać jej kwoli szaleć nie nowina/ tym których Kupido trzyma/ kto się w kim kocha/ w tym swoje myśli topi. Nadto/ że i serce tam się bawi rado/ kędy mu plać wesołe myśli zapisały. Miłość i Ogień któż kiedy zataił? A iż przysługa wszleką przyjaźń sobie ściele/ a chęć wdzięczności samej potrzebuje. Jego M. P. Nia przyjaciel mój wielki na tasce W. M. P. i zacnego Domu Wmci
chęć stara/ wszelakich szuka do tego sposobow/ iáko by mogł w niey dostátnie opływáć. A iż płeć biała záwsze przodkowáłá we wszytkich sercá ludzkiego zamysłách/ gdy dla iey łáski wiele młodź cżyniłá: A snać iey kwoli száleć nie nowiná/ tym ktorych Kupido trzyma/ kto sie w kim kocha/ w tym swoie mysli topi. Nádto/ że y serce tám sie báwi rádo/ kędy mu pláć wesołe myśli zápisáły. Miłość y Ogień ktoż kiedy zátáił? A iż przysługá wszleką przyiaźń sobie śćiele/ á chęć wdźięcżnośći sámey potrzebuie. Ie^o^ M. P. Niá przyiaćiel moy wielki ná tásce W. M. P. y zacnego Domu Wmći
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B2v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
na jutro zostawują. Bo uczczęsz ja tym Sąsiady/ Pyszne kładąc im obiady? Kto znich mądry/ gdy to widzi/ Z zbytku szydząc/ zemnie szydzi. Jak za dawnej w Rzymie chwile Sławny bywał bańkiet Sylle Gdzie w Tyber gdy Wina lali Bacha z Tetydą swatali. I na ucztę twą Antoni Kleopatra perłę roni Topiąc/ Ceny tej bez mała/ Ze Milion kosztowała. O dobrysz chleb/ gdy jest/ zsolą/ Damy gościom zdobrą wolą A domowe z nim przysmaki Kapłon/ Gęś/ Wieprz/ z Wołu flaki. Mam zwierzynę na mym stole Choć nie jeźdzę zepsy w pole/ Bo gdy w góry poślę po nią:
ná iutro zostáwuią. Bo vczczęsz ia tym Sąśiády/ Pyszne kłádąc im obiády? Kto znich mądry/ gdy to widźi/ Z zbytku szydząc/ zemnie szydźi. Iák zá dáwney w Rzymie chwile Sławny bywał báńkiet Sylle Gdźie w Tyber gdy Winá lali Bachá z Tetydą swátáli. Y ná vcztę twą Antoni Kleopátrá perłę roni Topiąc/ Ceny tey bez máłá/ Ze Million kosztowáłá. O dobrysz chleb/ gdy iest/ zsolą/ Dámy gośćiom zdobrą wolą A domowe z nim przysmáki Kapłon/ Gęś/ Wieprz/ z Wołu fláki. Mam zwierzynę ná mym stole Choć nie iezdzę zepsy w pole/ Bo gdy w gory poślę po nię:
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 191
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
burzy/ Skąd się dym jak z Etny kurzy. Ognie kominem widać jakie bez mała/ Gdy ludna Troja gorzała. Tu garce wrejąc mruczą/ sam kotły z miedzi/ A w każdym pełno gawiedzi. Gdaczą kury w męczeństwie/ gęsi gągają/ Na złych ludzi narzekają. Skarzą się kuropatwy/ zle o kwiczołach Wgarcach topią je wrosołach. Tam skazano na ogień całkiem bawołu/ Z nim ze i żubra pospołu. I niewinny zajączek cierpi sztych srogi/ Łańcą przebit między nogi. Trą miałko jadowite w moździerzach pieprze/ Nacierając nimi wieprze. Z których potym szczególne za upominki/ Szlą Westfalskie Panom szynki. Z kanaru co go przysłał Hamburg niebliski
burzy/ Zkąd się dym iák z Ethny kurzy. Ognie kominem widáć iákie bez máłá/ Gdy ludna Troiá gorzáłá. Tu gárce wreiąc mruczą/ sam kotły z miedźi/ A w kożdym pełno gawiedźi. Gdaczą kury w męczeństwie/ gęsi gągáią/ Ná złych ludźi nárzekáią. Skárzą się kuropátwy/ zle o kwiczołách Wgárcách topią ie wrosołách. Tám zkazano ná ogień całkiem báwołu/ Z nim ze y żubrá pospołu. Y niewinny záiączek ćierpi sztych srogi/ Láńcą przebit między nogi. Trą miáłko iádowite w mozdźierzách pieprze/ Náćieráiąc nimi wieprze. Z ktorych potym szczegulne zá vpominki/ Szlą Westphálskie Pánom szynki. Z kánáru co go przysłał Hámburg niebliski
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 202
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
krzyczą/ Stoi za zdrowie (bo go życzą) Za twe Królu/ Kanczlerzu/ Wodzu z Marszałkiem/ Trunek duszkiem/ a skło całkiem. Tak zdrowia życząc grono uprzejmych Braci/ Przy tyż pełny swoje traci. Czyli zdrowie jak nurek po pełnych pływa? A na suszy go nie bywa. Rozum w Winie się topi/ gęste kieliszki/ Na lały po szyję kiszki. W głowie się ćmi/ mózg kręci/ lice czerwieni/ Jak słońce na wiatr w Jesieni. Mowa i język błądzi/ oczy mrugają/ Hasło pewne spać iść/ dają. Nogi widząc/ ze z głową/ rozum szaleją/ I ony się błądząc chwieją. Brzuch
krzyczą/ Stoi za zdrowie (bo go życzą) Zá twe Krolu/ Kánczlerzu/ Wodzu z Márszałkiem/ Trunek duszkiem/ á skło całkiem. Ták zdrowia życząc grono vprzeymych Bráći/ Przy tyż pełny swoie tráći. Czyli zdrowie iák nurek po pełnych pływa? A ná suszy go nie bywa. Rozum w Winie się topi/ gęste kieliszki/ Ná lały po szyię kiszki. W głowie się ćmi/ mozg kręći/ lice czerwieni/ Iák słońce ná wiátr w Iesięni. Mowá y ięzyk błądźi/ oczy mrugáią/ Hásło pewne spáć iść/ dáią. Nogi widząc/ ze z głową/ rozum száleią/ Y ony się błądząc chwieią. Brzuch
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 204
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
. lit., bywszy w Swisłoczy u ip. cześnika, potem pod Hrajno podjechał; stąd gdy mi dano znać do Usnarza, wyjechałem umyślnie, i w polu z nimi się zjechawszy, zaprosiłem do Usnarza, gdzie niechęci dawne umorzyliśmy. 12^go^ do Warszawy wyjechałem arcy złą drogą, wszędziem się topił na przeprawach.
15^go^ stanąłem w Warszawie. Sejm zacząłem 17^go^, byłem u księcia podkanclerzego na uczcie, 19^go^ byli u mnie na obiedzie: ip. Tarło starosta stężycki, ip. Szeniawski scholastyk, iks. Pancerzyński kanonik wileńscy, ip. Krzyszkowski, i t. d. Item posłów częstowałem 24
. lit., bywszy w Swisłoczy u jp. cześnika, potém pod Hrajno podjechał; ztąd gdy mi dano znać do Usnarza, wyjechałem umyślnie, i w polu z nimi się zjechawszy, zaprosiłem do Usnarza, gdzie niechęci dawne umorzyliśmy. 12^go^ do Warszawy wyjechałem arcy złą drogą, wszędziem się topił na przeprawach.
15^go^ stanąłem w Warszawie. Sejm zacząłem 17^go^, byłem u księcia podkanclerzego na uczcie, 19^go^ byli u mnie na obiedzie: jp. Tarło starosta stężycki, jp. Szeniawski scholastyk, jks. Pancerzyński kanonik wileńscy, jp. Krzyszkowski, i t. d. Item posłów częstowałem 24
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 58
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
otroki, Przeciw naturze rozum przywodząc, aż groza, Jako ani psa, ani obaczysz kiernoza, Bo ten świnią, tamten się kontentuje suką. Jako diabeł wymyśli, tak się ludzie tłuką: Nie darmo, odmieniając naonczas gospodę, Z człeka się w wieprze naparł, z wieprzami na wodę; Jeśli w Genezarejskim głębokim jezierze Topił świnie, niech człowiek na się miarę bierze, Żeby za wszeteczeństwa srogie, na frymarki, W jezierze go Gehenny nie roztopił siarki. Bojaźni bożej trzeba, żeby jak przy murze Rozum przeciwko żądzy cielesnej naturze Przy niej stał, bo inaczej za szatańskim szumem Pójdzie ciało z swą żądzą, natura z rozumem. 163 (F
otroki, Przeciw naturze rozum przywodząc, aż groza, Jako ani psa, ani obaczysz kiernoza, Bo ten świnią, tamten się kontentuje suką. Jako diabeł wymyśli, tak się ludzie tłuką: Nie darmo, odmieniając naonczas gospodę, Z człeka się w wieprze naparł, z wieprzami na wodę; Jeśli w Genezarejskim głębokim jezierze Topił świnie, niech człowiek na się miarę bierze, Żeby za wszeteczeństwa srogie, na frymarki, W jezierze go Gehenny nie roztopił siarki. Bojaźni bożej trzeba, żeby jak przy murze Rozum przeciwko żądzy cielesnej naturze Przy niej stał, bo inaczej za szatańskim szumem Pójdzie ciało z swą żądzą, natura z rozumem. 163 (F
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 77
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
polsku, czytaj po łacinie, Będziem się śmiać, bo żarty ładniejsze przy winie.” Jam rozumiał, że wina ochronię księgami: „Wolicie pić niżeli być audytorami? Chłopcze, schowaj te książki, a kielichem sporem Daj wina, pewnie i ja nie będę lektorem. Siła by to dwa grzyby w jednym barszczu topić; Jednym się kontentować: albo kpić, albo pić.” 291 (F). DICITE PONTIFICES ETC.
Jeśli czystego serca nie kładziemy na nie, Cóż po złocie ołtarzom? — pytam cię, kapłanie. Miej sobie, obłudniku, srebra, miej i złota; Bogu najmilsze dary: szczerość a prostota. 292
polsku, czytaj po łacinie, Będziem się śmiać, bo żarty ładniejsze przy winie.” Jam rozumiał, że wina ochronię księgami: „Wolicie pić niżeli być audytorami? Chłopcze, schowaj te książki, a kielichem sporem Daj wina, pewnie i ja nie będę lektorem. Siła by to dwa grzyby w jednym barszczu topić; Jednym się kontentować: albo kpić, albo pić.” 291 (F). DICITE PONTIFICES ETC.
Jeśli czystego serca nie kładziemy na nie, Cóż po złocie ołtarzom? — pytam cię, kapłanie. Miej sobie, obłudniku, srebra, miej i złota; Bogu najmilsze dary: szczerość a prostota. 292
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 126
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Inszy żywcem pojmać; nie mógł książę chwalić Tak gorących sentencyj, ale wieś, i drugą, Puściwszy dożywotnie, chce go mieć swym sługą; Ojcu, za wszytkie szkody i przeszłe zniewagi, Rzęsiste dla trzech córek daruje posagi. Anuż zając rzecz marna, zwierz tak mdły i słaby, Co się już sam chciał topić, kiedyby nie żaby,
Co go nie sęp, nie orzeł, lada wrona zduża, Gdy przy swym domu staje, książęcia napuża; Bo gdzie rezolucyją z rozpaczą się sprzęże, Lew z lichego zająca, z niewiast będą męże. Jako zaś z drugą stronę, kto w złym razie tchórzy, I tygrys się
Inszy żywcem poimać; nie mógł książę chwalić Tak gorących sentencyj, ale wieś, i drugą, Puściwszy dożywotnie, chce go mieć swym sługą; Ojcu, za wszytkie szkody i przeszłe zniewagi, Rzęsiste dla trzech córek daruje posagi. Anoż zając rzecz marna, zwierz tak mdły i słaby, Co się już sam chciał topić, kiedyby nie żaby,
Co go nie sęp, nie orzeł, leda wrona zduża, Gdy przy swym domu staje, książęcia napuża; Bo gdzie rezolucyją z rozpaczą się sprzęże, Lew z lichego zająca, z niewiast będą męże. Jako zaś z drugą stronę, kto w złym razie tchórzy, I tygrys się
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 208
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, obciążywszy kiszki cudzym skopem, Onymże, umykając przed pogonią, tropem. Szkapa kwiczy; kadzi wilk, owi wrzeszczą: rata, Konfidencyjej nie masz, wiatr śniegiem zamiata. Aż gdy miesiąc zaświecił, wichry się uciszą, Jadąc chłopi do targu, z daleka usłyszą Głos owych dusz wpółzmarzłych, co się w czyśćcu topią, I skoro, co z większego, śnieg do nich odkopią. Naprzód księdza na łańcuch biorą, jak na wędę; Lecz go wziąwszy zębami wilk za rewerendę: Stój, księże, niech się wszytko dzieje wedle trybu; Kto wszedł pierwszy, ostatnim ma wychodzić z szybu. Musi ksiądz czekać, choć mu nie czekana
, obciążywszy kiszki cudzym skopem, Onymże, umykając przed pogonią, tropem. Szkapa kwiczy; kadzi wilk, owi wrzeszczą: rata, Konfidencyjej nie masz, wiatr śniegiem zamiata. Aż gdy miesiąc zaświecił, wichry się uciszą, Jadąc chłopi do targu, z daleka usłyszą Głos owych dusz wpółzmarzłych, co się w czyścu topią, I skoro, co z większego, śnieg do nich odkopią. Naprzód księdza na łańcuch biorą, jak na wędę; Lecz go wziąwszy zębami wilk za rewerendę: Stój, księże, niech się wszytko dzieje wedle trybu; Kto wszedł pierwszy, ostatnim ma wychodzić z szybu. Musi ksiądz czekać, choć mu nie czekana
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 223
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
srogiego, widząc takiej sławy Otwarte pole, jak piorun z obłoku Spadł na nich z boku.
Dopiero, gdy się żołnierz włamał zbrojny, Tam się nacieszył, kto był chciwy wojny; Tam syta mordu, tam krwią napojona Sroga Bellona.
Najznaczniejszy czyn marsowej roboty, Gdy lud żelazny twarde łamał groty, Gdy w bisurmańcach topili koncerze Mężni rycerze.
Nie mógł poganin tak ciężkiego razu Strzymać i, barziej nogom niż żelazu Dufając, bramą, co była w uboczy, Ku Jassom skoczy.
Lecz go wódz polny przywitał koronny, Odważnie zastęp przywiódłszy nań zbrojny, Że ich aż w okop sam nasi wpędzili, I jak swych bili.
Ty śmierci
srogiego, widząc takiej sławy Otwarte pole, jak piorun z obłoku Spadł na nich z boku.
Dopiero, gdy się żołnierz włamał zbrojny, Tam się nacieszył, kto był chciwy wojny; Tam syta mordu, tam krwią napojona Sroga Bellona.
Najznaczniejszy czyn marsowej roboty, Gdy lud żelazny twarde łamał groty, Gdy w bisurmańcach topili koncerze Mężni rycerze.
Nie mogł poganin tak ciężkiego razu Ztrzymać i, barziej nogom niż żelazu Dufając, bramą, co była w uboczy, Ku Jassom skoczy.
Lecz go wodz polny przywitał koronny, Odważnie zastęp przywiodszy nań zbrojny, Że ich aż w okop sam nasi wpędzili, I jak swych bili.
Ty śmierci
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 489
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910