: a owieczki poznawającej pasterza przyrodzenie, jest miłość i posłuszeństwo. 2. COGNOSCUNT ME MEAE. Ale kiedy też będzie trzoda wielka, jako ją pasterz poznawać będzie? Któżby się do tego bydełka naznał? nuż kiedy się też tam koziełkowie jacy z mówią, że się nie dadzą owieczkom wpatrzyć w-pasterza, gdy tumanem jakim umyślnie wzbitym przykurzą onego pasterza, i owszem jak ścianą jaką, onym zapruszaniem, oddzielą pasterza od owieczek, jakoż pasterz owieczki, owieczki pasterza poznawać będą? Odpowiada na to Teofilactus: Kto najemnik ten nie pozna owiec, Pasterz pozna. Najemnik nie zna owiec, bo rzadko je wizytuje rarò visitat. Pasterz zaś poznawa
: á owieczki poznawáiącey pásterzá przyrodzenie, iest miłość i posłuszeństwo. 2. COGNOSCUNT ME MEAE. Ale kiedy też będźie trzodá wielka, iáko ią pásterz poznawáć będźie? Ktożby się do tego bydełká náznał? nuż kiedy się też tám koźiełkowie iácy z mowią, że się nie dádzą owieczkom wpátrzyć w-pásterzá, gdy tumánem iákim vmyślnie wzbitym przykurzą onego pásterzá, i owszem iák śćiáną iáką, onym zapruszániem, oddźielą pásterzá od owieczek, iákoż pásterz owieczki, owieczki pásterzá poznawáć będą? Odpowiáda ná to Theophilactus: Kto naiemnik ten nie pozna owiec, Pásterz pozna. Naiemnik nie zna owiec, bo rzadko ie wizytuie rarò visitat. Pásterz záś poznawa
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 69
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
szczerą być do końca Ach! niechciała. Bo gdy w-tym nawstawaniu Słońca Dnia drugiego, coś za wieść nagła się urodzi Ze Chmielnicki z-Obozów wszytkich swych wychodzi, Na naszych chcąc nastąpić gwałtowną potęgą, Sturbowani Wodzowie, niż o tym zasiegą, Pewniejsyej Relacji. Wojsko sprawią wszytko I czekają gotowo. Tuman tedy brzydko Powietrze był zawalił: że w-grubym tym mroku, Jeden widzieć drugiego, i dotrzeć się wzroku Mógł zaledwie, tylko co natrożywszy uszy, Pilno nsłuchiwali, skądli się kto ruszy I z boku ich napadnie. Siedział jednak cicho Tego dnia Nieprzyjaciel, nasze nam w-tym licho I zginienie budując. Prócz
szczerą bydź do końca Ach! niechćiała. Bo gdy w-tym nawstawaniu Słonca Dnia drugiego, coś za wieść nagła sie urodźi Ze Chmielnicki z-Obozow wszytkich swych wychodźi, Ná naszych chcąc nastąpić gwałtowną potegą, Zturbowani Wodzowie, niż o tym zasiegą, Pewnieysyey Relacyey. Woysko sprawią wszytko I czekaią gotowo. Tuman tedy brzydko Powietrze był zawalił: że w-grubym tym mroku, Ieden widzieć drugiego, i dotrzeć sie wzroku Mogł zaledwie, tylko co natrożywszy uszy, Pilno nsłuchiwali, zkądli sie kto ruszy I z boku ich napadnie. Siedźiał iednak ćicho Tego dnia Nieprzyiaćiel, nasze nam w-tym licho I zginienie buduiąc. Procz
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 29
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wałmi otaczać obozy i palesadą grodzić zdradliwe wąwozy. Umiem wojska do prędkiej potrzeby szykować, umiem wodzom strwożonym serca animować. W ostatku, w różnych radach i w wojennej sztuce, nie sprosta rotmistrz ani hetman mej nauce. Ach, jakom często potym łzami twarz zlewała, gdym po piaskach libickich nogi mordowała! Często tuman farbował pyłem czoło moje, do którego spłókania tajne były zdroje. Wielem razy po wodach w pół zmarzłych chodziła lub kark zbroja, a głowę przyłbica ciężyła. Nieraześmy oręża w swych zębach trzymali, gdyśmy się z rzek bystrością płynąc, pasowali. Tak długo do Marsowych zabaw byłam skłonną, pieszom zrazu
wałmi otaczać obozy i palesadą grodzić zdradliwe wąwozy. Umiem wojska do prędkiej potrzeby szykować, umiem wodzom strwożonym serca animować. W ostatku, w różnych radach i w wojennej sztuce, nie sprosta rotmistrz ani hetman mej nauce. Ach, jakom często potym łzami twarz zlewała, gdym po piaskach libickich nogi mordowała! Często tuman farbował pyłem czoło moje, do którego spłókania tajne były zdroje. Wielem razy po wodach w pół zmarzłych chodziła lub kark zbroja, a głowę przyłbica ciężyła. Nieraześmy oręża w swych zębach trzymali, gdyśmy się z rzek bystrością płynąc, pasowali. Tak długo do Marsowych zabaw byłam skłonną, pieszom zrazu
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 115
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
któreby asekurowało tył i boki wojska. Aby od nieprzyjaciela nie było otoczone. J w przypadku sposobne było do reiterowania się obronną ręką. Drugi jest czas: aby ani słońce ani wiatr niebył w oczy wojsku. Gdyż blask słońca, przy wypogodzonym Niebie sobą samym i reperkussyą od polerowanego oręża, raziłby oczy. Tuman też tak od ziemnego prochu, jako i dym z prochu armatnego albo ręcznej strzelby caloby ślepił. Zaczym lepiejby na taką niepogodę narazić nieprzyjaciela. 4to. Nigdy zuchwale swoim siłom nie ma dufać, ani gardzić nieprzyjacielem. Ale zawsze ostróżnie ma wódz postępować swoje siły miarkując przeciwnemi. W obozie swoim oczywiście nie ma atakować nieprzyjaciela
ktoreby ássekurowało tył y boki woyska. Aby od nieprzyiacielá nie było otoczone. J w przypadku sposobne było do reiterowania się obronną ręką. Drugi iest czas: áby áni słońce áni wiatr niebył w oczy woysku. Gdyż blask słońca, przy wypogodzonym Niebie sobą samym y reperkussyą od polerowanego oręża, ráziłby oczy. Tuman też ták od ziemnego prochu, iako y dym z prochu armatnego álbo ręczney strzelby cáloby ślepił. Záczym lepieyby ná táką niepogodę nárazić nieprzyiacielá. 4to. Nigdy zuchwale swoim siłom nie ma dufáć, áni gardzić nieprzyiacielem. Ale záwsze ostrożnie ma wodz postępowáć swoie siły miarkuiąc przeciwnemi. W obozie swoim oczywiście nie ma attákowáć nieprzyiaciela
Skrót tekstu: BystrzInfTak
Strona: M
Tytuł:
Informacja taktyczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
rzeczy doskonałych żyjacych, w drugą inną zamienić postać; bo do dania postaci, potrzeba aby dana była forma, przy zachodzącej organizacji, i dyspozycji przyzwoitych (bo Causae operantur seù rectam obiecti dispositionem) czarownicy zdają się inną komu dawać postać, naprzykład konia, wilka, ato tylko jest iluzja, czarta omamienie, tumanu puszczenie, jak prościej mówią, przy zostaniu człeka w swojej nieodmiennej postaci naturalnej. Albo też czart inne ciało tym czasem podstawia, albo z powietrza grubego formuje, we wszytkim podobne człekowi owemu: który wtedy snem bywa złożony, albo gdzie oddalony. Lub tęż czart bestii jakiej, bydlęcia, skorę akomoduje; albo O Maleficjum
rzeczy doskonałych żyiacych, w drugą inną zamienić postáć; bo do dania postaci, potrzeba aby dana była forma, przy záchodzącey organizacii, y dyspozycii przyzwoitych (bo Causae operantur seù rectam obiecti dispositionem) czarownicy zdaią się inną komu dawáć postać, naprzykłád koniá, wilká, áto tylko iest illuzya, czarta omamienie, tumánu puszczenie, iák prościey mowią, przy zostaniu człeka w swoiey nieodmienney postaci naturalney. Albo też czárt inne ciáło tym czasem podstawia, álbo z powietrza grubego formuie, we wszytkim podobne człekowi owemu: ktory wtedy snem bywa złożony, álbo gdzie oddalony. Lub tęż czárt bestyi iákiey, bydlęciá, skòrę akkomoduie; albo O Maleficium
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 235
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
w ten tłum ludzi, co przy Wezyrze był, uderzyli kopijami, co gdy zobaczyli Turcy tak, jak gdyby kto w ul pszczół uderzył, rzucili się na tę jedną chorągiew to z dżydami, to z szablami, to ze strzelbą Turcy. Oni zaś jak się tam salwowali, już nie mogliśmy rozeznać dla wielkiego tumanu prochów, który jak osiadł, to też widzieliśmy, że kiedyś niekiedyś błysnęła się chorągiew, która była w pół czarna z żółtogorącą kitajką, na niej orzeł biały. W ten czas zaś, gdy widział Król, że już Turcy na nich wsiedli i nic ich widać nie było, tylko tuman nad niemi, dobył
w ten tłum ludzi, co przy Wezyrze był, uderzyli kopijami, co gdy zobaczyli Turcy tak, jak gdyby kto w ul pszczół uderzył, rzucili się na tę jedną chorągiew to z dżydami, to z szablami, to ze strzelbą Turcy. Oni zaś jak się tam salwowali, już nie mogliśmy rozeznać dla wielkiego tumanu prochów, który jak osiadł, to też widzieliśmy, że kiedyś niekiedyś błysnęła się chorągiew, która była w pół czarna z żółtogorącą kitajką, na niej orzeł biały. W ten czas zaś, gdy widział Król, że już Turcy na nich wsiedli i nic ich widać nie było, tylko tuman nad niemi, dobył
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 61
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
śmy rozeznać dla wielkiego tumanu prochów, który jak osiadł, to też widzieliśmy, że kiedyś niekiedyś błysnęła się chorągiew, która była w pół czarna z żółtogorącą kitajką, na niej orzeł biały. W ten czas zaś, gdy widział Król, że już Turcy na nich wsiedli i nic ich widać nie było, tylko tuman nad niemi, dobył drzewa Krzyża św. i karawaki z odpustami wielkiemi, żegnał ich, mówiąc te słowa: „Boże Abrahama, Boże Izaaków, Boże Jakubów, zmiłuj się na ludem twoim". Po tym osobliwszą protekcyją Matki Najświętszej, a cudem prawie Bożym, z pośrzodka tak wielkiej tłuszczy ludzi salwowali się
śmy rozeznać dla wielkiego tumanu prochów, który jak osiadł, to też widzieliśmy, że kiedyś niekiedyś błysnęła się chorągiew, która była w pół czarna z żółtogorącą kitajką, na niej orzeł biały. W ten czas zaś, gdy widział Król, że już Turcy na nich wsiedli i nic ich widać nie było, tylko tuman nad niemi, dobył drzewa Krzyża św. i karawaki z odpustami wielkiemi, żegnał ich, mówiąc te słowa: „Boże Abrahama, Boże Izaaków, Boże Jakubów, zmiłuj się na ludem twoim". Po tym osobliwszą protekcyją Matki Najświętszej, a cudem prawie Bożym, z pośrzodka tak wielkiej tłuszczy ludzi salwowali się
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 61
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
stronię pokoju. Ale że Twój jest wyrok świętej sprawy, Aby swą karę brał człowiek nieprawy, Niechże i w krwawych już nurtach pływają I sami na się niechaj narzekają. Wszakże ci ujrzą, co zostaną żywi, Jako są oni sami sobie krzywi.” To gdy Pan mówi, mgła zatym nadchodzi, A gruby tuman po świecie rozwodzi, Tak że zaledwie mógł jeden drugiego Uznać przed sobą dla dymu gęstego. I dziw, skąd się wziął! czyli go Gorgony Od Awernowej wyciskały strony? Czyli bagniska przy stygiejskiej tlały Wodzie, a wzgórę fumy wydawały Coś podobnego? bo nad przyrodzenie Czuło powietrze piekielne zaćmienie. A znać te gusła
stronię pokoju. Ale że Twój jest wyrok świętej sprawy, Aby swą karę brał człowiek nieprawy, Niechże i w krwawych już nurtach pływają I sami na się niechaj narzekają. Wszakże ci ujrzą, co zostaną żywi, Jako są oni sami sobie krzywi.” To gdy Pan mówi, mgła zatym nadchodzi, A gruby tuman po świecie rozwodzi, Tak że zaledwie mógł jeden drugiego Uznać przed sobą dla dymu gęstego. I dziw, skąd się wziął! czyli go Gorgony Od Awernowej wyciskały strony? Czyli bagniska przy stygiejskiej tlały Wodzie, a wzgórę fumy wydawały Coś podobnego? bo nad przyrodzenie Czuło powietrze piekielne zaćmienie. A znać te gusła
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 118
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i Życia proceder Tatarów jest taki, że non aperto Marte, ale sztuką, niespodzianie uderzą na nieprzyjaciela: a tak furantur non lucrantur victorias: tu się w małej prezentują kwocie, a z tyłu hurmem napadną wielkim: czasem uciekają, aby lepiej gonili: w samej ucieczce odstrzeliwaniem się, ścielą goniących. Puszczają i jakieś tumany i czary, straszydła, jako z Polskich patet Historyj: krzykiem się niezmiernym animują do batalii. Persów Medów i samego niegdy nie aprehendowali Aleksandra Wielkiego, jego Victores według niektórych. Oparli się aż o Egipt, świeższych czasów o Austrią przez Węgry. Niedarmo krwią się posilają końską, aby na ludzką większy mieli apetyt; mleko
y ZYCIA proceder Tátarow iest taki, że non aperto Marte, ale sztuką, niespodźianie uderzą ná nieprzyiaciela: á tak furantur non lucrantur victorias: tu się w małey prezentuią kwocie, á z tyłu hurmem nápadną wielkim: czasem uciekaią, aby lepiey gonili: w samey ucieczce odstrzeliwániem się, ścielą goniących. Puszczaią y iakieś tumany y czary, strászydła, iáko z Polskich patet Historyi: krzykiem się niezmiernym animuią do batalii. Persow Medow y samego niegdy nie apprehendowáli Alexandrá Wielkiego, iego Victores według niektorych. Oparli się aż o Egypt, świeższych czasow o Austryą przez Węgry. Niedarmo krwią się posilaią końską, aby ná ludzką większy mieli apetyt; mleko
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 449
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
lub kamieni, z wielu oknami bez szyb dla chłodu: Miasta ich drzewami osadzone jako lasy: jeżdżą na koniach, mulach, osłach: Białogłowy w zamkniętych wozkach przejeżdzają się wołami, tak w biegu wieksercitowanemi, iż na dzień po 20, mil ubiegają. Górąca tutejsze ekstraodrynaryjne, wiatry temperują, które z prochów chury i tumany czynią na powietrzu. W dzień tu muchy, w nocy komary nad zwyczaj inkomodują. OBFITOSC BOGACTW, Victualium, Zwierząt tu osobliwsza. Złota i wszelkich Metalów drogich (: oprócz żelaza:) abundancja, najwięcej pieprzu. Biała Pszenica, Ryz, Masło, syr, wieprze dzikie, Wielbłądy, Słonie, Tygrysy, Lwy
lub kámieni, ź wielu oknámi bez szyb dla chłodu: Miasta ich drzewámi osadzone iako lásy: ieżdzą ná koniách, mulách, osłach: Białogłowy w zámkniętych wozkach przeieżdzáią się wołámi, ták w biegu wyexercitowánemi, iż ná dżień po 20, mil ubiegaią. Gorąca tuteysze extráordynáryine, wiátry temperuią, ktore z prochow chury y tumány czynią ná powietrzu. W dźień tu muchy, w nocy komáry nád zwyczay inkommoduią. OBFITOSC BOGACTW, Victualium, Zwierząt tu osobliwszá. Złota y wszelkich Metálow drogich (: oprocz żelazá:) abundancya, náywięcey pieprzu. Białá Pszenica, Ryz, Masło, syr, wieprze dźikie, Wielbłądy, Słonie, Tygrysy, Lwy
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 594
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746