Tak barzo się bez wszelkiej nie kłaniał potrzeby. A ten znowu, dziękując, do ziemie się zgina, Że Kain Abla zabił, nie Abel Kaina. Niepodobna utrzymać śmiechu było w sercu. Na koniec mu się nogi uplącą w kobiercu, Padnie jak długi, w ziemię uderzywszy nosem; Co gorsza, na cały dom trzaśnie spodnim głosem. Skończy się oracja, bo skoro zakadzą, Żeby się nie chciał usrać, z izby go prowadzą. 293 (F). KĘDY ŻONA NAJLEPSZA
Kędy żona najlepsza? „W domu — rzekę — u mnie.” Aż frant: „Mylisz się, lepsza w łóżku, potem w trumnie.”
Tak barzo się bez wszelkiej nie kłaniał potrzeby. A ten znowu, dziękując, do ziemie się zgina, Że Kain Abla zabił, nie Abel Kaina. Niepodobna utrzymać śmiechu było w sercu. Na koniec mu się nogi uplącą w kobiercu, Padnie jak długi, w ziemię uderzywszy nosem; Co gorsza, na cały dom trzaśnie spodnim głosem. Skończy się oracyja, bo skoro zakadzą, Żeby się nie chciał usrać, z izby go prowadzą. 293 (F). KĘDY ŻONA NAJLEPSZA
Kędy żona najlepsza? „W domu — rzekę — u mnie.” Aż frant: „Mylisz się, lepsza w łóżku, potem w trumnie.”
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 127
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mądry, porachujże, błaźnie.” Zliczy ów trzy, a pani: „Jeszcze koniec nie tu, Zrób z tych trzech zaraz dziewięć.” „Takiego sekretu Nie rozumiem — odpowie — zrób go Waszeć sama.” Toż uderzywszy dłonią w one kreski dama, Pokaże mu drugie trzy i takimże razem Trzaśnie go, bez zakładu, w tłustą gębę płazem. Kazawszy dać zwierciadło: „Niechaj — prawi — patrzy Na stole i na dłoni, i swej gębie na trzy; Trzy razy trzy takowym dziewięć będzie drukiem.” Potem wódki kieliszek dała munsztułukiem. A rozprawniś nieborak, wziąwszy tak w pysk marnie: „Diaboł —
mądry, porachujże, błaźnie.” Zliczy ów trzy, a pani: „Jeszcze koniec nie tu, Zrób z tych trzech zaraz dziewięć.” „Takiego sekretu Nie rozumiem — odpowie — zrób go Waszeć sama.” Toż uderzywszy dłonią w one kreski dama, Pokaże mu drugie trzy i takimże razem Trzaśnie go, bez zakładu, w tłustą gębę płazem. Kazawszy dać zwierciadło: „Niechaj — prawi — patrzy Na stole i na dłoni, i swej gębie na trzy; Trzy razy trzy takowym dziewięć będzie drukiem.” Potem wódki kieliszek dała munsztułukiem. A rozprawniś nieborak, wziąwszy tak w pysk marnie: „Diaboł —
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 162
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
klasztorze; Ale ta książka odważna na grzechy, Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy: Wyrzecze, co chce, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skróchmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem ci chęć do czytania srogą I
klasztorze; Ale ta książka odważna na grzechy, Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy: Wyrzecze, co chce, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skrochmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem ci chęć do czytania srogą I
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 309
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Panna służbista także, ubrawszy się pięknie, O panu nic nie myśli, bo też ani stęknie, Mając wygotowane w swym moździerzu kule, Nie chce brukać i dźwignie z spódnicą koszule; Tyłem drzwi otworzywszy, tak idzie z komnaty: Tylko co ma dać ognia przez dekiel kosmaty I wypuścić na flejtuch sadzone strzelisko, Trzaśnie ją pan dłonią w rzyć, jako była blisko. Dodał niespodziewany impetu trefunek, Że pana między oczy uderzy ładunek: Z tejże zaraz fuzyjej gęsty szrot, a z drugiej Gorącego ukropu wypuściła strugi. Więc miasto nabożeństwa idący do wanny: Nie rozumiałem, że tak nabijają panny. 421. KTO NIE DOJŹRY OCZKIEM
Panna służbista także, ubrawszy się pięknie, O panu nic nie myśli, bo też ani stęknie, Mając wygotowane w swym możdżerzu kule, Nie chce brukać i dźwignie z spódnicą koszule; Tyłem drzwi otworzywszy, tak idzie z komnaty: Tylko co ma dać ognia przez dekiel kosmaty I wypuścić na flejtuch sadzone strzelisko, Trzaśnie ją pan dłonią w rzyć, jako była blisko. Dodał niespodziewany impetu trefunek, Że pana między oczy uderzy ładunek: Z tejże zaraz fuzyjej gęsty szrot, a z drugiej Gorącego ukropu wypuściła strugi. Więc miasto nabożeństwa idący do wanny: Nie rozumiałem, że tak nabijają panny. 421. KTO NIE DOJŹRY OCZKIEM
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 368
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sercu pytając, szpiku w kościach siąga (Kto wie, jeśli i zazdrość, choć skrycie, nie maca): Gdzież teraz on twój Jerzy? Tak Bóg pysznych skraca. Kazałeś nań i w domu, kazał na publice; Padły twoje radości, padły obietnice: Zmierzła Bogu i ludziom, jako biczem trzaśnie Zbywszy go niespodzianie, twoja pycha zgaśnie. Cóż czynić i co mówić? Słysząc prawdę szczerą, Inszych ta kole w oczy, mnie rąbie siekierą; Rąbie, sercu za każdym dając ranę cięciem, Wspominając rozstanie z kochanym dziecięciem. Nie urągajcie, grzechy, nie urągaj i ty, Strapionemu, języku, sercu, jadowity
sercu pytając, szpiku w kościach siąga (Kto wie, jeśli i zazdrość, choć skrycie, nie maca): Gdzież teraz on twój Jerzy? Tak Bóg pysznych skraca. Kazałeś nań i w domu, kazał na publice; Padły twoje radości, padły obietnice: Zmierzła Bogu i ludziom, jako biczem trzaśnie Zbywszy go niespodzianie, twoja pycha zgaśnie. Cóż czynić i co mówić? Słysząc prawdę szczerą, Inszych ta kole w oczy, mnie rąbie siekierą; Rąbie, sercu za każdym dając ranę cięciem, Wspominając rozstanie z kochanym dziecięciem. Nie urągajcie, grzechy, nie urągaj i ty, Strapionemu, języku, sercu, jadowity
Skrót tekstu: PotAbKuk_III
Strona: 345
Tytuł:
Abrys ostatniego żalu
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1691
Data wydania (nie wcześniej niż):
1691
Data wydania (nie później niż):
1691
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przychodzącego. Rzekł Pan. A Książę szatę rozdarszy na sobie/ Zbluźnił/ pry; Na cóż świadków trzeba tu tej probie? Ioan: 2. Matth: 26. Mar: 14. Pamiątka
Otoście tu bluźnierstwo z ust jego słyszeli/ Co się wam zda? A zatym wszyscy zawrzeszczeli: Jako/ gdy piorun trzaśnie na kamienne progi/ Godzien jest śmierci Panie; Godzien śmierci srogiej. Rozlega się straszny głos: jedni tu wołają: Godzien śmierci; tam drudzy tegoż powtarzają. Godzien śmierci/ po wszystkiej krzyczą kamienicy Dekret wyszedł: Już będzie dziś na szubienicy Jezus, który się Bogiem i Chrystusem zowie. A tu/ co bliższy
przychodzącego. Rzekł Pan. A Kśiążę szátę rozdárszy ná sobie/ Zbluźnił/ pry; Ná cosz świádkow trzebá tu tey probie? Ioan: 2. Matth: 26. Mar: 14. Pámiątká
Otośćie tu bluźnierstwo z vst iego słyszeli/ Co się wam zda? A zátym wszyscy záwrzeszczeli: Iáko/ gdy piorun trzáśnie ná kámienne progi/ Godźien iest śmierći Pánie; Godźien śmierći srogiey. Rozlega się strászny głos: iedni tu wołáią: Godźien śmierći; tám drudzy tegoż powtarzáią. Godźien śmierći/ po wszystkiey krzyczą kámienicy Dekret wyszedł: Iuż będźie dźiś ná szubienicy IESVS, ktory się Bogiem y Chrystusem zowie. A tu/ co bliższy
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 28.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
zaraz lękną niepodobnie; Choć i zając mizerny, kiedy nań list pada, Chyba że sporą gałąź wiatr łomie, dosiada. Lada trefunek ludzki, sen ich nawet zmiesza: Jeśli się koło domu wrona kracząc wiesza, Jeśli świeca, choć nikt jej nie zadmuchnął, gaśnie, Łyżka z garści wypadnie, tragarz w izbie trzaśnie, I inszych plotek siła, abo guseł raczej — Zaraz wątpią o sobie, zaraz do rozpaczy. Stąd wziąwszy chorób, śmierci, żalu, szkody wróżkę, Ci suchoty, ci świętą obiecują dróżkę, Ci wota do obrazów; żaden do pokuty, Wszyscy do rzeczy zwierzchnich, nikt się nie ma ku tej, Choć
zaraz lękną niepodobnie; Choć i zając mizerny, kiedy nań list pada, Chyba że sporą gałąź wiatr łomie, dosiada. Leda trefunek ludzki, sen ich nawet zmiesza: Jeśli się koło domu wrona kracząc wiesza, Jeśli świeca, choć nikt jej nie zadmuchnął, gaśnie, Łyżka z garści wypadnie, tragarz w izbie trzaśnie, I inszych plotek siła, abo guseł raczej — Zaraz wątpią o sobie, zaraz do rozpaczy. Stąd wziąwszy chorób, śmierci, żalu, szkody wróżkę, Ci suchoty, ci świętą obiecują dróżkę, Ci wota do obrazów; żaden do pokuty, Wszyscy do rzeczy zwierzchnich, nikt się nie ma ku tej, Choć
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 245
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
własny dosyć na tem Z niego perduelijo (alias to zgoła Domyśl się kadencjej), co niby dokoła Obchodzi mię i kiedyby nie ta podwika Nas była powikłała, wnet starego ćwika Poznałby ten kuropłoch! Jeszcze mnie ta broda Korda nie odpasała, jeszcze w rękach młoda Jest siła, jest i rzeźwość — (fordymentem trzaśnie) — Jeszcze broń nie zamarzła! lekkomyślny właśnie Młokos nieunoszony, nieświadom, co boli, Nie wie znać tego, jako stary kocieł smoli! Trzebaby go nauczyć« Tak sekretarzowi Gość swemu pufale w osobności mówi Srodze się rozdąsawszy. Ow też takaż druga Wasęguje się — panu pochlebując sługa. W ostatku pytają się
własny dosić na tem Z niego perduelijo (alias to zgoła Domyśl sie kadencyej), co niby dokoła Obchodzi mię i kiedyby nie ta podwika Nas była powikłała, wnet starego ćwika Poznałby ten kuropłoch! Jeszcze mnie ta broda Korda nie odpasała, jeszcze w rękach młoda Jest siła, jest i rzeźwość — (fordymentem trzaśnie) — Jeszcze broń nie zamarzła! lekkomyślny właśnie Młokos nieunoszony, nieświadom, co boli, Nie wie znać tego, jako stary kocieł smoli! Trzebaby go nauczyć« Tak sekretarzowi Gość swemu pufale w osobności mowi Srodze sie rozdąsawszy. Ow też takaż druga Wasęguje się — panu pochlebując sługa. W ostatku pytają się
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 51
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
białokurowatego na poradę chodzą. Scire malum, non est malum, sed facere malum, est pessimù. Dla rany się nie bić/ dla pochmiela nie pić/ dla france nie obłapiać. Prouerbiorum Polonicorum 50 60
Dwaj głupich na świecie/ Pan co niechętnego sługę chowa/ a sługa co niechętnemu Panu służy. Dalej Kot trzaśnie/ niżli mysz skoczy. Dwór jak dziurawy wór/ nigdy go nie napchasz. Dla przyjaciela najlepiej kukiełkę kupić/ bo jeśli się mu nie podoba/ tedy ją sam ziesz. Dwie Niedzieli kwitnie/ dwie Niedzieli wysypuje/ dwie Niedzieli dojźrzewa zboże na polu. Dobra wieść/ kiedy niosą jeść. Dla tego Diabeł mądry/
białokurowátego ná porádę chodzą. Scire malum, non est malum, sed facere malum, est pessimù. Dla rány się nie bić/ dla pochmiela nie pić/ dla fránce nie obłápiáć. Prouerbiorum Polonicorum 50 60
Dwáy głupich ná świećie/ Pan co niechętnego sługę chowa/ á sługá co niechętnemu Pánu służy. Dáley Kot trzáśnie/ niżli mysz skocży. Dwor iák dźiuráwy wor/ nigdy go nie nápchasz. Dla przyiáćielá naylepiey kukiełkę kupić/ bo ieśli się mu nie podoba/ tedy ią sam ziesz. Dwie Niedźieli kwitnie/ dwie Niedźieli wysypuie/ dwie Niedźieli doyźrzewa zboże ná polu. Dobra wieść/ kiedy niosą ieść. Dla tego Diabeł mądry/
Skrót tekstu: RysProv
Strona: B2v
Tytuł:
Proverbium polonicorum
Autor:
Salomon Rysiński
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
zabić gąski W własnym domu nie wolno, aż zapłaci od niej; Ale czego chcą sami, znać, że tego godni. Hiszpan barzo żałował, że z tym potentatem, (Który kiedy się ruszy, całym trzęsie światem), Polacy się zwadzili, a tym służy właśnie, Że niżeli mysz skoczy, dalej kocur trzaśnie. Dla dawnego przymierza, które trzyma ściśle Z Turkami, żadnego nam posiłku nie przyśle. A ono złote runo i baranek święty, Od ciebie nam na związek posłane prezenty, Mizerneż to ofiary, malowana liga! Patrząc, gdy nas okrutny poganin postrzyga, Nie pomóc nam się bronić, nie odegnać wilka Od baranka
zabić gąski W własnym domu nie wolno, aż zapłaci od niéj; Ale czego chcą sami, znać, że tego godni. Hiszpan barzo żałował, że z tym potentatem, (Który kiedy się ruszy, całym trzęsie światem), Polacy się zwadzili, a tym służy właśnie, Że niżeli mysz skoczy, dalej kocur trzaśnie. Dla dawnego przymierza, które trzyma ściśle Z Turkami, żadnego nam posiłku nie przyśle. A ono złote runo i baranek święty, Od ciebie nam na związek posłane prezenty, Mizerneż to ofiary, malowana liga! Patrząc, gdy nas okrutny poganin postrzyga, Nie pomóc nam się bronić, nie odegnać wilka Od baranka
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 57
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924