, aże Zdrowsza się eria po morze ukaże. Potem widząc pytam go, jakich więcej było, Czy złych, czy dobrych. „Bodaj — rzecze — się nie śniło O frymarkach! mniemałem, że mi pójdzie sporzej; Poprawiałem, aż ono co dalej, to gorzej. Wszytkie na biesa poszły i najmniejszą troszką Żadna nie wyrównała z najpierwszą nieboszką.” Dobrzeż uczy i w sam cel ta przypowieść zmierza, Że po dobrym obiedzie zła bywa wieczerza, Błahy targ po jarmarku. Głupi rozum człeczy, Skoro straci, dopiero szacuje te rzeczy. 78 (F). NA CHLUBNEGO
Bywszy u senatora znacznego z wizytą, Po wzajemnym
, aże Zdrowsza się aeryja po morze ukaże. Potem widząc pytam go, jakich więcej było, Czy złych, czy dobrych. „Bodaj — rzecze — się nie śniło O frymarkach! mniemałem, że mi pójdzie sporzej; Poprawiałem, aż ono co dalej, to gorzej. Wszytkie na biesa poszły i najmniejszą troszką Żadna nie wyrównała z najpierwszą nieboszką.” Dobrzeż uczy i w sam cel ta przypowieść zmierza, Że po dobrym obiedzie zła bywa wieczerza, Błahy targ po jarmarku. Głupi rozum człeczy, Skoro straci, dopiero szacuje te rzeczy. 78 (F). NA CHLUBNEGO
Bywszy u senatora znacznego z wizytą, Po wzajemnym
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 42
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
karmazynowej podszyty złotogłowem/ mając w ręku kilof złocisty/ na cudnym i strojnym koniu/ jako i insi starsi. Za nim 16. Pokojowych I. M. X. Biskupa Warmińsk. imiona których są te: P. Karwat/ Pawlowski/ Stradzewski/ Werda/ Przecławski/ Stokowski/ Ossowski/ Wilski/ Pilchowicz/ Troszka/ Jarocki/ Staszewski/ Staniewicz/ Prusłowski/ Wernerski/ Żelazowski: wszyscy w żupanach atłasowych popielatych/ w ferezjach i czapkach aksamitnych zielonych/ pod piórmi białemi żorawiemi/ w tenże sposób ustrojeni jako i pierwsi. Za niemi w tropy M. Memon, z Akademią/ którego Młodź nie dała przed sobą inszym w stroju
kármázynowey podszyty złotogłowem/ máiąc w ręku kilof złoćisty/ ná cudnym y stroynym koniu/ iáko y inśi stárśi. Zá nim 16. Pokoiowych I. M. X. Biskupa Warmińsk. imiona ktorych są te: P. Karwat/ Pawlowski/ Stradzewski/ Werda/ Przecławski/ Stokowski/ Ossowski/ Wilski/ Pilchowicz/ Troszká/ Iárocki/ Stászewski/ Stániewicz/ Prusłowski/ Wernerski/ Zelázowski: wszyscy w żupanách átłasowych popielátych/ w ferezyách y czapkach axamitnych źielonych/ pod piormi białemi żorawiemi/ w tenże sposob vstroieni iako y pierwśi. Za niemi w tropy M. Memon, z Akademią/ ktorego Młodź nie dała przed sobą inszym w stroiu
Skrót tekstu: WjazdPar
Strona: a3v
Tytuł:
Wjazd wspaniały posłów polskich do Paryża
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Noc i Dzień zrebie, i ozrzebiła się, to jest tameczny Dzień pół roku trwający, i Noc drugie pół roku trwającą nosiła. Czas bowiem tam między wspomnianemi AEquinoctiami; to jest od Jesiennego, do Wiosnowego AEquinoctium, także pułroczny jest tam Nocą, że Słońca cale nie widać. Gdy jednak u nas Dzień, troszka tam u nich jaśniejsze są te Nocy pułroczne, w które przecięż robią; gdy u nas Noc, u nich całe wielkie ciemności, które oni spaniu destynują, i odpoczynkowi, według Solina i Pliniusza. I tak na Insule Tyle, albo Tule podczas Solstitium Letniego, żadnej nie masz Nocy, a podczas Solstitium Zimowego
Noc y Dzień zrebie, y ozrzebiła się, to iest tameczny Dzień puł roku trwaiący, y Noc drugie puł roku trwaiącą nosiła. Czas bowiem tam między wspomnianemi AEquinoctiami; to iest od Iesiennego, do Wiosnowego AEquinoctium, także pułroczny iest tam Nocą, że Słońca cale nie widać. Gdy iednak u nas Dzień, troszka tám u nich iasnieysze są te Nocy pułroczne, w ktore przecięż robią; gdy u nas Noc, u nich całe wielkie ciemności, ktore oni spaniu destynuią, y odpoczynkowi, według Solina y Pliniusza. Y tak na Insule Thyle, albo Thule podczas Solstitium Letniego, żadney nie masz Nocy, a podczas Solstitium Zimowego
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 191
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
mięsa zajęczego, ususz, utrzyj na proch, z wapnem niegaszonym zmieszaj tą materią posyp litery, zatrzydni żadnego znaku i sladu nie obaczysz pisania, jako wyczytał w starym bardzo Egzemplarzu. Mazaldus. Jak zielony zrobić atrament?
Wycisnij soku z ruty, przymieszaj gryszpanu, trochę szafranu, utrzyj razem, agdy zechcesz pisać przylej wody troszka, włóż gummy. Mizaldus i Alexius. Co czynić aby kurcze pieczone tańcowało na stole, albo Chleb?
Weź srebra żywego, wpióro albo w słoiczek, dobrze zatkaj, włóż w ciepłe kurcze, lub w Chleb ciepły, tedy to oboje, jak się żywe srebro rozgrzeje, po stole tańcować będzie, z zadziwieniem
mięsá zaięczego, ususz, utrzyi na proch, z wapnem niegaszonym zmieszay tą máteryą posyp litery, zatrzydni żádnego znaku y sladu nie obaczysz pisania, iako wyczytał w starym bardzo Exemplarzu. Mazaldus. Iak zielony zrobić atrament?
Wycisniy soku z ruty, przymieszay gryszpanu, troche száfranu, utrziy razem, agdy zechcesz pisać przyley wody troszka, włoż gummy. Mizaldus y Alexius. Co czynić aby kurcze pieczone tańcowało na stole, albo Chleb?
Weź srebra żywego, wpioro albo w słoiczek, dobrze zatkay, włoż w ciepłe kurcze, lub w Chleb ciepły, tedy to oboie, iak się żywe srebro rozgrzeie, po stole tańcować będzie, z zadziwieniem
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 514
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
żeby się tylko wodą zalał/ stemperować trochę lentrychem albo klejem rzadko rozpuszczonym. Tak z gotowego płótna zielonego listków narzniesz/ albo wyrzniesz żelazem ostrym/ na to zrobionym na kształt li- stka. Rozpuść na koniec gummi/ gęsto nią namażesz listek dla glansu. Mogą być i z papieru klejonego listki. Do farby zaś zielonej przydawszy troszkę szafranu/ będą jasno zielone. Może wprzód i gummą git sfarbować żółto/ a potym nanieść zielono. Drudzy z pilnością większą ale bez laugrunu/ tak/ sobie postąpić każą. Wziąć funt naprzykład gryszpanu/ stłuc miałko/ nalać nań z pół garca dobrego octu winnego/ zamieszać dobrze/ przez dzień cztery/ albo
żeby się tylko wodą záláł/ stemperowáć trochę lentrychem álbo kliiem rzádko rozpuszczonym. Tak z gotowego płotná zielonego listkow nárzniesz/ álbo wyrzniesz żelázem ostrym/ ná to zrobionym ná ksztáłt li- stká. Rospuść ná koniec gummi/ gęsto nią námáżesz listek dlá glánsu. Mogą bydź i z pápieru kleionego listki. Do fárby záś zieloney przydáwszy troszkę száfránu/ będą iásno zielone. Może wprzod i gummą git zfarbowáć zołto/ á potym nanieść zielono. Drudzy z pilnośćią większą ále bez láugrunu/ tak/ sobie postąpić káżą. Wziąć funt náprzykłád gryszpánu/ stłuc miáłko/ náláć náń z puł gárcá dobrego octu winnego/ zámieszáć dobrze/ przez dźień cztery/ albo
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 201
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
wierzchu pokaże nieczystego jak skoreczka. Włóż na żywe srebro kartę papieru/ tak wielką jako jest szkło. Otrzyj szkło żeby było piękne/ przyłóz je na papier/ potym ręką lewą przyciskaj szkło/ a prawą powoli kartę z pod niego z blaszki ściągaj/ gdy cale sciągniesz/ przyciśnij skło ciężarem jakim/ po chwilce podnieś troszkę szkło z blaszką jednym krajem/ aby żywe srebro ściekało/ potym wyżej podnieś/ a tak przyschnie po wolej blaszka do szkła. Jeżeli chcesz aby prędko wyschło/ i zaraz było do używania/ tak uczyń/ weś ołowiu i cyny równe części/ marchezyty jak to dwoje/ tę rozpuść/ wlej do niej cynę i
wierzchu pokáze nieczystego iák skoreczká. Włoż na żywe srebro kártę papieru/ ták wielką iáko iest śkło. Otrzyi śkło żeby było piękne/ przyłoz ie ná pápier/ potym ręką lewą przyćiskáy śkło/ á práwą powoli kártę z pod niego z blászki śćiągay/ gdy cále zćiągniesz/ przyćiśniy skło ćięzárem iákim/ po chwilce podnieś troszkę śkło z blászką iednym kráiem/ áby zywe srebro śćiekało/ potym wyżey podnieś/ á ták przyschnie po woley blaszká do skłá. Ieżeli chcesz áby prętko wyschło/ i záraz było do używánia/ ták uczyń/ weś ołowiu i cyny rowne częśći/ márchezyty iák to dwoie/ tę rozpuść/ wley do niey cynę i
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 297
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
Starszych janczarów wnet z nim wyprawuje. I jeno wchodzą w dziedziniec do zamku, Wołodyjowski leży pełen szwanku. Bo gdy te prochy ogniami rzucili. Po wszystkim zamku działa zapalili, Co to w pośrodku stali z kartaczami, Tamo ich byli postawiali sami. Gdy zajźrzał ogień ten, Wołodyjowski Chciał się na koniu za wał umknąć troszki, A wtem kartacze, będąc zapalone, Precz mu wyrwali głowy tylnią stronę. Kość wszystka z mózgiem nie wiem, gdzie się działa, Tylko twarz z okiem jednym się została.
Tam poległ wtenczas, snem twardo uśpiony, Chyba w dzień sądny będzie obudzony. Młodzian, co był z nim, szlachectwem Markowski, Ten
Starszych janczarów wnet z nim wyprawuje. I jeno wchodzą w dziedziniec do zamku, Wołodyjowski leży pełen szwanku. Bo gdy te prochy ogniami rzucili. Po wszystkim zamku działa zapalili, Co to w pośrodku stali z kartaczami, Tamo ich byli postawiali sami. Gdy zajźrzał ogień ten, Wołodyjowski Chciał się na koniu za wał umknąć troszki, A wtem kartacze, będąc zapalone, Precz mu wyrwali głowy tylnią stronę. Kość wszystka z mózgiem nie wiem, gdzie się działa, Tylko twarz z okiem jednym się została.
Tam poległ wtenczas, snem twardo uśpiony, Chyba w dzień sądny będzie obudzony. Młodzian, co był z nim, szlachectwem Markowski, Ten
Skrót tekstu: MakSRelBar_II
Strona: 188
Tytuł:
Relacja Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672 ...
Autor:
Stanisław Makowiecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Opatrzności Boskiej są i najbarziej Jego łaskawości Człowiek zażywa, będąc na wyobrażenie Jego reformowany; nad insze stworzenie Ma rozum, pamięć, wolą, i tymi siełami Może być podcie równym z boskiemi synami. Jest mi to barzo w wielkim podziwieniu, Że dopuszcza, chociajże zacnemu stworzeniu, W nędzy, w kłopocie, w troszkach, w kłopotach wszelakich Zażywać: żaden sobie w świecie dni jednakich Nie może obieczować, bo kto dziś wesoły, Jutro śmierć nieużyta w podziemne padoły Płasza go, a schronić żaden się jeśli mocy, Chyba komu więc doda Bóg swojej pomocy. A to i ja , dziad stradny, na mój włosz sędziwy, Powłaczam
Opatrzności Boskiej są i najbarziej Jego łaskawości Człowiek zażywa, będąc na wyobrażenie Jego reformowany; nad insze stworzenie Ma rozum, pamięć, wolą, i tymi siełami Może być podcie rownym z boskiemi synami. Jest mi to barzo w wielkim podziwieniu, Że dopuszcza, chociajże zacnemu stworzeniu, W nędzy, w kłopocie, w troszkach, w kłopotach wszelakich Zażywać: żaden sobie w świecie dni jednakich Nie może obieczować, bo kto dziś wesoły, Jutro śmierć nieużyta w podziemne padoły Płasza go, a schronić żaden się jeśli mocy, Chyba komu więc doda Bog swojej pomocy. A to i ja , dziad stradny, na moj włosz sędziwy, Powłaczam
Skrót tekstu: DialDzieńOkoń
Strona: 111
Tytuł:
Dialog na dzień Narodzenia
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1641 a 1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
do Naszego obozu nasłali szwaczek i tu dziwna ze w kraju tak obfitym gdzie unas wszystkiego było pełno, A oni byli Tydzień Na miejscu postali to zaraz do nas po kweście przysłali zony. Przyszła kobieta nadobna młoda achuda jako by z najcięższego oblezenia. To Oracja taka wszystka przyszedszy do szałasu. Mos Pan Polak daj troszki kleb, będziem tobie koszul uszyć To spojrzawszy na owę nędzną to się musiało dać Jałmużnę komu tez potrzeba było koszulę szyc to szyła i tydzięń i dwie Niedzieli jakoż nietrudno było o płótno bo ich wozili Z Czaty podostatkiem a uszyc nie miał kto bos my W Wojsku mieli tylko jednę kobietę Trębaczkę stej racjej tedy była
do Naszego obozu nasłali szwaczek y tu dziwna ze w kraiu tak obfitym gdzie unas wszystkiego było pełno, A oni byli Tydzięn Na mieyscu postali to zaraz do nas po kwescie przysłali zony. Przyszła kobieta nadobna młoda achuda iako by z naycięszszego oblezenia. To Oracyia taka wszystka przyszedszy do szałasu. Mos Pan Polak day troszki kleb, będzięm tobie koszul uszyć To spoyrzawszy na owę nędzną to się musiało dac Iałmuznę komu tez potrzeba było koszulę szyc to szyła y tydzięń y dwie Niedzieli iakoz nietrudno było o płotno bo ich wozili Z Czaty podostatkiem a uszyc nie miał kto bos my W Woysku mieli tylko iednę kobietę Trębaczkę ztey racyiey tedy była
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 57
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
— ale pójdzie sporzej, Gdzie do prezerwatywy przystąpią doktorzy. Kiedy pilno uważam cerę Waszecinę, Znaczną widzę do prędkiej choroby przyczynę. Lepiej by jej zabiegać, bo to już po czasie, Jako mówią Polacy, skoro się w cię wpasie. Są od tego syropy, konfekty, są proszki, Tylko dla zdrowia kosztu odżałować troszki.” „Mniejsza by o koszt, ale czując zdrowym — rzekę — Czynić się chorym? na co panoszyć aptekę? Waszeci dwadzieścia lat? niech będzie z okładem, Jam w siedmiudziesiąt kilku zgrzybiałym już dziadem, Wiadom-em swej na ciele i duszy natury. Mędrsze by musiały być jajca niżli kury. Raz
— ale pójdzie sporzej, Gdzie do prezerwatywy przystąpią doktorzy. Kiedy pilno uważam cerę Waszecinę, Znaczną widzę do prędkiej choroby przyczynę. Lepiej by jej zabiegać, bo to już po czasie, Jako mówią Polacy, skoro się w cię wpasie. Są od tego syropy, konfekty, są proszki, Tylko dla zdrowia kosztu odżałować troszki.” „Mniejsza by o koszt, ale czując zdrowym — rzekę — Czynić się chorym? na co panoszyć aptekę? Waszeci dwadzieścia lat? niech będzie z okładem, Jam w siedmiudziesiąt kilku zgrzybiałym już dziadem, Wiadom-em swej na ciele i duszy natury. Mędrsze by musiały być jajca niżli kury. Raz
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 329
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987