. lit., bywszy w Swisłoczy u ip. cześnika, potem pod Hrajno podjechał; stąd gdy mi dano znać do Usnarza, wyjechałem umyślnie, i w polu z nimi się zjechawszy, zaprosiłem do Usnarza, gdzie niechęci dawne umorzyliśmy. 12^go^ do Warszawy wyjechałem arcy złą drogą, wszędziem się topił na przeprawach.
15^go^ stanąłem w Warszawie. Sejm zacząłem 17^go^, byłem u księcia podkanclerzego na uczcie, 19^go^ byli u mnie na obiedzie: ip. Tarło starosta stężycki, ip. Szeniawski scholastyk, iks. Pancerzyński kanonik wileńscy, ip. Krzyszkowski, i t. d. Item posłów częstowałem 24
. lit., bywszy w Swisłoczy u jp. cześnika, potém pod Hrajno podjechał; ztąd gdy mi dano znać do Usnarza, wyjechałem umyślnie, i w polu z nimi się zjechawszy, zaprosiłem do Usnarza, gdzie niechęci dawne umorzyliśmy. 12^go^ do Warszawy wyjechałem arcy złą drogą, wszędziem się topił na przeprawach.
15^go^ stanąłem w Warszawie. Sejm zacząłem 17^go^, byłem u księcia podkanclerzego na uczcie, 19^go^ byli u mnie na obiedzie: jp. Tarło starosta stężycki, jp. Szeniawski scholastyk, jks. Pancerzyński kanonik wileńscy, jp. Krzyszkowski, i t. d. Item posłów częstowałem 24
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 58
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
otroki, Przeciw naturze rozum przywodząc, aż groza, Jako ani psa, ani obaczysz kiernoza, Bo ten świnią, tamten się kontentuje suką. Jako diabeł wymyśli, tak się ludzie tłuką: Nie darmo, odmieniając naonczas gospodę, Z człeka się w wieprze naparł, z wieprzami na wodę; Jeśli w Genezarejskim głębokim jezierze Topił świnie, niech człowiek na się miarę bierze, Żeby za wszeteczeństwa srogie, na frymarki, W jezierze go Gehenny nie roztopił siarki. Bojaźni bożej trzeba, żeby jak przy murze Rozum przeciwko żądzy cielesnej naturze Przy niej stał, bo inaczej za szatańskim szumem Pójdzie ciało z swą żądzą, natura z rozumem. 163 (F
otroki, Przeciw naturze rozum przywodząc, aż groza, Jako ani psa, ani obaczysz kiernoza, Bo ten świnią, tamten się kontentuje suką. Jako diabeł wymyśli, tak się ludzie tłuką: Nie darmo, odmieniając naonczas gospodę, Z człeka się w wieprze naparł, z wieprzami na wodę; Jeśli w Genezarejskim głębokim jezierze Topił świnie, niech człowiek na się miarę bierze, Żeby za wszeteczeństwa srogie, na frymarki, W jezierze go Gehenny nie roztopił siarki. Bojaźni bożej trzeba, żeby jak przy murze Rozum przeciwko żądzy cielesnej naturze Przy niej stał, bo inaczej za szatańskim szumem Pójdzie ciało z swą żądzą, natura z rozumem. 163 (F
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 77
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bestyj cienie. Doznał paszcz lwich łaskawych medzki chłopiec mały, gdy go jamy chaldejskie lwim zębom oddały. Nie pomogą do jaskiń wejścia barzo ciemne ani ciał pogrzebionych grobowce podziemne. Zakrytego cię, Locie, w skałach Pan twój ima, i ty, bracie, spod ziemie wołasz na Kaima. Czy wspomnieć, jak się Jonasz topił w bystrej wodzie, któremu sprzyjać morze nie chciało w przygodzie, i ryba, która go już w się połknęła była, znowu go nazad z siebie cało wyrzuciła. Szklanej tylko jest u mnie szklanne morze wiary, bo nic skrycie nie wlezie w przeźroczyste szpary; wtąż groby Libityny już wiary nie mają, bo i z
bestyj cienie. Doznał paszcz lwich łaskawych medzki chłopiec mały, gdy go jamy chaldejskie lwim zębom oddały. Nie pomogą do jaskiń wejścia barzo ciemne ani ciał pogrzebionych grobowce podziemne. Zakrytego cię, Locie, w skałach Pan twój ima, i ty, bracie, spod ziemie wołasz na Kaima. Czy wspomnieć, jak się Jonasz topił w bystrej wodzie, któremu sprzyjać morze nie chciało w przygodzie, i ryba, która go już w się połknęła była, znowu go nazad z siebie cało wyrzuciła. Szklanej tylko jest u mnie szklanne morze wiary, bo nic skrycie nie wlezie w przeźroczyste spary; wtąż groby Libityny już wiary nie mają, bo i z
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 62
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
ozdobne; gdy obaczyli/ a ciebie ćma ludzi twoichże własnych prowadzi do katuszej/ w której miałeś być zaduszony. Mówili tedy: Już nie powstanie dalibóg więcej/ któryby nas po gospodach mordował/ któryby nas do dźwigania zaprzągał: zdrajca nasz/ nie Pan nasz/ zginął. Gdy Faraona Bóg w morzu topił/ tańcowały góry jako barankowie, mówi Pismo ś. Gdy Juliana Apostatę Bóg włócznią swą zabił/ morze tańcowało/ jako niektórzy Historycy piszą: wydzierało się z brzegów swoich/ i oświadczało radości swoje/ które miało/ gdy okrutnego Tyrana piekło pożarło. Toż ja mówię o weselu wszytkiego Chrześcijaństwa/ nawet i Pogaństwa; jako się
ozdobne; gdy obaczyli/ á ćiebie ćmá ludźi twoichże własnych prowádźi do kátuszey/ w ktorey miałeś być záduszony. Mowili tedy: Iuż nie powstánie dalibog więcey/ ktoryby nas po gospodách mordował/ ktoryby nas do dźwigánia záprzągał: zdraycá nász/ nie Pan nász/ zginął. Gdy Pháráoná Bog w morzu topił/ táńcowáły gory iáko báránkowie, mowi Pismo ś. Gdy Iulianá Apostátę Bog włocznią swą zábił/ morze táńcowáło/ iáko niektorzy Historycy piszą: wydźieráło się z brzegow swoich/ y oświadczáło rádośći swoie/ ktore miáło/ gdy okrutnego Tyráná piekło pożárło. Toż ia mowię o weselu wszytkiego Chrześćiáństwá/ náwet y Pogáństwá; iáko się
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 36
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Roku Pańskiego - 1229. Słońce tak się było zaćmiło w same południe, że Gwiazdy jak w Nocy widać było, Kwiatkiewicz Testis, Roku - 1239 CHRONOLOGIA
W Kremonie Mieście Włoskim w Klasztor Święteg oGabriela, gradu sztuka wypadła, na której Krzyż i Twarz CHRYSTUSA była wyobrażona, i JESUS Nazarenus napisano. Gdy sięten Lód topił kroplami ślepy uzdrowiony; Vincentius Histor: lib 30 Roku. - 1240. HUGO Kardynał Zakonu Kaznodziejskiego, admirande pracowite Opus, to jest Bibliorum concordantiam, z pomocą piąciusest Mnichów skoncypował, to jest ile jest słów wszystkich w Starym i Nowym Testamencie, i ile razy położone, wszystkie, przez Alfabet rozłożył, Księgę, Rozdział
Roku Pańskiego - 1229. Słońce tak się było zacmiło w same południe, że Gwiazdy iák w Nocy widać było, Kwiatkiewicz Testis, Roku - 1239 CHRONOLOGIA
W Kremonie Mieście Włoskim w Klasztor Swięteg oGabriela, gradu sztuka wypadła, na ktorey Krzyż y Twarz CHRYSTUSA była wyobrażona, y JESUS Nazarenus napisano. Gdy sięten Lod topił kroplami ślepy uzdrowiony; Vincentius Histor: lib 30 Roku. - 1240. HUGO Kardynał Zakonu Kaznodzieyskiego, admirande pracowite Opus, to iest Bibliorum concordantiam, z pomocą piąciusest Mnichow skoncypował, to iest ile iest słow wszystkich w Starym y Nowym Testamencie, y ile razy położone, wszystkie, przez Alfabet rozłożył, Księgę, Rozdział
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 212
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Malachiasz 3. 2. gdy mówi: Ecce Dominus venit, et quis poterit stare ante adventum ejus? ipse enim quasi Ignis conflans, et sedebit, et liquefaciet et artentum et aurum. A to Pan przyszedł, a któż będzie mógł stać przed obliczem jego? on bowiem jako Ogień zgromadzający, i będzie siedział i topił srebro i złoto. A to jako Sprawiedliwy on, który był sądzony, przyjdzie w drugim przyjściu. I uważaj mój Rabinie, jako opisuje go tamże Prorok. 3. 6. gdy mówi: Tunc ego veniam et intrabo in judicio ad eos, et ero testis verax super adulteris et malis, et perjuris, et
Malachiasz 3. 2. gdy mowi: Ecce Dominus venit, et quis poterit stare ante adventum ejus? ipse enim quasi Ignis conflans, et sedebit, et liquefaciet et artentum et aurum. A to Pan przyszedł, á ktoż będźie mogł stać przed obliczem iego? on bowiem iáko Ogień zgromadzaiący, y będźie śiedźiał y topił srebro y złoto. A to iáko Spráwiedliwy on, ktory był sądzony, przyidźie w drugim przyiśćiu. Y uważay moy Rabinie, iáko opisuie go támże Prorok. 3. 6. gdy mowi: Tunc ego veniam et intrabo in judicio ad eos, et ero testis verax super adulteris et malis, et perjuris, et
Skrót tekstu: SamTrakt
Strona: Cv
Tytuł:
Traktat Samuela rabina błąd żydowski pokazujący
Autor:
Samuel Rabi Marokański
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
Bystre Nurty i bez bródne Donajowe Głębokości. Nie nowina to Bogu mieć Curam wprotekcyjej jego Z. zostającego Ludu.
Jakie tam wdzięczne było spectaculum Chrześcijaństwu nabic się do woli Boskich i swoich głównych nie przyjaciół aż ręce ustawały a przy tym i oczy udelektowac zgubą avindici manu Dei potłumionych kiedy to ten się tego chwytał, ten tego topił jedni długo pływali salwując się, drudzy zaś jako kamień do dna Grąznęli a Zawojejako stada kaczek pływały po Donaju Ów hardy sylistryiski Pasza od Towarzy sza nie bardzo poczęsnego do Hetmana za kark przyprowadzony Drugi Pasza Halepu jako Gołąb siwy temuż Hetmanowi koronnemu Jabłonowskiemu przyprowadzony swoje w Niewolą zabraną opłakiwał sędziwość, kiedy tak wiele inszych i znacznych
Bystre Nurty y bez brodne Donaiowe Głębokosci. Nie nowina to Bogu miec Curam wprotekcyiey iego S. zostaiącego Ludu.
Iakie tam wdzięczne było spectaculum Chrzescianstwu nabic się do woli Boskich y swoich głownych nie przyiacioł asz ręce ustawały a przy tym y oczy udelektowac zgubą avindici manu Dei potłumionych kiedy to ten się tego chwytał, ten tego topił iedni długo pływali salwuiąc się, drudzy zas iako kamięn do dna Grąznęli a Zawoieiako stada kaczek pływały po Donaiu Ow hardy sylistryiski Pasza od Towarzy sza nie bardzo poczęsnego do Hetmana za kark przyprowadzony Drugi Pasza Halepu iako Gołąb siwy temusz Hetmanowi koronnemu Iabłonowskiemu przyprowadzony swoie w Niewolą zabraną opłakiwał sędziwość, kiedy tak wiele inszych y znacznych
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 266v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
W winie zadał opijum. Dziwno mi, skąd data, Że mnie medyk częstuje? — Aż mych fruktów strata W cynowym kubku była, bo tejże minuty Wypiwszy — na dzień i noc byłem snem otruty. I tak ow niemiłośnik w ten czas mnie uskopił!«
Co prawiąc — ow pacjent we łzach oczy topił, Aleć i Pani niemniej; żalem się oboje Zarówno podzielili o urznięte stroje.
Potym z lamentem rzecze: »O wieku mój, wieku! Ale dość ja mam szczerem temu być człowieku; Dobre się długo pomni a złe jeszcze dłużej, Tylko że nam fortuna jakoś w tym nie służy. A właśnie by mi
W winie zadał opijum. Dziwno mi, skąd data, Że mie medyk częstuje? — Aż mych fruktow strata W cynowym kubku była, bo tejże minuty Wypiwszy — na dzień i noc byłem snem otruty. I tak ow niemiłośnik w ten czas mie uskopił!«
Co prawiąc — ow pacyent we łzach oczy topił, Aleć i Pani niemniej; żalem się oboje Zarowno podzielili o urznięte stroje.
Potym z lamentem rzecze: »O wieku moj, wieku! Ale dość ja mam szczerem temu być człowieku; Dobre się długo pomni a złe jeszcze dłużej, Tylko że nam fortuna jakoś w tym nie służy. A właśnie by mi
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 31
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
, Wołoszyn, co go ukrył, zabił go w swym domu; Którego gdy następcy głowę przyniósł ściętą, I on ścięt: nie ujdzie grzech karze suchą piętą. Czego gdy zwąchał Skinder, wyprawi w pogonią; Tych pobrał, drugich pobił; tych w Prutową tonią Żółkiewski do Wołoch z wojskiem 810 CZĘŚĆ PIERWSZA
Nagnał i topił oraz. Jakoweż widziadło Odbieżanym w obozie na serca tam padło, Gdy jedni ranni, drudzy wydarszy się z troku, Nadzy i zmokli, w ciemnym powracali mroku. Żalowi okrutnemu noc strachu dodaje. Dopieroż gdy niepewna nowina powstaje, Że uszli i hetmani, wszyscy jak w odmęcie Biegają, jakoby już w
, Wołoszyn, co go ukrył, zabił go w swym domu; Którego gdy następcy głowę przyniósł ściętą, I on ścięt: nie ujdzie grzech karze suchą piętą. Czego gdy zwąchał Skinder, wyprawi w pogonią; Tych pobrał, drugich pobił; tych w Prutową tonią Żółkiewski do Wołoch z wojskiem 810 CZĘŚĆ PIERWSZA
Nagnał i topił oraz. Jakoweż widziadło Odbieżanym w obozie na serca tam padło, Gdy jedni ranni, drudzy wydarszy się z troku, Nadzy i zmokli, w ciemnym powracali mroku. Żalowi okrutnemu noc strachu dodaje. Dopieroż gdy niepewna nowina powstaje, Że uszli i hetmani, wszyscy jak w odmęcie Biegają, jakoby już w
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 29
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Wiecie o tem, nie wątpię, czerstwą starość jego Wspomniałem w pierwszej pieśni czasu niedawnego; Bo choć mu letnie czoło zmarszczki poorały, Choć bielsze nad śnieg włosy skronie okrywały, Biegał przecię tak żartko na dół i do góry, Jako strzała, lekkiemi przyprawiona pióry, I w rzece, którą Lete zowiemy, imiona Topił, złupiwszy wełny różne i przędziona.
XI.
Bo skoro na brzeg wiru przyszedł czarnawego Szczodry starzec, podołek rozpuszczał swojego Płaszcza i w mętną wodę słowa wydrożone Dobrowolnie upuszczał w brody nieprzebrnione. Ginie bez liczby imion, piasek ich pożera, Z któremi żywa pamięć zarazem umiera: Ledwo ze sta tysięcy, co dna dosięgają Samego
Wiecie o tem, nie wątpię, czerstwą starość jego Wspomniałem w pierwszej pieśni czasu niedawnego; Bo choć mu letnie czoło zmarszczki poorały, Choć bielsze nad śnieg włosy skronie okrywały, Biegał przecię tak żartko na dół i do góry, Jako strzała, lekkiemi przyprawiona pióry, I w rzece, którą Lete zowiemy, imiona Topił, złupiwszy wełny różne i przędziona.
XI.
Bo skoro na brzeg wiru przyszedł czarnawego Szczodry starzec, podołek rozpuszczał swojego Płaszcza i w mętną wodę słowa wydrożone Dobrowolnie upuszczał w brody nieprzebrnione. Ginie bez liczby imion, piasek ich pożera, Z któremi żywa pamięć zarazem umiera: Ledwo ze sta tysięcy, co dna dosięgają Samego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 88
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905