mieć będziem swą wygode W-nieludzkiej Hiberniej? A dawnoż te wody: I za nimi tej wiary, u nas są Narody, Ze się im poufamy? Opuściwszy tyle Swych Patronów, zawsze wierne ich Azyle Po Stołecznych Kościołach kiedyśem się sami Z-tym chwalili, żeśmy ich swoimi piersiami Szczycili od Poganów, i tuląc się pod nich Laske znali, teraz się odstrychniemy od nich? O! niech Matki przynamniej (że się wróci ona Twarz Acheów) sedziwe zodkrywawszy łona Nam zabieżą: przyjmując nazad do żywota Kiedy nie Wstyd pobudź, i wrodzona Cnota. Uciekamy wszyscy. A dokąd nie wiemy. Część WTÓRA
Ledwie sam Wiśniowiecki, gdy drudzy
mieć bedźiem swą wygode W-nieludzkiey Hiberniey? A dawnoż te wody: I za nimi tey wiary, u nás są Narody, Ze sie im poufamy? Opuśćiwszy tyle Swych Patronow, zawsze wierne ich Azyle Po Stołecznych Kośćiołach kiedyśem sie sami Z-tym chwalili, żeśmy ich swoimi piersiami Szczyćili od Poganow, i tuląc sie pod nich Laske znali, teraz sie odstrychniemy od nich? O! niech Mátki przynamniey (że sie wroći ona Twarz Acheow) sedźiwe zodkrywawszy łona Nam zabieżą: przyymuiąc nazad do żywotá Kiedy nie Wstyd pobudź, i wrodzona Cnota. Uciekamy wszyscy. A dokąd nie wiemy. CZESC WTORA
Ledwie sam Wiśniowiecki, gdy drudzy
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 34
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, albo tchnienia samcowego niosą się, według Arystotelesa i Pliniusza. Odoricus u Jonsłona świadczy, iż widział człeka jednego (pewnie czarownika) około Trapezuntu, który więcej nad 4000 Kuropatw z sobą prowadził: do Zamku Tanega on jachał, albo szedł, kuropatwy leciały, z nim popasującym, odpoczywały, jak kurczęta koło niego się tuląc. Ile mu o Ptakach ososobliwych
potrzeba było w drodze tej Zwierzyny, tyle brał i jadł, resztę na swoje odprowadził miejsca. Senator jeden Polski na Akcie wełełnym, aby Gości był ad sacietatem ukontentował, 4 tyfiące miał kuropatw. Drugie Wesele było w Grodnie, podczas walnego Sejmu, na którym także na stół poszło tej
, albo tchnienia samcowego niosą się, według Aristotelesa y Pliniusza. Odoricus u Ionsłona swiadczy, iż widział człeka iednego (pewnie czarownika) około Trapezuntu, ktory więcey nad 4000 Kuropatw z sobą prowadził: do Zamku Thanega on iachał, albo szedł, kuropatwy leciały, z nim popasuiącym, odpoczywały, iak kurczęta koło niego się tuląc. Ile mu o Ptakach ososobliwych
potrzeba było w drodze tey Zwierzyny, tyle brał y iadł, resztę na swoie odprowadził mieysca. Senator ieden Polski na Akcie wełełnym, aby Gości był ad sacietatem ukontentował, 4 tyfiące miał kuropatw. Drugie Wesele było w Grodnie, podczas walnego Seymu, na ktorym także na stoł posżło tey
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 609
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
obitej. Wierny mąż za nią, Ernest utrapiony, Litując nędznik śmierci swojej żony W żałobie idzie, aż się wlecze za nim Płaszcz, a żal rzewny jawnie widać na nim. Po lewej ręce, zaraz wedle niego, Szedł nasz Marynarz, który aktu tego Nie chciał opuścić swojej siostry, ale Szedł w procesy jej tuląc w sobie żale. Po tym mieszczanie w swym szyku za niemi, Przyodziawszy się płaszczami długiemi, Z wielkim śli statkiem pokornie spuściwszy Oczy a rękę na rękę włożywszy. Po chwili znowu z daleka matrony I poczciwe szły cnych małżonków żony Z wielką skromnością i wstydem do tego, Że się i cienia wstydziły własnego. Ani tam
obitej. Wierny mąż za nią, Ernest utrapiony, Litując nędznik śmierci swojej żony W żałobie idzie, aż się wlecze za nim Płaszcz, a żal rzewny jawnie widać na nim. Po lewej ręce, zaraz wedle niego, Szedł nasz Marynarz, który aktu tego Nie chciał opuścić swojej siostry, ale Szedł w procesy jej tuląc w sobie żale. Po tym mieszczanie w swym szyku za niemi, Przyodziawszy się płaszczami długiemi, Z wielkim śli statkiem pokornie spuściwszy Oczy a rękę na rękę włożywszy. Po chwili znowu z daleka matrony I poczciwe szły cnych małżonków żony Z wielką skromnością i wstydem do tego, Że się i cienia wstydziły własnego. Ani tam
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 170
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971