DNia wczorajszego gdyśmy stali z Baronem na dziedzińcu, przyniósł mu chłop wielką rybę, mówiąc iż P. Wymbl kłania się W. Panu, posyła zwierzynę swego połowu i sam będzie na obiedzie. Po tym komplemencie oddał list, takowy.
M. Panie Baronie. Proszę łaskawie przyjąć szczupaka największego, któregom w tych czasach ułowił: mam inetncją przez dni kilka służyć W. Panu i sprobować jeźli ryby stawu jego dadzą się brać na moje wędki. Jakem był ostatnią razą u W. M. Pana, uwazałem iż charapnik jego był zepsuty, zgotowałem więc nowy bardzo dobry który z sobą przywiozę, od sześciu dni prawie z konia nie
DNia wczorayszego gdyśmy stali z Baronem na dziedzińcu, przyniosł mu chłop wielką rybę, mowiąc iż P. Wymbl kłania się W. Panu, posyła źwierzynę swego połowu y sam będzie na obiedzie. Po tym komplemencie oddał list, takowy.
M. Panie Baronie. Proszę łaskawie przyiąć szczupaka naywiększego, ktoregom w tych czasach ułowił: mam inetncyą przez dni kilka służyć W. Panu y sprobować ieźli ryby stawu iego dadzą się brać na moie wędki. Jakem był ostatnią razą u W. M. Pana, uwazałem iż charapnik iego był zepsuty, zgotowałem więc nowy bardzo dobry ktory z sobą przywiozę, od sześciu dni prawie z konia nie
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 100
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
dzieciny/ do domu nie noszę. Woła/ Dragana/ Major: Dragon się przyznaje: Lecz/ danego dziecięcia/ tę przyczynę daje: Oszukałem ja wprawdzie/ dzieckiem/ chłopa tego; Ale/ wprzód oszukanynimże/ od innego. Co za osoba/ pyta Major/ taka była/ Która cię/ tą kobielą kształtnie ułowiła? Wtym/ z opisania chłopa/ i wozu kazano; Aby/ takiej osoby/ po mieście szukano. Znalazszy/ przywiedziono. Pytają przyczyny/ Na coś ty chłopie pozbył/ z kobielą dzieciny. Rzecze: Ze mię/ tak mądrym niewiasta mieć chciała/ Która mię/ tąż kobielą/ przedtym oszukała. Opisz/
dźiećiny/ do domu nie noszę. Woła/ Drágáná/ Máior: Drágon się przyznaie: Lecz/ dánego dźiećięćiá/ tę przyczynę dáie: Oszukałem iá wpráwdźie/ dźieckiem/ chłopá tego; Ale/ wprzod oszukánynimże/ od innego. Co zá osobá/ pytá Máior/ táká byłá/ Ktorá ćię/ tą kobielą ksztáłtnie vłowiłá? Wtym/ z opisaniá chłopá/ y wozu kázáno; Aby/ tákiey osoby/ po mieśćie szukáno. Znalazszy/ przywiedźiono. Pytáią przyczyny/ Na coś ty chłopie pozbył/ z kobielą dźiećiny. Rzecze: Ze mię/ ták mądrym niewiástá mieć chćiáłá/ Ktora mię/ tąż kobielą/ przedtym oszukáłá. Opisz/
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D4v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
„Źle o mnie, Mości panie wojewodo — rzecze. — Choć jednym żłobem woda na spólny młyn ciecze, Gdy Waszmość mąkę bierzesz, odbywszy mnie grysem. Nie chcę być więcej ze lwem Ezopowym lisem. Za to li, że się większej kupy psów nasłucham, Powróciwszy wieczorem do domu, w garść chucham? Co ułowię, to moje, sam jeżdżąc pomału, Ani mnie żal, ani mnie zazdrość ruszy z działu; Jaka taka uciecha, choć mała, gdy szczera, I gdy mi nic do serca potem nie przywiera.” 487. KTÓRE ZWIERZĘ NIE Z ZĘBAMI, A KĄSA
Lew, pies, dzik, wilk, lis,
„Źle o mnie, Mości panie wojewodo — rzecze. — Choć jednym żłobem woda na spólny młyn ciecze, Gdy Waszmość mąkę bierzesz, odbywszy mnie grysem. Nie chcę być więcej ze lwem Ezopowym lisem. Za to li, że się większej kupy psów nasłucham, Powróciwszy wieczorem do domu, w garść chucham? Co ułowię, to moje, sam jeżdżąc pomału, Ani mnie żal, ani mnie zazdrość ruszy z działu; Jaka taka uciecha, choć mała, gdy szczera, I gdy mi nic do serca potem nie przywiera.” 487. KTÓRE ZWIERZĘ NIE Z ZĘBAMI, A KĄSA
Lew, pies, dzik, wilk, lis,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 400
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żadnej nie wiadom, podobny dziecinie, Choć był w hiszpańskiej, włoskiej, francuskiej krainie. DZIWY ABO ABSURDA
Wróbl siedzi na kościele, napinając kusze, Stamtąd woła na wilka: „Umykaj swej dusze!” ITEM
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. ITEM
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co stępa obaczywszy oknem wyskoczyła. ITEM
Siekiera się rozbujała, Wisłę przepłynęła, Kobiałka się przeciwiąc z pierzem utonęła. ITEM
Kożuch poszedł do łasa i ułowił śledzia, Pomiotło zaś pływając zabiło niedźwiedzia. NAGROBEK KOSTYRZE
Kostyra tu spoczywa, nago urodzony, Nago z karczmy przychadzał, nago pogrzebiony. Nago na sąd powstanie i tak
żadnej nie wiadom, podobny dziecinie, Choć był w hiszpańskiej, włoskiej, francuskiej krainie. DZIWY ABO ABSURDA
Wróbl siedzi na kościele, napinając kusze, Stamtąd woła na wilka: „Umykaj swej dusze!” ITEM
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. ITEM
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co stępa obaczywszy oknem wyskoczyła. ITEM
Siekiera się rozbujała, Wisłę przepłynęła, Kobiałka się przeciwiąc z pierzem utonęła. ITEM
Kożuch poszedł do łasa i ułowił śledzia, Pomiotło zaś pływając zabiło niedźwiedzia. NAGROBEK KOSTYRZE
Kostyra tu spoczywa, nago urodzony, Nago z karczmy przychadzał, nago pogrzebiony. Nago na sąd powstanie i tak
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 596
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
woła na wilka: „Umykaj swej dusze!” ITEM
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. ITEM
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co stępa obaczywszy oknem wyskoczyła. ITEM
Siekiera się rozbujała, Wisłę przepłynęła, Kobiałka się przeciwiąc z pierzem utonęła. ITEM
Kożuch poszedł do łasa i ułowił śledzia, Pomiotło zaś pływając zabiło niedźwiedzia. NAGROBEK KOSTYRZE
Kostyra tu spoczywa, nago urodzony, Nago z karczmy przychadzał, nago pogrzebiony. Nago na sąd powstanie i tak bez odzienia Będzie w piekle ogrzewał zadek u płomienia. WIZERUNEK SŁUGI WIERNEGO
Widzę, że się dziwujesz mej trefnej postawie. Jam to jest sługa wierny,
woła na wilka: „Umykaj swej dusze!” ITEM
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. ITEM
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co stępa obaczywszy oknem wyskoczyła. ITEM
Siekiera się rozbujała, Wisłę przepłynęła, Kobiałka się przeciwiąc z pierzem utonęła. ITEM
Kożuch poszedł do łasa i ułowił śledzia, Pomiotło zaś pływając zabiło niedźwiedzia. NAGROBEK KOSTYRZE
Kostyra tu spoczywa, nago urodzony, Nago z karczmy przychadzał, nago pogrzebiony. Nago na sąd powstanie i tak bez odzienia Będzie w piekle ogrzewał zadek u płomienia. WIZERUNEK SŁUGI WIERNEGO
Widzę, że się dziwujesz mej trefnej postawie. Jam to jest sługa wierny,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 596
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Piatnickiego na ten czas Paracclesiarcha/ aby trunienkę Świętej Julianny Księżny Holszańskiej/ nieskazitelnie i dziś w ciele leżącej odemknął/ iżby się jej Świętym Relikwima pokłonić mógł: co otrzymawszy/ jako małpa obyczaju Prawosławnych naśladując/ pokłonieniem Świętą Bożą/ et cultu duliae począł wenerować; trocha się wtym skłoni Erodiakon na stronę/ miły nabożniczek ułowiwszy okazią/ pierścionek Świętej ziemknął z palca/ i znowu Nauplius ten e Caphareo rediens, pokłoniwszy się/ za uczynność Paraecclesiarchowi odwdzięczył: puścił się z Cerkwi z drapieżą/ wyszedł za drzwi/ gdzie padszy na kamienie ryknie. Walając się potym/ bezecną duszę swoję bez spowiedzi/ i wszystkich inszych Chrześcijaninowi dobremu należytych Sacramentów/
Piátnickiego ná ten czás Párácclesiárchá/ áby trunienkę Swiętey Iuliánny Xiężny Holszáńskiey/ nieskáźitelnie y dźiś w ćiele leżącey odemknął/ iżby się iey Swiętym Reliquima pokłonić mogł: co otrzymawszy/ iáko máłpá obyczáiu Práwosławnych náśláduiąc/ pokłonieniem Swiętą Bożą/ et cultu duliae począł venerowáć; trochá się wtym skłoni Erodiákon ná stronę/ miły nabożniczek vłowiwszy okázią/ pierśćionek Swiętey ziemknął z pálcá/ y znowu Nauplius ten e Caphareo rediens, pokłoniwszy się/ zá vczynność Páráecclesiárchowi odwdźięczył: puśćił się z Cerkwi z drapieżą/ wyszedł zá drzwi/ gdźie padszy ná kámienie ryknie. Waláiąc się potym/ bezecną duszę swoię bez spowiedźi/ y wszystkich inszych Chrześciáninowi dobremu należytych Sácrámentow/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 130.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Wzrok straszliwy, ponury, a patrzał rozoko; Na drugie nic nie widział, bo mu je wyjęto, Kiedy mu nos pospołu z policzkiem odcięto. Ten zajźrzawszy w jaskiniej Orlanda mężnego, Z Izabellą przed ogniem rozmawiającego, Obróci się do swoich: „Tom temu ptakowi Nie kładł sidła, a widzę, że się wnet ułowi!”
XXXIV.
Potem rzekł do Orlanda: „Nigdy - prawi - jeszcze Potrzebniejszy nie przyszedł nad cię na to miejsce. Jeśliś się sam domyślił, jeślić kto powiedział, Wiedzieć nie mogę; ale znać, żeś się dowiedział, Że mi beło potrzeba takiej właśnie zbroje, I te szaty żałobne trafią
Wzrok straszliwy, ponury, a patrzał rozoko; Na drugie nic nie widział, bo mu je wyjęto, Kiedy mu nos pospołu z policzkiem odcięto. Ten zajźrzawszy w jaskiniej Orlanda mężnego, Z Izabellą przed ogniem rozmawiającego, Obróci się do swoich: „Tom temu ptakowi Nie kładł sidła, a widzę, że się wnet ułowi!”
XXXIV.
Potem rzekł do Orlanda: „Nigdy - prawi - jeszcze Potrzebniejszy nie przyszedł nad cię na to miejsce. Jeśliś się sam domyślił, jeślić kto powiedział, Wiedzieć nie mogę; ale znać, żeś się dowiedział, Że mi beło potrzeba takiej właśnie zbroje, I te szaty żałobne trafią
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 281
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i drabiny na mur przystawiają. Astolf od Logistylle darowany jedzie, Kaligoranta wiąże i w powrozach wiedzie. Sprawiwszy to, ucina głowę Orylowi, Który się Gryfonowi i Akwilantowi Nie dał pożyć; przyjeżdża wtem do Jeruzalem, Gryfon niedobrych nowin słucha z wielkiem żalem. AlegORIE. W tej piętnastej pieśni przez Kaligoranta, który nakoniec ułowił się w swej własnej sieci, widziemy, jako pospolicie niecnoty i oszukania wychodzą na upadek tych, którzy ich zażywają. Przez Oryla, który w sztuki rozsiekany, lepił samego siebie, ukazuje się, że złość do jakiegokolwiek czasu zwykła trwać niepokarana; ale na ostatek ten, który ją umie poznać i odetnie jej fortele,
i drabiny na mur przystawiają. Astolf od Logistylle darowany jedzie, Kaligoranta wiąże i w powrozach wiedzie. Sprawiwszy to, ucina głowę Orylowi, Który się Gryfonowi i Akwilantowi Nie dał pożyć; przyjeżdża wtem do Jeruzalem, Gryfon niedobrych nowin słucha z wielkiem żalem. ALLEGORYE. W tej piętnastej pieśni przez Kaligoranta, który nakoniec ułowił się w swej własnej sieci, widziemy, jako pospolicie niecnoty i oszukania wychodzą na upadek tych, którzy ich zażywają. Przez Oryla, który w sztuki rozsiekany, lepił samego siebie, ukazuje się, że złość do jakiegokolwiek czasu zwykła trwać niepokarana; ale na ostatek ten, który ją umie poznać i odetnie jej fortele,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 330
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
najmocniejszą ręką i siłą stargana, Nie mogła być w nasłabszej części rozerwana. Ta to była, którą był żenie i Marsowi Ręce i nogi związał, cudzołożnikowi, I dlatego ją zrobił, aby był pojmać Mógł oboje na łóżku i w niej ich dotrzymać.
LVII.
Potem ją Merkuriusz chytry kowalowi, Chcąc ją Klorę ułowić, ukradł Wulkanowi; Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona
najmocniejszą ręką i siłą stargana, Nie mogła być w nasłabszej części rozerwana. Ta to była, którą był żenie i Marsowi Ręce i nogi związał, cudzołożnikowi, I dlatego ją zrobił, aby był poimać Mógł oboje na łóżku i w niej ich dotrzymać.
LVII.
Potem ją Merkuryusz chytry kowalowi, Chcąc ją Klorę ułowić, ukradł Wulkanowi; Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 344
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
LVII.
Potem ją Merkuriusz chytry kowalowi, Chcąc ją Klorę ułowić, ukradł Wulkanowi; Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona, Nieostrożna bogini była ułowiona; Potem w dawnem Kanopie sieć przez wieków wiele Długo w Anubiszowem wisiała kościele, Skąd na trzy tysiące lat, jako piszą o tem, Niezbożny Kaligorant wziął ją gwałtem potem, Który ją z sobą zaniósł i kościół splądrował,
.
LVII.
Potem ją Merkuryusz chytry kowalowi, Chcąc ją Klorę ułowić, ukradł Wulkanowi; Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona, Nieostrożna bogini była ułowiona; Potem w dawnem Kanopie sieć przez wieków wiele Długo w Anubiszowem wisiała kościele, Skąd na trzy tysiące lat, jako piszą o tem, Niezbożny Kaligorant wziął ją gwałtem potem, Który ją z sobą zaniósł i kościół splądrował,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 344
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905