porządkiem rozmaite w tej mierze okoliczności. Zaczynam więc obróceniem mojej mowy do Dam, które się determinować do stanu małżeńskiego, lubo go wielce pragną, przecież niemogą dla urojonych w imaginacyj swojej przeszkód, niebezpieczeństw, albo też dla zbyt wielkich pretensyj swoich.
Człowiek jeden profesyj uczciwej skarży się przedemną na okrutną serca swojego tyrankę, która od lat dwudziestu dwóch w zwłokach go ustawicznych trzyma; wyraża z żalem, iżby się już dotąd z wnuków w porządnym małżeństwie cieszyć mogli i o ich przyzwoitym wychowaniu myśleć, a przecie nieczuła na stratę upłynionego marnie czasu determinować się z swojej strony nie może; serce zaś jego nazbyt stateczne w uporze kochania trwa
porządkiem rozmaite w tey mierze okoliczności. Zaczynam więc obroceniem moiey mowy do Dam, ktore się determinować do stanu małżeńskiego, lubo go wielce pragną, przecież niemogą dla uroionych w imaginacyi swoiey przeszkod, niebespieczeństw, albo też dla zbyt wielkich pretensyi swoich.
Człowiek ieden profesyi uczciwey skarży się przedemną na okrutną serca swoiego tyrankę, ktora od lat dwudziestu dwoch w zwłokach go ustawicznych trzyma; wyraża z żalem, iżby się iuż dotąd z wnukow w porządnym małżeństwie cieszyć mogli y o ich przyzwoitym wychowaniu myśleć, á przecie nieczuła na stratę upłynionego marnie czasu determinować się z swoiey strony nie może; serce zaś iego nazbyt stateczne w uporze kochania trwa
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 61
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
moim Faetonie Brzmiała, gdy bystre nosiły go konie. Prawdać że serce moje był zażalił, Kiedy niebieskim ogniem świat zapalił. Ale już tego zapomni w tej dobie, Ani wspominaj onych czasów sobie, Gdyś mię cieszyła smutnego pasterza, Który danego pilnując przymierza Oddałem wdzięczność lepiance ubogiej, Gdym jej chciał bronić od tyranki srogiej. I to minęło, kiedy dla kradzieży Wydanej nabył niezwykłej odzieży
Zdradliwy pasterz w kamień obrócony. Ale mi takie pieśni wdzięczne strony Zabrzmicie, jakie więc moi uczniowie Grając, i w głuchej wzniecili dąbrowie Nowe wesela, że drzewa skakały, Kamienie nawet w kupę się zbiegały. Wy też o siostry! z parnaskiego zdroju
moim Faetonie Brzmiała, gdy bystre nosiły go konie. Prawdać że serce moje był zażalił, Kiedy niebieskim ogniem świat zapalił. Ale już tego zapomni w tej dobie, Ani wspominaj onych czasow sobie, Gdyś mię cieszyła smutnego pasterza, Ktory danego pilnując przymierza Oddałem wdzięczność lepiance ubogiej, Gdym jej chciał bronić od tyranki srogiej. I to minęło, kiedy dla kradzieży Wydanej nabył niezwykłej odzieży
Zdradliwy pasterz w kamień obrocony. Ale mi takie pieśni wdzięczne strony Zabrzmicie, jakie więc moi uczniowie Grając, i w głuchej wzniecili dąbrowie Nowe wesela, że drzewa skakały, Kamienie nawet w kupę się zbiegały. Wy też o siostry! z parnaskiego zdroju
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 462
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
być nie może — Już mię nie zwabisz, strzeż mię tego, Boże! Widzę, co się w cię wlewa i jak mało Szczerości samo przyrodzenie-ć dało; Widzę, żeś serce nosiła kłamliwe — Nie wierzę-ć, boś mi zabiła za żywe. CHCE I NIE CHCE
Na cóż, gładka tyranko, ten ból, co mię suszy, Każesz sobie powiadać, kiedy cię nie ruszy? Te męki, które cierpię u ciebie w więzieniu, Wiedzieć chcesz, ale nie chcesz myślić o ulżeniu; Już też to wierutna złość, że-ć miłość do smaku Moja, a wżdy się skłonić do jej nie chcesz znaku
być nie może — Już mię nie zwabisz, strzeż mię tego, Boże! Widzę, co się w cię wlewa i jak mało Szczerości samo przyrodzenie-ć dało; Widzę, żeś serce nosiła kłamliwe — Nie wierzę-ć, boś mi zabiła za żywe. CHCE I NIE CHCE
Na cóż, gładka tyranko, ten ból, co mię suszy, Każesz sobie powiadać, kiedy cię nie ruszy? Te męki, które cierpię u ciebie w więzieniu, Wiedzieć chcesz, ale nie chcesz myślić o ulżeniu; Już też to wierutna złość, że-ć miłość do smaku Moja, a wżdy się skłonić do jej nie chcesz znaku
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 252
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Minosem. Korona w skarbie, a jej głowy w trumnie; Wzgarda to wielka, a nie honor u mnie, Dotąd polskiemu nie widziana niebu: Koronacja pierwsza bez pogrzebu, A druga o dwu; nie dojdziem tak sprawy: Z jednym na ławę rny, a śmierć dwu z ławy. Któż ci ich, sroga tyranko, nadąży, Gdy jeden na tron, dwu do trumny tąży. Żeby się śmierci niezbednej wybożył, Berło z koroną Kazimierz położył; Żeby królewską pompą ją zaślepił,
Michał się w polskim majestacie krzepił. Ehej! obiema ta pani poradzi, Obudwu razem do grobu prowadzi. Poczciwa sława nie idzie do trumny I nigdy śmierci
Minosem. Korona w skarbie, a jej głowy w trumnie; Wzgarda to wielka, a nie honor u mnie, Dotąd polskiemu nie widziana niebu: Koronacyja pierwsza bez pogrzebu, A druga o dwu; nie dojdziem tak sprawy: Z jednym na ławę rny, a śmierć dwu z ławy. Któż ci ich, sroga tyranko, nadąży, Gdy jeden na tron, dwu do trumny tąży. Żeby się śmierci niezbednej wybożył, Berło z koroną Kazimierz położył; Żeby królewską pompą ją zaślepił,
Michał się w polskim majestacie krzepił. Ehej! obiema ta pani poradzi, Obudwu razem do grobu prowadzi. Poczciwa sława nie idzie do trumny I nigdy śmierci
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 277
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
A wiernym będziesz. Radź przyjaciółom, nie dmi w ul pszczołom, To miłym będziesz. Nie budź, siedź cicho, kiedy śpi licho, Szczęśliwym będziesz. Pomnij na koniec, że śmierci goniec Wkrótce przybędzie. NA ŚMIERĆ KOSA
Śmierć spała, kos się zbudził, śpiewając z poranka, Porwała się do kosy na kosa tyranka, Śmierć chuda, a jeść tłusty z ptaka rosół chciała, Że kos utył, więc na swoję kuchnią go zabrała. WESELE PTASZĘ
Dawnych czasów żeniło się ptastwa barzo wiele, A pan orzeł, jako król, sprawował wesele. Pojął sobie pannę gęś, sokół pannę kaczkę, A maluczką cyraneczkę dano im za praczkę.
A wiernym będziesz. Radź przyjaciołom, nie dmi w ul pszczołom, To miłym będziesz. Nie budź, siedź cicho, kiedy śpi licho, Szczęśliwym będziesz. Pomnij na koniec, że śmierci goniec Wkrótce przybędzie. NA ŚMIERĆ KOSA
Śmierć spała, kos się zbudził, śpiewając z poranka, Porwała się do kosy na kosa tyranka, Śmierć chuda, a jeść tłusty z ptaka rosół chciała, Że kos utył, więc na swoję kuchnią go zabrała. WESELE PTASZĘ
Dawnych czasów żeniło się ptastwa barzo wiele, A pan orzeł, jako król, sprawował wesele. Pojął sobie pannę gęś, sokół pannę kaczkę, A maluczką cyraneczkę dano im za praczkę.
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 610
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, jako więc róże więdnąć w kanikułę zwykły. Powiedzcie, że zapały długie tak mię suszą, jak lilije od zwiędłych krzaków gdy schnąć muszą. Powiedzcie, że Kochania mego miłość winą, która będzie i śmierci mojej tąż przyczyną. II
Trzeźwcie mię kwiatkami, obłóżcie jabłkami albowiem od miłości mdleję. Canticum canticorum 2
O tyranko powabna, żądz moich miłości, tak wielkim palisz ogniem struchlałe wnętrzności! O Kochanie! Któż zleczy srogie Twoje rany? Sfolguj, bo się rozpuszczę w likwor przetapiany! Sfolguj, miłości, sfolguj, bo twe gęste strzały nowym ranom w mym sercu już miejsca nie dały! Sfolguj, miłości! Nie karz mię więcej cięciwą
, jako więc róże więdnąć w kanikułę zwykły. Powiedzcie, że zapały długie tak mię suszą, jak lilije od zwiędłych krzaków gdy schnąć muszą. Powiedzcie, że Kochania mego miłość winą, która będzie i śmierci mojej tąż przyczyną. II
Trzeźwcie mię kwiatkami, obłóżcie jabłkami albowiem od miłości mdleję. Canticum canticorum 2
O tyranko powabna, żądz moich miłości, tak wielkim palisz ogniem struchlałe wnętrzności! O Kochanie! Któż zleczy srogie Twoje rany? Sfolguj, bo się rozpuszczę w likwor przetapiany! Sfolguj, miłości, sfolguj, bo twe gęste strzały nowym ranom w mym sercu już miejsca nie dały! Sfolguj, miłości! Nie karz mię więcej cięciwą
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 129
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, jako by męża zabiła, wzięli do więzienia: Jej Elżbieta Królowa Angielska do siebie wokowała, pod protekstem przyjaźni do cięższego dała więzienia, nawet Kapłana jej dla Nabożeństwa nie pozwalając: i choć Królowa Prawu Angielskiemu nie podległa nigdy, chóć o to prosila, do rozmowy z Elżbietą nie przypuszczona, potym ścięta zroskazu Elżbiety. tyranki na Wiarę i na ludzi.
Tomaszowi Nortumbrii, i Karolowi Westmerladyj Komesom nie podobała się Herezja, i zbuntowali się na Heretyków, zaco pierwszy wydany, zabity w Eboraku, drugich po całej Anglii znalesć niemożono.
Studenci w Anglii Katolicy, z Anglii wygnani, przyśli do Belgium w Duaku pod Doktorem Gwilelmem Alanem
, iako by męża zabiła, wzieli do więzienia: Iey Elżbieta Krolowa Angielska do siebie wokowała, pod protextem przyiaźni do cięższego dała więzienia, nawet Kapłána iey dla Nabożeństwa nie pozwalaiąc: y choć Krolowa Prawu Angielskiemu nie podległa nigdy, chóć o to prosilá, do rozmowy z Elżbietą nie przypuszczona, potym ściętá zroskazu Elżbiety. tyranki na Wiarę y na ludzi.
Tomaszowi Nortumbrii, y Karolowi Westmerladyi Komesom nie podobałá się Herezya, y zbuntowali się na Heretykow, zaco pierwszy wydany, zabity w Eboraku, drugich po cáley Anglii znalesć niemożono.
Studenći w Anglii Katolicy, z Anglii wygnani, przyśli do Belgium w Duaku pod Doktorem Gwilelmem Alanem
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 113
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
pokutując, Bratu Ferdynandowi żłożywszy Imperium, w Klasztorze Hieronimianów u Z. Justa z 12. Osobami sług zamknąwszy się, umarł pientissime Roku 1558. wyrzekłszy: In manus tuas Domine commendo spiritum meum. Ferdynandus imus Sukcesor Karola V. mało wojując, a wiele dysymulując, Herezyj Luterskiej szerzącej się dyskretnym się stawił, Elżbiecie Angielskiej tyrance Religii Katolickiej, chcąc całego Świata, praecipue o Niemczech
ją mieć Synową, alias, Maksymiliana Syna swego Zonę także pobłażając. Rudolfus II. Cesarz ponim, dla tumultuw w Czechach i Austriji, pozwolił Edyktem swoim na Augustanam, przez Melanchtona Ucznia Lutra w Auguście Mieście na Sejmie Książętom podaną Confossionem. Wkrótce skonfederowali się Dysidenci
pokutuiąc, Bratu Ferdynandowi żłożywszy Imperium, w Klasztorze Hieronimianow u S. Iusta z 12. Osobami sług zamknąwszy się, umarł pientissime Roku 1558. wyrzekłszy: In manus tuas Domine commendo spiritum meum. Ferdinandus imus Sukcessor Karola V. mało woiuiąc, á wiele dysymuluiąc, Herezyi Luterskiey szerzącey się dyskretnym się stawił, Elżbiecie Angielskiey tyrance Religii Katolickiey, chcąc całego Swiata, praecipuè o Niemczech
ią mieć Synową, alias, Maximiliana Syna swego Zonę także pobłażaiąc. Rudolphus II. Cesarz ponim, dla tumultuw w Czechach y Austriii, pozwolił Edyktem swoim na Augustanam, przez Melanchtona Ucznia Lutra w Auguście Mieście na Seymie Xiążętom podaną Confossionem. Wkrotce skonfederowali się Dyssidenci
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 239
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
/ mieczem gwałt zdrowiu swemu czyni. Księgi Pierwsze. Zdanie Matrony o tym.
NIema się Rzym czym szczycić/ iże Lukrecia/ Gdy ją zgwałcił Tarquini/ sama się zabija. Leć ja jej nieprzyznawąm/ w tej mierze tak siła/ Cnotliwa przed uczynkiem/ wprzód by się zabiła. Zdanie Kawalerki.
NIepotrzebnie nad sobą Tyranką się stała/ Proźny chwały zginieniem snadź swoim szukała. Bo co białej płci z mieczem? chyba zmarny pychy/ Słabe ciało/ cielesne przystoją mu sztychy. Do Diamanty.
POwolność cię niezmiękczy/ prośba nieodmieni/ Samaś pono z Kaukazu/ serce masz z skrzemieni. Czyli to z Diamentu? drogiej Kamień
/ mieczem gwałt zdrowiu swemu czyni. Kśięgi Pierwsze. Zdánie Mátrony o tym.
NIema się Rzym czym sczyćić/ iże Lukrecia/ Gdy ią zgwałćił Tárquini/ sámá sie zábiia. Leć ia iey nieprzyznawąm/ w tey mierze ták śiłá/ Cnotliwa przed vczynkiem/ wprzod by się zábiłá. Zdánie Káwálerki.
NIepotrzebnie nád sobą Tyránką się stáłá/ Proźny chwały zginieniem snadź swoim szukáłá. Bo co białey płći z mieczem? chybá zmárny pychy/ Słabe ćiáło/ ćielesne przystoią mu sztychy. Do Diámánty.
POwolność ćię niezmiękczy/ prośbá nieodmieni/ Sámáś pono z Kaukázu/ serce masz z skrzemieni. Czyli to z Diámentu? drogiey Kámień
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 25
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
potem, gdy bole uciekły, Lecz słów wrócić nie może, które się raz rzekły.
III.
Nic to: spodziewam się ja, iż te nienawiści Porzucisz, o biała płci, z wrodzonej ludzkości I będziesz mię chiała mieć za wymówionego, Patrząc na dwój żal, z serca co idzie smutnego; Bo raczej tę tyrankę winowaćbyś miała, Co zdrowie wziąwszy, tak mię chorem udziałała, Iż muszę mówić przykre, bólem zjęty, słowa, Z jakich próżna rozumu uciechę ma głowa.
IV.
Takem odszedł od siebie, jak Orland szalony, Dlatego snadniej grzech mój ma być odpuszczony, Orland, co wszystkie góry obszedł już wysokie,
potem, gdy bole uciekły, Lecz słów wrócić nie może, które się raz rzekły.
III.
Nic to: spodziewam się ja, iż te nienawiści Porzucisz, o biała płci, z wrodzonej ludzkości I będziesz mię chiała mieć za wymówionego, Patrząc na dwój żal, z serca co idzie smutnego; Bo raczej tę tyrankę winowaćbyś miała, Co zdrowie wziąwszy, tak mię chorem udziałała, Iż muszę mówić przykre, bólem zjęty, słowa, Z jakich próżna rozumu uciechę ma głowa.
IV.
Takem odszedł od siebie, jak Orland szalony, Dlatego snadniej grzech mój ma być odpuszczony, Orland, co wszystkie góry obszedł już wysokie,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 404
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905