oglądam, Niemasz kogo żądam, Ach niemasz mej dziewczyny! Już jadę od niej w dalekie krainy.
O siostry życzliwe, Rodzice litościwe, To moje narzekanie Niech usłyszy przez was me kochanie. 677. Na społzalotnika.
Ja się niewinnie suszę, Ja ciężkie wzdychania Wylewać zawsze muszę Nędzny bez przestania A podobno nie ułapię Tego, o co się trapię. Ja się ciągnę, ja tracę. A pono do tego Przyjdzie, że choć przypłacę, Nie dokażę swego I widzę że ten wszytek Stąd odniosę pożytek, Co się zgryzę, zfrasuję, A wszytko daremnie, Bo czy tegoż nie czuję, Że polują ze mnie? Czasem mię
oglądam, Niemasz kogo żądam, Ach niemasz mej dziewczyny! Już jadę od niej w dalekie krainy.
O siostry życzliwe, Rodzice litościwe, To moje narzekanie Niech usłyszy przez was me kochanie. 677. Na społzalotnika.
Ja się niewinnie suszę, Ja ciężkie wzdychania Wylewać zawsze muszę Nędzny bez przestania A podobno nie ułapię Tego, o co się trapię. Ja się ciągnę, ja tracę. A pono do tego Przyjdzie, że choć przypłacę, Nie dokażę swego I widzę że ten wszytek Ztąd odniosę pożytek, Co się zgryzę, zfrasuję, A wszytko daremnie, Bo czy tegoż nie czuję, Że polują ze mnie? Czasem mię
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 390
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. K. Mści, Pana mego miłościwego, coś już był W. K. Mść, Jego Mości Panu Podskarbiemu uczynić kazał, aby miał ekstraordinarnych wydatków przy wojsku pisarze; nie uczynił temu dosyć z wielkim ciężarem moim, a tem większym, że jako mnie dochodzi, iż znajdują się tak wszetecznych języków ludzie, którzy ułapiwszy słówko w rejestrach, od sługi mego podanych do skarbu, śmieją złośliwie traducować reputacją moję. Proszę tedy uniżenie i pokornie W. K. Mści, Pana mego miłościwego, racz gorącym rozkazem swoim przymusić Jego Mości Pana Podskarbiego, aby tej wolej W. K. Mści i potrzebie samej Rzptej, przykładem antecesorów swoich, uczynił
. K. Mści, Pana mego miłościwego, coś już był W. K. Mść, Jego Mości Panu Podskarbiemu uczynić kazał, aby miał extraordinarnych wydatków przy wojsku pisarze; nie uczynił temu dosyć z wielkim ciężarem moim, a tém większym, że jako mnie dochodzi, iż znajdują się tak wszetecznych języków ludzie, którzy ułapiwszy słówko w rejestrach, od sługi mego podanych do skarbu, śmieją złośliwie traducować reputatią moję. Proszę tedy uniżenie i pokornie W. K. Mści, Pana mego miłościwego, racz gorącym roskazem swoim przymusić Jego Mości Pana Podskarbiego, aby tej wolej W. K. Mści i potrzebie samej Rzptéj, przykładem antecessorów swoich, uczynił
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 95
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
chciał służyć i wiernie miłować. NA SEN
Sen z śmiercią, brat z siostrą, Wiodą zwadę ostrą: Ta wegnała Zosię w ciemne kraje, ten mi ją na noc w myśli daje. Słońce zazdrościwe, Czemu mię budzisz I żałościwe Myśli krótką pociechą łudzisz? Ranne twe wstanie Smaczne mi rwie spanie.
Chciałem ją ułapić I mile obłapić, Lecz konterfekt, który-m miał za żywy, Nie był, tylko dym i cień prawdziwy.
Krótko tej pociechy, I widzę prawie, Że me uciechy Przez sen tylko są, a na jawie Za cieniem słońca Nie masz bólu końca.
Dokądże umykasz I z oczu mych znikasz? Przynamniej choć tą zmyślną
chciał służyć i wiernie miłować. NA SEN
Sen z śmiercią, brat z siostrą, Wiodą zwadę ostrą: Ta wegnała Zosię w ciemne kraje, ten mi ją na noc w myśli daje. Słońce zazdrościwe, Czemu mię budzisz I żałościwe Myśli krótką pociechą łudzisz? Ranne twe wstanie Smaczne mi rwie spanie.
Chciałem ją ułapić I mile obłapić, Lecz konterfekt, który-m miał za żywy, Nie był, tylko dym i cień prawdziwy.
Krótko tej pociechy, I widzę prawie, Że me uciechy Przez sen tylko są, a na jawie Za cieniem słońca Nie masz bólu końca.
Dokądże umykasz I z oczu mych znikasz? Przynamniej choć tą zmyślną
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 280
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie kryj lica swojego pięknego. Wiem to dobrze, że słyszysz każde moje słowo, A nie chcesz mi się ozwać, twarda białagłowo!”
IX.
To mówiąc, na bałuku chodząc i rękami Koło onego miejsca macał i nogami. O, jako często próżne powietrze obłapił, Mniemając, że to panna, ale wiatr ułapił! Ona w tem już się była dobrze oddaliła I szła tak długo lasem, aż jeden trafiła Loch pod górą wysoką przestrony; tam wlazła I tam do swej potrzeby potrawy nalazła.
X.
Kędy było mieszkanie z dawnych lat jednego, Co miał wielkie stado klacz, pasterza starego, Które się i tam i sam pasły
nie kryj lica swojego pięknego. Wiem to dobrze, że słyszysz każde moje słowo, A nie chcesz mi się ozwać, twarda białagłowo!”
IX.
To mówiąc, na bałuku chodząc i rękami Koło onego miejsca macał i nogami. O, jako często próżne powietrze obłapił, Mniemając, że to panna, ale wiatr ułapił! Ona w tem już się była dobrze oddaliła I szła tak długo lasem, aż jeden trafiła Loch pod górą wysoką przestrony; tam wlazła I tam do swej potrzeby potrawy nalazła.
X.
Kędy było mieszkanie z dawnych lat jednego, Co miał wielkie stado klacz, pasterza starego, Które się i tam i sam pasły
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 228
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
szczęścia I. K. Mci uczyniliśmy, zgodnie to wszystko, co idzie, konkludowawszy. Związek Procerum o Elekcji.
Imum. Postanowilismy, że Sukcesora, który ma po zejściu I. K. Mci daj Boże poznym panować; potrzeba, i chcemy obrać za żywota I. K. Mci, aby tych którzy ułapić Koronę zamyślają, poskromić nadzieje. Fakcje myślących o nas, odciąć: i Rzeczpospolitą wcześnie ubezpieczyć od tych niebezpieczeństw, którym po śmierci Królów, zwykła podlegać. Przyczyny d których ma stawać Elekcja.
2do. Zgodzilismy się na to, że ten który ma być Sukcesorem, powinien mieć następujące rekwisita, według których egzaminować i przybierać
szczęśćia I. K. Mći vczynilismy, zgodnie to wszystko, co idźie, concludowawszy. Związek Procerum o Elekcyey.
Imum. Postanowilismy, że Successorá, ktory ma po ześćiu I. K. Mći day Boże poznym pánowáć; potrzebá, y chcemy obráć zá żywotá I. K. Mći, áby tych ktorzy vłápić Koronę zámyśláią, poskromić nádźieie. Fákcye myślących o nas, odćiąć: y Rzeczpospolitą wcześnie vbespieczyć od tych niebespieczeństw, ktorym po śmierći Krolow, zwykłá podlegáć. Przyczyny d ktorych ma stawáć Elekcya.
2do. Zgodźilismy się ná to, że ten ktory ma bydź Successorem, powinien mieć nástępuiące requisitá, według ktorych exáminowáć y przybieráć
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 23
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
się wiąże factyami, żeby abo na swą stronę Wojsko przeciągnąć, abo P. Marszałka, gdyby dla całości dóbr swoich, przez szpary na Związek patrzył, i pobłażał mu, z tej okazji ucztnić go perduellem, i kondemnować.
Dwojako wdrożył Dwór w Związku tego konferencją. Jedna, żeby abo Wojsko sobie na swą stronę ułapił; a mnie poróżnił i powadził z Wojskiem, z czego nieomylny i szczęśliwy intencjom swoim obiecował sobie skutek: abo, jeżeliby to, nieuszło; żeby corrupcjami, lub practykami na szkodę Rzeczyposp: niedało się Wojsko uwieśdź; przynamniej do zrujnowania mnie przywieść, tusząc że całości fortun moich zabiegać bedę, a zatym
się wiąże factyámi, żeby ábo ná swą strone Woysko przećiągnąć, ábo P. Marszałká, gdyby dla càłośći dobr swoich, przez spáry ná Związek pátrzył, y pobłażał mu, z tey okázyey vcztnić go perduellem, y condemnowáć.
Dwoiáko wdrożył Dwor w Zwiąsku tego conferentią. Iedná, żeby ábo Woysko sobie ná swą stronę vłápił; á mnie porożnił y powádźił z Woyskiem, z czego nieomylny y szczęśliwy intencyom swoim obiecował sobie skutek: ábo, ieżeliby to, nieuszło; żeby corrupcyámi, lub práctykámi ná szkodę Rzeczyposp: niedáło się Woysko vwieśdź; przynamniey do zruinowánia mnie przywieść, tusząc że cáłośći fortun moich zábiegáć bedę, á zátym
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 43
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
emi, mam trudne zabawy/ chodząc koło urzędu godności mojej/ jako chłop we wsi koło rolej ustawnie/ i tak nie mam się kiedy dysponować do nabożeństwa. Owszem necesse habeo exire, muszę się i Katolikiem do czasu nie zwać/ żebych jeno Panu się akomodował: muszę i sumnienia uchylić/ żebym jeno to ułapił na co dybię/ bo mi sam dwór mówi: Omnia haec dabo tibi, si cadens adoraueris me. Będziesz pieczętarzem/ Marszalkiem/ Hetmanem/ Podskarbim/ Starostą/ i czym jeno zechcesz/ jeno mi też w tym usłuż/ żeby to nie tak siła kościołowi pozwalać: żebyś możnością swoją inszych uciskał/ oprymował/
emi, mam trudne zabáwy/ chodząc koło vrzędu godnośći moiey/ iáko chłop we wśi koło roley vstáwnie/ y ták nie mam się kiedy dysponowáć do nabożeństwá. Owszem necesse habeo exire, muszę się y Kátholikiem do czásu nie zwáć/ żebych ieno Pánu się ákkomodował: muszę y sumnienia vchylić/ żebym ieno to vłápił ná co dybię/ bo mi sam dwor mowi: Omnia haec dabo tibi, si cadens adoraueris me. Będźiesz pieczętarzem/ Márszalkiem/ Hetmánem/ Podskárbim/ Stárostą/ y czym ieno zechcesz/ ieno mi też w tym vsłuż/ żeby to nie ták śiłá kośćiołowi pozwáláć: żebyś możnośćią swoią inszych vćiskáł/ opprymował/
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 73
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
, w niwecz i im dalej, tym barziej prawa i wolności nasze w lekkość przychodzą, jeśliby miała zginąć dziś Rzpltą, by jednym się halerzem na obronę nie przyłożą, na nasze w namniejszych potrzebach zawsze w kalety patrzą, a zatym wieczne na nas podatkowanie ciągną i bez nas na nas non obstantibus protestationibus , oderwawszy i ułapiwszy jaką część, stanowić chcą; jeśli rady, złe rady «cudzoziemskie prawie do zguby nas przywodzą, prowincje się tracą, drugie in opprobrium et desolationem pogaństwu przychodzą, jeśli jednych już wiążą, drudzy płaczą, jeślichmy, jednym słowem, ludzie straceni, zginiemy, jeśli się nie poczujem: nie wątpię, że
, w niwecz i im dalej, tym barziej prawa i wolności nasze w lekkość przychodzą, jeśliby miała zginąć dziś Rzpltą, by jednym się halerzem na obronę nie przyłożą, na nasze w namniejszych potrzebach zawsze w kalety patrzą, a zatym wieczne na nas podatkowanie ciągną i bez nas na nas non obstantibus protestationibus , oderwawszy i ułapiwszy jaką część, stanowić chcą; jeśli rady, złe rady «cudzoziemskie prawie do zguby nas przywodzą, prowincye się tracą, drugie in opprobrium et desolationem pogaństwu przychodzą, jeśli jednych już wiążą, drudzy płaczą, jeślichmy, jednym słowem, ludzie straceni, zginiemy, jeśli się nie poczujem: nie wątpię, że
Skrót tekstu: SkryptSłuszCz_II
Strona: 264
Tytuł:
Skrypt o słuszności zjazdu stężyckiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
potrwożony. Jam się nie lękał; bowiem krom żadnej bojaźni Z temim wężami mieszkał/ i żyłem w przyjaźni; I owszem bez rozsądku/ gdy mi tylo radził Nieprzyjaciel/ do tych siem jaszczurek prowadził/ I smoków jadowitych/ do onych siem kwapił/ Te węże brałem w ręce/ a gdym je ułapił/ Trzymałem/ z nimim igrał/ i onem piastował/ To jest grzechy śmiertelne/ którem rad przyjmował. 2. Reg: 18.
Króla Dawida Syna/ onego Ammona Wszetecznego niecnota światu rozgłoszona. O którym tekst pisma w ksiąg Królewskich regestrze Mówi/ co gwałt uczynił Tamarze swej siostrze; Którego gdy poczęło gryźć ciężko
potrwożony. Iam się nie lękał; bowiem krom żádney boiáźni Z temim wężami mieszkáł/ y żyłem w przyiaźńi; Y owszem bez rozsądku/ gdy mi tylo radźił Nieprzyiaćiel/ do tych siem iászcżurek prowádźił/ Y smokow iádowitych/ do onych siem kwápił/ Te węże brałem w ręce/ á gdym ie ułápił/ Trzymáłem/ z nimim igráł/ y onem ṕiastowáł/ To iest grzechy śmiertelne/ ktorem rad przyimowáł. 2. Reg: 18.
Krola Dawida Syná/ onego Ammona Wszetecżnego niecnotá światu rozgłoszoná. O ktorym text pismá w kśiąg Krolewskich regestrze Mowi/ co gwałt ucżynił Thamárze swey siestrze; Ktorego gdy pocżęło gryść ćięszko
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 47
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
, ale i przerównano, wszytkich ad incolatum w Koronie i w Litwie przypuszczając; zaczym i Inflanczycy, jako i Polacy i Litwinowie z alternat tych cieszyć się będą, a prawdziwe Polaki i Litwę za faworem pańskim od nich odstrychnąć mogą. Już tu tedy wszytkie braciej naszej dalsze nadzieje precz, i ci, którzy tam co ułapili, ledwa się nie mogą ze wszystkiem żegnać, bo albo ich wykupią, albo wymierzą, albo prawem i inszemi sposoby wycisną; zaczym wszystko, dla czego się tyle krwie przelało, poborów tyle wydało, prędko w ręce zdradzieckie przejdzie, a przytym pp. komisarzom zleceniem sądów nie lada się żniwo nagotowało. De raptu
, ale i przerównano, wszytkich ad incolatum w Koronie i w Litwie przypuszczając; zaczym i Inflanczycy, jako i Polacy i Litwinowie z alternat tych cieszyć się będą, a prawdziwe Polaki i Litwę za faworem pańskim od nich odstrychnąć mogą. Już tu tedy wszytkie braciej naszej dalsze nadzieje precz, i ci, którzy tam co ułapili, ledwa się nie mogą ze wszystkiem żegnać, bo albo ich wykupią, albo wymierzą, albo prawem i inszemi sposoby wycisną; zaczym wszystko, dla czego się tyle krwie przelało, poborów tyle wydało, prędko w ręce zdradzieckie przejdzie, a przytym pp. komisarzom zleceniem sądów nie lada się żniwo nagotowało. De raptu
Skrót tekstu: CenzKonstCz_III
Strona: 318
Tytuł:
Cenzura konstytucyj sejmowych przez posła jednego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918