. Więc zaś Lisken bierze I toż samo jej zada. Ona też w tej mierze Nie bawiąc się odpowie: Poznasz to z mej gęby, Żem starsza, gdy on niema, a ja zaś mam zęby. I tę pochwalił. Tylko Trudka już zostaje, Którą odwiódłszy tęż rzecz samę jej zadaje. Owa trząsnąwszy głową, rzecze: Ha, mój panie! Coć mi to za głębokie i trudne zgadanie? Jam dziewka jako ma być, on ani dziecięcych Lat nie ma, ale jeszcze prawie niemowlęcych. Bo i dziś przez całą noc, aż do dziennej pory
Klaśnie rękami winiarz: Toć w rumel trafiła, To to
. Więc zaś Lisken bierze I toż samo jej zada. Ona też w tej mierze Nie bawiąc się odpowie: Poznasz to z mej gęby, Żem starsza, gdy on niema, a ja zaś mam zęby. I tę pochwalił. Tylko Trudka już zostaje, Ktorą odwiodszy tęż rzecz samę jej zadaje. Owa trząsnąwszy głową, rzecze: Ha, moj panie! Coć mi to za głębokie i trudne zgadanie? Jam dziewka jako ma być, on ani dziecięcych Lat nie ma, ale jeszcze prawie niemowlęcych. Bo i dziś przez całą noc, aż do dziennej pory
Klaśnie rękami winiarz: Toć w rumel trafiła, To to
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 302
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Dał mu się wilk uprosić, położył się na bok, Baran, wlazszy na górę, bieżał z góry co wskok, Uderzył wilka w zęby swoimi rogami, Aż się mu zaświecieło tam miedzy oczami. Jakoby trochę omdlał. Baran do wsi pędzi, Wilk się porwie, przecie go głód po brzuchu smędzi. Stanąwszy, trząśnie sobą: był w rżyci, czy nie był? Także prędko ten baran przez mój żywot przebył? A jam się tak spodziewał, będzie dłużej w brzuchu Leżał, kiedy z kościami wbieży i w kożuchu. Widzę, żem się oszukał nad moje mniemanie; Niechaj potym jem jak wilk, gdy się co dostanie
Dał mu się wilk uprosić, położył się na bok, Baran, wlazszy na górę, bieżał z góry co wskok, Uderzył wilka w zęby swoimi rogami, Aż się mu zaświecieło tam miedzy oczami. Jakoby trochę omdlał. Baran do wsi pędzi, Wilk się porwie, przecie go głód po brzuchu smędzi. Stanąwszy, trząśnie sobą: był w rżyci, czy nie był? Także prędko ten baran przez mój żywot przebył? A jam się tak spodziewał, będzie dłużej w brzuchu Leżał, kiedy z kościami wbieży i w kożuchu. Widzę, żem się oszukał nad moje mniemanie; Niechaj potym jem jak wilk, gdy się co dostanie
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 26
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
pokost Barwicę lepiej przyjął. Trochę zaś ramy z płótnem nachyliwszy/ a podbijając ręką Barwicę z płótna spędzisz nie potrzebną. Ostatek i zdmuchniesz. A tak zostanie Barwica na pokoście/ tam tylko gdzie powinna. To uczyniwszy/ na jednej części płótna; tymże sposobem sobie postąpisz i na ostatku/ pokostem napuściwszy/ Barwicą go trząsnąwszy etc. Gdy już cale Floryzowanie Barycą skończysz. Wezmij blejwasu albo białej farby/ dobrze na kamieniu malarskim utartej. Rozpraw ją pokostem schnącym białym malarskim. Rozprawiwszy miejsca miedzy floryzo waniem i barwicą zostałe/ nią pomaluj. A będzie miał Altembas tak wydatny/ że go (osobliwie trochę zdala) nikt nie rozezna od prawdziwego
pokost Bárwicę lepiey przyiął. Trochę záś rámy z płotnem náchyliwszy/ a podbiiáiąc ręką Bárwicę z płotna zpędźisz nie potrzebną. Ostátek i zdmuchniesz. A ták zostánie Bárwicá na pokośćie/ tám tylko gdzie powinná. To uczyniwszy/ ná iedney częśći płotná; tymże sposobem sobie postąpisz i ná ostátku/ pokostem nápuśćiwszy/ Bárwicą go trząsnąwszy etc. Gdy iuż cale Floryzowánie Báricą skonczysz. Wezmiy bleywásu álbo biáłey fárby/ dobrze ná kámieniu málarskim utartey. Rozpraw ią pokostem schnącym biáłym málárskim. Rozpráwiwszy mieyscá miedzy floryzo wániem i bárwicą zostáłe/ nią pomáluy. A będźie miáł Altembás ták wydátny/ że go (osobliwie trochę zdalá) nikt nie rozezná od práwdźiwego
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 68
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
j. k. mci i im. p. administratorowi. Ten przemysł stygarowi należy, gdyż podczas nie tylko się trafia szkoda na solach szybikowych, ale często i na zielonych dla przypadków ut supra stygar szwankować musi, ale nadto dla przygód różnych bez przyczyny kopackiej szkoda się przytrafia, jako przy bliskim przebiciu nad pustą ścianą trząśnie albo kamień chwyci, albo się jarczasty strych trafi, albo słój źle idzie, albo przy błocie, choć na odchodzie, albo na przepruszystej ścianie, jako to na Krupińskim - z tych przyczyn kłapeć i ława dobrze nie weźmie albo się przepada. Toż się i na bankowaniu przytrafia, z których przyczyn stygar znacznie szwankował
j. k. mci i im. p. administratorowi. Ten przemysł stygarowi należy, gdyż podczas nie tylko się trafia szkoda na solach szybikowych, ale często i na zielonych dla przypadków ut supra stygar szwankować musi, ale nadto dla przygód różnych bez przyczyny kopackiej szkoda się przytrafia, jako przy bliskim przebiciu nad pustą ścianą trząśnie albo kamień chwyci, albo się jarczasty strych trafi, albo słój źle idzie, albo przy błocie, choć na odchodzie, albo na przepruszystej ścianie, jako to na Krupińskim - z tych przyczyn kłapeć i ława dobrze nie weźmie albo się przepada. Toż się i na bankowaniu przytrafia, z których przyczyn stygar znacznie szwankował
Skrót tekstu: InsGór_1
Strona: 16
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1615 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963
kiedy chce wypić, zamieszawszy całkiem, Człek żartowny, upluskał czarną brodę białkiem; Aż siedząc przeciw niemu: „Chłopcze, podaj w skoki Ptaszynkę moję, zmierzę we krzu do tej sroki.” Postrzegł się przy gotowej i ów odpowiedzi: „Darmo to, Panie Bracie, pewnie nie dosiedzi.” A oraz brodą trząśnie i „sio!” rzecze sroce, A ta przez stół w półczoła owemu jak z proce. „Dajże teraz rucznicę, bo na polu siadła Z gęstwiny; choćby miała sto skrzydeł, przepadła.” Wszyscy w śmiech, potem w wino, że na onę srokę Już ich dzisia nie puszczę, do jutra
kiedy chce wypić, zamieszawszy całkiem, Człek żartowny, upluskał czarną brodę białkiem; Aż siedząc przeciw niemu: „Chłopcze, podaj w skoki Ptaszynkę moję, zmierzę we krzu do tej sroki.” Postrzegł się przy gotowej i ów odpowiedzi: „Darmo to, Panie Bracie, pewnie nie dosiedzi.” A oraz brodą trząśnie i „sio!” rzecze sroce, A ta przez stół w półczoła owemu jak z proce. „Dajże teraz rucznicę, bo na polu siadła Z gęstwiny; choćby miała sto skrzydeł, przepadła.” Wszyscy w śmiech, potem w wino, że na onę srokę Już ich dzisia nie puszczę, do jutra
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 536
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wina beczek starego dwanaście Także i wełny cetnarów ośmnaście Tylko żeby go do brzegu bliskiego (A było staj ów z pięćdziesiąt do niego) Na bacie odwiózł i na ziemi stawił, A zdrowie jego ze strachu wybawił. O to go prosił, bojący się trwogi, A kilka go kroć obłapił za nogi. A on — trząsnąwszy głową i rękami: ,,Czyli nie widzisz — rzecze — co się z nami Dzieje? jako nas prawie zalewają Szturmy i barzo z okrętem rzucają? A cóż, gdybym miał bat na wodę złożyć I ciebie na ląd — jako chcesz — przewozić! Ledwo by tylko który wał nas rzucił, Zaraz by
wina beczek starego dwanaście Także i wełny cetnarów ośmnaście Tylko żeby go do brzegu bliskiego (A było staj ów z pięćdziesiąt do niego) Na bacie odwiózł i na ziemi stawił, A zdrowie jego ze strachu wybawił. O to go prosił, bojący się trwogi, A kilka go kroć obłapił za nogi. A on — trząsnąwszy głową i rękami: ,,Czyli nie widzisz — rzecze — co się z nami Dzieje? jako nas prawie zalewają Szturmy i barzo z okrętem rzucają? A cóż, gdybym miał bat na wodę złożyć I ciebie na ląd — jako chcesz — przewozić! Ledwo by tylko który wał nas rzucił, Zaraz by
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 136
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tego się biodry Niemniej donajczyk w swoim biegu szczodry Ścigając trzyma. Po niem bachmat bieży, Aż mu się grzywa z obydwu stron jeży Świszcząc po wietrze. Wołoszyn folguje Zrazu swym nogom i tyłu pilnuje, Bo tak sam pan chciał. A tak gdy parują, A już pół kresu konie się być czują, Bachmat — trząsnąwszy mocno swoją grzywą I przeprysnąwszy skoczy nogą żywą Naprzód przed wszytkich; a donajczyk znowu Sili się przedeń jakoby z narowu Swojej grzeczności — i on nie pośledni, Lecz albo równy, albo chce być przedni. Skąd ludzie wszyscy prawie rozumieli, Że te dwa konie z sobą wespół mieli Przypaść do kresu, ponieważ już dalej
tego się biodry Niemniej donajczyk w swoim biegu szczodry Ścigając trzyma. Po niem bachmat bieży, Aż mu się grzywa z obydwu stron jeży Świszcząc po wietrze. Wołoszyn folguje Zrazu swym nogom i tyłu pilnuje, Bo tak sam pan chciał. A tak gdy parują, A już pół kresu konie się być czują, Bachmat — trząsnąwszy mocno swoją grzywą I przeprysnąwszy skoczy nogą żywą Naprzód przed wszytkich; a donajczyk znowu Sili się przedeń jakoby z narowu Swojej grzeczności — i on nie pośledni, Lecz albo równy, albo chce być przedni. Skąd ludzie wszyscy prawie rozumieli, Że te dwa konie z sobą wespół mieli Przypaść do kresu, ponieważ już dalej
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 164
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zetnie mieczem sprawiedliwym!” Tak rzekł — a słudzy, którzy przy tym stali, Wziąwszy go w łańcuch pod sztabę schowali, Lecz niebo przecię, co instygowało Na ten występek, jeszcze nie przestało Mścić się o ten grzech. Bo oto z północy Szkaradny obłok, nieźliczone mocy Z wiatrów zebrawszy i Boreaszową Gębę odąwszy a trząsnąwszy głową, Leci z Furyją między srogie wały, Które już przedtym na morzu szalały. A tam z drugiemi zjąwszy się burzami I swój wiatr z ichże złączywszy wiatrami — Ryknie i dmuchnie i ze wszystkiej duszy Piersiami tchnąwszy wszystkich wód poruszy, Wtym okręt skoczy z płaczliwemi głosy Jak strzała wzgórę niemal pod niebiosy — I znowu
zetnie mieczem sprawiedliwym!” Tak rzekł — a słudzy, którzy przy tym stali, Wziąwszy go w łańcuch pod sztabę schowali, Lecz niebo przecię, co instygowało Na ten występek, jeszcze nie przestało Mścić się o ten grzech. Bo oto z północy Szkaradny obłok, nieźliczone mocy Z wiatrów zebrawszy i Boreaszową Gębę odąwszy a trząsnąwszy głową, Leci z Furyją między srogie wały, Które już przedtym na morzu szalały. A tam z drugiemi zjąwszy się burzami I swój wiatr z ichże złączywszy wiatrami — Ryknie i dmuchnie i ze wszystkiej duszy Piersiami tchnąwszy wszystkich wód poruszy, Wtym okręt skoczy z płaczliwemi głosy Jak strzała wzgórę niemal pod niebiosy — I znowu
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 194
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jestem udręczon/ a mianowicie żem na jednym Cmentarzu krew przelał/ i z rannego sukniąm zdarł/ tę na mię kładą/ która mi barziej niżli jaka góra cięży. I prosił żeby zań modytwy mieć kazał. A gdy on pytał/ jeśliby od tego a tego Kapłana te modlitwy mieć chciał: a on trząsnął głową pokazując że nie chciał. Potym zopytał/ jeśliby chciałżeby ten a ten pustelnik zań się modlił. Zatym on: O dałby to Pan Bóg/ żeby się ten za mię modlił. Co gdy mu on obiecał. Rzekł: A ja też tobie powiadam/ że przeżywszy dwie lecie/ umrzesz
ięstem vdręczon/ á miánowićié żem ná iednym Cmentarzu krew przelał/ y z ránnego sukniąm zdárł/ tę ná mię kłádą/ ktora mi bárźiey niżli iáka gora ćięży. Y prośił żeby zań moditwy miec kazał. A gdy on pytał/ iesliby od tego á tego Kápłaná te modlitwy mieć chciał: á on trząsnął głową pokázuiąc że nie chćiał. Potym zopytał/ ieśliby chćiałżeby ten a ten pustelnik zań sie modlił. Zátym on: O dałby to Pan Bog/ żeby sie ten zá mię modlił. Co gdy mu on obiecał. Rzekł: A ia też tobie powiádam/ że przeżywszy dwie lecie/ vmrzesz
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 286
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
/ a także i uszy oliwą/ i masłem: i mając taistrę u szyje abo u ramienia/ puszcza się po onym powrozie na dno (morze tam nie jest głębsze/ tylko na 18. sążniów:) Tam już będąc/ jak narychlej może/ zbiera rękami po dnie/ i napełnia onę taistrę ostregami: potym trząśnie powrozem. Na który znak towarzysze jego/ z tejże barki ciągną zaraz powróz/ a z nimi onego rybitwa. Spuszczają potym porządnie i drugich/ aż tak napełnią barkę. W wieczor każda gromada idzie do budy swej/ tam składają na kupę swoje one ostregi: i nie ruchają ich/ aż się skończy łów ich
/ á tákże y vszy oliwą/ y másłem: y máiąc táistrę v szyie ábo v rámieniá/ puscza się po onym powroźie ná dno (morze tám nie iest głębsze/ tylko ná 18. sążniow:) Tám iuż będąc/ iák narychley może/ zbiera rękámi po dnie/ y nápełnia onę táistrę ostregámi: potym trząśnie powrozem. Ná ktory znák towárzysze iego/ z teyże barki ćiągną záraz powroz/ á z nimi onego rybitwá. Spusczáią potym porządnie y drugich/ áż ták nápełnią barkę. W wieczor káżda gromádá idźie do budy swey/ tám skłádáią ná kupę swoie one ostregi: y nie rucháią ich/ áż się skończy łow ich
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 182
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609